Aniołek Sam
W krainie tłuszczem i colą płynącej,
Gdzieś w serowej kotlinie
Siedzi Aniołek, z nadwagą,
i pałaszuje smażone GMO-świnie
Entuzjazmu nie widać końca,
Tak jak fałd jego tłuszczu,
Których boczki spływają na rozgrzane pręty rusztu,
Pięknie mieniącym się w blasku frytkowego słońca
Nagle- słyszy krzyk, gdzieś daleko, w oddali
Oklapnięte uszy ledwo dźwięk wyłapały
Obrócił głowę na tyle, na ile mu obciążone kręgi szyjne pozwalały
I zobaczył dziecię , dokładnie takie, jak w wiadomościach pokazywali
Obdarte, wychudzone i brudne
W jego oczach brzydkie, paskudne
Nic to.- pomyślał, jednak zobaczył
Jak w jego rączce coś się świeci, majaczy
Skuszony widokiem, ruszył ospale, jak pewna maszyna
Nabierał pędu, wcale nie chciał się zatrzymać
Biegł coraz szybciej , biegł coraz prędzej
Cyborgiem jednak nie był, musiał się wstrzymać
Przycupnął na kamieniu, poczuł bolesne kłucie
Rychłego zawału ogarniało go uczucie
Na Aniołka nieszczęście, bezwzględną miał rację
Już nigdy więcej nie zje świnki na kolację.
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania