Miłosna poezja Anny Kamieńskiej (1920-1986) w jej imię wpisana

Choć tekst niniejszy w żadnym wypadku nie rości sobie jakichkolwiek pretensji do miana tekstu ściśle naukowego, jednak według subiektywnej oceny autorki szkicu, gdyby ująć go w muzyczne ramy, wówczas można by zaliczyć go do etiud, ponieważ właśnie ten rodzaj utworu w pełni odzwierciedla kreatywny wizerunek Anny Kamieńskiej.

Ponadto warto zaakcentować i ten fakt, że w całej Biblii, której A. Kamieńska przez długie lata była wierną czytelniczką a także tłumaczką, wszelkie w niej zamieszczone imiona czy nazwy własne zawsze zawierają profetyczno charakterologiczne przesłanki.

W przypadku analizowanego imienia Anna jest to imię wielce szlachetne, melodyjne i zarazem uniwersalne. To o nim napisał cudowną łacińską fraszkę nasz największy Pan Jan Kochanowski:

 

Lubię to imię, które równe brzmienie,

Chocia sposób czytania tak i wspak odmienię (tłum. Julian Ejsmond)

 

natomiast Jan Parandowski w ofiarowanej Annie Iwaszkiewiczowej laurce po swojemu, czyli mistrzowsko opowiedział jego genezę:

 

"Imię Pani urodziło się na Wschodzie w godzinie mitów i czarów, łącząc w swoim brzmieniu początek i kres, jak wąż w pierścień zwinięty, symbol wieczności; odzywało się w zaklęciach magicznych w rośne, księżycowe noce.

Nosiła je siostra Dydony, bogini fenicka, która pod stopami heksametrów Eneidy utraciła swą boskość.

W przedłacińskiej Italii to imię tajemnicze szło z prądem rzek, póki nie wpłynęło w strumień Czasu: Rok Nieustający, Anna[1] Perenna.

Bóstwo bez wizerunków i świątyń oczekiwało swoich wyznawców w odwiecznym gaju nad Tybrem w porze pierwszej zieleni wiosennej. I znów powróciło na Wschód, skąd ścieżkami Galilei dotarło do wielkiej drogi, którą garść rybaków ruszyła na podbój świata.

Na kształt gemmy antycznej w średniowiecznym relikwiarzu jej prastare imię wprawiono w aureolę Świętych Pańskich. Dzwoniło ono po łukach dziedzińców klasztornych[2], pod sklepieniami zamków książęcych, wreszcie pachnące kadzidłem, ciężkie od krwi i złota spadło na nasze pola[3] i odżyło na nich w chłodzie letnich wieczorów i poranków - lekkie, dźwięczne, z przekornym przydechem, jak kwiat maku na szorstkiej szypułce.

Któregoś dnia zerwano je dla Pani.

W dniu św. Anny 1941..."[4]

 

Powracając wszak do ujętego w tytule tematu, w tym miejscu autorka szkicu posłuży się swym wcześniejszym tekstem pt. Magia kobiecości[5], w którym usiłowała sporządzić charakterologiczny portret nieodżałowanej pamięci poetki Anny Kamieńskiej, gdzie Anna Kamieńska: kobieta oraz Anna Kamieńska, czyli poetka to zdaniem autorki szkicu, kwintesencja typowej polskiej kobiecości. Ewentualnie: rodzimej pani- baby, istoty nie mniej niezniszczalnej niż wyrastający spod betonowej wylewki, chwast.

W świetle lektury wybranych utworów poetki, A. Kamieńska jest niewiastą łagodną i impulsywną, upartą a jednocześnie ustępliwą, niezrównaną znawczynią ludzkich zachowań i człowieczej fizjognomiki. Łatwowierną, lecz o ścisłym, dociekliwym umyśle, która w strofach wiersza Jak się ubieram na wiosnę opowiada czytelnikowi:

 

Ubieram się w strój , w jakim chodzi się do niewidomych,

siadam tak obok starych aktorek umazanych szminką

nie jestem nawet osobą, kimś, w kim można się kochać,

nawet kimś , do kogo się mówi: koleżanko, pani czy żono

(...)

Ubieram się w strój zalecony, żeby nie było nadziei

na radość, która mogłaby minąć wcześniej,

na smutek, który by mnie uczynił szlachetniejszą niż jestem.

Nawet broszkę - twoją czułość skryłam pod kołnierzem.

 

Gdy spróbuje się przeanalizować przytoczony fragment, być może niejeden zwróci uwagę na swoisty solidaryzm oraz solidarność poetki z każdą, podobną doń kobietą: zwyczajną, buro szarą poczwarką, która w momencie najbardziej nieoczekiwanym przeistacza się w kobiecego, o jedwabistych, szafirowo rubinowych skrzydłach, motyla. Anna Kamieńskiej niezmiennie potrafi cieszyć się swym codziennym, miłością wypełnionym, życiem. A kiedy w wiekuistą ciszę odejdzie ten jej najdroższy, wówczas Anna niby nocny ptak nadaremno przywoływać go będzie z płonną nadzieją na to najkrótsze z krótkich, spotkanie.

Bywa też, że uczuciowość Anny potrafi ją przemienić we wzorową matkę:

 

Zaśnij w kropli bursztynowej,

luli, garsteczko powietrza.

(...)

Zaśnij w ostrej igle szronu,

luli w lodu kolebeczce

 

i w chorą z miłości oblubienicę:

 

Czy warto żyć? Zapytała.

Jak to? Przecież ziemia jest gorąca od macierzanki.

I jeszcze strumienie biegną z gór.

 

Choć nie jest to takie pewne...

 

Nie na długo zresztą potrwa miłosne zauroczenie Anny, ponieważ przygodne namiętności są jej raczej obce. Kobiecość Anny nie pogubi się też w odnajdywaniu prawdy cudzego serca, bowiem nieodmiennie kieruje się ona mądrością serca własnego. Jej inteligencja potrafi być refleksyjna, konkluzje roztropne, a mijające lata płyną nurtem szeroko rozlanej rzeki nizinnej. Stosunkowo mocnej kondycji fizycznej, cierpi bezobjawowo, odchodząc nagle i niepostrzeżenie:

 

Za twoją dobrą wolą, którąś w domu swoim

Zawżdy okazywała, Anno, gościom twoim,

Za dobrą myśl i one ućciwe biesiady

Godna byś przetrwać była trzystoletnie dziady.

Ale nam tych rozkoszy sroga śmierć zaźrzała,

A ciebie prawie z naszych rąk nagle porwała.

I chodzisz teraz brzegiem niepamiętnej wody,

A my nieszczęścia płaczem i swej znacznej szkody.

 

[Jan Kochanowski: Nagrobek Annie]

 

pozostawiwszy po sobie pustkę i zachodem prześwietlone powietrze.

 

[1] Przypuszczalnie Autor powinszowań umyślnie nie przypomniał Solenizantce, że imię jej również da się skojarzyć z innymi podobnymi doń słowami łacińskimi typu: anicula (stara baba, czyli babka) albo: anilis (pogardliwie: babski).

[2] Por.: ciemny głos dziewczyny / wznosi się jak cyprys / pod sklepieniem z bursztynu (Janusz St. Pasierb: święta Anna krzyżowców. W: doświadczanie ziemi, Kraków 1989, s. 28).

[3] Por.: To imię przybyło z bardzo daleka, / A ma smak naszego chleba i mleka. / Jak malwa jest lub dziewanna: / Anna. (Ludwik Jerzy Kern: Anna. W: Księga imion. Warszawa 1975, s.23).

[4] Irena Parandowska: Dzień Jana. Warszawa 1983, s.147

[5] Echo Krakowa nr 74 / 1993, s. 10

Średnia ocena: 2.3  Głosów: 11

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (21)

  • Noico1 dwa lata temu
    Przeczytałem z zainteresowaniem, bardzo ciekawa postać. Uzupełniłem też wiedzę w wikipedii.
  • MartynaM dwa lata temu
    Trochę nudnawe... nie oceniam
  • befana_di_campi dwa lata temu
    Eseje są zawsze "nudnawe" ;-)
  • Agnes07 dwa lata temu
    Mi się podoba. Serio :) zaciekawił tekst
  • befana_di_campi dwa lata temu
    Martyna złagodniała, to nie pisze mi swoich "impertynencyj", ale osad jej przysłowiowych złośliwostek kobiecince pozostał ;)
    Nie dałabym nawet szyi, czy pani Martyna nie zafundowała mi pały? Ale, niech jej bydzie ;-)
    Serdecznie dziękuję za miły komentarz.
  • MartynaM dwa lata temu
    befana_di_campi, nie osądzaj mnie wg siebie.
    Taka delikatna prośba.
  • MartynaM dwa lata temu
    Chcesz piątkę, proszę bardzo...
  • MartynaM dwa lata temu
    Anna Kamieńska (1920-1966) również pisała o miłości
    Autor: befana_di_campi
    Czytano 35 razy
    Data dodania: 26.08.2022

    Średnia ocena: 3.0 Głosów: 7

    Twoja ocena: 5
  • befana_di_campi dwa lata temu
    Wypchaj się Martynko świeżo skoszoną trawą. Niby "5" chyba tylko po to, aby za chwilę twoja "średnia ocena" zeszła do 2,3, ponieważ namnożyło się - przypuszczalnie - pustych, pacynowatych "głosów". Powtarzam: nie dałabym szyi, czy także nie twoich - specjalistko leczenia opowijskiej sraczki przy pomocy tzw. Normosanów ;-)))
  • MartynaM dwa lata temu
    befana_di_campi, wchodzisz na bardzo niski poziom, a po co?
    Kobieta z Twoją klasą, nie powinna...

    Spokojnej nocy.A ?
  • befana_di_campi dwa lata temu
    MartynaM Zgodnie z ocenami. Do zerówki ;-)))
  • MartynaM dwa lata temu
    befana_di_campi i pomyśleć, że ja tak piatką sobie zaszkodziłam... chyba zacznę Ci jedynki stawiać, może to otrzeźwi... aż mi się śmiać chce.?
  • Wrotycz dwa lata temu
    Etiuda... jak najbardziej, i nie tylko dla doskonalenia stylu literackiego, ale prowadzenia tematu, bo masz tu chyba więcej wtrąceń o innych twórcach niż o bohaterce tekstu.
  • befana_di_campi dwa lata temu
    Czyżby? Jakoś recenzenci wewnętrzni z Zeszytów Naukowych UJ [publikacja 1993] tego nie zauważyli? I jaka znowu "etiuda"? Ot, zwykła eseistyczna refleksja o wyżej wymienionej Poetce :)
  • Wrotycz dwa lata temu
    Befana_di_campi, w 1. akapicie porównujesz swój kreatywny wizerunek Poetki do etiudy, co prawda muzycznej, ale jestem pewna, że wirtuozerskich umiejętności i pisarskiej brawury w tym szkicu nie ma. Chociażby przez zupełnie nietrafioną interpretację wiersza Poetki, czy rozwlekłe dygresje o imieniu :)
    A co recenzji, na które się powołujesz... nie znam ich, ale przeczytałam już tyle bzdurnych opinii z ręki wewnętrznych recenzentów, że nic mnie nie zdziwi.
  • Wrotycz dwa lata temu
    Gdybyś chciała polemizować, to już jutro, dobrej nocy.
  • befana_di_campi dwa lata temu
    Wrotycz Nie mam ochoty polemizować. Natomiast co do interpretacji? Zresztą jakiegokolwiek wiersza, nie tylko śp. Pani Anny Kamieńskiej to każdy posiada własne pole do popisu. To nie wzorzec z Sevre.
  • befana_di_campi dwa lata temu
    Paralele, miła moja, paralele [par.: śp. Profesor Julian Krzyżanowski]...
  • SwanSong dwa lata temu
    Za wiele osobistych wtrąceń odautorskich. Za wiele narzuconych interpretacji. Słabe. Nudne.
  • befana_di_campi dwa lata temu
    Dawno SwangSongostwa nie było. Pewnie zażywało kąpieli tam gdzie przyducha.
  • befana_di_campi dwa lata temu
    A jak publikacji ni mo, tak ni mo. Eksperctwo od Nadieżdy Krupskiej czy innego genialnego językoznawcy Soso Stalina.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania