Antykwariat
początek, zawsze jest podobnie
pieczenie w ustach, rozkapryszone dźwięki, cymbałki
jak bębenek małego dziecka, uderzają
zapachem w nozdrza
skromnie, jednak wątpisz
to nie jest gra, ktoś narobił na twoją wycieraczkę
i zastanawiasz się nad zawartością gówna
byłeś żeglarzem, żołnierzem, dziewicą orleańską
alkoholikiem, dziwką i alfonsem swojego sumienia
zbaw mnie! Zbaw albo zabaw dobrze
arystokrato delikatnych gwałtów mojego podniebienia
I czuję jak zła miłość opuszcza mnie, stoję
na balkonie kawiarni wychodzącym na niewielki plac
słyszę swoją krew, twój głos odsącza się od mojego brzegu
jak prawy dopływ Renu - rzeki tajemnic, która
odbija szum liści niesionych po wzgórzach i obawę
istnienia miłości
środek, czy zawsze jest tak samo?
Czy gorący asfalt pachnie rozgrzanym żelazkiem
jestem ciepła w środku, układam palce
krople wody tworzą pionowe tafle
koniec, ona pierwsza otwiera drzwi
wybiera najcenniejsze drobiazgi, kruche
jak ostatnie wspomnienia jego gęstych włosów rozbite
na tysiące migoczących tajemnic
wpadają kolejno małe paciorki do jej pustych luk
przymrużyła oczy, dziś jest jego kochanką
ubrała czarne rajstopy
wieczorem przebija ścianę w sypialni, nie wie jak szybko
spadają liście z drzew, jak prawe miesza się z lewym
jak pampers założony odwrotnie, słyszy krzyk
uwięzionych ptaków rozdrapują każdą sekundę
życie bez tempa, bez oddechu, jutro obudzi się i zapomni
gdzie jest wyjście z łazienki, odleci jak postrzelony gołąb
który narobił pod siebie
ze strachu

Komentarze (6)
a obok
a może trochę dalej
na wyciągnięcie ręki
kwitną akcje
w każdej porze roku
chyba
chyba nie tylko
dla mnie
...
Pozdrawiam serdecznie 🌻
Miłego poranka
Oczywiście kiedyś teraz nie mam już takich dalekosiężnych zapędów:) po pierwsze to był niby jakie mój kolejny niby wydawca mentor poprawiacz pałający zachwytem nad moimi wersami itp. Jego rola a raczej jego postawa sprowokowała mnie do pierwszej części wiersza. Po drugie to była para staruszków. Dziadek miał normalny łeb ale wciąż mnie molestował, ktoś ze znajomych napisał że to nie mydło i że od tego nie umrę. Ok. A babcia była kochana ale miala demencję. Bardzo mocną. Ale wracały do niej wspomnienia. Dobrze że wtedy nie rozumiałam wszystkiego. Na moje szczęście. Ich syn alkoholik zakochał się we mnie. Więc chciał ich oddać do domu starców i zamieszkać ze mną wspólnie w ich domu. Połowa należała do niego, druga do jego brata. Napisałam wtedy więcej chorych wierszy bo rzeczywistość była chora. One mi pomagały uporządkować świat aby nie zwariować. I tyle w temacie.
Literatura
marzena
litość w koszykach na rynku
litość w koszykach na rynku
marzena
stragany pełne rozmaitości
kawiarenki na rynku
zapraszają uśmiechem
siadasz wygodnie
naprzeciwko kościół
kawa gorąca i w niej łzy
przedwojenna, kuszą zakąski
każdy wypija swoją historię
kelner nie sprzedaje marzeń
podaje tatara
jak za dawnych czasów
słyszysz odgłosy
werble drugiej wojny
rozczarowanie mija
uliczkę, za zakrętem
nie potrzebujesz pocieszenia
może trochę litości
żeby nie pękło serce
Wrocław ul. Świętego Mikołaja
Przedwojenna, Stare Miasto
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania