O nie, jedynka.
Idę sobie otworzyć żyły.
Tylko najpierw oddam koty do schroniska.
Pozamykają je we klatkach, bidoczki moje, kuleczki puchate, kłębuszki mruczące, sraluszki cudaczne.
Już nie będą się bawić szyszką, papucia pańci nie wyniesą huj wi gdzie, że rano z bosą stopinką jedną podążać będzie do lodóweczki po smakołyczeczki i mleczynkę dla pupusiów.
Już im nie ukroi pańcia cudaszków kiełbasowych.
Żeby choć kto dobry je przygarnął.
Tak mnie ta jedynka boli, że nie zniese.
Dobre opko. Zapomniało jak było się dzieckiem. Racja! Wtedy lody były na samym szczycie priorytetów. Dziś wybrałbym kiełbache. Dzięki Refluks za przypomnienie. Świat widziany oczami sześćiolatka to całkiem co innego jak trzydziestolatka.
Lody jak lody. Były takie ciastka na wagę, nazywały się krajanka. refluks co ino miał pieniążki, to do spożywczego i "zZ te pieniążki proszę zważyć". I wylatywał ze sklepu z papierową torebką i z dala od dzieciorów, chytrus, spożywał z lubością.
Przypominasz mi dzieciństwo, lody są wspaniałe a nadmiar zdrowego jedzenia nuży.!Precz ze zdrową kuchnią! Dzieci powinny jeść to, co lubią. Pozdrowionka!
Jeśli mnie pamięć nie myli, to w "Akademii Pana Kleksa" bohater główny nie chciał jeść krupniku i trafiwszy do miejsca z serdelkami jadł je i jadł, i jadł, aż zatęsknił za krupnikiem.
refluks ja pamiętam jak każde warzywo, cokolwiek było w talerzu trzeba było zjeść, bo zapłacone itd. Sam nie lubiłem kapuśniaku, i walka z nim to był bój jak o Moskwę. A pamiętasz picie Tranu? Ja pamiętam, że jak otwierano takie duże szklane cosik z tranem, to wszyscy uciekali z domu. Jego smak to taki mocz Pawiana na ciepło. Rodzice nam to wciskali że niby dobre i zdrowe, a smakowało to jak stary mocz Pawiana. Jednak trzeba było wypić łyżkę tego specjału i nie ma że boli każdy dostawał i kropka.
Tranu to nie piłam. Psioczą na to, a teraz kulki z tranem łykają, z czego sporo w tej tablecie nietaniej kapsuły z czegoś tam. Ryby się jadło, tanie jak barszcz. Dorsz i makrela za grosze, a konserwy rybne to ino pijoki kupowali. A teraz rarytas.
Owsianki nic nie przebije. Na wpół surowy owies plus chrzczone mleko, a lubię owsiankę. No może szpinak, bezsmakowa zielona sraczka. A szpinak też lubię.
ja nienawidziłem kożuchów z mleka i tłustych fragmentów w mięchu. i tak mi zostało do teraz. ładnie napisane. przypomina prosty fakt, że dzieciństwo to wcale nie najfajniejszy i pozbawiony trosk okres w życiu
Komentarze (19)
Idę sobie otworzyć żyły.
Tylko najpierw oddam koty do schroniska.
Pozamykają je we klatkach, bidoczki moje, kuleczki puchate, kłębuszki mruczące, sraluszki cudaczne.
Już nie będą się bawić szyszką, papucia pańci nie wyniesą huj wi gdzie, że rano z bosą stopinką jedną podążać będzie do lodóweczki po smakołyczeczki i mleczynkę dla pupusiów.
Już im nie ukroi pańcia cudaszków kiełbasowych.
Żeby choć kto dobry je przygarnął.
Tak mnie ta jedynka boli, że nie zniese.
A tak w sumie to całkiem spoko tekścik. Całkiem obrazowe opisy, wszystko utrzymane w stylistyce lekkiego przerysowania.
Ref, nie płacz, dam Ci 5
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania