Apis.
A pszczoły topią się w uschniętych płatkach,
w panierce z resztek nektaru, prażą się na słońcu.
W żądle mają ule, królową i miód.
A pszczołom, które przesadziły że świętowaniem,
zabrania się wejścia, dopóki ostatnia nie wyschnie.
Wszczynają burdy i obijają się o prądy powietrzne,
dopóki nie przeschną nieco i ktoś ich nie wpuści.
A kto to? A co to za jedna?
Na skraju widzenia pojawia się kropka,
przysiada na ręce i umiera.
Ręka puchnie i pojawia się obrzęk,
który porasta pół ciała, jak kora. Jak mech.
Ma słodki posmak, choć czuję to raczej przez dotyk.
Straciłem resztę zmysłów, na rzecz tego jednego,
oddałem w zamian za możliwości.
I nie żałuję.
A kto to? A co to za jeden?
Przede mną pojawia się w końcu cel,
jak góra, jak koniec pory deszczowej.
W końcu mogę rozprostować żądło i liczyć na
reinkarnację.
Przysiadam i zatapiam się w uschnięte płatki,
ból trwa zaledwie chwilę i zaraz odpadam,
pozostawiając w nich część siebie.
I tylko nadzieja...
I w końcu mogę odetchnąć, wiedząc
że nie wszystek umrę.
Komentarze (7)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania