AQUA

Powiedzenie, że „dobrze się dzieje w państwie polskim” jest równie prawdziwe, jak „Rosja nigdy na nikogo nie napadła, my tylko wyzwalamy uciśnionych”. Jedni i drudzy na wielką skalę stosują techniki inwigilacji, a zwłaszcza manipulacji z wykorzystaniem naturalnych instynktów. Rządzący naszym krajem najbardziej liczą na krótką pamięć swoich obywateli, a zwłaszcza na nadmiar docierających do nich każdego dnia informacji. Dlatego w większości nie jesteśmy w stanie sobie przypomnieć, kondycji gospodarki z dwa tysiące ósmego roku, gdy cena baryłki ropy sięgnęła stu czterdziestu dolarów, a za litr benzyny płaciliśmy cztery siedemdziesiąt. Dziś, jak baryłka ropy zbliża się do tego poziomu, to na stacjach musimy zapłacić siedem czterdzieści, jednak jest wyjątek, który zawdzięczamy prezesowi Orlenu. Gdyby nie jego osobista interwencja zapłacilibyśmy znacznie więcej, a wkrótce przy podobnej wyjściowej cenie zaokrąglą nam do dychy.

Już na tym prostym przykładzie widać, jak jesteśmy manipulowani, a nasze kieszenie są drenowane. Jeżeli mamy chęć oprzeć się propagandzie i zrozumieć jej sposób funkcjonowania powinniśmy sięgnąć do książki Fuji Nakamury zatytułowanej „100 maksym o dezinformacji”. Zapoznając się z jej treścią, zrozumiemy mechanizm propagandy. Zdobytą wiedzę jesteśmy w stanie natychmiast zweryfikować, korzystając z Internetu i pilota do telewizora. Tak wyposażeni włączamy w pierwszej kolejności kanał informacyjny telewizji publicznej. Prawie natychmiast uderza w nas maksyma pierwsza –„Dezinformacja polega przede wszystkim na zniekształceniu wiernego odbicia rzeczywistości w ludzkich umysłach” – dlatego w naszym rodzinnym wydaniu jedno wydarzenie jest w różnych wiadomościach przedstawiane inaczej. Szybko doszukamy się maksymy trzeciej – „Spraw, żeby fikcja wydawała się (rzeczywistsza niż sama rzeczywistość)” – dla poprawy samopoczucia możemy nawet przez chwilę pławić się w tym kłamstwie. Jednak dość szybko dopadnie nas maksyma piąta – „W dezinformacji kluczowej jest przejęcie kontroli nad ośrodkami komunikacji” – kiedy przestaniemy myśleć, oceniać i bezwolnie poddamy się wizji, Dopadnie nas maksyma szósta – „Jak w micie platońskim o jaskini wypadałoby uczynić z widzów unieruchomionych więźniów oglądających zaledwie cienie przesuwające się po ścianie” – część oddanych widzów już może poszczycić się „wydrukowaniem w ich umysłach określonej idei, które podpowiadają im, co mają robić i jak myśleć”. Zdaniem autora książki-podrecznika, dezinformacja powinna być rodzajem hipnozy. Natomiast osobom zarządzającym tym procederem, poleca maksymę dziewiątą – „Musisz mieć tupet, posiadać sowitą dozę bezczelności, swoistą zuchwałość w formowaniu przekazu. Rozbuchaj afery do nieprawdopodobieństwa, sięgnij najdalszych granic absurdu. Ludzie przez to właśnie gotowi będą pójść za taką informacją. Skoro jest tak pewien swego, to pewnie wie, co mówi – pomyślą”. W gruncie rzeczy „nie robimy nic innego jak przedstawienia”. Mamy uwierzyć, że z tej mgły wyłonią się wyczekiwani zbawiciele narodu, którzy zmienią zło w dobro, a wodę w wino.

Karmieni „informacyjną papką” mamy nie dostrzegać rosnącego długu publicznego, który na koniec ubiegłego roku był najwyższy w historii, w ciągu roku urósł o pięć procent, a przez ostatnie dziesięć lat o sześćdziesiąt pięć procent. Dzięki politykom i ich „doskonałym rządom” każdy Polak został zadłużony przez nich na ponad czterdzieści tysięcy złotych, a każdy wie, że długi musi się spłacać. Przynajmniej z tego nas nie wyręczą i zanim krach finansowy nastąpi, dołożą nam jeszcze więcej.

Zapomnieliśmy, że pewnego dnia w ubiegłym wieku rozeszła się wieść o postawieniu grubej kreski i rozpoczęciu nowej, lepszej przyszłości. Niestety ówczesny premier nie przewidział, że historia zatoczy koło i wybrańcy narodu powrócą do dyktatorskiego zarządzania krajem. Wcześniej Polakom było łatwiej odróżnić zło od dobra, ponieważ sztuczna inteligencja nie istniała, podobnie jak rozbudowane środki masowego przekazu. Wieści rozchodziły się pocztą pantoflową, a ich źródła nie można było zweryfikować. Zupełnie inaczej jest teraz, gdzie rozwiązania technologiczne, które mają nam ułatwiać życie, w rzeczywistości zbierają o nas jak najwięcej danych, a one później są przedmiotem handlu. Zainteresowani mogą nabyć za jedyne siedemdziesiąt dziewięć dolarów tysiąc nazwisk ofiar gwałtów i przemocy domowej. Cena wydaje się niewygórowana, wręcz przystępna, zwłaszcza gdy można nabyć bazę o dowolnej tematyce. Taki handel nie podlega żadnemu ograniczaniu i kontroli, prawie we wszystkich krajach świata, więc w świetle prawa jest legalny. Wynika to z prostej przyczyny, że faktyczną władzę w dzisiejszym świecie sprawują technologiczni giganci. Taka sytuacja jest zagrożeniem dla demokracji, lecz my z takim systemem nie mamy nic wspólnego. Dlatego możemy spać spokojnie i nie powinno nas zainteresować coś tak mało istotnego, jak zbieranie odcisków palców przez telefony, czy zapisywanie rysów twarzy, i głosu. Uwielbiane urządzenie rejestruje nasz chód, a algorytm odgadnie i przekaże do bazy danych nasz nastrój. Wpisy w portalach społecznościowych pomogą w ustaleniu, jaki jest nasz stan psychiczny. Jeżeli nasi kontrolerzy mieliby z tym jakiekolwiek problemy, zawsze mogą skorzystać z aplikacji służącej do dbania o nasze zdrowie psychiczne, które są najsłabiej chronione i w każdej chwili podlegają sprzedaży. Dane o miejscu i czasie naszego przebywania w danym miejscu, również się udostępnia. Jednak najbardziej niepokojący jest fakt, że giganci technologiczni są w stanie nami manipulować, a my często nawet tego nie zauważamy. Pozostaliśmy sami z całą masą problemów, które generuje współczesny świat. Nikt nie stanie w naszej obronie i nie zatroszczy się o naszą przyszłość. Pojęcie dobra w sferze politycznej wiele lat temu znikło, lecz zachowało się całe zło. Grupa zakulisowych speców doskonale wykorzystuje uchwalane prawo, ponieważ to oni są jego prawdziwymi autorami. Stworzyli nie tylko ordynację wyborczą gdzie poszczególny obywatel podobnie jak niezależny kandydat, nie ma żadnego wpływu na całokształt, lecz ma złudzenie wybieralności i praworządności. Do takich celów na pewnej uczelni powstał nowy kierunek, sterowanie tłumem i pomimo odcięć, wycięć, kresek i transformacji miał i ma się w najlepsze.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • pansowa 28.07.2022
    Bardzo ciekawe rozważania z dobrym odwołaniem do lektury. Dodałbym jeszcze starą pozycję LeBona "Psychologia tłumu" bo nic się nie zmieniło w socjotechnice i manipulatorstwie masami.
    Wiemy dobrze co się stanie przed wyborami, bo to, co teraz ma wpływ co najwyżej na sondaże.
    Zostanie zdefiniowany wróg (uchodźca, ruski, Tusk, Niemcy, Unia itd), dodrukowane zostaną kolejne miliardy papierków na siedemnastki i osiemnastki (pięknie będą wyglądać w portfelu, choć miesiąc po wyborach będą gówno warte), dobry szeryf Ziobro znowu rozdmucha jakąś aferę i złapie złodziei (kogo będzie interesowało, że potem ich uniewinnią z braku dowodów) i wygrana jak w banku (Glapińskiego).
    I tak się toczy ten teatrzyk objazdowy.
  • Poncki 29.07.2022
    Moim zdaniem, ważne jest jeszcze to, aby z propagandą indywidualnie podejść do grupy społecznej.
    Polacy są narodem, którego specjalnością jest jednoczenie się przeciwko wspólnemu wrogowi, zatem wystarczy przełożyć to we wiadomościach TVP na Tuska, a w TVN-ie na Morawieckiego (tak na prawdę, to nie wiem co leci w telewizji bo od bardzo dawna nie mam telewizora), i podzielony naród się jednoczy, w głowie silny. W barkach słaby bo tak naprawdę złudnie zjednoczona a podzielony. A Tusk i Morawiecki dalej mogą w golfa ciupać i wpychać sobie gałązkę oliwną, żeby muc znów się nażreć kaszanką z naszej pracy.
    Najlepsze jest to, że niezależnie od upodobań politycznych rozmówcy zawsze słyszę to samo: "Tamci zrobili by jeszcze gorzej."
    Mi zawsze nasuwa się ten sam, prosty wniosek: "Więc wypierdolić wszystkich."

    Uczenie maszynowe to nie sztuczna inteligencja - taka dalej nie istnieje. Może się czepiam, ale to moim zdaniem bardzo istotne.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania