Archiwum Państwowe

Archiwum Państwowe w Kielcach było cichym i spokojnym miejscem za dnia. Pracownicy zajmowali się porządkowaniem, katalogowaniem i udostępnianiem dokumentów historycznych, które były przechowywane na wielkich regałach. Niektóre z nich były bardzo stare i cenne, świadczące o burzliwej przeszłości regionu.

 

Ale w nocy, gdy światła gasły i ludzie opuszczali budynek, zaczynało się coś dziwnego. Z ukrytych zakamarków wyłaniały się małe, zielone stworzenia o wielkich uszach i oczach. Były to skrzaty, które żyły w archiwum od dawna i uważały się za jego prawdziwych właścicieli. Nie lubiły ludzi i ich ingerencji w archiwalia, które traktowały jak swoje skarby.

 

Skrzaty były kustoszami archiwum i dbały o spuściznę historyczną z największym pietyzmem. Sprawdzały stan dokumentów, czyściły je z kurzu i wilgoci, naprawiały uszkodzenia i przenosiły je do lepszych miejsc. Niektóre z nich czytały ze zrozumieniem treść dokumentów i uczyły się z nich historii. Inne bawiły się nimi, robiąc z nich origami, papierowe samoloty lub kapelusze.

 

Ale skrzaty miały też swoją ciemną stronę. Były bardzo zazdrosne i chciwe, nie znosząc żadnej konkurencji. Jeśli jakaś osoba próbowała wejść do archiwum w nocy, skrzaty atakowały ją bez litości. Gryzły, szarpały, rzucały książkami i dokumentami, dusiły sznurkami i taśmami. Niektóre ofiary ginęły na miejscu, inne uciekały z ranami i siniakami.

 

Tak było przez wiele lat, aż do pewnej nocy, gdy do archiwum wtargnęli dwaj złodzieje. Mieli informację, że w jednym z regałów znajduje się stara mapa pokazująca ukryte złoto z czasów powstania styczniowego. Postanowili ją ukraść i sprzedać na czarnym rynku. Nie spodziewali się jednak, że napotkają na skrzaty.

 

Skrzaty były wściekłe na widok intruzów i rzuciły się na nich ze wszystkich stron. Złodzieje próbowali się bronić, ale byli w mniejszości i nie mieli szans. Skrzaty pokonały ich i zaciągnęły do swojej kryjówki pod regałem. Tam podzieliły się łupem - jedna grupa skrzatów zabrała mapę, a druga zajęła się ciałami złodziei.

 

Skrzaty nie marnowały niczego. Z ciał złodziei wykorzystały wszystko - mięso zjadały lub suszyły na przyszłość, kości rozbijały na proszek lub robiły z nich narzędzia, ubrania przerabiały na ubiór lub pościel, a resztę palili w piecu. Skrzaty były szczęśliwe i zadowolone ze swojego łupu.

 

A następnego dnia w archiwum nic się nie zmieniło. Pracownicy nie zauważyli niczego podejrzanego ani nie znaleźli żadnych śladów walki. Tylko jeden z nich zwrócił uwagę na to, że na jednym z regałów pojawiła się nowa ozdoba - mały, papierowy samolot z napisem "Złoto należy do nas".

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania