Areszt domowy
Jedzenie dziś do niczego. Zobaczę chociaż, co się dzieje przed domem. Jaka niespodzianka! Szef pozabierał z parapetu garnki z chwastami! Gdy wprowadziła się do nas Nasza Szefowa, to poustawiała badyle w najciekawszych punktach obserwacyjnych. Nawet nie poprosiła o pozwolenie! Niektóre musiałem przerzucić na podłogę. Znowu mam miejsce na parapecie i zaraz ściągnę tę szmatkę z nogi. Ojej! Szef zamknął okno? Jestem w więzieniu?
Aha! Kundlowate Obwisłe Ucho prowadzi już Pańcię na zakupy. Albo idzie się uczyć dobrych manier.
- Panie Tomaszu – powiedziała kiedyś Pańcia do Szefa – daję mojego Czarusia do przedszkola.
Szef niósł mnie wtedy do doktora.
- Kogo? Czarusia? Do przedszkola? –Szef rozglądał się wokół i chyba nie wiedział, kto to jest Czaruś!
Jaki wstyd! Nawet myszy w piwnicy o tym wiedzą, że ten kundlowaty obrzydliwiec w sweterku z czerwonym krawacikiem ma na imię Czaruś! Pańcia ma go już od … od jakiegoś czasu. Nie wiem dokładnie, ale to chyba nie jest ważne. Wrzeszczałem, prychałem, kundel coś jazgotał, a Szef mnie dalej kompromitował. Mówił, że …
No! No! I co? Niby kundel chodzi do przedszkola, a sika gdzie popadnie. Ohyda! Aż mi włosy cierpną na karku! … Już wiem. W parku obok, gdzie zwykle poluję z kumplami, spaceruje wilczur z pewnym osobnikiem. No to namówię wilczura,…
O! A teraz Biegaczka ciągnie swoje młode do tramwaju. Dlaczego ona wciąż tak pędzi? Gdy tak się biegnie na oślep, to można sobie guza nabić. Coś o tym wiem. O! Jej młode mnie zauważyły i do mnie machają! Lubię chłopaków, ale unikam bliższego kontaktu, żeby nie czuć się potem tak płaskim, jak deska do prasowania. Nie mówiąc o tym, że muszę się potem myć pół dnia, ponieważ do wszystkiego się przyklejam.
Aha! Przesunę się trochę, żeby lepiej widzieć. Idą Błyszczące Buty w wymuskanym garniturze. Teraz będzie się działo. Liczę do trzech: Raaz, dwaa, trzy..
- Kochanie, kochanie! Zapomniałeś o kanapkach!
No. Nie mówiłem? Zawsze musi za nim wybiec.
- Ej! Ty! Pani Anna! On da sobie radę! Przecież może coś upolować! Pani Anna! – Ech.. I podreptała do domu w tych swoich kapciowych klapeczkach. Chyba mnie nie usłyszała…
Pani Anna, gdybyś trochę poczekała, albo poszła parę kroków dalej, za róg, to wiedziałabyś, że Błyszczące Buty spotkają się za chwilę z Wysokimi Szpilkami. Obwąchają się i pójdą do auta … Niedawno, może wczoraj, próbowałem temu zapobiec.
Nasza Szefowa uwielbia banany. W koszu na śmieci zawsze coś można znaleźć. No to wynoszę skórki, rozkładam je na chodniku… Ale się działo! Błyszczące Buty wpadły w poślizg i zatrzymały się w pnących różach. He, he, he!
- To ten rudy kocur od studenta spod trójki! Zatłukę kiedyś włochatego gada! – wyzywały Buty - Szef powiedziałby na pewno, że to groźby karalne. Hmm, jeszcze wszystko dokładnie przemyślę.
Pani Anna prawie płakała.
- Kochanie, pokaż się, nic ci się nie stało? Może zadzwoń do pracy, że się spóźnisz. To dobry kotek. – Jej klapkokapcie postukały szybko w kierunku domu. Po jakąś wodę, czy coś.
Bez zbędnej zwłoki oddaliłem się wtedy z miejsca zdarzenia, biorąc pod uwagę jedną z gałęzi klonu. Pomyliłem się niestety w obliczeniach. Wylądowałem na kawałku szkła. Aj, to był ból! Nasza Szefowa wpadła w panikę.
- Tomek! Zabierz Rufusa do lekarza. I masz go odchudzać. Za gruby jest. – tak powiedziała. Bardzo brzydko. Ale chyba nie jest taka zła. Dostaję od niej czasem takie przysmaki, że mniam.
Chyba nic ciekawego już się nie wydarzy. Zdrzemnę się trochę.
Komentarze (2)
Dobre! Piąteczka!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania