Artur Richards cz.4
Dwóch łysiejących mięśniaków z twarzami nie ukazującymi żadnych emocji , odpięli mnie , a następnie zrzucili na podłogę . Upadłem na twarz , być może powypadały mi zęby ... nie wiem ... tak naprawdę jestem tak wyczerpany , że nie czułem żadnego bólu . Chwilę później , jeden z nich , niższy i tęższy gwałtownie podniósł mnie i zakuł w kajdanki . Z ledwością utrzymywałem się na nogach .Byłem odwodniony , głodny , zmęczony , miałem chęć umrzeć , tak w tej chwili . Nie wytrzymam dłużej w tym piekielnym miejscu . Lepiej by było jakbym umarł już teraz , aby nie doświadczać tych okrucieństw na które zapewne będę zdany .Prowadzili mnie przez niekończący się , wąski korytarz . Wyrwałem się im i uciekałem w przeciwny kierunku , w końcu przecież nogi miałem wolne . Oddychałem płytko , serce waliło mi mocno , kręciło mi się w głowie . Dopiero potem do mnie dotarło , że moje szanse na pomyślną ucieczkę były marne . Po pierwsze , dzisiaj nic nie jadłem ani nie piłem . Po drugie jestem wyczerpany fizycznie jak i psychicznie , a po trzecie , możliwe , że najistotniejsze : nie wiedziałem dokąd biegnę . Po jakimś krótkim czasie dogonili mnie ... mieli paralizatory ...Później chyba przytaszczyli mnie do więziennej celi .
Leżałem osłabiony na metalowym łóżku . Zacząłem uważną obserwacje tego miejsca ; żadnych oczywiście wygód nie było - starodawna , odrapana szafka nocna , po równoległej stronie były pożółkłe drzwi , pewnie mieściła się tam toaleta . Całe ściany były brudne , a na jednej z nich , na przeciwko łóżka odpadł spory kawał tynku . Znajdowało się tutaj drugie posłanie , materac . To znaczy , że jest tutaj druga osoba ... nie musiałem długo czekać , aby poznać tego kogoś . Był to chłopak , gdzieś w moim wieku , opierał się o ścianę i patrzył się na mnie . Trwało to około parę minut . Nagle z dziką furią rzucił się na mnie , przyłożył mi nóż do gardła :
- Kim jesteś ? - syknął - Nie ufam obcym .
Doskonale to było widać . Tego gościa z pewnością słusznie zamknęli w więzieniu . To jakiś psychopata :
- Wyluzuj , spokojnie - chciałem jakoś załagodzić napiętą sytuacje - Nazywam się Artur Richards .
Z takim wariatem miałem dzielić pokój ? Zdawałem sobie sprawę , że za chwilę może mnie zabić . Tylko milimetry dzieliły ostre narzędzie od mojej szyi . Ku mojemu zdziwieniu , oraz jednocześnie wielkiej uldze , upuścił nóż na podłogę :
- Niech ci będzie - mruknął niezrozumiale - Dziwak z niego . Do tego niebezpieczny - Wybacz - ciągnął , siadając na materacu - Po prostu nie darzę zaufaniem nieznajomych . Przy okazji jestem Vincent Blake - jego rude kosmyki opadły na twarz . Przyszło mi coś do głowy :
- To ty jesteś tym , który popalił spodnie tamtemu kolesiowi ?
- Tak - powiedział rozdrażniony - Zasłużył sobie . Jaki byłem głupi , że dałem się złapać ...
- Masz moc ognia ? - zapytałem , chociaż już znałem odpowiedź na to pytanie . Nie raczył odpowiedzieć .Zasłonił twarz dłońmi :
- Dureń ze mnie - gadał przez zaciśnięte zęby - Mogłem wykorzystać swoją umiejętność . Mogłem . Niestety ogłuszyli mnie .
- Ze mną było tak samo - odparłem - Sam nie wiem jak się tu znalazłem .Zdradziła mnie własna ciocia , fajnie ,co ? Jedyny żyjący członek rodziny wydał mnie . Jeszcze trzy dni temu byłem zwykłym nastolatkiem , no może trochę ciapowatym , chodzącym workiem treningowym , ale zwyczajnym człowiekiem ...
- Raczej dwa lata , jak coś - przerwał mi , nie utrzymując kontaktu wzrokowego - Przetrzymują ciebie tutaj już dwa lata .
Przez te siedzenie za kratkami , pomieszało mu się w głowie :
- Jakie dwa lata ? - starałem się nie wybuchnąć śmiechem - Przecież ja ...
- Byłeś w śpiączce - oznajmił - Tak jak każdy . Badali twoje znamię , w końcu jesteś INNY tak jak ja .
Znamię ? Jakie znamię ? To zwyczajny siniak , nic więcej . Podniosłem do góry swój T-shirt , aby mu nawet udowodnić . Zdębiałem .
Na miejscu owego wielgachnego siniaka znajdował się jakiś wzór , coś jakby tatuaż . Był to średniej wielkości , spiczasty , czarny trójkąt . W jego środku widniały jakieś cyfry :
- Te liczby to nie element znamienia - powiedział beznamiętnym tonem , składając ręce na piersi - Oznaczyli cię liczbą porządkową - przypatrzył się wytatuowanymi maczkiem cyferkami - Jesteś 1600250 odnotowanym INNYM od początku świata . Moje gratulacje .
To wcale mnie nie rozśmieszyło . Nie jestem jakimś przedmiotem , żeby mnie numerować . Ten ośrodek to chore miejsce :
- Policja będzie mnie szukać , prawda ? - chciałem podnieść się na duchu - Przecież zostałem porwany .
- Nikt nie będzie ciebie szukać - padła odpowiedź - Nie ma twojego aktu urodzenia . Usunęli cie z pamięci każdemu twojemu znajomemu . Arturze , ty nie istniejesz .
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania