Artysta

Półmrok od zawsze towarzyszył mi w życiu. Pokochałem go całym sercem i duszą, która odmalowywała umykającą rzeczywistość. Goniłem za uciekającą chwilą, najpierw chwytając ją myślami, by w końcu zagościł w mojej ręce pędzel. To był pierwszy krok w zniewalaniu duszy nieznanych mi osób. Zachwyt znajomych nad uwiecznionym mgnieniem oka, nad paletą szarości wyłaniającej się z otchłani myśli, napędzał i mobilizował do działania.

 

Jakże piękny to był czas odkrywania siebie samego i drzemiącej we mnie wielkości. Chciałem tańczyć, bawić się i swoją radością zarazić cały świat. Radością wypływającą ze smutku.

 

I tak odkryłem kobiety, ich wewnętrzne piękno przebijające się w akcie spełnienia. Zanurzałem się z lubością w ich kobiecość, oczekując od czasu niemożliwego. Chwila nigdy nie trwała wiecznie, a uwiecznienie jej wymagało czegoś, czego nie posiadałem. Brak mi było wrażliwości.

 

Twierdzono, że mam wyobraźnię i talent. Tak mówiono, a ja nie umiałem uchwycić chwili. Ona za każdym razem mijała bezpowrotnie, przechodząc obok i zostawiając niewyraźną plamę. Nie ważne jak piękna była kobieta, jak udany byłby seks, chwila umykała i nie pozwalała się uwiecznić. Frustracja i bezsilność gościły w sercu, a coraz rzadsze dzieła nie zachwycały. Były mierne mimo mojego bujnego życia. Sztuka przegrywała z codzienną rozkoszą.

 

Wydawałoby się, iż staczam się w szarość wielości i nie będzie mi dane zniewalać najbardziej wysublimowane zmysły. Byłem bezradny, a pospolitość życia pozbawiała złudzeń co do mojej wartości. Stałem się nikim w tłumie nic nieznaczących ludzi.

 

I przyszło olśnienie i zarazem otworzyła się przede mną ekscytująca droga. Czasami zwykły spacer potrafi zmienić życie. Usłyszałem huk, by chwilę później nastała martwa cisza, przerwana szeptem umierającej kobiety.

 

– Pomocy – wyszeptała, patrząc na mnie.

 

Była cudowna w swojej ostatniej chwili. Zdziwienie zmieszane z przerażeniem i gasnąca nadzieja rysowała się na jej pięknej twarzy. Strużka krwi wypływająca z ust tylko dodawała dramaturgii. Wyciągnąłem notes, ołówek i szkicowałem. Nie przeszkadzało mi tętniące życiem miasto, które nagle zainteresowało się zmasakrowaną kobietą. Dla mnie istniała tylko ona, bohaterka mojego natchnienia.

 

Jak wszystko w życiu i ten moment bezpowrotnie minął, zostawiając jednak szkic, arcydzieło przenoszące na zawsze cierpienie kobiety. Kartka zachowała chwilę i obudziła we mnie nieżyjącego artystę. Wiedziałem już, że nie tylko seks pozwala wyciągnąć z kobiety wewnętrzne piękno. Jeszcze skuteczniej robił to strach i obawa przed śmiercią.

 

Cieszyłem się jak dziecko, zapraszając starannie wybrane przeze mnie modelki. Obiecywałem zarobek, na który musiałby pracować pół roku i przystawały na to. Pieniądze nie od dziś stają się pokusą, którą tak trudno odrzucić. Tak też było z jednorazowymi modelkami, które na wieczność zapisywały się w historii sztuki. Tylko raz odesłałem dziewczynę do domu. Była zbyt delikatna. Czy straciłem przez to szansę życia?

 

– Nieodgadnione piękno. – Słyszałem często na wernisażach.

 

– Panie Nikodemie, jest pan cudotwórcą. Nikt tak jak pan, nie potrafi pokazać bólu i strachu okraszonego pięknem. Jak pan to robi?

 

A ja uśmiechałem się skromnie, unikając jednoznaczności.

 

– Po prostu to czuję – odpowiadałem, co było prawdą.

 

Prawdą na zawsze zatopioną pomiędzy dwojgiem nieznajomych.

 

Scenariusz zawsze był ten sam. Zapraszałem piękno do domku pod lasem i zachęcałem do zapoznania się z umową. Nie czytały jej jednak, podpisując w ciemno parę kartek papieru. Naiwność, czy też wiara w drugiego człowieka? Ja, znany malarz byłem po prostu wystarczającą gwarancją. Odkrywałem ich płytkie myśli, a czekałem na głębię. Usypiający napar był bramą do spełnienia drzemiących marzeń. A one w końcu zasypiały.

 

Jakże piękne i delikatne były, gdy przenosiłem je na żelazne łóżko. Przywiązywałem czerwonymi wstążkami przeguby rąk i nóg i zniewalałem je żelaznym martwym uciskiem. Brązowy cienki pasek nakładałem na delikatną szyję i przywiązywałem ją do obramowania łoża. Każdy, niepożądany ruch sprawiał ból. Jakże się ekscytowałem, gdy się budziły. Niedowierzanie w oczach i nadzieja, iż to tylko zabawa.

 

– Nie bój się – szeptałem, wywołując tak pożądany strach.

 

Zaczynaliśmy tańczyć i wirować w wydłużonej do granic możliwości chwili. Niestety przerażenie zawsze utrzymuje się zbyt krótko, a proces twórczy wymaga czasu. Każda pociągnięcie pędzlem, czy też zastanowienie się nad doborem koloru trwa zbyt długo. Strach należało pobudzać i tak też robiłem, ściskając zbyt mocno pasek na szyi.

 

– Wszystko będzie dobrze – mówiłem i chwytałem za pędzel.

 

Boże, gdy zaczęły krzyczeć, moja dusza rozpływała się z rozkoszy. Brałem taśmę klejącą i tak kończyłem wołanie o pomoc.

 

– Przejdziemy przez to razem i będziemy wolni – mówiłem podniecony, a one patrzyły przerażone.

 

Pośpiech nie był dobrym doradcą, a ja to wiedziałem. Chwila wydłużała się, a strach opadał. Podchodziłem wtedy do modelki i kreśliłem delikatną rysę na jej ciele. Idealna do tego była brzytwa, ostra i niezawodna w działaniu. Jakże lubiłem to narzędzie, bezbłędnie trafiające w duszę kobiet.

 

Przerażenie i krzyk rozpaczy były niemal gwarantowane. Sztuka rozwijała skrzydła, a obrazy stawały się bardziej niż doskonałe. Zaklęta była w nich nie chwila, a dusza kobiety. W końcu magia ostatecznie się kończyła, a przede mną była doskonałość. Kolejna.

 

– To już jest koniec – trajkotałem podniecony, zdejmowałem im taśmę z ust i pokazywałem obraz.

 

– Proszę, nie zabijaj.

 

Błagały, a ja podekscytowany śmiałem się. One czuły, że płótno jest bardziej żywe od nich! Jakże byłem dumny, prezentując w galerii kolejne dzieło. To było wydarzenie nie tylko dla mnie, ale przede wszystkim dla całego świata sztuki, wciąż czekającego na doskonałość. I zawsze, gdy zachodziło słońce, prosiłem o chwilę zadumy. Mrok wdzierał się do galerii, a z oddali słychać było stukot szpilek. Tylko ten dźwięk wkradał się w zakamarki myśli, a przez ciało przechodził dreszcz rozkoszy.

 

– Światło – szeptałem, a cała przestrzeń wybuchała ostrością.

 

– Boże, to jest ta dziewczyna!

 

Jakże lubiłem te okrzyki niedowierzania. Za każdym razem, gdy modelka pojawiała się w galerii, tłum wydawałaby się kulturalnych ludzi podziwiających obraz, z nieukrywaną bezczelnością spoglądał na kwintesencję urody. Tak, za każdym razem to była dziewczyna z nowego obrazu. Piękna, uśmiechnięta i umalowana.

 

Ta sama, która wcześniej nie przeczytała w umowie, że godzi się na przemoc i niewielkie rany i że obowiązuje ją tajemnica handlowa, której niedochowanie będzie ją kosztowało sto milionów złotych.

 

Przyjście dziewczyny na jeden, jedyny wernisaż było tylko dopełnieniem umowy. Tylko, a może aż.

Średnia ocena: 3.9  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (9)

  • laura123 04.11.2020
    O, rany... mocne to jak diabli. Zostawia z otwartą buzią. Artysta bez wyobraźni, musi widzieć, żeby odtworzyć. To straszne.
    Bardzo dobrze napisany tekst. Realistyczny. 5
  • Józef Kemilk 04.11.2020
    Dzięki serdeczne.
  • Tjeri 04.11.2020
    Pamiętam nauczycielkę historii sztuki, która sama była malarką - zawsze mówiła: techniki malowania może nauczyć się każdy, umiejętność obserwacji, niezbędną do oddawania sztuki mają nieliczni.
    Myślę, że to jedne z ważniejszych słów dot. tworzenia jakie kiedykolwiek usłyszałam. Obojętnie czy jest się malarzem, pisarzem czy np. filmowcem. Dotyczy to także nauki. Nasz umysł pozbawiony doświadczeń, nie jest w stanie niczego wymyślić "od nowa". A tzw. wyobraźnia jest zdolnością przetwarzania empirycznych wrażeń. - ot, taka refleksja mnie naszła.
    A tekst dobry. Cieszę się, że ostatecznie ich nie zabijał - paradoksalnie tak jest mniej sztampowo (bo takich historii już trochę było).
  • Józef Kemilk 04.11.2020
    Dzięki za komentarz.
  • Fabuła nieco sztampowa, ale dobrze opisane. Pozdrawiam! 3 Ps. Zawsze trzeba przeczytać uważnie umowę przed podpisaniem.
  • Józef Kemilk 05.11.2020
    Nie o fabułę chodzi, a atmosferę. A umów się nie czyta, są za długie, zbyt nudne i język mało zrozumiały.
  • Józef Kemilk Atmosfera jest OK. Ps. Kto umów nie czyta, ten ma takie problemy, jak to co powyżej opisałeś. ?
  • Józef Kemilk 05.11.2020
    Marek Adam Grabowski A czytasz umowy wraz z regulaminami. Ja nie
  • Józef Kemilk czytam wszystko co trzeba. Pozdrawiam!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania