Aster-oida
Czarne dziury, źreniczne pochłaniacze światła upychają świat w kościstym hełmie.
Gdzie się nie obrócą, tam znika fragment wykreowanego tła dla zmysłów.
*
— Jest tu ktoś?
— Hallo!
— Z głębi, słyszysz! Nie mogę bez jednej lite... Odpowiedzieć inaczej.
— Szlag! — Co to ma być?
— Efekt!
— Efekt czego?
— Jebnięcia w kulę ciała niebieskiego.
— Kosmity?
— Majaczysz!?
— Co jest!
— Zakłócenia.
Szum w uszach powoli ustawał. Fala uderzeniowa zmiotła z powierzchni budynki, łamiąc drzewa porywała wszystko na swojej drodze. Leciał z szybkością wystrzału dziesięciu pocisków na sekundę. Pranie z podwórka obok szybowało niczym latawce w wietrzy słoneczny dzień.
Ściskał szkło teleskopu obiema dłońmi.
— Jak, jak, jak to się mogło stać! — Dławił go dym.
Ogień konsumował resztki w gruzach. Minął rzekę, woda unosiła się w korycie, zwijając fale w harmonijkę. Melodia złowieszczej wilgoci przesycała umysł.
Spadł z tapczanu, zlany potem rozglądał się nerwowo.
Emerytowany astronom żył przepowiednią własnych snów.
— Będzie tak, oni nic nie wiedzą. Śmieci w kosmosie, nic nie widać. — Podnosił się zakopany w pościeli.
W głębi domu roznosił się lament głodnych kotów.
— Koty! Wyczuwają ją, już niedługo. — Podszedł do okna, szara mgła z kominów osiadała powoli na sąsiednie dachy domów.
Nie zaglądał do niego nikt od ponad trzech tygodni. Zapasy jedzenia kurczyły się wraz z brzuchami podopiecznych. Sam miał zapadnięte policzki. Leżące gazety z podkreślanymi zdaniami długopisem, były porozrzucane po całym blacie kącika jadalnego. Rozmawiał z drukiem, dopisywał kwestie w dyskusji, cięte riposty dziurawił naostrzonym ołówkiem.
Wyrwało go z monologu nagłe ożywienie drzew. Korony sięgające pierwszego piętra domu potrząsały gwałtownie liśćmi. Ptaki leciały w stronę zachodu. Czarne kłęby skrzydeł. Synchroniczność lotu została na gałęziach w chaotycznym odlocie.
— Szumy, słyszysz? — Koty były niespokojne, syczały na tylne wyjście.
Uderzenie było gwałtowne, podskoczył na krześle, chwytając się za głowę.
Tłuczone szyby raniły go odłamkami. Zakrwawiony rzucił się w stronę piwnicy. Schron z drzwiami zbrojonymi pomieściłby kilka osób, gdyby był otwarty.
Poryw gorącego powietrza zasklepił szkło w ciele. Drżał opiekany potwornym bólem.
Asteroida uderzyła w drugi koniec miasta.
Zanim stracił oddech, gołym okiem obserwując kataklizm, zbliżył się do kosmosu.
Komentarze (5)
Też odpowiedni klimat, pewnych ''zawirowań domowych''→i proroctwo kota.
Zrozumiałem, że najpierw jakby kreował rzeczywistość w sobie, a później ją naprawdę przeżył tzn: nie przeżył.
Dialog na początku→dopasowany do sytuacji:)↔Pozdrawiam:)↔5
Całość jest również napisana pod zestaw.
Nie wiem o co chodzi z tym "Starym chłopem" ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania