Azyl
Przesuwam dłoń po wyniszczonej ścianie
Domu... który był moim azylem
Czuję każdą jej bruzdę...
Każde zagłębienie...
Wygryzione zębami czasu
Wypalone ostrym językiem ognia...
Wspomnienia bolą...
Bólem palącym od wewnątrz
Bolą... i są śmiertelną chorobą...
Która powoli mnie zabija
Ból po stracie jedynego azylu...
Jest okropny...
Nie do zniesienia...
Wraz z każdym spojrzeniem
Boli jeszcze bardziej
Niczym sztylet przebija moje serce
Raz po raz...
Dzień po dniu
Spoglądam raz jeszcze na szczątki spalonego domu
W którym zostawiłam część siebie...
I zostaję z wypaloną raną w sercu...
Czuję obejmujące mnie ramiona
I kojący głos matki... która zawsze ze mną była
Ale straciłam swoją przystań...
I ją odtrącam
Teraz już nic nie jest moim azylem...
Komentarze (2)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania