Baba

Janek miał nietypowe nazwisko - Baba. Już w pierwszej klasie podstawówki koledzy wzięli je na języki i zmieniło się ono w przezwisko - został „babą”. Nie zwracano się do niego po imieniu, a tylko „ty babo”. Wołano też za nim „baba, baba!”, ot tylko po to, żeby mu dokuczyć. Janek bronił się jak umiał, ale nie był silny, więc często obrywał. Gdy nawet udało mu się pokonać przezywającego, często tamten donosił nauczycielce, że „Baba się bije” i Janek był karany za bójkę.

Sytuacja Janka jeszcze się pogorszyła gdzieś tak na początku drugiej klasy. Wtedy to ich nauczycielka zaczęła od czasu do czasu wychodzić w czasie lekcji. Kazała dzieciom narysować coś lub przepisać jakiś fragment czytanki i znikała. Nie było jej nieraz bardzo długo. Aby zapewnić w klasie dyscyplinę, kazała dyżurnemu zapisywać na tablicy nazwiska uczniów, którzy najbardziej rozrabiali. Po powrocie karała ich targaniem za uszy i stawianiem do kąta. Podczas przerwy dyżurni dostawali lanie od zapisanych i w ten sposób kształtowały się w klasie „dobre” koleżeńskie stosunki.

Pewnego dnia któryś dyżurny wpadł na złośliwy pomysł napisania na tablicy nazwiska Janka, chociaż ten siedział cichutko i robił, co pani kazała. Nauczycielka po powrocie ukarała go i cała klasa miała przyjemność widzieć Janka, jak chlipiąc, stał w kącie. Na przerwie Janek chciał się zemścić na dyżurnym, ale był na to za słaby. Został odepchnięty, przewrócony i wyśmiany.

Od tamtego dnia Janek stał się ofiarą. Ilekroć nauczycielka wychodziła, jego nazwisko pojawiało się na tablicy, a ta po powrocie bezmyślnie go karała. Po którymś razie doszła do wniosku, że Janek jest złośliwy i wezwała do szkoły rodziców. Po tej wizycie Janek dostał w domu od ojca w skórę.

Złośliwe zapisywanie Jankowego nazwiska na tablicy, kary od nauczycielki, wzywanie rodziców i lanie w domu - wszystko to powtarzało się aż końca czwartej klasy.

Od piątej klasy nowi nauczyciele nie wychodzili już w czasie lekcji i nie trzeba było nikogo zapisywać na tablicy. Sytuacja Janka się polepszyła, ale nadal był wyśmiewaną „babą”.

Do szkoły średniej Janek poszedł w innym mieście, bo tam przeprowadzili się jego rodzice. Do jego klasy trafili też Bogdan, Jurek i Tadek z jego poprzedniej szkoły. Wszyscy trzej zamieszkali w internacie, gdzie nie bardzo radzili sobie z nowymi kolegami. Zajęci sobą, zapomnieli o Jankowym przezwisku i nie zaszczepili go w nowej klasie.

Tymczasem Janek bardzo urósł, zmężniał i stał się najprzystojniejszym chłopcem w klasie. Dziewczyny wodziły za nim oczami i na zabawach wszystkie chciały z nim tańczyć „przytulane” tańce.

Maturę zdał Janek bez problemu, poszedł na studia do odległego miasta i tam już pozostał.

 

Minęło dwadzieścia pięć lat od matury i został zorganizowany zjazd absolwentów Jankowego rocznika. Stawili się prawie wszyscy, a wśród nich Bogdan, Jurek i Tadek z jego byłej podstawówki. Panie i panowie po czterdziestce witali się serdecznie, a ochom i achom nie było końca. Usiedli w dawnej klasie, na swoich starych miejscach, a stareńki już wychowawca powitał ich i poprosił, żeby po kolei opowiadali krótko, jak im leci. Ci, którym się powiodło rozwodzili się na temat swoich sukcesów, a inni ograniczali się tylko do kilku zdań. Janek specjalnie odczekał do końca, a gdy przyszła jego kolej zaczął:

– No cóż. Ukończyłem studia, pracuję w budownictwie, mam żonę i dwoje fajnych dzieci. Nie o tym jednak chciałbym wam opowiedzieć, ale o moich przeżyciach jeszcze z podstawówki.

Potem zaczął opowiadać o tym, jak przezywano go „babą”, jak celowo wypisywano jego nazwisko na tablicy, jak głupia nauczycielka wzywała do szkoły jego rodziców i jak po tym dostawał od ojca w skórę. Mówiąc, patrzał przed gdzieś siebie, ale dostrzegł, że byli koledzy z podstawówki pospuszczali głowy i skurczyli się w sobie. Gdy skończył, w klasie zaległa cisza, kilku koleżankom pokazały się łzy w oczach, a jeden z kolegów powiedział.

– Fajnych skurwysynów miałeś w klasie. Gdybym takich teraz dorwał, to skułbym im mordy.

– Skułbyś mordy? – odpowiedział Janek. – Myślę, że nie warto. Wystarczy chyba, gdy wam powiem, że wśród tych skurwysynów byli też Bogdan, Jurek i Tadek.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • zsrrknight 2 miesiące temu
    nazwisko może bardzo uprzykrzyć życie, choć prawda jest taka, że zawsze znajdzie się jakaś wymówka, choćby najmniejsza, by kogoś dręczyć. W tym wypadku Janek wyszedł na prostą, ale równie wielu ludzi nosi w sobie taką traumę przez całe życie i ciągle to na nich ciąży. Bezczynność, a nawet przyzwolenie dorosłych tylko pogarsza sytuację, bo może po dłuższym czasie można rówieśnikom wybaczyć głupotę, jednak ciężko zrozumieć czemu wychowawcy, upiekunowie, ogólnie dorośli zachowywali się praktycznie tak samo. No i też wychodzi na to, że szkoły itp. to specyficzne miejsca, gdzie nawet ludzie (pedagodzy!) ulegają jakiejś presji i specyfice uczniowsko-nauczycielskiej społeczności
  • Marian 2 miesiące temu
    Dziękuję Ci bardzo za wizytę i obszerny komentarz.
    Uważam, że masz rację, a temat jest trudny i niekiedy bolesny, ale jest.
  • Mak 2 miesiące temu
    Historia powielana wielokrotnie, zmieniają się tylko nazwiska i miejsce akcji, czasem sposoby uprzykrzania życia. Niestety nie opisałeś tego tak, aby to było świeże, wzruszające. Powtarzamy scenariusze, ale róbmy to tak, aby zainteresować.
  • Marian 2 miesiące temu
    Dziękuję Ci bardzo za wizytę i krytyczny komentarz.
    Możliwe, że temat jest wyświechtany. Trudno - napisałem jak umiałem.
  • Mak 2 miesiące temu
    Marian ciągle piszemy o tym samym, wszystko już było, po prostu chodzi o to coś, co przyciąga do tekstu.
    Napisane jest poprawnie.
  • słone paluszki 2 miesiące temu
    Stoję po środku.
    Bo nie jest super ekstra i nie jest ekstra do tyłka.
    Przyznam, że w głowie rysował mi się inny scenariusz.
    A mianowicie, że chuligani zostali ZOMOwcami, a Janek Baba wstąpił do Solidarności i kiedyś, po długich latach spotkali się w sądzie, gdzie na ławie oskarżonych siedzieli trzej koledzy Baby.

    Gdybyś chciał wykorztstać mój scenariusz i edytować opko, to śmiało. Pozwalam.
    I pozdrawiam.
  • Marian 2 miesiące temu
    Dziękuję Ci za wizytę i komentarz.
    Zupełnie dobrze mogłoby być odwrotnie i Baba zostałby ZOMOwcem, koledzy wstąpiliby do Solidarności. Któż to wie?
    Ja jednak pozostanę przy mojej wersji.
  • Grafomanka 2 miesiące temu
    Dla mnie dobry tekst, tchnie autentycznością. Prawdziwe charaktery rodzą się w bólu... hartowanie stali.

    Gratuluję Marian. 6
  • Marian 2 miesiące temu
    Dziękuję Ci, że wpadłaś i dziękuję za miły komentarz.
  • Agnieszka Gu 2 miesiące temu
    Świetny tekst.
    Pozdrawiam
  • Marian 2 miesiące temu
    Miło mi.
    Pozdrawiam
  • Conie 2 miesiące temu
    Podobało się.
  • Marian 2 miesiące temu
    Cieszę się.
  • Dekaos Dondi 2 miesiące temu
    Marian↔Taki ludzki tekst→mówiąc skrótowo. Ano róże są koleje człowieczych losów i po różnych torach i bocznicach jeżdżą. Trochę może dziwny komet, ale tak jakoś miałem skojarzenie:)↔Pozdrawiam🤣
  • Marian 2 miesiące temu
    Ludzkie losy są trochę jak pociągi. Z reguły jeżdżą po utartych torach, ale czasem są wypadki.
    Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania