Bądź kowalem swojego losu

Mama miała zawsze więcej wydatków niż była w stanie sama zarobić na utrzymanie naszej czwórki. Nigdy nawet nie pomyślała, jaką wielką wiedzę życiową opisują codziennie dwa plotkarskie dzienniki. Jak ja pamiętam nigdy nie kupowała prasy, a czytała ją, jak ktoś jej podarował? Nas na taki luksus nie było stać, było tyle niezbędnych rzeczy do kupienia.

Niewiedza w naszym kraju bardzo dużo kosztuje, przekonaliśmy się o tym całą naszą pięcioosobową rodziną.

Brukowce poszukiwały stale nowych sensacji i tak się stało, że w pewnym wydaniu jeden z nich opisał naszą familię. Niestety było już za późno żeby coś zmienić dla nas dzieci.

Wiedzieliśmy z wyprzedzeniem o możliwych nawałnicach w naszej okolicy, dzięki naszemu oknu na świat. Dla innych osób to zwykły telewizor. My dzięki niemu oglądaliśmy wspaniałe i szczęśliwe życie popularnych w kraju postaci. Teraz czwórka dzieci i spracowana samotna kobieta nasza mama, nie była w stanie nic przeciwdziałać siłą natury. Było już późne popołudnie jak zaczął wiać silny wiatr, zrobiło się strasznie ciemno. Prawie natychmiast rozpętała się burza i bardzo mocno zaczął padać deszcz. Wichura łamała gałęzie i wyrywała drzewa z korzeniami. Nasz maleńki dom wybudowany dawno temu przez pradziadka mamy, zaczął cały trzeszczeć. Mama kazała nam schować się do piwnicy, a sama w oknie postawiła obraz matki boskiej i zapaloną gromnicę. Pobiegła za nami i już wszyscy tam na dole modląc się, czekaliśmy zakończenia nawałnicy. Błyskawicznie wody na polach zrobiło się na trzydzieści centymetrów i zaczęła wlewać się przez okienko piwniczne. Jak sięgała nam do kolan, mama kazała nam wychodzić z piwnicy? Bała się, że tam utoniemy. Wtedy usłyszeliśmy straszny huk, to wichura zerwała dach naszego domu. Najmłodsze z nas płakały i tuliły się do mamy.

Nawałnica jak szybko się zaczęła, tak się podobnie skończyła. Sąsiedzi mówili, że trwała dziesięć minut. Nam tam na dole wydawało się, że minęły lata. Wyszliśmy z piwnicy, całe nasze poddasze zostało zerwane to, co nie zniszczył wiatr, zalała woda. Zaczęliśmy ratować wszystko, co byliśmy w stanie. Uzbierało się tego zaledwie dwie reklamówki. Podobnie jak my nasi sąsiedzi oceniali szkody, cześć z nich była w nieszczęściu szczęśliwcami. Mieli znacznie mniej szkód jak my i na dodatek byli ubezpieczeni.

Około dziesiątej następnego dnia zjechały się władze Gminy i Powiatu. Przed kamerami telewizyjnymi obiecali dużą pomoc ofiarom wichury. Kazano wszystkim poszkodowanym zgłaszać się do opieki społecznej. Mama nie chciała osiem kilometrów iść i pozostawić nas samych w ruinach domu. Widocznie podświadomie czegoś się obawiała, lecz nie miała innego wyjścia. Byliśmy głodni i spragnieni, dlatego poszła. Dzieciaki zostały pod moją opieką, jak zawsze, gdy szła do jakiegoś gospodarza coś zarobić. Chodząc po zalanym domu, zauważyłem starą z lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku zniszczoną książkę. Schyliłem się i ją podniosłem. Zacząłem czytać na otwartej stronie.

„Aby złagodzić moment odsadzenia prosiąt od lochy i zaoszczędzić im niewątpliwego stresu z tym związanego, powinno się prosięta zostawić w dotychczas zajmowanym przez nie kojcu, a lochę przeprowadzić do innego. Prosiętom należy dać dużo słomy, aby mogły się w niej zagrzebać. Równocześnie dla odwrócenia uwagi w związku z odłączeniem lochy, umożliwić im dużo ruchu na wybiegu.”

Usłyszałem warkot silnika samochodu, popatrzyłem przez rozbite okno. Pod nasz dom podjeżdżał terenowy radiowóz. Jak tylko się zatrzymał, wysiadł z niego policjant i jakaś kobieta. Podeszli pod nasz dom i policjant kazał nam wszystkim wychodzić. Pani pooglądała nas jak na jakieś wystawie i kazała wsiadać do auta.

- Bez mamy nigdzie nie jedziemy – powiedziałem.

- Wsiadaj gnojku – nakazał policjant.

Złapał mnie za bluzę i siłą wsadził do auta. Był starszy i silniejszy, dlatego to mu się udało. Przez cały ten czas trzymałem zniszczoną książkę z rodzinnego domu. Dojechaliśmy do pogotowia opiekuńczego, nigdzie nie było mamy. Zobaczyłem ją po kilku dniach na rozprawie sądowej. Stała zapłakana, załamana, a z dzieci byłem tylko ja pierworodny. Siedziałem na ławce na sali rozpraw, w reku trzymałem dalej książkę. Usłyszałem jak pani z łańcuchem na szyi z zawieszonym godłem, powiedziała.

- Odbiera nas dla naszego dobra rodzinie i umieszcza w rodzinnych domach dziecka.

Podszedłem bez pytania do niej, podałem jej otwartą książkę. Pokazałem palcem jej fragment tekstu i powiedziałem.

- Zanim wyda pani wyrok, proszę poczytać literaturę fachową.

Wzięła, nie czytała nawet, tylko spojrzała. Wyrzuciła moją pamiątkę rodzinną do kosza. Zmieniła trochę wyrok, umieściła mnie w zakładzie wychowawczym.

Tam jak płakałem z bólu po rozłące, podszedł do mnie największy młodociany bandyta w tym zakładzie. Okazując współczucie tak niepodobne do niego powiedział.

- Ciebie jedynego w tym przybytku Polska skrzywdziła.

Przez łzy odpowiedziałem.

- To nie państwo to konkretni ludzie zasłaniając się praworządnością, krzywdzą innych ludzi. Przez morze krzywd i ocean łez, które swoimi uczynkami spowodowali. Kiedyś dosięgnie ich sprawiedliwość pierwsza w dziejach ludzkości.

Każda matka, której zabrano z biedy dzieci. Chodzi po całym kraju i woła po imieniu swoje malutkie pociechy.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • persse 25.09.2015
    Jeszcze trochę pracy i będzie super. Moge wiedzieć ile masz lat?
  • Rasia 26.09.2015
    Zacznę może najpierw od błędów:
    1. "Jak ja pamiętam nigdy nie kupowała prasy, a czytała ją, jak ktoś jej podarował?" - to zdanie jest strasznie składne i pomimo chęci nie pojmuję go.
    2. "Niestety było już za późno żeby coś zmienić dla nas dzieci." - przecinek przed "żeby" i "dzieci"
    3. "Teraz czwórka dzieci i spracowana samotna kobieta nasza mama, nie była w stanie nic przeciwdziałać siłą natury." - przecinek przed "nasza", "samotna". Druga część zdania jest nienajlepsza. Powinno być raczej "nie była w stanie przeciwdziałać siłom natury".
    4. "Było już późne popołudnie jak zaczął wiać silny wiatr" - znowu gryzące w oczy zdanie. "Było późne popołudnie, kiedy"*
    5. "Jak sięgała nam do kolan, mama kazała nam wychodzić z piwnicy?" - znów nie rozumiem, to na pewno miało być pytanie?
    6. "Wyszliśmy z piwnicy, całe nasze poddasze zostało zerwane to, co nie zniszczył wiatr, zalała woda." - powinieneś rozdzielić to na dwa zdania. "Wyszliśmy z piwnicy, a całe nasze poddasze zostało zerwane. Tego, czego nie zniszczył wiatr, zalała woda"*
    7. "Mieli znacznie mniej szkód jak my i na dodatek byli ubezpieczeni." - niż my*
    8. Zachowanie policjanta moim zdaniem jest nieadekwatne. Co innego, gdyby mówił do wierzgającego się pijaka, a co innego do dziecka.
    9. "Tam jak płakałem z bólu po rozłące, podszedł do mnie największy młodociany bandyta w tym zakładzie." - znów rozdzieliłabym zdania. "Tam płakałem z bólu po rozłące. Podszedł do mnie...*
    Spodziewałam się innego zakończenia, bardziej związanego z tym fragmentem w książce, bo tak jest on trochę nieprzydatny. Powinieneś popracować nad swoim warsztatem i budową spójnych zdań. Nie jest najgorzej, ale dużo ćwicz. Pozdrawiam;)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania