Margerita↔To powinno być jedno zdanie:
Na polanie, która znajdowała się w samym sercu Bieszczadzkiego Parku Narodowego, stał drewniany domek, a jego dach był ze strzechy.
Lub tak:
Polana znajdowała się w samym sercu Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Stał na niej drewniany domek, a jego dach był ze strzechy.
Na polanie, która znajdowała się w samym sercu Bieszczadzkiego Parku Narodowego, stał drewniany domek.
Pokryty był strzechą, widać że mieszkał w nim ktoś kto lubił samotność, a przy tym bardzo ubogi.
Była to kobieta, miała na imię Urszula. Przez okolicznych mieszkańców uważana za wiedźmę, która weszła w konszachty z mocami nieczystymi.
Właścicielka skromnej chatki nie zawracała sobie jednak głowy jak postrzegają ja sąsiedzi. Robiła swoje nie oglądając się na innych.
Wnętrze domku składało się z jednej izby, która w dzień służyła jako kuchnio - jadalnia, a w nocy sypialnia.
Na belkach pod sufitem wisiały suszone zioła, na półkach stały butelki, flakoniki i słoiki z różnymi substancjami.
Właśnie ścieliła łóżko, które znajdowało się w specjalnej wnęce nad piecem, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
"Kogo to niesie o tak późnej porze zastanawia się''
Dokończyła, po czym poszła otworzyć, ale na zewnątrz nikogo nie było.
Spojrzała w dół i zobaczyła wiklinowy kosz, a w nim niemowlę. Szybko wzięła koszyk, wniosła do chaty i postawiła na stole.
Przez chwilę patrzyła na swoje znalezisko, po czym jej uwagę zwróciła kartkę papieru znajdująca się przy maleństwie.
Zaczęła czytać...
''Dziewczynka ma na imię Róża. Urodziła się miesiąc temu. Proszę niech pani ją wychowa jak swoją córkę.
Nie mogę jej zatrzymać, .
Komentarze (17)
Pozdrawiam ?:)
Pozdrawiam
Nie, nie masz.
Na polanie, która znajdowała się w samym sercu Bieszczadzkiego Parku Narodowego, stał drewniany domek, a jego dach był ze strzechy.
Lub tak:
Polana znajdowała się w samym sercu Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Stał na niej drewniany domek, a jego dach był ze strzechy.
Na polanie, która znajdowała się w samym sercu Bieszczadzkiego Parku Narodowego, stał drewniany domek.
Pokryty był strzechą, widać że mieszkał w nim ktoś kto lubił samotność, a przy tym bardzo ubogi.
Była to kobieta, miała na imię Urszula. Przez okolicznych mieszkańców uważana za wiedźmę, która weszła w konszachty z mocami nieczystymi.
Właścicielka skromnej chatki nie zawracała sobie jednak głowy jak postrzegają ja sąsiedzi. Robiła swoje nie oglądając się na innych.
Wnętrze domku składało się z jednej izby, która w dzień służyła jako kuchnio - jadalnia, a w nocy sypialnia.
Na belkach pod sufitem wisiały suszone zioła, na półkach stały butelki, flakoniki i słoiki z różnymi substancjami.
Właśnie ścieliła łóżko, które znajdowało się w specjalnej wnęce nad piecem, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.
"Kogo to niesie o tak późnej porze zastanawia się''
Dokończyła, po czym poszła otworzyć, ale na zewnątrz nikogo nie było.
Spojrzała w dół i zobaczyła wiklinowy kosz, a w nim niemowlę. Szybko wzięła koszyk, wniosła do chaty i postawiła na stole.
Przez chwilę patrzyła na swoje znalezisko, po czym jej uwagę zwróciła kartkę papieru znajdująca się przy maleństwie.
Zaczęła czytać...
''Dziewczynka ma na imię Róża. Urodziła się miesiąc temu. Proszę niech pani ją wychowa jak swoją córkę.
Nie mogę jej zatrzymać, .
Maria''
Mar, tak na szybko poprawiłam.
Wesołych Świąt!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania