Bajka o Miłości
Kiedyś żyła dziewczyna. Stworzona jak każdy człowiek – na obraz i podobieństwo Boga, lecz w jej przypadku Stwórca jakby dał z siebie coś więcej. Obdarzył ją niezwykłą urodą – delikatne rysy twarzy, łagodne spojrzenie, uśmiech, który koił smutek innych. Jednak jej piękno nie kończyło się na wyglądzie. Dziewczyna miała w sobie coś znacznie cenniejszego. Była serdeczna, cierpliwa i dobra. Wszyscy ją lubili, a chłopcy się zakochiwali.
Już jako nastolatka miała pierwszego chłopaka. Był zakochany, ale też zaborczy. Był zazdrosny, a przecież nie tego szukała. Nie chciała być czyjąś własnością. Gdy relacja się zakończyła, nie zamknęła się na innych. Wciąż była radosna, pełna nadziei, wierząc, że kiedyś spotka kogoś, kto pokocha ją prawdziwie.
I wtedy pojawił się on. Chłopak inny niż wszyscy. Cichy, nieco zamknięty w sobie, świat już kilka razy go zranił. Miał w oczach cień, ale i błysk nadziei, który dawała mu wiara w Chrystusa. Nie był typem chłopaka, który rzucał żartami czy zdobywał serca tanimi słowami. On po prostu był. Rozmawiał z nią szczerze. Patrzył uważnie. Naprawdę jej słuchał.
Z każdym dniem kochał ją coraz bardziej. Nie za popularność. Kochał ją za to, jaka była dla niego. Za jej dobre serce, za to, jak mówiła, jak się śmiała, jak patrzyła na świat. Kochał ją w milczeniu, z oddali, z pokorą. Nie chciał jej dla siebie – chciał tylko, aby była szczęśliwa.
Dziewczyna była zaintrygowana. Nie była pewna, czy mu się podoba, ponieważ nie robił nic, by ją zdobyć, ale każde ich spotkanie miało w sobie jakąś magię. Przez wiele miesięcy ich drogi się przecinały. On po cichu liczył, że być może to jest ta jedyna dla niego. Ale gdy pojawiali się inni chłopcy – bardziej pewni siebie, bardziej otwarci – zaczął wierzyć, że to nie jego przeznaczenie.
Pogodził się z tym. Uwierzył, że jeśli nie ona, to może gdzieś czeka na niego inna – równie piękna, równie dobra. A jednak okazało się inaczej.
Nadeszło lato.
Między nimi znów pojawiło się coś więcej. Rozmawiali dłużej. Śmiali się częściej. Siedzieli razem nad jeziorem, wpatrzeni w siebie, rozmawiali szczerze. Choć wokół niej wciąż krążyli inni, jej wzrok coraz częściej zatrzymywał się właśnie na nim.
Zrozumiała. To był ktoś, kto nie pragnął jej posiadać, lecz kochał naprawdę. Kto nie mówił wiele, ale czuł głęboko. Kto kochał Boga i dlatego potrafił pokochać też ją – szczerze, czysto, bezinteresownie.
Prawdziwa miłość nie opiera się tylko na wyglądzie, komplementach czy chwilowym zauroczeniu. To połączenie. To moment, w którym czujesz się bezpiecznie. To osoba, które nie ocenia. To obecność, która daje nam ciepło. I choć świat próbuje wmówić nam, że miłość to zachwycenie wyglądem, czasem właśnie w takich bajkach odnajdujemy największą prawdę.
Bo prawdziwa miłość to nie tylko wygląd, lecz połączenie dusz. To zaufanie drugiej osobie. Na zawsze.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania