Poprzednie częściBajka O Lololandii

Bajka o Wiedźmie

Bajka o Wiedźmie

Na polanie w samym sercu Bieszczadzkiego Parku Narodowego stał drewniany domek.

Pokryty był strzechą. Widać, że mieszkał w nim ktoś, kto lubił samotność, a przy tym był bardzo ubogi.

Była to kobieta o imieniu Urszula, przez okolicznych mieszkańców uważana za wiedźmę, która weszła w konszachty z mocami nieczystymi.

Właścicielka skromnej chatki nie zawracała sobie jednak głowy, jak postrzegają, ja sąsiedzi. Robiła swoje, nie oglądając się na innych.

Wnętrze domku składało się z jednej izby, która w dzień służyła jako

kuchnio-jadalnia, a w nocy jako sypialnia.

Na belkach pod sufitem wisiały suszone zioła, a na półkach stały butelki, flakoniki i słoiki z różnymi substancjami.

Właśnie robiła sobie łóżko, które znajdowało się w specjalnej wnęce nad piecem, kiedy rozległo się pukanie do drzwi.

"Kogo to niesie o tak późnej porze", zastanawia się.

Dokończyła, po czym poszła otworzyć drzwi, ale na zewnątrz nikogo nie było.

Spojrzała w dół i zobaczyła wiklinowy kosz, a w nim niemowlę. Szybko wzięła koszyk, wniosła go do chaty i postawiła na stole.

Przez chwilę patrzyła na swoje znalezisko, po czym jej uwagę zwróciła kartkę papieru znajdująca się przy maleństwie.

Zaczęła czytać...

''Dziewczynka ma na imię Róża. Urodziła się miesiąc temu. Proszę, niech pani ją wychowa jak swoją córkę.

Nie mogę jej zatrzymać, gdyż pochodzę z biednej rodziny.

Maria''

Kobieta postanowiła sprawdzić, czy tajemnicza Maria mówiła prawdę. W tym celu wyciągnęła z szuflady szklaną kulę, postawiła na stole obok kosza i usiadła na krześle.

— Rożyczko zaraz dowiemy się, czy twoja mama mówiła prawdę.

Urszula zaczęła dookoła kuli kręcić ósemki, mamrocząc coś pod nosem. Po chwili na kuli pojawił się obraz przedstawiający chatkę, z której wyszła młoda dziewczyna z dzieckiem.

"A więc Maria nie kłamała", pomyślała

— Kulo, powiedz mi prawdę, kto jest ojcem małej? — zapytała Ula.

Szklana kula od wewnątrz pokryła się gęstą, mleczną mgłą.

Pięć minut później ujrzała scenę, jakiej nie spodziewała się zobaczyć, która nią wstrząsnęła.

Mianowicie zobaczyła Marię w małym pokoju, który na pierwszy rzut oka wyglądało jak piwnica, leżącą na łóżku związaną.

Nadmiar wrażeń dzisiejszego dnia sprawił, że zrobiła się senna. Schowała kulę, sprawdziła czy z małą wszystko w porządku i poszła spać.

Wstała rano o siódmej, ubrała się i poszła do obory, gdzie wydoiła krowę, której było na imię Hildegarda. po powrocie do chaty zbliżyła do kosza gdzie spala dziewczynka.

— Dzień dobry Różo - powiedziała..

Urszula obok pieca postawiła mleko w garnuszku. Po zagotowaniu, przelała je do miseczki, i nakarmiła małą. Po południu wybrały się na spacer.

Od tego dnia w którym to dziewczynka pojawiła się w życiu Urszuli minęło wiele lat. Dokładnie dwadzieścia, bo tyle teraz ma Róża. Na szczęście wyrosła na śliczną pannę, o rumianych niczym jabłko policzkach i żółtych jak słońce włosach.

Niestety, Urszula mocno podupadła na zdrowiu. Nie mogła już się tak przemęczać, więc dużo przesiadywała w bujanym fotelu.

Przez co większość domowych obowiązków spadło na dziewczęce barki, ale nie narzekała tylko cierpliwie je wykonywała. Z kąta wzięła miotłę z chrustów, zmiatając izbę śpiewała:

— Na imię mi Róża jej!

Włosy mam w kolorze słońca.

Chłopcy na mój widok krzyczą ojej.

Gdy to słyszę dostaję rumieńca.

Zabrała się do zamiatania. Zamknęła oczy, i zaczęła wyobrażać sobie tancerza o urodzie greckiego boga i sama zaczęła tańczyć dookoła miotły.

Po chwili całe pomieszczenie lśniło czystością. Następnie złapała kosz ten sam, w którym została podrzucona pod drzwi Urszuli i ruszyła do wyjścia.

Staruszka to zauważyła i spojrzała w jej stronę.

— Różo! — zawołała matka do córki.

— Tak?

— Dokąd idziesz? — zapytała ponownie matka.

— Do lasu.

— Po co?

— Na spacer, a przy okazji chciałbym nazbierać chrustu na opał — odparła Róża

— No dobrze, tylko nie siedź tam za długo — poprosiła matka.

— Postaram się wrócić do domu, jak najszybciej, ale wiesz jak to jest w lesie. Czas tam tak szybko leci.

— No wiem, wiem. Zwłaszcza że chodzę do niego nie od dziś.

— A że kocham przyrodę, to uwielbiam spędzać czas na jej łonie.

— Pamiętaj o najważniejszej rzeczy.

— Tak wiem, żeby nie rozmawiać z nieznajomymi mężczyznami.

— Właśnie.

— Kocham Cię mamo! — zawołała przy drzwiach Róża.

Dziewczyna po tych słowach przesłała całusa matce, po otworzyła drzwi i za nimi zniknęła.

Po znalezieniu się na dworze poszła do lasu, gdzie spotkała drwala Janek był trzydziestoletnim mężczyzną. Gdy po raz pierwszy zobaczył Różę, z miejsca się w niej zakochał. Kiedy ujrzał ją w oddali natychmiast do niej podszedł. Dziewczyna z jednej strony ucieszyła się na jego widok, a z drugiej wystraszyła, że matka może ich zobaczyć, ale nie okazała tego.

— Witaj Różyczko.

— Witaj.

Róża złapała go za rękę i pociągnęła głębiej w las.

— Boisz się, że ktoś może nas zobaczyć? — zapytał Janek.

— Tak, zwłaszcza że moja matka myśli, że poszłam na spacer.

— Tak jej powiedziałaś?

— Tak.

— Sprytnie to wymyśliłaś mój ty kwiatuszku.

— Dziękuję, ale wiele tym kłamstwem ryzykowałam, jak moja matka odkryje prawdę, to będę miała kłopoty.

— Urszula nie jest twoją biologiczną matką.

— To prawda, ale wychowała mnie, jak swoją córkę i jest dla mnie jedyną matką, jaką miałam.

— Bo biologiczna mnie nie chciała tylko dlatego, że wstydziła się bidy! — krzyczała Róża. — Nie chciałem cię zdenerwować.

— Nie jestem zła.

— Bardzo cię kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.

— Ja też cię kocham Janku.

Drwal złapał dziewczyny dłonie w swoje i przez chwilę patrzył jej w oczy.

— Dlatego musimy uciec.

— Dokąd? — zapytała Róża. — Nie wiem, byle, jak najdalej stąd.

— Sama nie wiem nie chcę zostawiać matki samej ona ma tylko mnie.

— Różo zrozum, to jest jedyne wyjście, jeśli zostaniemy to ona nas rozdzieli.

— Wiem o tym.

— Dlatego nie ma co się dłużej zastanowić i musisz podjąć decyzję, już teraz. Wyruszasz ze mną? Czy zostajesz?

Dziewczyna spojrzała się w kierunku domku, a potem w oczy Janka.

— Zostaję — oświadczyła.

— W takim razie żegnaj. Mężczyzna po tych słowach pocałował ukochaną.

— Nigdy cię nie zapomnę i na zawsze pozostaniesz w moim sercu — szepnął jej do ucha. — A ty Janku w moim.

Potem zarzucił na plecy tobołek i ruszył przed siebie. Róża z kolei wróciła do domu i mieszkała z matką, aż do jej śmierci.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania