Bajka. z. 1 Eryk i Lord.

Biel przesłania cały krajobraz.

Grubość śniegu sprawia, ze nie widać nawet gałęzi drzew, jedynie ich zarys.

Księżyca światło odbija się od płatków. Różowy blask, sprawia, ze ta zimna noc wydaje się być bardzo ciepła.

Park, który wiosną tętni zielenią dziś śpi pod białą kołdrą.

Spod grubej warstwy śniegu wyłania się mały Eryk.

Włochaty, marudny kundel.

Puf puf…

Nos mokry.

Psiuk!

Do anielskiej czapki!

Świat zwariował.

Tylko śnieg i śnieg!

Psioczył sam do Siebie Eryk.

Nagle usłyszał głos:

-Czemuż to się tak skarżysz? Piękno Cię otacza, a Ty widzisz tylko czubek mokrego nosa.

Podniósł swój przemarznięty łepek i spojrzał na stojące nad nim stworzenie.

- A kimże Ty jesteś? – zapytał podirytowany

- Oczu nie masz, że pytasz?

- Przecież widzę, ze jesteś wstrętnym ludziolubnym kotem, ale skąd się wziąłeś?!

- Stąd skąd się biorą ludziolubne koty, czyli z brzucha mej matki.

- Żadne ludziolubne stworzenie nie będzie mi mówić, że otacza mnie piękno!

- Skoro Cię otacza, a sam tego nie widzisz, to czy jest jakaś różnica, kto Ci o tym mówi?

Eryk wzdrygnął się. Spojrzał spode łba na stojącego naprzeciw niemu burego kota, który wyglądał jak własność jakiegoś lorda.

- Nie prosiłem Cię o to.

- Oczywiście, ze nie. Nie mogłeś tego zrobić, bo nie wiedziałeś nawet, że tu jestem.

- Z taką świadomością było mi lepiej, więc pozwól, iż wrócę do tego stanu.

Powiedziawszy to otrząsnął się z resztek śniegu i ruszył w tylko jemu znany kierunek.

Dostojny kot jednakże spragniony zwierzęcego towarzystwa ruszył za nim.

- Po co za mną leziesz? Nie wiesz, ze właściwie to masz szczęście, ze Cię nie zagryzłem jeszcze!?

- Nie mógłbyś tego uczynić, bo nie masz nawet jednego kła w swoim marudnym pysku.

- Czego Ty właściwie chcesz?!

- Zrozumieć, dlaczego pies, posiadający wolność, możliwość pójścia dokąd zechce, nie będący do nikogo przywiązany, nie widzi piękna.

- W jakim świecie Ty żyjesz? Ah tak. Patrząc po Tobie właściwie nie musisz odpowiadać.

- Żyjemy na tym samym świecie, tylko ja dostrzegam jego piękno, a Ty na nie psioczysz.

- Mam swoje powody.

- Jakie?

- Nic Ci do tego!

Wściekłość się zmogła w Eryku. Miał ochotę się pozbyć natręta jak szybko jak to tylko możliwe. Szacując, ze koty boja się wody, wszedł na taflę lodu, która pokrywała malutki staw w samym sercu parku.

- Jestem wolny i chodzę tam gdzie chcę! I z kim chcę! Więc uszanuj to paskudna kreaturo i idź do swojego lorda, bo pewnie ciepła karma na Ciebie już czeka.

- To, ze staw pokrył śnieg, nie oznacza, ze lód jest wystarczająco mocny, by Cię utrzymać.- zwrócił mu uwagę kot, widząc gdzie udaje się kundel.

- Taa. Wy tchórzliwe koty. Z tego względu ja idę teraz tu a Ty wracaj do siebie.

Mówiąc to odwrócił się do niechcianego towarzysza i ruszył na sam środek stawu. Myślał sobie „co za głupiec. Boi się chodzić po lodzie, a wygłasza mi mądrości o pięknie świata. Phi”.

Nagle zgrzyt!

Trzask!

Lód załamał się pod ciężarek marudnego psa.

Poczuł przeszywający chłód. Sparaliżowało mu łapki, a zimno sprawiło, że głos ugrzązł w gardle.

Próbował złapać się, jednak jego wysiłek szedł na marne, bo lód kruszył się dalej.

Nagle poczuł mocne ugryzienie w ucho.

Zabolało tak mocno, ze mięśnie łap dostały silnego skurczu i wypchnęły psie ciałko do góry. Nagle znalazł się na tafli lodu.

Otumaniony zimnem i bólem ucha przez pierwszą chwilę nie mógł pojąć tego, co się wydarzyło.

Trząsł się cały. Oczy miał zamknięte i zaciśnięte z bólu.

Nagle zaczął czuć ciepło.

Coś opatuliło mu brzuch i szturchało go w łeb.

Otworzył oczy i ujrzał jak dostojny lord wtula się w jego mokrą sierść i smutnymi oczami spogląda na jego pyszczek.

- Co…co robisz?

- Próbuję Cię ogrzać.

Złapał psi kark w zęby próbując go ciągnąć, ale jedynie sprawiał w ten sposób ból Erykowi.

-Nie mam wystarczających sił. Musisz sam się ruszyć.- powiedział Lord

Eryk spróbował wstać, ale wtedy kot zaprotestował.

-Nie! Nie wstawaj. Musisz się czołgać inaczej lód znowu pęknie.

- Ale co Ty tu robisz znowu?! Przecież boisz się wody.

- Strach nie powinien nam ograniczać działania. Wiedziałem, ze lód się zarwie, a, że jestem znacznie lżejszy, nie ma co ukrywać, poszedłem za Tobą. Dość gadania, musisz się ruszać.

Eryk ostatkami sił przeczołgał się na brzeg.

- Chodź ze mną.

- Nigdzie nie idę! Nie prosiłem Cię o ratowanie mi życia! Nie myśl, że będę Ci teraz wdzięczny!

Eryk najeżył sierść, wystawił groźnie kły i odgrażał się dalej:

- No już! Wynoś się! Idź sobie, nie potrzebuję Cię!

Dostojny kot opuścił uszy po sobie, spojrzał na Eryka smutnymi oczami i powiedział:

- Myślałem, ze się zaprzyjaźnimy. To takie smutne, ze taki stary kundel nie rozumie niczego.

Odwrócił się i ruszył na przód.

- Co za bezczelny ludziolub. Kot! Ha! Kot pomyślał o przyjaźni z psem! I do tego taki kot z takim psem! Nic nie wie o życiu, a chciał mnie go uczyć!

Czuł wściekłość, ale tak naprawdę nie był wściekły na dostojnego kota, tylko był zły sam na siebie. Nie miał odwagi przyznać się do tego, co myślał, ale wiedział, że stracił jedyną istotę, która kiedykolwiek chciała zostać jego przyjacielem.

Eryk od wielu lat cierpiał z powodu swojej psiej samotności. Odkąd skończył 3 lata szwendał się po okolicznych parkach, grzebał w koszach na śmieci w poszukiwaniu pożywienia i co rusz toczył boje z psimi gangami. Był typem samotnika, nikomu ani niczemu nie ufał. Nie wynikało to jednak z jego złej natury.

Marudny pies niegdyś był radosnym podopiecznym młodej pary. Miał szczęśliwe trzy lata życia, ale po upływie tego czasu przestał być rozkosznym szczeniaczkiem, a stał się dorosłym psem. Młoda para poczęła dziecko i nie miało już czasu by być przy Eryku. Czuł, ze rodzina go odtrąca, wciąż na niego krzyczeli. Nie rozumiał wtedy, ze kupione nowe zabawki nie są dla niego, tylko dla małego stwora leżącego w dziecięcym łóżeczku.

Któregoś jesiennego wieczoru rodzina zabrała go na przejażdżkę do lasu… i tam go zostawili.

Biegł wiele godzin starając się odnaleźć swoich właścicieli, ale ślad się urwał. Zniknęli a on został sam w świecie.

Od tej chwili nigdy nie pozwolił nikomu zbliżyć się do siebie. Uważał, ze każdy człowiek jest zły, a każde domowe zwierzę naiwne i głupie.

Mimo wszystko, po raz pierwszy poczuł, że ktoś uznał jego życie za coś warte. Mimo, iż sam tego nie widział.

Kilka dni później Eryk leżał pod jednym z drzew w parku. Żołądek przyklejał mu się do kręgosłupa z głodu, zęby skrzeczały jedne o drugie. Był srogi mróz. Ledwo udawało mu się unosić powieki w celu ocenienia, czy znikąd nie zagraża mu niebezpieczeństwo ( w końcu przebywał w psim parku).

Kiedy już opadał z sił zobaczył go - Dostojnego kota, który stał nad nim i miał coś dziwnego w pysku.

Eryk odskoczył

-TY! Co Ty znowu tu robisz? Nie wiesz, ze to dla Ciebie niebezpieczne?!

Kot opuścił z pyska dziwną czarną rzecz i podsunął ją Erykowi pod pysk.

- Nie bardziej niebezpiecznie niżeli dla Ciebie. Przyniosłem Ci coś

Eryk spojrzał podejrzliwie na to, co miał pod łapami. To była mysz. Kot upolował mu mysz!

Chciał najpierw wyśmiać przybyłego kota, ale stwierdził, ze przeraźliwie potrzebuje towarzystwa i tym razem kota nie przegoni.

- Dlaczego to robisz?

- Co robię?

- Dlaczego chcesz mi pomagać?

- Bo chcę Cię zrozumieć, a jak padniesz z głodu nigdy się nie dowiem.

- Czego się nie dowiesz? Cóż może Ci powiedzieć stary, samotny kundel mieszkający w parku!?

- Dlaczego nie widzisz piękna świata skoro jesteś wolny!

-Wolny? A czym według Ciebie jest wolność?

- Przestrzeń, brak ograniczeń- możesz chodzić wszystkimi ścieżkami, którymi zechcesz chodzić! Nic ani nikt Cię nie trzyma! Nie dostajesz karmy o godzinie 18.00 a o 18:30 powinieneś załatwić się w kuwetę. Nie nosisz obroży i nie jesteś niczyją własnością!

Eryk długo milczał. Zbierał myśli. W końcu przemówił:

- Widzisz, ja myślę, że nikt nie jest wolny. Zawsze jesteśmy uzależnieni od czegoś. Chociażby od głodu, pragnienia, potrzeby ciepła i zdrowia. Nie ma wolności jako takiej. Jedyna wolność jaką mamy to nasza wyobraźnia i marzenia.

To jedyne miejsce gdzie jesteśmy wolni.

- To jakie jest Twoje marzenie? - Dopytywał kot

- Kiedyś marzyłem o tym co masz Ty- domu, stałych godzinach jedzenia… Ty marzysz znów o tym czego sam nie masz- o przestrzeni, braku rutyny.

Tak już jest. Chcemy posiadać rzeczy, których nie mamy, a nie doceniamy tego co już posiadamy.

Kot nie wiedział co odpowiedzieć. Czuł się zawstydzony swoją postawą. Zapytał więc tylko:

-Nie jesz tej myszy?

- Przyjacielu…Psy nie jedzą myszy, ale dziękuję.

- Nazwałeś mnie przyjacielem? Nie przeganiasz mnie?

- Widzisz, nawet stary kundel, głupi i bez zębów potrafi docenić dobro.

- Chodź ze mną. Może razem spełnimy swoje marzenia

Eryk podążył za dostojnym kotem, którego nazwał Lordem. Tak zaczęła się ich przyjaźń. Przyjaźń, która jeszcze nie raz Was zaskoczy.

 

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ. .

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania