Ballada o fobii nienazwanej
prolog: "kiedyś jak co roku
gdy sprzątałem biurko
wyszedł z mebla mroku
mały orzech z dziurką"
ten twór leszczynowy
nie epatował urodą
i zdrowiem, gdyż dziurka
była niezaprzeczalną
poczułem myśl natrętną
o czymś nieokreślonym
gdzie czerw przyczajony
za węgłem skorupki
knuje w jej mroku zdradę
lub/i
dżinn bieszczadzki żądny
przekleństw i mordowania
ziszczający najskrytsze zło
co jeśli nicość przepełnia
świat wewnętrzny orzecha
i gdy młotkiem przywalę
rozleje się po mym s-pokoju
ciężar rozczarowania pustką
przytłoczy mnie na dekadę
leży u stóp mych orzeszek
łypiący jednym oczodołem
trójznacznie milczący
straszliwy!
epilog: "pamiętaj człeku
matko i córko
nie otwierajcie
orzechów z dziurką"
Komentarze (3)
Fajne to wyszło. Czerwie są straszne. ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania