Bałwan od urodzenia - Pasja
Odkąd pamiętam od zawsze nazywano mnie bałwanem. Dziadek jak mnie zobaczył po raz pierwszy zakrzyknął:
- O, jaki uroczy bałwanek!
Przez przedszkole, szkołę podstawową, zawsze w jasełkach grałem rolę śniegowego bałwana. Zakładano mi na głowę stary rondel z przepalonym dnem, a moje odstające uszy były pośmiewiskiem dla publiczności. Stałem jak posąg w rogu sceny. Niejednokrotnie cicho szlochałem. Szkoła średnia zleciała pod znakiem zakompleksionego odludka. Miałem wszystko. Tylko rodzice oddaleni w swoje sprawy, nie zauważali mnie. Rozwiedli się i poszli w swoje strony. Ojciec znalazł sobie nową żonę, a mama wyjechała do Londynu. Zamieszkałem z kotem Marchewą u babci i dziadka - w przypływie miłości nazywał mnie Bałwankiem. A potem, znaczy się okres studencki, coś we mnie pękło i poleciałem jak petarda. Stałem się ulubieńcem płci żeńskiej. Bo kiedy inni trawili czas na przyjemnościach, ja pochłaniałem wiedzę. Sporo czytałem i swoją elokwencją potrafiłem zabłysnąć. Zresztą moja chłopięca postura nabierała męskości i z brzydkiego kaczątka stawałem się powabnym mężczyzną.
Szok! Kiedy dostałem propozycję:
Szanowny kolego!
Znając twoje wszechstronne zainteresowania i bogatą wiedzę pragnęlibyśmy mieć w naszym zespole takiego frontmana. Jesteśmy grupą pod nazwą „Tańczący z Bałwanami” znaną w Polsce, jak i poza granicami. Działamy od dwunastu lat i odnosimy sukcesy. Będziemy zaszczyceni.
Tańczący z Bałwanami.
Poczułem się jak Kevin Costner i w tańcu i w życiu. Po skończeniu studiów pozostałem główny dowodzący Bałwanem zespołu.
Komentarze (4)
Może Akwadar?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania