bam—Bosze
zasłony tańczące
w rytm trzeszczących zawiasów
na parapecie głośne
bam—Bosze
z perspektywy ptasiej
w wilgotnym chłodzie
dematerializacji przepaść
między „ideałem” a „rzeczywistością”
kałuża krwi grupa gapiów
Zadomowiona w złamanym sercu, połamanych kościach, bierności i niemocy, kurczowo trzymała się znanego bólu. Cierpiąc, zaciskała zęby, lecz "feralnej" nocy, to ona była górą. Nie ma nic, prócz ślepej nadziei, pomiędzy owocem, który po dotknięciu umiera a wyciągniętymi rękoma, zwłaszcza zmysłowo chorych, indywalidów i innych, którzy w życiu z kimś drugim, sprawdzają się nie bardzo. Potrącając przechodniów, szedłem, starając się przypomnieć sobie kolor jej oczu. Zbyt ludzka, zbyt stadna, wcześniej mi nieznana potrzeba, towarzystwa innego człowieka, okupowała moje myśli. Czy naprawdę i mnie to dopadło — milczę, aprobująco opuszczając głowę.
Ps. Nie myśl o tym, to może być zaraźliwe.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania