Bańka
Dzieciństwo było swego rodzaju bańką mydlaną. Piękną i niezwykle kruchą. Z pozoru pełna szczęścia i miłości, jednak jedynie z pozoru. W rzeczywistości otoczona cierniami, które wciąż jej zagrażały. Najpoważniejsze z nich, to – Matka i Ojciec.
Ten drugi - małym Skrzacik, sprawiał nie wielkie spustoszenie. Gdzieś od ścian bańki odbijał się jego głos, zbyt cichy, by go usłyszeć. Wbijał szpilki, żyletkami rwał gładką powierzchnię. Była jednak odporna, miała bowiem waleczną Obrończynię o rycerskim sercu – Matkę. Skrzacik nie mógł znieść tego stanu rzeczy, więc raz spróbował swych bardziej wymyślnych praktyk. Wymknął się niepostrzeżenie z dziecięcej bańki i podpalił ją. Jednak nawet wówczas była nieugięta. Dał za wygraną.
Zagrożenie zniknęło, przynajmniej tak myślano. Minął miesiąc, drugi… rok, aż zaczęła podupadać na zdrowiu. Nie była błyszcząca i prężna, jak zaraz po stworzeniu. Miała liczne rysy i zagrożenie pęknięcia poważnie wzrosło. Obrońca bańki zszedł z dobrej drogi. Powolutku, jak skradający się lew, zaczął niszczyć ją od środka. To czego nie mógł dokonać Skrzacik, Zgubny Obrońca sukcesywnie wypełniał. Tu mała rysa na psychice dziewczynki, tu kolejny brak zainteresowania. Innym razem zły obraz. Najgroźniejszą bronią Zgubnego Obrońcy był alkohol.
Mała dziewczynka nie zdawała sobie sprawy z zagrożenia. Żyła w swej fałszywej bańce, napawając się nieczystą wolnością. Wolnością, która prowadziła do końca małej istoty. Mijały dni, miesiące, pojawił się Mężczyzna – czarujący, przystojny, taki prosto z marzeń. Pokazał dziewczynce, że można żyć inaczej, na własnych zasadach. Był, to z nim wszystkiego próbowała po raz pierwszy. Odbudował w bańce dziewczynki to, co Zgubny Obrońca zniszczył. Matka nie była szczęśliwa – nikt nie lubi intruzów.
I tak czas parł na przód. Dziewczynka stała się młodą kobietą, Zgubny Obrońca pozostał w cieniu, a Mężczyzna... Pewnego dnia bańka dała za wygraną. Zniknęła i już nigdy nie powróciła, mimo, że młoda kobieta szukała jej z całych sił. Próbowała stworzyć na nowo, jeszcze bardziej niszcząc siebie. Mężczyzna odszedł, Zgubny Obrońca ruszył do ataku – w między czasie znalazł nowych sprzymierzeńców. Strasznego Goryla, który swoją obojętnością i samouwielbieniem odbierał kobiecie cichutko, to co kochała.
Z psychiki nie został nawet okruch, uleciał niczym letni, wieczorny wiaterek. Została tam, przy wrogach. Bezbronna, krucha i otwarta, jak stara księga bez okładki. Matka dostała to czego pragnęła tyle lat – ukradła niewinność dziecka, zastępując ją służebnością. Z sekundy na sekundę niszczyła piękno otaczającego świata, dając w zamian zgniliznę i smród. Młoda kobieta wiedziała, że tak nie można. Że to nie w porządku. Jednak cóż mogła więcej zrobić? Współuzależnienie jest silne. Powoduje ogromne spustoszenie, które w końcu nadeszło.
Zgubny Obrońca zmarł, pozostawiając za sobą niepewny świat. Dziewczynkę w ciele kobiety, zbyt słabą by poradzić sobie ze złem, na które nie była gotowa. Nauczoną nieodpowiednich praktyk – jak radzić sobie w życiu. Tak nadszedł koniec. Nie było już Skrzacika, Obrońcy, Mężczyzny, a wraz z tym wszystkim odeszła ona.
Komentarze (13)
Patrzeć, a przede wszystkim "widzieć".
Pozdrawiam.
Dobrze ukazałaś, że każde działanie, pozostawia jakiś ślad, co rzutuje na przyszłość.
Ten cały ''kalejdoskop'' w końcu ją wykończył. Tak bym to jakoś widział w skrócie↔Pozdrawiam:)↔5
P.S↔Kavita mi się kojarzy z Evitą–film:)
Powiem szczerze, że filmu nie widziałam, ale chętnie zerknę, by mieć pojęcie. Miłego dnia ?
Ten drugi był „
3 X był
„sprawiającym nie wielkie spustoszenie.”
Niewielkie
„się jego głos, zbyt cichy by go dostrzec”
Gros to raczej usłyszeć niż dostrzec. A jeśli dostrzec, to postać?
„która prowadziła do jej końca.”
Problem z zaimkami, oprócz nadużywania, jest też taki, że nie wiadomo o co dokładnie chodzi. Piszesz „jej” a pasuje to i do dziewczynki i do bańki. Jeśli opisujesz dwie rzeczy o różnych rodzajnikach to zaimki jeszcze jakoś ujdą. Jeśli dwie tego samego rodzaju to prędzej czy później się zgubisz. Unikaj zaimków.
„samouwielbieniem odbierał dziewczynce cichutko”
To dziewczynce czy młodej kobiecie? Bo jednak jest różnica – co innego odbiera się siedmiolatce, co innego siedemnastolatce.
„Została tam.”
Tam czyli gdzie?
Nie jest najlepiej. Na skutek nadużycia zaimków tekst jest miejscami nieczytelny. Nawet na dużym skupieniu nie jestem w stanie na pewno stwierdzić, czego właściwie dotyczy dany zaimek. Nie czyni to tekstu tajemniczym, niedopowiedzianym, ale pogmatwanym przez zły zapis. Do poprawy – na początek wystarczy ubić zaimki. Gdy lepiej odsłoni się treść, powinna zyskać mocniejszą wymowę. O tym, że niewłaściwie towarzystwo to nie jest frazes zarezerwowany dla szemranych kumpli i koleżanek, ale równie dobrze pasuje do najbliższych.
Na początku nieco jakby za dużo: był→w różnych odmianach.
Poniżej to jeno sugestia:
W rzeczywistości, otoczona cierniami, które wciąż jej zagrażały. Najpoważniejsze z nich, to – Matka i Ojciec.
Ten drugi, mały Skrzacik, sprawiał niewielkie spustoszenie... itd...↔Pozdrawiam:)
Jak przy wcześniejszym tekście - postarałam się wywalić sporo zaimków, parę zdań zmieniłam, gdzieniegdzie coś dodałam. :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania