Bankiet

Drapacze chmur w gorącym rytmie

Koszty zabawy nie liczą się wcale

Iskra pryska rumieńcem panien

Na parkiecie świateł, uciech wiele

Elektroniczna muzyka łączy pary

Zabierzcie mnie bym zawył z wami

 

Wszystko idzie zbyt szybko i łatwo

Gwałt okala nasze młode ciała

Nie słychać krzyku choć twarz wykrzywiona

Przyszłość moja odległa i zamglona

Niespełnione ambicje parzą dłonie

Pochowane w rękawach i nieporadnie w garści

 

Chrystus zstąpił na naszą ziemię

Patrzył przed siebie i w obojętne niebo

Gastronomia gościła brzemieniem w kościołach

Tam gdzie wcześniej modlono się do Matki Boga

Słońce promieniami nie ogrzewało łona

W mleku matki nie gościła łaska pańska

Pewność jutra stanęła na kruchym lodzie

Nie przez brak powietrza lecz jego zatruwanie

 

Jeśli moja gwiazda jest na niby

Jutrzejszym krokiem przejdę do historii

Niczym kursor delikatnej rączki

Będę wolny i jednocześnie obcy

Albo stworzę własne nakazy i zakazy

Wszystko zatrzymam i wrócę do podstaw

Podaruję z serca dobre słowo

By nie zostały same wspomnienia

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Bożena Joanna 03.10.2020
    Niełatwy wielowątkowy świat, najpierw impreza jak w "Wielkim Gatsbym", potem niespełnione ambicje, niepewność jutra w sensie ekologicznym i biblijnym. W tym galimatiasie istnieje jednak potrzeba powrotu do podstaw, serca i dobrego słowa. Zamyśliłam się nad kondycją człowieka.

    Załączam pozdrowienia!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania