Bar "Zacisze"

Nie jestem jakimś koneserem kawy, ale to, co podała mi zaspana rembrandtowska Saskia, odziana w bazarową „Pradę”, można określić jako zamach islamskich fundamentalistów.

Kiepskie zresztą odniesienie. Co jak co, ale kawę i bomby to oni robić umieją. A tu dostałem okropny, zwietrzały, brązowawy proszek, zalany przed chwilą wrzątkiem z czajnika. Dobrze chociaż, że dziewczyna zamówiła herbatę. Jest szansa, że ekspresówka, jaka moczyła się w szklance, nie została popełniona ze zmiotek z taśmy produkcyjnej w fabryce nawozów sztucznych.

Zaniosłem ostrożnie szklanki do stolika. Klimatyzator męczył się straszliwie, próbując uczynić znośnym duszne powietrze lipcowego wieczoru. Od nagrzanych kostek betonu i blaszanej wiaty, stanowiącej niebo dla czterech dystrybutorów, buchało żarem całodniowego, trzydziestostopniowego upału.

 

Ta stacja lata świetności miała już za sobą. Odkąd wybudowano dwa kilometry stąd nitkę autostrady, stara „siódemka” stała się mało uczęszczaną drogą dla traktorów i lokalnych aborygenów. Przy nowej wybudowano nowoczesne stacje benzynowe w kolorach firmowych – czerwono - białe „Orlenu” i zielone „BP”. Wszystkie walone od jednego projektu i z jednakową, plastikową obsługą odzianą w nakrochmalone mundurki.

Tutaj wiało duchem poprzedniej epoki. Nikt nie inwestował w to miejsce, istniejące jeszcze zapewne siłą inercji. Obok stacji dogorywał mały motelik, wykonany z klimatycznej wielkiej płyty, choć sam do wielkich nie należał.

Ot, parę pokoi z wyposażeniem, które dziś się spotyka w czasie ulicznych wystawek lub w pokojach zapomnianego przez władzę domu spokojnej starości.

Biorę odpowiedzialność za to stwierdzenie, bo zarezerwowałem w „Zaciszu” pokój przed godziną. Disanu łazienki profilaktycznie nie sprawdziłem, ale specjalnej wyobraźni tu nie trzeba.

Stoliki i krzesła w stacyjnym barze wyglądały jak ukradzione z pobliskich posesji. Plastikowe, przetrenowane życiem oraz niejednymi imieninami pana domu.

Kawa i herbata natychmiast rozlały się, kiedy dotknąłem tych chybotliwych pomiotów współczesnych wtryskarek.

– Ty długo czekasz. – Uśmiechnęła się z wysiłkiem, odgarniając niesforną blond grzywkę z upodobaniem spadającą na oko. – A u mienia czas. Ty dopłacisz djengi.

 

Nie wiem, co mnie podkusiło, by zjechać z autostrady. Tym bardziej nie wiem dlaczego, zatrzymałem się na tym zasyfionym parkingu, na którym ją zobaczyłem w świetle reflektorów. Lateksowa miniówka, rajstopy z wielkimi oczkami, popularnie zwane „burdelówkami”, fioletowe szpile (ohyda) i sraczkowata koszulka bez rękawów, z wydrukowanym napisem „Help me”. Perwersyjnie prowokacyjny tekst.

Nie była specjalnie ładna, a i ja nie miałem jakiegoś nadmiernego ciśnienia spermy na przysadkę mózgową. Jednak się zatrzymałem i dogadałem. To znaczy ustaliłem łamaną polszczyzną, pięćdziesiąt, ale jeśli pojedzie ze mną do pobliskiego motelu, stówa.

Nie za bardzo chciała, chyba się trochę bała, lecz dodatkowa pięćdziesiątka plus obietnica szybkiej godziny przełamała opór.

Ale minęły już prawie dwie, a my nic. Była wyraźnie zniecierpliwiona.

– Ty, czas. – Wskazała na zegarek wiszący nad blatem.

– Dobra, dopłacę ci. Dawno tu jesteś?

Spojrzała na mnie podejrzliwie. Jakiś erotoman – gawędziarz.

– Knigu piszesz, czy pieprzysz? – „Piszesz” zaciągnęła tak miękko.

Rosyjski jest pięknym, melodyjnym językiem. Stwierdziłem również, sądząc po reakcji w spodniach, że jednocześnie zmysłowym i prowokującym.

Miała cudne oczy. W zielonkawym odcieniu, ale naznaczone szarymi i brązowymi cętkami. Duże i lekko skośne. Zmęczone pod grubąwarstwą tynku, agresywnie narzuconego jakby przez pijanego tynkarza.

Taka jej robota to i stylizacja taka.

Ale piękne były mimo tego. Tylko za te oczy bym zapłacił.

No niech tam, zapłacę.

Wyjąłem stówkę i położyłem na zachlapanym blacie. Uśmiechnęła się i szybko schowała do malutkiej torebeczki.

– Ja tu miesiąc. Studentka ja z kijewskiego instituta. Historiu ja budu uczit. Raditieli na wsi, u nas ciężko w damoj. Brat, siestra, jej dieti. Ciężko – westchnęła. Wzrok jej zmętniał, a głos stał się ciepły. Wyszła na chwilę z roli przydrożnej kurwy.

Ze stojącego na parapecie rzęcha usłyszałem Luisa Armstronga i jego „What a wonderful world”.

Wziąłem ją za rękę.

– Chodź. – Pociągnąłem stanowczo. Spojrzała lekko zdziwiona.

– Już?

– Chodź. – Szarpnąłem mocniej. – Zatańczymy.

Spojrzała nierozumiejącym wzrokiem, ale już byliśmy na kawałku wolnej przestrzeni. Miejscowa Saskia – barmanka, patrzyła na mnie jak na wariata. Tańczyliśmy, nie bardzo w rytm, kołyszącej melodii. Zachrypnięty głos wokalisty przepływał przez moją pamięć. Z Olą tańczyłem ten kawałek lata świetlne temu, na imprezie pseudo-studniówkowej. Tej prawdziwej nie mieliśmy ze względu na stan wojenny.

Potem jeszcze wiele razy już z Aleksandrą S., jako moją żoną.

A teraz pewnie tańczy go z moim przyjacielem od tapet, szepcząc mu do ucha, jak bardzo lubi to nagranie.

Durny ten świat.

Początkowo dziewczyna była strasznie spięta. Gładziłem ją po nagim ramieniu, opuszkiem krążąc po bliźnie po szczepionce przeciw ospie.

Zaczęła mięknąć i coraz bardziej przywierać całym ciałem.

Uśmiechnęła się lekko, kiedy wyczuła wybrzuszenie w moich spodniach.

– Poczekaj. – Odskoczyła na chwilę i energicznie zrzuciła ohydne, fioletowe szpilki. – Nogi boliat. Cały dień.

Malutka bez nich była. Głową sięgała mi do podbródka. Wcisnąłem nos w jej włosy. Pachniały świeżością, wiatrem. Tak jak włosy Oli.

Dopadło mnie melancholijne gówno.

Piotruś, jesteś skończonym palantem.

 

Głośnik zamilkł. Przez chwilę jeszcze się kręciliśmy. Otworzyłem oczy i spojrzałem na jej twarz. Ona wciąż miała zamknięte powieki, a chrapki zadartego noska drżały szybko, ze świstem wciągając powietrze. Zaciągnąłem ją z lekka nieprzytomną do stolika. Wyjąłem z tylnej kieszeni portfel i drżącymi rękami rzuciłem wszystkie banknoty.

Odwróciłem się i prawie pobiegłem do samochodu.

Pieprzyć ten motel i ją. Nooo, w zasadzie…

Kiedy mijałem bar, stała w drzwiach.

– Jak ci na imię? – zapytałem, uchylając szybę.

Patrzyła na mnie z wyrzutem tymi pięknymi oczami.

- Mówią na mienia Saskia. A ty?

- Piotr.

Wspominałem już, że durny jest ten świat? Z poziomu kozetki C.G. Junga można by temat rozważać.

Odjechałem z piskiem opon. Znając swoje palanciarstwo, gotowy byłem zakochać się w przydrożnej kurwie.

Średnia ocena: 4.2  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (39)

  • Tjeri 07.12.2019
    Lubiem. :)
    No i głos w dyskusji :).
  • Puchacz 07.12.2019
    Dlategom wstawił, zamiast się wkurzać i bić pianę bez sensu.
  • betti 07.12.2019
    ''Znając swoje palanciarstwo, gotowy byłem zakochać się w przydrożnej kurwie.''

    Skąd i dlaczego tak wulgarne, obraźliwe określenie dla prostytutki?
  • Puchacz 07.12.2019
    Że też Ty o to pytasz :)))
    Może "córy Koryntu powinienem napisać.
    Przecież to do szpiku kości zepsute istoty, to co się przejmujesz?
  • betti 07.12.2019
    Hipokryzja wychodzi z Ciebie...
  • Puchacz 07.12.2019
    Za grzeczny jestem, aby napisać co z Ciebie wychodzi.
  • betti 07.12.2019
    Tak, a co wychodzi? Ja napisałam, że skoro kobiety decydują się na zawód prostytutki, to dlaczego biadolą na swój los, skoro świadomie taki wybrały.
    Ty stanąłeś w obronie, a teraz nazywasz je ''kurwami''?
  • Puchacz 07.12.2019
    Bo nimi są.
    Kurwa to zawód, ale dziwka to charakter. Nazwałem ją po prostu po zawodzie, jak sekretarka, czy nauczycielka.
    Ty notorycznie mylisz pojęcia, a świat dla Ciebie jest płaski jak naleśnik.
  • IgaIga 07.12.2019
    Uwłaczające, to jest to słowo wtedy... kiedy skierowane jest do osoby za grosz nie mającej powiązania z ową profesją.
  • Puchacz 07.12.2019
    Dokładnie.
    A dziwką można być, mając piękne życie rodzinne i ganiając codziennie do kościoła.
  • refluks 07.12.2019
    A ja słyszałam, że dziwka to zawód, a kurwą jest się pod względem charakteru.
  • Puchacz 07.12.2019
    refluks Ja znam odwrotnie, ale to tylko kwestia etymologii.
    Do opka pasuje akurat moja definicja :)
  • betti 07.12.2019
    Jak tu się niektórzy znają na patologii i jaką wiedzę posiadają jak się kogo nazywa... dobrze, że tu jestem, może się czego nauczę.
  • IgaIga 07.12.2019
    Się bywa między ludźmi, to się wie ;)
  • betti 07.12.2019
    Ja też bywam między ludźmi, ale tego nie wiedziałam.
  • IgaIga 07.12.2019
    Może ich nie słuchasz.
  • Puchacz 07.12.2019
    Kółko różańcowe? :)))
  • betti 07.12.2019
    Puchacz nie należę jeszcze... ktoś mówił, że dużo plotkują, a ja tego nie lubię. Co mam powiedzieć, mówię w oczy i myślę, że długo miejsca bym nie zagrzała.
  • Puchacz 07.12.2019
    betti Betti, Ty kompletnie nie znasz świata, ludzi i ich motywacji.
    Na każdego patrzysz przez pryzmat własnych ocen, a mówiąc delikatnie, nie są one najwyższych lotów.
    I pod względem szerokości spojrzenia i zwyczajnej empatii.
  • betti 07.12.2019
    Tak, ja siedzę w piwnicy i zawsze siedziałam. Co ja tam wiem... Ty światowy, to wiesz...
  • Puchacz 07.12.2019
    Niech będzie. Nie mam zamiaru dyskutować w ten sposób, ani cokolwiek udowadniać.
    I Twoja sprawa, gdzie siedzisz i z kim.
  • betti 07.12.2019
    No jak z kim, w tej piwnicy, to raczej sama, bo gdyby z kimś, to by mi powiedział, jak wygląda światło.
  • AlaOlaUla 07.12.2019
    Hahaha Hahahaha Hahahaha Hahahaha Hahahaha Hahahaha Hahahaha Hahahaha

    kalarepszon na bank w sutenerze siedzi, butki innych śledzi. Był jakiś film o tym. Kurde.
  • AlaOlaUla 07.12.2019
    Opko kiedyś, gdzieś czytałam. Nie wiem, czy coś o nim napisałam, ale mój palec jest niezwykle rozmowny, więc bardzo możliwe, że tak.
  • Puchacz 07.12.2019
    Owszem, pisałaś.
    wstawiłem je tu jako uzupełnienie polemiki.
    Mam jeszcze jedno w tym temacie.
  • sensol 07.12.2019
    wzruszające i ciepłe. dobrze napisane. ktoś powiedział, że kurwy, to najuczciwsze istoty ludzkie, bo przynajmniej niczego nie udają. betti - jakby mi tyle ludzi mówiło, że coś ze mną nie teges, to bym się nad sobą zastanowił. a po Tobie wszystko spływa jak woda po kaczce
  • betti 07.12.2019
    Dziękuję za troskę, jest wzruszająca. Zadziwiające, że dla jednych znajduje się zrozumienie, nawet bez znajomości przyczyn, dla innych ma się tylko ocenianie i wyzwiska, a jeszcze szczytem chamstwa jest pisanie im, żeby się nad sobą zastanowili, bo nie mają prawa mieć własnego zdania, tylko muszą tańczyć, jak im ''kupa'' zagra.
  • sensol 07.12.2019
    "tylu"
  • Puchacz 07.12.2019
    Vox populi, vox Dei? :)
  • betti 07.12.2019
    Wyzwiska, obrażanie jakiego ludu są głosem?
  • Puchacz 07.12.2019
    Jaki kraj - taki lud.
  • AlaOlaUla 07.12.2019
    Nie chce ci się wstawić na Bitwę wiersza?
    Mógłbyś coś na szybko machnąć...
  • Puchacz 07.12.2019
    Nie brałem udziału w tej zabawie.
  • AlaOlaUla 07.12.2019
    Teraz aktualna jest Bitwa na Prozę.
    Szczegóły na forum.
  • AlaOlaUla 07.12.2019
    Odwołuję. To late.
  • Puchacz 07.12.2019
    Szybciej piszesz, niż myślisz?
  • AlaOlaUla 07.12.2019
    Byłam pewna, że do sobotniej północy?

    Odpowiadając na Twoje pytanie:
    tak, zdarza mi się.
  • Wrotycz 07.12.2019
    Pamiętam swoją refleksję po przeczytaniu na innym portalu.
    Prostytucja wymaga dwóch stron.
    Chwała bohaterowi, że odpuścił.

    Świetnie napisana obyczajka!
    5.
  • Puchacz 07.12.2019
    Danke.
    Może jednak szkoda. Naprawdę fajna była.
    I nie skreślam nikogo, pomimo tego co chwilowo robi, bo nigdy nie wiesz, dlaczego to robi jak nie poznasz bliżej.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania