Bardzo długa noc

Leżał na chodniku. Nie spał ani nie zasłabł. Po prostu leżał. Był to stary pijak, ubrany w podartą zieloną marynarkę i fioletowe spodnie od dresu (wyjątkowo niegustowne połączenie). Miał mocno zaniedbaną brodę i długie, nieumyte, siwe włosy.

- Czy myślisz Piotrek o tym, co ja?- spytał Bidon, z którym szedłem na imprezę.

- A jak mogę ci odpowiedzieć, skoro nie wiem, o czym ty myślisz, Palancie.- odpowiedziałem mu i dmuchnąłem dymkiem od papierosa.

- Myślę o tym, że brzydzę się tym, co tam leży. A ty?- wyjaśnił.

Zamyśliłem się, po czym odparłem powolnym głosem- A to wypada brzydzić się ludźmi?

- Ludźmi!?-zaśmiawszy, się omal nie połknął szluga- To nie człowiek, tylko świniak!

Znowu się zamyśliłem. Patrzyłem na wylatujący z papierosa ogon dymu i nie wiedziałem, co powiedzieć. Głupio było się przyznać, ale co do meritum Bidon miał rację. To był świniak, a ja się go brzydziłem. Jakkolwiek by to nie brzmiało niepoprawnie politycznie: brzydziłem się.

Po woli dochodziliśmy do celu. Impreza miała być u Czajnika, na Chmielnej. Jego starzy wyjechali, więc chata była wolna.

Weszliśmy do białej kamieniczki i wspięliśmy się po schodach. Zapukałem do drzwi. Otworzył nam sam gospodarz. Był to nerdowaty typ. Chudy i w okularach. Włosy lekko mu stały od żelu. Ubrany był w seledynową marynarkę.

- Sie ma chłopaki!- przywitał się- Fajnie, że wpadliście. Wchodźcie, kilka osób już jest.

- Sie ma, sie ma!- odpowiedziałem- Fajna marynarka.

Potem zaprowadził nas do pokoju. Było tam kilka osób pijących piwo i słuchających Analogsów na YOU TUBE. Usiadłem i otworzyłem butelkę piwa. Czułem już małe podniecenie. Widać było, że impreza będzie udana. Przez jakiś czas paliliśmy papierosy, piliśmy piwo i rozmawialiśmy o studiach, filmach, modzie i innych pierdołach. Z czasem doszło kilka osób; niektórych z nich nawet nie znałem. Czułem się beztroski i radosny; wszystkie problemy odfrunęły. Przyszła pora na punkt główny, czyli wódkę. Usiadaliśmy w kółeczku, nastawialiśmy jakiś hit Kazika; i zaczęło się nalewanie. Prowadził je Czajnik, który za każdym razem wznosił jakiś głupi toast. Wódka była dobra, chociaż nieco za gorzka. Uderzała w głowę. Opróżniliśmy dwie duże butelki. Mieliśmy oczywiście popitkę w postaci coli. Dwóch chłopaków z niej zrezygnowało. Pierwszy puścił pawia na dywan, drugi na plecy i tyłeczek Kasi. Było fajnie. Ponieważ zaczęła mnie boleć głowa, postanowiłem zrobić przerwę w piciu. Usiadłem na kanapie i otworzyłem paczkę chipsów. Jakiś łysy chłopak zaczął krzyczeć, żeby włączyć Disco Polo.

- Puknij się w łeb ! - odburknął mu Bidon - Słuchamy Reggae.

Słysząc to, tamten koleś rzucił się na Bidona z pięściami, ale oberwawszy z sierpowego wyjebał się na podłogę.

Jaka miła, koleżeńska atmosfera. Pomyślałem sobie. Fajnie, szkoda, tylko, że boli mnie głowa. Jak skończy mnie boleć, to znów zacznę pić. Ale, że ból się nie kończył, postanowiłem pić dalej. Gdy po przerwie znów sięgnąłem po piwo, po mojej prawej stronie dwóch chłopaków rozmawiało o tym, że nienawidzą pedałów. A po mojej lewej stronie ludzie wciągali narkotyki. A może to była tylko tabaka?

W końcu Czajnik oznajmił, że ma nową butelkę wódki. Podniosłem się, żeby też dostać, lecz przewróciłem się. Na same szczęście kieliszki nie rozbiły się i mogli mi nalać. Po dwóch (a może trzech) kieliszkach podniosłem się i powiedziałem:

- Po pierwsze to w poprzednim wcieleniu byłem Japonką, po drugie, to idę do kibla.

Było coraz ciemniej a ludzie wydawali mi się coraz bardziej niewyraźni. Nie umiem tego dokładnie opisać, ale widok był jakiś rozmyty. Gorzej też słyszałem, co mówili. Mimo chwiejnego kroku wyszedłem z pokoju. Łazienka była otwarta, lecz kiedy podszedłem do kibla zauważyłem, że jest zajęty przez Monikę.

- Jak ci nie wstyd stać przy srającej dziewczynie!- spytała niegrzecznie.

- Po pierwsze, to nie srasz, lecz sikasz, a po drugie, to w poprzednim wcieleniu też byłem kobietą-Japonką.- wyjaśniłem.

Teraz musiałem znaleźć sobie coś, co zastąpiłoby mi kibel. Pierwszym pomysłem była wanna. Był to zły pomysł, gdyż też była zajęta. Ale zrozumiałem to dopiero po fakcie. Gdy wyszedłem z łazienki, zobaczyłem jak Przemek stał na oknie i robił to samo co ja przed chwilą.

- O kurwa! Obszczałem temu Panu kapelusz!- krzyknął.

Wróciłem na kanapę. Obok dwóch chłopaków całowało się z języczkiem. To chyba byli ci, którzy przedtem mówili, że nienawidzą pedałów. Ktoś puścił Lady Pank.

- Mówię, wam!- zacząłem- Kto to słyszał, żeby człowiek sam chodził do kibla. To kibel powinien chodzić do człowieka. My, byłe Japonki, nie lubimy takich rzeczy.

Byłem już zmęczony i miałem już dość picia. Próbowałem pozbierać myśli. Ciągle wracała do mnie ta Japonka. Przypomniałem sobie wszystko, co było w poprzednim wcieleniu. Niestety od razu zapomniałem, co sobie przypomniałem. Ciekawiło mnie, czy jako Japonka współżyłem z mężczyznami. Chyba jednak nie naśladowałem na imprezie kopulacji. Chociaż, kto wie? W pewnym momencie wszedł Bidon z nożem (najprawdopodobniej do chleba, ale ostrym).

-Patrzcie, co znalazłem!

-Odłóż to, pajacu!- wściekły Czajnik podniósł się i wyrwał mu narzędzie.

Bidon chciał go jebnąć, ale spudłował. Czułem, że muszę pomóc koledze i kopnąłem Czajnika. Przy okazji coś rozbiłem, ale do dzisiaj nie wiem co. Gdy podnieśli gospodarza, to był wkurwiony i kazał nam wypierdalać. Mogliśmy skopać mu gębę, ale parę osób go poparło, wiec grzecznie wyszliśmy. Na klatce schodowej przytuliłem się do Bidona i powiedziałem: -Wyrzucili nas dranie, ale ty jesteś moim przyjacielem! Jesteśmy razem!

Trzymając się pod ramiona i zataczając się, wyszliśmy na ulice. W pierwszym sklepie zamówiliśmy wódkę. Babka początkowo upierała się, że pijanych nie odsługuje, ale w końcu nam dała. Wziąłem pierwszy łyk i zwymiotowałem (lub wyplułem), co przed chwilą wypiłem.

-Daj łyka- żebrał Bidon.

Dałem mu nie łyka, ale kuksańca i zostawiłem krwawiącego na ulicy. Zapewniłem przy tym, że jestem jego przyjacielem. Idąc (nie pamiętam gdzie), wziąłem jeszcze jeden łyk z gwinta. Było tak ciemno, że prawie nic nie widziałem. Kim jestem? Japonką? Bogiem? A może mnie nie ma. Dupa, Dupa, Dupa. Bidon to mój przyjaciel, chociaż jest elfem. Myślałem sobie, a może mówiłem to na głos. Co było później nie pamiętam.

Rano obudziłem się na Mariensztacie. Głowa mnie bolała, a w ustach czułem kwaśność. Byłem przepocony, a bieliznę miałem obsraną. Wolnym krokiem wracałem do domu na Barokową. Po drodze spotkałem menela, tego samego co poprzedniego dnia leżał na ulicy.

-Kupi mi Pan bułkę? -spytał.

-O.K.- odparłem- a w myślach dodałem: my świniaki musimy sobie pomagać. Wiecie co było w tym najgorsze? To, że nadal się jego brzydziłem. W sumie teraz nie tylko jego.

Marek Adam Grabowski

Warszawa 2014

Opowiadanie pochodzi z Bloga Zapisać Marzenia

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • Canulas 20.12.2018
    "Jaka miła, koleżeńska atmosfera. Pomyślałem sobie. " - to jest dla mnie pewna nieporadność w zapisie.Dookreślenie do "pomyślenia" jest niepotrzebne.

    "Mogliśmy skopać mu gębę, ale parę osób go poparło, wiec grzecznie wyszliśmy." - więc

    Ogólnie tekst nie przypadł mi do gustu. Nie jest poprowadzony źle, ale gdzieś tam nie do końca kupuję użytą tutaj potoczność. Zwłaszcza w narracji niektóre sformuowania rażą. I kurde, jestem w kropce, bo często robię tak samo. Chcąc zbliżyć narratora do wiodącej postaci - czasem się potrafię zagalopować. Tak więc Twój tekst ma jakąś tam (dla mnei) wartość dydaktyczną, bo coś mi unaocznił. Natomiast zapis historii (bo ona sama jest git) nie przypadł mi zbytnio do gustu.
    Nie oceniam.
    Pozdrox.
  • Dziękuję za docenienie fabuły i morału. Co do formy. To stare opowiadanie, jedno z moich pierwszych. Wówczas nie miałem jeszcze wyrobionego warsztatu.
  • Dziękuję za docenienie fabuły i morału. Co do formy. To stare opowiadanie, jedno z moich pierwszych. Wówczas nie miałem jeszcze wyrobionego warsztatu.
  • Anonim 20.12.2018
    Przeczytałem i tak średnio. Niby pomysł jest, ale całość za bardzo mi przypomina skecz "Badyl". Bo wszystko tutaj jest takie "standardowe pijacko". Mógłbyś zaskoczyć czymś nietypowym. Ale warsztat dobry. Aha, i przyszło mi do głowy, że ja dodałbym odrobinę snu, jak bohater leży pijany.

    Pozdrawiam.
  • Anonim 21.12.2018
    Choć po namyśle, jednak było coś niestandardowego. Jak stał w łazience z załatwiającą się dziewczyną. Ale i tak czegoś mi tu brakuje.Sam nie wiem...
  • Cześć Antoni! Starałem się niezbyt wychodzić ponad to co widziałem, i może dla tego nie ma niespodzianek. Snu nie ma gdyż opowiadanie byłoby za długie.
  • sensol 28.12.2018
    nie chwyta za serce
  • Nie musi.
  • Nie musi.
  • Narrator 07.04.2021
    Moim zdaniem to jest niezłe opowiadanie, w tym sensie, że potrafi wciągnąć czytelnika w atmosferę nieodłącznie towarzyszącą pijaństwu. Miejscami tekst poszarpany, chaotyczny, ale ze względu na opisywane zdarzenie jakoś mnie nie razi, nawet pasuje. Nie uderza niesamowitością, niczym niewydarzonym, ale przez to tylko zyskuje na wiarygodności. Prawda jest zawsze szara i prozaiczna. Ślady podróży do Japonii, która pozostawiła głębokie wspomnienia, dodają smaku. Tak samo elementy filozoficzne, szczególnie ten na końcu. Autorowi należy się 5.
  • Dzięki; bardzo mi miło! To drugie jakie napisałem (nie licząc twórczości dziecięcej) w życie, i być może dlatego jest poszarpane. Ten "sen" o gejszy, to akurat był przed wyprawą do Japonii; i w pewnym sensie ją zainspirował. Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania