Bardzo zabawna historia, a tak naprawdę to w ogóle
Kupiłem loda. Nie wiem czemu zrobiłem to akurat w środku zimy. Minus czterdzieści w cieniu. Zacząłem się zastanawiać, co z tym fantem zrobić. To był impuls, jakbym usłyszał z tyłu głowy głos lodziarza. Spojrzałem na trzymany w ręku wafelek z lodem. Nawet nie wiedziałem, co to za smak. Wyglądało jak karmelowy.
Rozejrzałem się dookoła. Gdzie ja go kupiłem? Nigdzie nie było lodziarni, nawet żadnego sklepu. Otaczały mnie jedynie fabryki kondomów i sprzętu do przeprowadzania gwałtu analnego.
Jak w ogóle znalazłem się w tej części miasta? Kompletnie straciłem orientację w terenie. Szczerze powiedziawszy nie miałem pojęcia, czy mieszkałem w tym mieście, ani jak ono się nazywało.
Odruchowo liznąłem loda, którego przecież nie miałem zamiaru kosztować. Okazało się, że jest ciepły i paskudny w smaku. Rozejrzałem się za koszem na odpadki, ale niczego podobnego nie znalazłem, a nie chciałem śmiecić na ulicy. Jeść tego pseudoloda też nie zamierzałem, zwłaszcza w środku zimy.
Udałem się dalej z nadzieją, że w końcu lepiej zorientuję się w okolicy. Natrafiłem na coś w rodzaju rynku, jednak nie było prawie żadnych ludzi. Stała tam jedynie fontanna i mężczyzna ubrany w ciemny płaszcz. Wpatrywał się w wodę. Podszedłem do niego z nadzieją, że nie jest głuchy i mi pomoże.
- Przepraszam. Co to za miasto? – zapytałem.
- Nie rozumiem.
- Jak nazywa się to miasto?
- Nie wiem.
Mężczyzna nie był głuchy, ale najwyraźniej podobnie zagubiony w rzeczywistości co ja.
- To pan nie mieszka w okolicy?
- Nie. Nie wiem jak się tu znalazłem. Nawet nie pamiętam kim jestem. Podszedłem do tej fontanny i to co w niej zobaczyłem przyciągnęło mój wzrok.
- A co pan tam dostrzegł?
- Proszę samemu zobaczyć.
Zerknąłem i w wodzie dostrzegłem maleńkie rybki akwariowe pływające wewnątrz. Były ich całe chmary.
- Niezwykłe.
Nie zdążyłem jednak ani wystarczająco nacieszyć się widokiem, ani dowiedzieć co nieznajomy sądzi na ten temat, gdyż poczułem jak niebezpiecznie i zupełnie bezwiednie przesuwam się w przód, ciągnięty przez niezwykłą siłę. Wtedy zdałem sobie sprawę, że nawet pływać nie umiem, ale było już za późno na jakąkolwiek reakcję. Znalazłem się w fontannie, jednak to co tam zobaczyłem zupełnie nie przypominało widoku z zewnątrz.
Znalazłem się bowiem wewnątrz czegoś, co przypominało tunel. Nie było tam rybek, ani wody. Niewiele więcej mogłem o tym miejscu powiedzieć, poza tym, że nie miałem zielonego pojęcia jak się tam znalazłem. Czyżbym po zetknięciu z wodą od razu stracił przytomność, ktoś mnie wyciągnął i przetransportował do nowego miejsca.
Znów nie miałem zbytnio dużego pola do manewru, gdyż z trzech stron otaczały mnie ściany. Poszedłem więc przed siebie, obiecując sobie, że następnym razem na pewno nie będę zaglądał do żadnej fontanny. W końcu znów natrafiłem na kogoś, tym razem jednak od razu go rozpoznałem. Zresztą on także mnie poznał. Był to Franek, kolega ze szkoły, który wyjechał do pracy zagranicę i słuch o nim zaginął. Ucieszył się na mój widok.
- Ty też tutaj?
- Najwyraźniej. A gdzie to tutaj dokładnie jest? Tylko nie mów, że nie wiesz.
- No jasne, że wiem. Jesteśmy w kosmosie.
- Co takiego?
Wskazał palcem na okrągłe okienko niczym na statku przez które widać było przesuwające się gwiazdy na tle czarnego nieba.
- Ale jak… Jak się tu znaleźliśmy?
- Tego to nawet nie pamiętam. Jestem tu już tak długo, że zacząłem gadać sam do siebie.
- Czyli masz taką samą amnezję jak ja. Ostatnie co pamiętam to fontanna, do której wpadłem.
- Serio? Wpadłeś do fontanny? To żenujące. I to drugi raz.
- Jak to drugi?
- No jak byłeś dzieciakiem to podobno ktoś cię wepchnął do fontranny. Jakiś wariat. Topiłeś się i zrobił ci się uraz na resztę życia. Nawet nie zbliżałeś się do wody.
- Nie pamiętam tego. Nie ma stąd wyjścia?
- Jestem tu cholernie długo i go nie znalazłem.
- Są tu inni ludzie?
- Tego też nie wiem. Może są, bo wydaje mi się, że słyszałem głosy dochodzące zza ścian, ale to też mogło mi się przywidzieć. Może ty też mi się przywidziałeś.
- Nie no, stary. Ja tu jestem, żyję i mówię do ciebie. Tylko za cholerę nie mogę pojąć co ja tu robię.
- Mam to samo. Wolałbym siedzieć w domu, a tu ktoś zamknął mnie w statku kosmicznym.
- A może wcale nie jesteśmy w kosmosie, a te widoki za szybą to jakaś podpucha i robią na nas jakiś eksperyment.
- Nie radzę ci sprawdzać i rozbijać szyby, bo nawet mała dziurka może spowodować, że próżnia wciągnie nas niczym makaron przez słomkę. Zresztą i tak okienko jest za małe, żeby przez nie wyjść, a do tego nie ma go czym rozbić. Całe szczęście bo by mnie kusiło.
- I co teraz? Co robisz przez cały ten czas?
- Rozmyślam, a kiedy skończę gadam ze sobą. To takie relaksujące. Teraz do moich codziennych rozrywek będę mógł dołożyć rozmowę z tobą.
- Cóż za interesujące życie. A co z jedzeniem?
- Nie muszę jeść. To chyba przez to, że jesteśmy w kosmosie. Żyję, choć nie jem. Mam tylko straszną ochotę na mleko.
- Czemu akurat mleko?
- I małe tłuste myszki. Je też z chęcią bym pożarł. Nie jesteś przypadkiem małą tłustą myszką?
- O czym ty gadasz?
Zobaczyłem dziwny błysk w jego oku. Dopiero wtedy dostrzegłem, że urosły mu strasznie długie paznokcie. Bardziej pasowałoby tu określenie pazury albo szpony. Zaatakował mnie nimi bez ostrzeżenia, rozcinając skórę na policzku. Krew trysnęła z rany.
- O, masz w sobie mleczko. Lubię czerwony kolor i jestem bardzo bardzo głodny.
- Przestań. Co ty wyprawiasz?
Zdałem sobie sprawę, że nie jestem już człowiekiem, zmieniłem się w coś na kształt szczura. Wyrósł mi ogon, wąsy, zamiast nosa miałem ryjek, natomiast mój dawny kumpel przypominał kota i to takiego, który dostrzegł zdobycz i wie, że już mu nie ucieknie. Rzucił się na mnie, a ja nawet nie mogłem się bronić. Leżałem jak sparaliżowany, kiedy mnie pożerał.
Komentarze (7)
Spożywanie loda w czasie ziemi musi być FANtastyczym doznaniem?
Wybacz - musiałam dopisać. To takie FUN!?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania