Baśka

Zawsze, gdy widziała się z dziewczynami na kawie tylko one mówiły, ciągle coś opowiadały. Jak to wkurwiającego mają szefa w pracy, że mąż ich nie zadowala, dzieci nie słuchają. I tak w nieskończoność. Baśka tylko słuchała. W zasadzie pytania typu, "Co słychać" były raczej pytaniem retorycznym. Nie oczekiwały odpowiedzi, ponieważ sądziły, że kto jak kto, ale ona nie miała prawa być kobietą nieszczęśliwą. Piękna, długowłosa zadbana blondynka o niebieskim oczach, z kształtną figurą klepsydry. Nogi były jej największym atutem, nie za długie, ale jakże wysportowane i umięśnione. Po prostu zgrabne. Mąż, całkiem całkiem. Pracował w jakiejś znanej, dużej korporacji. Mimo to, po pracy zawsze starał się jej poświęcać trochę swojego wolnego czasu. Obdarowywał ją podarunkami i ciepłym pocałunkiem, przy każdej nadarzającej się okazji. Starał się imponować jej swoją pomysłowością co do wyszukiwania coraz to nowszych miejsc,gdy zabierał ją na romantyczne kolacje dla dwojga. Przy świecach, zawsze z dodatkiem dobrego, włoskiego wina, które tak bardzo lubiła. Nie mieli jeszcze dzieci, tak jak reszta jej przyjaciółek, więc nie mieli także jakichkolwiek większych zobowiązań czy wyrzeczeń. Z resztą zawsze powtarzała, nie wiedzieć dlaczego, że nie chce ich mieć. Ona sama zdobyła posadkę w dobrej, kobiecej prasie i pisała od czasu do czasu felietony, które cieszyły się ogromnym uznaniem. Jej szefowa, nigdy na nią nie narzekała, wiedziała, że Baśka to dziewczyna z wyobraźnią, kreatywna, silna osobowość. Tak więc, czy miała ona prawo być niezadowolona ze swojego życia? To pytanie zadawała sobie każdego ranka po przebudzeniu. Gdy szła rano do łazienki, by umyć zęby, spoglądając w lustro widziała tylko smutną karykaturę siebie, dwudziestoparoletnią dziewczynę, która nie wiedziała, czego tak naprawdę oczekuje od życia ona sama. Nie tego co oczekują jej przybrani rodzice, czy mężczyzna u boku lub przyjaciele. Nie wiedziała dokąd zmierza. Jej każdy dzień wydawał się jakimś koszmarem, zmorą senną. Nie była szczęśliwa. Wiedziała to, wiedziała, że chce i, że musi coś zmienić, bo dłużej tak nie wytrzyma, nie da rady udawać ciągle, że wszystko wokół niej jest w porządku.

Następnego dnia, jak co rano wstała do łazienki, umyła zęby i poszła ubrać się w najlepszą sukienkę, którą miała odłożoną na specjalną okazję w szafie, następnie wypiła filiżankę kawy i wyszła. Gdzieś podświadomie ta dziewczyna, chciała zniszczyć sobie życie, jej wewnętrzny głos podpowiadał jej „zrób to,a poczujesz się lepiej”. Tak więc, zrobiła to, poszła szukać pracy w burdelu. Wyjechała z miasta totalnie bez niczego, nie zabrała ze sobą żadnych dokumentów, ubrań ani pieniędzy. Nie wiedziała jak przetrwa, czy uda jej się gdziekolwiek znaleźć pracę, przecież tego typu biznes rządzi się swoimi prawami, a nabór takich dziewczyn nie odbywa się w ekskluzywnym biurze, z wysoko postawionym i szanowanym prezesem firmy. Postanowiła, że przejdzie się po prostu po kilku i popyta. Była przecież urodziwą i ponętną kobietą. Znała swoje atuty, pamiętała doskonle, że jeszcze przed ślubem uganiali się za nią koledzy ze studiów.

A ona tylko bawiła się ich uczuciami, dawała zaprosić na kawę czy do kina. „Niech płacą”- myślała. „To jest właśnie przywilej młodych kobiet, dlaczego mam sobie żałować”. Zawsze miała coś z kurwy. Była o tym przekonana. Chłopaków do łóżka wybierała sama, nigdy nie brała tego co jej się nadarzało. To ona była łowcą w tej grze i doskonale zdawała sobie sprawę z tego jaki typ faceta będzie pociągał ją w łóżku. Lubiła umięśnionych nie za wysokich brunetów. Jednak to co miało dla niej największe znaczenie, to błysk w oku, to coś. Ten żar, który ogarniał ich, kiedy spoglądali na nią, gdy tańczyła samotnie nawalona na parkiecie. Umiała podkręcić temperaturę każdego faceta. Jej mąż, Marek, był zupełnym przeciwieństwem tego typu mężczyzn. Nie miał nic z dupka, zawsze szanował kobiety, tak jak wychowała go matka. Otwierał przed nimi drzwi, mówił proszę i dziękuję. Typowy nudziarz. Z wyglądu blondyn, wysoki, około 1, 90 cm wzrostu, niebieskie oczy. To małżeństwo było bardziej z rozsądku. Ile mogła jeszcze wynajmować pokój i żyć tak jakby już nic dobrego miało jej się nie przytrafić. Z resztą rodzice bardzo go chwalili, przypadł im do gustu i wiedziała, że lepszego zięcia nie mogliby sobie wymarzyć. Poznała go w kawiarni, podszedł do niej, gdy czekała jak zawsze na dziewczyny, by wysłuchać ich gadaniny. Miała podły nastrój i była znudzona, na pewno nie miała ochoty na te spotkanie, mimo to on i tak podszedł. Przywitał się grzecznie, próbował zagadać, zaprosić na spotkanie. Ta dziewczyna, ten smutek w jej oczach, sprawiał, że dodawało jej to jakiegoś rodzaju uroku. Tak to właśnie wtedy ten smutek najbardziej urzekł go w jej samej. Ona jednak nie dawała za wygraną. Grzecznie odmawiała, próbując być miłą i uprzejmą w stosunku do niego, nie chciała być niegrzeczna, bo ten chłopak naprawdę wyglądał na sympatycznego i takiego, który ma dobre serce i umie zadbać o kobietę. Jednak następnego razu, gdy zaczepił ją w klubie, a ona była już lekko podpita, stwierdziła, że zaryzykuję i dała mój swój numer. Zadzwonił wieczorem, by spytać jak się czuje i czy przynieść jej coś ciepłego do zjedzenia, akurat miał wolny dzień w pracy. Zgodziła się, choć było bardzo ryzykowne zapraszać nieznajomego do swojego mieszkania. Ale zawsze była szalona, sprawiała, wrażenie głupiutkiej i niedojrzałej dziewczynki. Tego wieczoru długo rozmawiali, przewertowali całe jej dotychczasowe życie. Dużo płakała. Przez tą jedną noc opowiedziała mu całe swoje popieprzone życie. Jak to czuła się w dzieciństwie niekochana i niechciana. Wiedziała, że jej przeszłość odbijała się na jej życiu aż do chwili obecnej. Nienawidziła siebie, nie kochała. Chciała być zupełnie kimś innym, byle nie sobą. Męczyły ją te cholerne wspomnienia, kiedy to partner jej siostry obmacywał ją po pijaku, bo wieku 15 lat była już fizycznie bardzo rozwinięta. Jej miseczka nosiła rozmiar D. Nie potrafiła go zaakceptować, a natrętne męskie spojrzenia męczyły ja szcególnie latem, kiedy to wiadomo nosiła bluzki z dużym dekoldem, bo przecież jej wiecznie było gorąco. Stało się, przespali się ze sobą. Potrzebowała jego, był taki czuły, taki delikatny. Pragneła go smakować, dotykać pieścić, gryźć, lizać, jak jakaś kotka w rui. Chciała mieć go tylko dla siebie. Mieć kogoś kto chociaż ten jeden jedyny raz będzie tylko jej i tylko dla niej.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania