Sufit nie śmie zadrżeć, podłoga jęknąć, a kandelabry zgasnąć. - Ta konstrukcja... No, no! Skąd? Jak? Dla mnie na pograniczu fenomenu. Pomysł niemal jak wynalazek koła - baaardzo doskonały. Jak na to wpadłaś Czarowna? Jak? Jestem totalnie zadziwiony ! Wielkie brawo!!
Nieznajoma łapie swój, identyczny. - imho "łapie" do tej opowieści nie przystoi. Dotyka, sięga do swoich identycznych etc. ale nie łapie [jakoś z muchołapaniem się mi kojarzy;) ]
Przybyła odpowiada na wszystkie bezbłędnie. - tu z kolei "Przybyła" mi zgrzypi. Dziewczyna, Inadagowana(?) [sam mam atpliwości co do indagowanej!], no, na pewno nie "przybyła"
Baardzo wielkie pięć!!! Dziękuję za świetną baśń.
PS. Jeśli o nalewkach - to na PW, możemy duużo pogwarzyć, bo... no dawne dzieje ale wiedza została. ;)
Dziękuję za cudowny komentarz, Karawanie :)
(zdradzę Ci sekret, że zainspirował mnie Jakub Małecki - on ma taki oszczędny styl; czesto buduje narrację na zdaniach pojedynczych).
Masz rację. Definitywnie trzeba to zmienić. Siądę do tego na spokojnie i pomyślę nad ładniejszym odpowiednikiem.
PS: W nalewkach to w sumie bardziej moja mama niż ja siedzi, ale pijemy wspólnie :D
Czyli to ta bajka z poprzedniej części, którą opowiedziała mała dziewczynka? Ta chora?
Kurczę, dlatego czytanie w częściach bywa uciążliwe :( Ale spoko, chyba ogarnęłam, prawda? :D
Ciekawa baśń, bardzo. Będzie miała wpływ na dalszy ciąg?
Pozostaje mi czekać na część kolejną, a jeśli chodzi o techniczne sprawy, no to nic tu po mnie :D Żaden ze mnie ekspert :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Hej.
Kurczę, jakie krótkie.
Małe tech-aid zgodnie z tradycja na początek:
„W środku sań dziewczynka...” – dziwnie to brzmi. Nie mówi się w przecież opasażerach, że siedzą np. „w środku samochodu”, bo brzmi to niejasno (w środku, czyli gdzie? W silniku?). Nie prościej: „A saniach dziewczynka...”?
„Wymija służącego, i tak samo pomija milczeniem jego kwaśną uwagę...” – tak samo jak co? Tak samo, jak go wymijała”? Trochę to dziwne. Ja bym spróbował z: „Wymija służącego i zbywa milczeniem jego kwaśna uwagę...”. Zastanawia mnie też ten przecinek.
„„Tycjanie, przynieś mi moją szkatułkę!” – Echo nadaje temu okrzykowi mocy.” – piszesz tu o okrzyku, czyli królowa-matka wykrzyczała swoje kwestię, a w związku z tym komentarza według mnie powinien być małą literą.
„Królowa-matka, Król-Ojciec...” – nie rozumiem, dlaczego wyróżniasz ojca a matki nie? ;)
Brak tu konsekwencji.
„ Jaka była ulubiona zabawa Tycjana w dzieciństwie?”[.]
„ A co najbardziej lubiła nucić królewna Marysia?”[.]
„W jaki pałacowy zakamarek lubiła najbardziej?”[.]
Mimo że kończysz poszczególne wypowiedzi znakami zapytania, dajesz je w cydzysłowy, innymi słowy cytujesz/przytaczasz, po cudzysłowie więc powinna pojawić się kropka, bo dopiero ona kończy zdanie.
„Niez[n]ajoma odpowiada...” – w oryginale masz „nieznajoma”.
„...szepcze wzruszony, ale i dumny zarazem ojciec” – tu masz „ojciec” małą. Nie ogarniam.
„Matka-Królowa podchodzi” – no i tego też nie ;(
„Podłoga wzdycha. Sufit łka. A kandelabry tańczą.” – a to z kolei bardzo piękne zwieńczenie całości.
Ciekawie to napisałaś, inaczej niż początkowe części, bo poprzednia już bliższa była temu klimatowi. Rozumiem, że to wspomnienie, które coś ma wyjaśnić, nie będę więc gdybał, tylko poczekam, co przyniesie wiatr. Część bardzo mi się podobała, choć strasznie króciutka.
Pozdrawiam ;)
Dziękuję za jak zwykle wnikliwą analizę.
Pisownia była celowa, ale chyba za bardzo namieszałam. Coś niecoś wyjaśnię później, ale teraz, tylko dla Ciebie: końcowe odwrócenie "matka-królowa" to po prostu zwrócenie uwagi na to, że teraz jest głównie matką. Królową dopiero później. Skończyła obowiązek, jakim było rozwikłanie tożsamości, zakończyła je sukcesem, i dopiero wtedy stała się bardziej matką niż królową. Ojciec, masz rację, nie powinien być małą literą. Niepotrzebne konfundowanie.
Wybacz poślizg, trochę zajęło mi przetrawienie, a nie chciałam odpisywać, póki nie poprawię.
"Wewnątrz przede wszystkim światło. Roztańczone, tworzące miliardy cieni i chętnie igrające z okiem patrzącego. " -ładne.
"Podłoga jęczy. Sufit drży. Kandelabry płoną." - A to, droga Ench, jest dla mnie złotą spiralą Fibonacciego w zapisie literackim. Trzy ciętę kataną zdania. Jedno obok drugiego. Łaczy je tylko nić, ale bez tej nici nie istnieją. Uwiel-wielbiam ;)
"Jad spojrzeń staje się bardziej znośny, aż znika. Staje się czarem i obezwładnieniem." - znów zapis "z tym czymś". Rozwinęłaś się.
"„ Maria?” – pyta ją." - a gdyby bez "ją"?
Strasznie dużo fajnych zabiegów umieściłaś i do tego nienachalnie.
"Dziewczyna nadal czeka. Królowa-Matka patrzy. Piasek w klepsydrze przesypuje się wolno i bez znaczenia." - choćby tutaj ślicznie przesuwasz kadr, ale tylko po to, by uwypuklić nieistotność wyostrzonego miejsca i tym samym spotęgować znaczenie tego, co obok. Doceniam zabieg.
I to: "Podłoga wzdycha. Sufit łka. A kandelabry tańczą." - od poczatku wiedziałem, że ten potrójny zapis, to trójakt. początek otwiera, środek utrzymuje i końcówka podkreśla.
Haha, "Aj niułit" ;)
Strasznie estetyczne. Chińskie jajeczko z dynastii tych dziwolągów Mingów czy co innego. Nie wiem co, ale coś bardzo, bardzo wartościowego.
Oczywiście puściłem proponowaną muzykę i na pewno z tego Pana jeszcze skorzystam. Natomiast piękne równiez to, co po nim: https://www.youtube.com/watch?v=YFD2PPAqNbw - świetna magia Ench.
Chodzi o tekst i muzykę, ale głównie o tekst.
Kłaniam się.
Powiem Ci, że wszystko to, co Ty nazywasz zabiegiem, było stosowane bardziej intuicyjnie, niż z jakąkolwiek świadomością efektu, jaki wywoła.
Zainspirowana wrażeniem, jakie na mnie wywołały krótkie zdania w pewnej książce, postanowiłam troszeczkę poeksperymentować z własnym tekstem.
I zdaje się, że zadziałało nie najgorzej.
Dzięki za komentarz, ech, co tu dużo mówić, brakowało mi Ciebie pod tym tekstem.
Canulas ach, i wstukałam sobie ten link. Znam to, i faktycznie, czasem słucham. W sumie wczoraj też słuchałam, ale moimi faworytami pozostają nadal Czajkowski i Chopin :D
Canulas wierz mi, że ja raczkuję nie mniej od Ciebie. Myślę, że z takiego raczkowania ma się największą radość (z podłogi wszystko przybiera monumentalne rozmiary ;) ). A utwór przesłuchaj sobie. Warto.
Komentarze (14)
Nieznajoma łapie swój, identyczny. - imho "łapie" do tej opowieści nie przystoi. Dotyka, sięga do swoich identycznych etc. ale nie łapie [jakoś z muchołapaniem się mi kojarzy;) ]
Przybyła odpowiada na wszystkie bezbłędnie. - tu z kolei "Przybyła" mi zgrzypi. Dziewczyna, Inadagowana(?) [sam mam atpliwości co do indagowanej!], no, na pewno nie "przybyła"
Baardzo wielkie pięć!!! Dziękuję za świetną baśń.
PS. Jeśli o nalewkach - to na PW, możemy duużo pogwarzyć, bo... no dawne dzieje ale wiedza została. ;)
(zdradzę Ci sekret, że zainspirował mnie Jakub Małecki - on ma taki oszczędny styl; czesto buduje narrację na zdaniach pojedynczych).
Masz rację. Definitywnie trzeba to zmienić. Siądę do tego na spokojnie i pomyślę nad ładniejszym odpowiednikiem.
PS: W nalewkach to w sumie bardziej moja mama niż ja siedzi, ale pijemy wspólnie :D
Pozdrawiam cieplutko.
Kurczę, dlatego czytanie w częściach bywa uciążliwe :( Ale spoko, chyba ogarnęłam, prawda? :D
Ciekawa baśń, bardzo. Będzie miała wpływ na dalszy ciąg?
Pozostaje mi czekać na część kolejną, a jeśli chodzi o techniczne sprawy, no to nic tu po mnie :D Żaden ze mnie ekspert :)
Pozdrawiam cieplutko :)
Powiedzmy, że będzie miała, choć nie bezpośrednio. Fajnie Cię i tu widzieć.
Poprawki wkrótce naniosę!
Pozdrawiam!
Matt Custor
Kurczę, jakie krótkie.
Małe tech-aid zgodnie z tradycja na początek:
„W środku sań dziewczynka...” – dziwnie to brzmi. Nie mówi się w przecież opasażerach, że siedzą np. „w środku samochodu”, bo brzmi to niejasno (w środku, czyli gdzie? W silniku?). Nie prościej: „A saniach dziewczynka...”?
„Wymija służącego, i tak samo pomija milczeniem jego kwaśną uwagę...” – tak samo jak co? Tak samo, jak go wymijała”? Trochę to dziwne. Ja bym spróbował z: „Wymija służącego i zbywa milczeniem jego kwaśna uwagę...”. Zastanawia mnie też ten przecinek.
„„Tycjanie, przynieś mi moją szkatułkę!” – Echo nadaje temu okrzykowi mocy.” – piszesz tu o okrzyku, czyli królowa-matka wykrzyczała swoje kwestię, a w związku z tym komentarza według mnie powinien być małą literą.
„Królowa-matka, Król-Ojciec...” – nie rozumiem, dlaczego wyróżniasz ojca a matki nie? ;)
Brak tu konsekwencji.
„ Jaka była ulubiona zabawa Tycjana w dzieciństwie?”[.]
„ A co najbardziej lubiła nucić królewna Marysia?”[.]
„W jaki pałacowy zakamarek lubiła najbardziej?”[.]
Mimo że kończysz poszczególne wypowiedzi znakami zapytania, dajesz je w cydzysłowy, innymi słowy cytujesz/przytaczasz, po cudzysłowie więc powinna pojawić się kropka, bo dopiero ona kończy zdanie.
„Niez[n]ajoma odpowiada...” – w oryginale masz „nieznajoma”.
„...szepcze wzruszony, ale i dumny zarazem ojciec” – tu masz „ojciec” małą. Nie ogarniam.
„Matka-Królowa podchodzi” – no i tego też nie ;(
„Podłoga wzdycha. Sufit łka. A kandelabry tańczą.” – a to z kolei bardzo piękne zwieńczenie całości.
Ciekawie to napisałaś, inaczej niż początkowe części, bo poprzednia już bliższa była temu klimatowi. Rozumiem, że to wspomnienie, które coś ma wyjaśnić, nie będę więc gdybał, tylko poczekam, co przyniesie wiatr. Część bardzo mi się podobała, choć strasznie króciutka.
Pozdrawiam ;)
Pisownia była celowa, ale chyba za bardzo namieszałam. Coś niecoś wyjaśnię później, ale teraz, tylko dla Ciebie: końcowe odwrócenie "matka-królowa" to po prostu zwrócenie uwagi na to, że teraz jest głównie matką. Królową dopiero później. Skończyła obowiązek, jakim było rozwikłanie tożsamości, zakończyła je sukcesem, i dopiero wtedy stała się bardziej matką niż królową. Ojciec, masz rację, nie powinien być małą literą. Niepotrzebne konfundowanie.
Wybacz poślizg, trochę zajęło mi przetrawienie, a nie chciałam odpisywać, póki nie poprawię.
Pozdrawiam również :)
"Wewnątrz przede wszystkim światło. Roztańczone, tworzące miliardy cieni i chętnie igrające z okiem patrzącego. " -ładne.
"Podłoga jęczy. Sufit drży. Kandelabry płoną." - A to, droga Ench, jest dla mnie złotą spiralą Fibonacciego w zapisie literackim. Trzy ciętę kataną zdania. Jedno obok drugiego. Łaczy je tylko nić, ale bez tej nici nie istnieją. Uwiel-wielbiam ;)
"Jad spojrzeń staje się bardziej znośny, aż znika. Staje się czarem i obezwładnieniem." - znów zapis "z tym czymś". Rozwinęłaś się.
"„ Maria?” – pyta ją." - a gdyby bez "ją"?
Strasznie dużo fajnych zabiegów umieściłaś i do tego nienachalnie.
"Dziewczyna nadal czeka. Królowa-Matka patrzy. Piasek w klepsydrze przesypuje się wolno i bez znaczenia." - choćby tutaj ślicznie przesuwasz kadr, ale tylko po to, by uwypuklić nieistotność wyostrzonego miejsca i tym samym spotęgować znaczenie tego, co obok. Doceniam zabieg.
I to: "Podłoga wzdycha. Sufit łka. A kandelabry tańczą." - od poczatku wiedziałem, że ten potrójny zapis, to trójakt. początek otwiera, środek utrzymuje i końcówka podkreśla.
Haha, "Aj niułit" ;)
Strasznie estetyczne. Chińskie jajeczko z dynastii tych dziwolągów Mingów czy co innego. Nie wiem co, ale coś bardzo, bardzo wartościowego.
Oczywiście puściłem proponowaną muzykę i na pewno z tego Pana jeszcze skorzystam. Natomiast piękne równiez to, co po nim: https://www.youtube.com/watch?v=YFD2PPAqNbw - świetna magia Ench.
Chodzi o tekst i muzykę, ale głównie o tekst.
Kłaniam się.
Powiem Ci, że wszystko to, co Ty nazywasz zabiegiem, było stosowane bardziej intuicyjnie, niż z jakąkolwiek świadomością efektu, jaki wywoła.
Zainspirowana wrażeniem, jakie na mnie wywołały krótkie zdania w pewnej książce, postanowiłam troszeczkę poeksperymentować z własnym tekstem.
I zdaje się, że zadziałało nie najgorzej.
Dzięki za komentarz, ech, co tu dużo mówić, brakowało mi Ciebie pod tym tekstem.
Pozdrawiam cieplutko.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania