Belzubina

Powstała nowa fabryka w Specjalnej Strefie Ekonomicznej, zostałem zatrudniony tam na stanowisku kierownika. Mój tytuł służbowy nadany mi przez pracodawcę brzmiał inaczej i wymawiało się go z obcym akcentem. Dawno przestałem uczyć się tych nowych nazw to mój siódmy zakład, wszędzie inaczej te stanowisko się nazywa. Przy uruchomieniu w nowo powstałej fabryce jestem kierownikiem, szkolę swojego następcę. Zostaje majstrem, szkole swojego następcę i koryguje błędy kierownika. Następnie zostaje brygadzistą, szkolę swojego następcę i koryguje błędy kierownika i majstra, później jak wszyscy są już pewni swoich umiejętności to odchodzę na bezrobocie i czekam na powstanie nowego zakładu. Pozbyłem się złudzeń, że tutaj będzie inaczej jestem starym komunistą, tylko z wykształceniem średnim to na nic więcej nie mogę liczyć. Właśnie nadzoruję prace porządkowe przed jutrzejszym uroczystym otwarciem, w zespole mam dwunastu mężczyzn i jedną kobietę. Zaledwie zatrudniona jest od wczoraj ta pracownica, a już miałem z nią problemy, kazałem jej sprzątać tak jak innym. Zamiast wykonywać moje polecenie, poszła na skargę do dyrekcji, że ją szykanuję, bo jest kobietą i zagoniłem ją do szmaty, ścierki i wiadra z wodą. Poproszono mnie o danie jej innej pracy, ponieważ ma licencjat i jutro ma być poświęcenie zakładu do tego czasu nie chcą mieć żadnych incydentów. Teraz z ochotą przykłada się do nowego polecenia, ma pilnować sprzątających mężczyzn. Miałem sposobność widzieć jej zaangażowanie postawiła swoje sto pięćdziesiąt kilogramów na środku pomieszczenia, podparła się rękami pod boki, krzyczy na innych jak mają trzymać ścierki i wytyka wszystkie niedociągnięcia. Wróciłem do swojego biura, z obawy bycia świadkiem samosądu, jak się okazało w samą porę dzwonił właśnie telefon z dyrekcji. Mam wysłać kogoś na bramę po dwa wiaderka trzy litrowe, które są potrzebne na jutro, a że był to mały ciężar i w ramach solidarności męskiej poleciłem to naszej pani nadzorcy. Kazałem przynieś te wiaderka do mojego biura, teren przedsiębiorstwa był rozległy kupiony ze sporym zapasem za symboliczną złotówkę i nie spodziewałem się rychłego powrotu tej pani. Gdy minęły trzy godziny, zacząłem się niepokoić, co się stało z pracownicą i właśnie ją zobaczyłem. Wpadła jak burza i z wrzaskiem do mnie, wysłałem ją po kwas bez ubrania ochronnego i nie uprzedzając jej o tym. Ciało tej pani nosiło widoczne ślady działania kwasu, przerażony przedzwoniłem do pielęgniarki z naszego ambulatorium i powiadomiłem dyrekcję o wypadku oraz o potrzebie ustalenia winnego zaniedbania i nie poinformowania o substancji niebezpiecznej. Cały biurowiec zjawił się błyskawicznie łącznie z ochroną bramy i przy burzy jaka się rozpętała zaczęto wyjaśniać co się stało. Zaczęło się od prezesa, który przywiózł z katedry te dwa wiaderka święconej wody, na jutrzejsze poświęcenie i zostawił je na bramie. Ochrona z bramy pilnowała i nikt nie zmienił zawartości w wiaderkach. Polecono głównemu chemikowi zbadanie składu chemicznego cieczy. Ten na oczach wszystkich obecnych dokonał analizy i zdecydowanie stwierdził, że jest to woda. Demonstrując swoją rację zanurzył palec, a następnie dłoń i nic się nie stało. Podobnie postępowali i inni dalej nic, aż jeden z moich pracowników tak ochoczo pilnowany przez panią poszkodowaną przez kwas. Włożył palec do wody święconej i z kroplą wody przylegającą do niego, przyłożył go do pryszcza na nosie swojej niedawnej prześladowczyni. Wszyscy zobaczyli jak nagle pryszcz skwierczy i znika w obłokach pary i pozostała tylko blizna. Dokonywano dalej próby ze święconą wodą i okazało się, że tyko jeszcze dwie osoby odczuwają podobne jej oddziaływanie. Następnie solidarnie dokonano podziału wody, ponieważ każdy miał jakiegoś diabła w rodzinie, jeden teściową, inny dziecko, a jeszcze inny współmałżonka, naprawdę wiele było przykładów wykorzystanie wody. Uroczystość poświęcenia odbyła się i udział w niej wzięła woda mineralna niegazowana, jak się okazało też dobra.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania