Bardzo dobry tekst, aż mi się pojawiła łezka w oku. Takie dzieci czekają na miłość, przytulenie, czułość, bo tego nie znają, choć coś tam w nich za tym czeka. Domy dziecka to coś czego tak naprawdę nie powinno być, ale różnie w życiu bywa i dlatego być muszą. Ja nie byłem w takim domu, ale przeżyłem rozwód rodziców w wieku lat nastu, wszelkie z tym związane problemy z sądem włącznie i nikomu tego nie życzę. To koszmar i zostawia ślady na zawsze. Superek dla mnie 5 , choć nie lubię do tego tematu wracać, a tu wróciłem co jest niewątpliwie zaletą tego tekstu.
Dziękuje Ozar za komentarz w odniesieniu do samego tekstu, który powstał na bazie rzeczywistych potrzeb w Polsce i chwycił mnie za serce kiedy uzmysłowiłem sobie jakie to ważne mieć rodziców. Fakt, nie wszyscy są takimi i tymi, którzy powinni nimi być i nie podejmuję tej dyskusji, bo to szerszy temat i każda sytuacja jest inna. Niemniej sporo maleństw w tych domach zasługuje na uwagę, a kto wie może na coś więcej...
Dom? Prawdziwy? Rodzinny? Mam nadzieję, że tak będzie...
Dziękuje również za szczerość w odniesieniu do własnych przeżyć. Niewątpliwie są przykre i pozostawiają piętno na całe dorosłe życie. Szacunek Ozii :-)
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuje za twoje refleksje!
Cieszę się, że tak go odebrałeś. To dla mnie, jako autora, dużo znaczy :-) No i z tą szczerością tak trzymaj ;-)
Szczerość, to trochę taki obosieczny miecz, z jednej strony może stanowić pochwałę i ona uskrzydla, a czasami usłyszymy coś, czego byśmy się nie spodziewali. Jedno i drugie jest ważne. Pierwsze dodaje skrzydeł, drugie zwraca uwagę na inny punkt widzenia i czasami koryguje nasze spojrzenie.
Doceniam, że piszesz to co myślisz. Dziękuje.
Pozdrawiam!
Dzień dobry
Poruszasz problem błędów nie-dorosłych ludzi. Lecz czasem takie wyjście może mieć szczęśliwy finał. Rodzice, a szczególnie matka jest niezastąpionym ogniwem dla dziecka. Przerwanie tego łańcucha pozostawia ślady na zawsze. W tym temacie my jako państwo jesteśmy apodyktyczni do adopcji. Biurokracja i długa droga. Przytulenie dziecka powinno odbyć się jak najszybciej po urodzeniu, bo wtedy nie będzie ogniwa osierocenia. Znam przypadki, gdzie ten proces trwa latami.
Odwiedzanie w takim domu i przytulanie na chwilę, zabieranie na święta do domu dla mnie jest złym nawykiem. Dziecko moim zdaniem nie jest eksponatem, a Dom Dziecka muzeum. Jeśli chcemy pomagać to w taki sposób, aby nie robić nadziei. Zmienić prawo i bardziej pochylić się na dzieckiem i nie traktować tej maleńkiej istoty jako procedury, tylko jako człowieka.
Zgadza się, to szeroki temat i wymaga zapewne większej dyskusji i może nawet społecznych kampanii w kontekście adopcji takich dzieci. Tekst powstał na podstawie moich smutnych rozmyślań o dzieciach, które budzą się i zasypiają, pozbawione rodzicielskiej opieki, bo "przytulenie dziecka powinno odbyć się jak najszybciej po urodzeniu, bo wtedy nie będzie ogniwa osierocenia." - trafna uwaga. Oczywiście nie wchodziłem w powody, dla których stało się tak czy inaczej. Na szczęście te dzieci nie są pozbawione w ogóle opieki i troski, a Domy Małego Dziecka jako zastępcze instytucje odgrywają ważną rolę.
Historia każdego dziecka w takim domu zapewne jest inna. Tak jak ich rodziców...
Dziękuje za twój komentarz. Bardzo ważny głos w temacie :-)
Pozdrawiam!
"Tak mną siebie zainteresował...". Coś mi tu nie halo. Albo się zafiksowalem.
Piąteczka. Premiuję wrażliwość, szczególnie wobec dzieci, których bezgraniczne zaufanie i wiara powinny być chronione na każdy możliwy sposób.
Rzeczywiście Mene, fragment, który wyłapałeś: "Tak mną siebie zainteresował..." zmieniłem na: "Tak mnie sobą zainteresował...". Zresztą także po życzliwej podpowiedzi innego czytelnika ;-) Dzięki.
"Premiuję wrażliwość, szczególnie wobec dzieci, których bezgraniczne zaufanie i wiara powinny być chronione na każdy możliwy sposób." - cieszę się bardzo z twojej postawy i niezwykle ważnego zdania w tej kwestii.
Pozostaje mi dołączyć się do tych ważnych słów :-)
Dziękuje za cenne przemyślenia i szczerość w temacie :-)
Pozdrawiam!
Bardzo wzruszające i smutne. Poruszony został bardzo ważny problem. Żal mi takich dzieci ,które nie dostały szansy aby wychować się w normalnej, szczęśliwej, kochającej rodzinie. Pozdrawiam.
Tak, rzeczywiście widok takiego dziecka i w takim miejscu, zapewne wzruszyłby każdego. Wydaje mi się, że tam po prostu nie ma "twardzieli" ;-)
"(...) nie dostały szansy aby wychować się w normalnej, szczęśliwej, kochającej rodzinie" - miejmy nadzieję Ania, że przed niektórymi stanie taka szansa i trafią do kochających rodziców...
Dziękuje za twoje szczere refleksje w tym temacie :-)
Pozdrawiam!
„Tak mnie sobą zainteresował, że czas nie miał nic do powiedzenia. Ja też nic nie miałem. Zapomniałem języka. Gdyby ktoś spojrzał na mnie z boku, to tylko szeroko otwarte oczy i usta powiedziałyby mu, co się ze mną dzieje.
Wstałem.
Idąc w jego stronę, stąpałem tak ostrożnie jakbym szedł po karmazynowym dywanie, utkanym z królewskich tkanin.
Przywitał mnie uśmiechem i wyciągnął do mnie swoje berło, to znaczy małe rączki, a błękitne oczka, na znak aprobaty, pytały czy mnie weźmiesz, przytulisz i ukochasz.„ - Strasznie dużo masz tu „mnie”. Nie czytałem powyższych komentarzy, ale to zaniża bardzo jakość Twojego tekstu, a łatwo można by temu zaradzić.
Ja zacząłbym tak:
„Zainteresowanie... nie, to mało powiedziane, zostałem pochłonięty, wręcz pojmany w pułapkę umiłowania, tak że czas stał się tylko nic nie znaczącym słowem. (pozbywasz się powtórzenie „mnie””i „miał, miałem”) Mowa, słowa... język nie istniał. Gdyby ktoś spojrzał z boku ujrzałby tylko moje szeroko otwarte oczy i usta, i ten obraz powiedziałby wszystko, i każdemu...
Tak na szybko, ale chciałem abyś wiedział o co mi chodzi. Wiem, że to znaczne zmiany, ale w tym stylu, nie koniecznie tak, moim zdaniem trzeba by przerobić ten fragment i resztę tekstu, bo tak, przepraszam za szczerość, ale jest słabo. Bardzo dobry pomysł ginie pochłonięty przez techniczne braki.
To oczywiście moje subiektywne zdanie i nic nie musisz zmieniać jeśli tak nie czujesz.
Pozdrawiam!
Wielkie dzięki Maurycy za te sugestie i cenne uwagi. Bardzo się cieszę, że zauważyłeś coś, co mi umknęło i co należy poprawić. To będzie jeden z najlepiej dopracowanych tekstów w ostatnim czasie ;-)
W wolnej chwili pomyślę jak "ugryźć" pewne fragmenty i spróbować nieco inaczej, przy zachowaniu sensu i mojego pomysłu na tekst.
Tym bardziej to dla mnie ważne, bo przymierzam się do czytania (lektorowania) moich tekstów, no każda podpowiedź będzie tu na miejscu ;-)
Komentarze (14)
Dom? Prawdziwy? Rodzinny? Mam nadzieję, że tak będzie...
Dziękuje również za szczerość w odniesieniu do własnych przeżyć. Niewątpliwie są przykre i pozostawiają piętno na całe dorosłe życie. Szacunek Ozii :-)
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuje za twoje refleksje!
Szczerość, to trochę taki obosieczny miecz, z jednej strony może stanowić pochwałę i ona uskrzydla, a czasami usłyszymy coś, czego byśmy się nie spodziewali. Jedno i drugie jest ważne. Pierwsze dodaje skrzydeł, drugie zwraca uwagę na inny punkt widzenia i czasami koryguje nasze spojrzenie.
Doceniam, że piszesz to co myślisz. Dziękuje.
Pozdrawiam!
Poruszasz problem błędów nie-dorosłych ludzi. Lecz czasem takie wyjście może mieć szczęśliwy finał. Rodzice, a szczególnie matka jest niezastąpionym ogniwem dla dziecka. Przerwanie tego łańcucha pozostawia ślady na zawsze. W tym temacie my jako państwo jesteśmy apodyktyczni do adopcji. Biurokracja i długa droga. Przytulenie dziecka powinno odbyć się jak najszybciej po urodzeniu, bo wtedy nie będzie ogniwa osierocenia. Znam przypadki, gdzie ten proces trwa latami.
Odwiedzanie w takim domu i przytulanie na chwilę, zabieranie na święta do domu dla mnie jest złym nawykiem. Dziecko moim zdaniem nie jest eksponatem, a Dom Dziecka muzeum. Jeśli chcemy pomagać to w taki sposób, aby nie robić nadziei. Zmienić prawo i bardziej pochylić się na dzieckiem i nie traktować tej maleńkiej istoty jako procedury, tylko jako człowieka.
Trudny temat, ale trzeba o tym mówić.
Pozdrawiam
Historia każdego dziecka w takim domu zapewne jest inna. Tak jak ich rodziców...
Dziękuje za twój komentarz. Bardzo ważny głos w temacie :-)
Pozdrawiam!
Piąteczka. Premiuję wrażliwość, szczególnie wobec dzieci, których bezgraniczne zaufanie i wiara powinny być chronione na każdy możliwy sposób.
"Premiuję wrażliwość, szczególnie wobec dzieci, których bezgraniczne zaufanie i wiara powinny być chronione na każdy możliwy sposób." - cieszę się bardzo z twojej postawy i niezwykle ważnego zdania w tej kwestii.
Pozostaje mi dołączyć się do tych ważnych słów :-)
Dziękuje za cenne przemyślenia i szczerość w temacie :-)
Pozdrawiam!
"(...) nie dostały szansy aby wychować się w normalnej, szczęśliwej, kochającej rodzinie" - miejmy nadzieję Ania, że przed niektórymi stanie taka szansa i trafią do kochających rodziców...
Dziękuje za twoje szczere refleksje w tym temacie :-)
Pozdrawiam!
„Tak mnie sobą zainteresował, że czas nie miał nic do powiedzenia. Ja też nic nie miałem. Zapomniałem języka. Gdyby ktoś spojrzał na mnie z boku, to tylko szeroko otwarte oczy i usta powiedziałyby mu, co się ze mną dzieje.
Wstałem.
Idąc w jego stronę, stąpałem tak ostrożnie jakbym szedł po karmazynowym dywanie, utkanym z królewskich tkanin.
Przywitał mnie uśmiechem i wyciągnął do mnie swoje berło, to znaczy małe rączki, a błękitne oczka, na znak aprobaty, pytały czy mnie weźmiesz, przytulisz i ukochasz.„ - Strasznie dużo masz tu „mnie”. Nie czytałem powyższych komentarzy, ale to zaniża bardzo jakość Twojego tekstu, a łatwo można by temu zaradzić.
Ja zacząłbym tak:
„Zainteresowanie... nie, to mało powiedziane, zostałem pochłonięty, wręcz pojmany w pułapkę umiłowania, tak że czas stał się tylko nic nie znaczącym słowem. (pozbywasz się powtórzenie „mnie””i „miał, miałem”) Mowa, słowa... język nie istniał. Gdyby ktoś spojrzał z boku ujrzałby tylko moje szeroko otwarte oczy i usta, i ten obraz powiedziałby wszystko, i każdemu...
Tak na szybko, ale chciałem abyś wiedział o co mi chodzi. Wiem, że to znaczne zmiany, ale w tym stylu, nie koniecznie tak, moim zdaniem trzeba by przerobić ten fragment i resztę tekstu, bo tak, przepraszam za szczerość, ale jest słabo. Bardzo dobry pomysł ginie pochłonięty przez techniczne braki.
To oczywiście moje subiektywne zdanie i nic nie musisz zmieniać jeśli tak nie czujesz.
Pozdrawiam!
W wolnej chwili pomyślę jak "ugryźć" pewne fragmenty i spróbować nieco inaczej, przy zachowaniu sensu i mojego pomysłu na tekst.
Tym bardziej to dla mnie ważne, bo przymierzam się do czytania (lektorowania) moich tekstów, no każda podpowiedź będzie tu na miejscu ;-)
Dziękuje! :-)
Pozdrawiam!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania