Beton

Biegł na złamanie karku, nic nie mogło go zatrzymać, ból jaki mu sprawiła tym razem nie podciął skrzydeł, ale obudził w nim demona zdolnego do rzeczy, o które nigdy wcześniej się nie podejrzewał.

Wreszcie upadł ze zmęczenia, koło starej, opuszczonej fabryki mebli. Beton... poczuł pod dłonią chropowatą powierzchnię, dotknął ręką wysłużonego betonowego podjazdu, na dawno już opuszczonym terenie starych, zniszczonych piętnem czasu magazynów. Czuł pod palcami kamyczki, sapał ze zmęczenia, z ust pociekła mu strużka śliny, przyłożył dłoń i policzek do betonu szukając ukojenia, jakie mogła dać nagrzana od słońca po całym dniu ziemia. Tak, po chwili poczuł wibracje Matki Ziemi, chłonął coraz szybciej jej moc i wiarę w niego, mimo, że wszyscy znani mu i bliscy ludzie tak bardzo zawiedli. Odzyskał energię, ustabilizował tętno, puls wracał do normalnego, jak podczas codziennego joggingu.

"Zaczynam od nowa" - pomyślał.

- Zaczynam od nowa - wyszeptał.

- ZACZYNAM OD NOWA! - wykrzyczał, zużywając całe powietrze z głębokich płuc trzydziestolatka, a echo głosu rozniosło się po lesie, płosząc wszelkie ptactwo ukryte w okolicznych drzewach.

 

Kamil nie miał wielu przyjaciół, skupiony na pracy, treningach i drugiej pracy, wiódł normalne życie, przeciętnego, małomiasteczkowego introwertyka. Miał rodzinę, niepełną co prawda, ale mama, babcia i siostra towarzyszyły mu od urodzenia i zawsze mógł się do nich zwrócić w potrzebie. Miał też dziewczynę, którą kochał ponad życie, planował, że będzie matką jego dzieci, i jego jedyną panią aż po grób, a wiedział o tym odkąd ją zobaczył tego pamiętnego dnia za lada w sklepie, gdy wszedł do spożywczaka kupić parę produktów do domu. Marlena przyjechała do Wronowic z pobliskiej wsi, za pracą, jak wiele innych dziewczyn. Z początku zupełnie nim nie zainteresowana, po kolejnej, może trzeciej lub czwartej wizycie Kamila w sklepie, obdarzyła go uśmiechem, więc odważył się zapytać co robi po pracy i czy nie miałaby ochoty na spacer nad jezioro w porze zachodu słońca? Oczywiście, że miała ochotę, na zapleczu, za każdym razem gdy Kamil pojawiał się w sklepie wszystkie 3 ekspedientki, w tym Marlena, poprawiały i obciągały bluzki uwydatniając dwie największe zalety, aby wpaść mu w oko, mimochodem zerkając, czy zwraca na nie uwagę. Po jego każdorazowym wyjściu ze sklepu, czego niestety nie mógł słyszeć, wydawały z siebie dość bolesny dla uszu pisk i skowyt zachwytu nad młodym, umięśnionym i, o czym wiedziały wszystkie dziewczyny z miasteczka, uzdolnionym i dobrze rokującym bokserem.

Kamil faktycznie miał potencjał i nietrudny do zauważenia talent, sam trenował i szkolił młodszych, mimo tego, że był samoukiem, to parę razy zajął podium w podrzędnych zawodach, na ringu miał już kilka razy złamany nos i rozkwaszone oko. Młodość jednak rządzi się takimi prawami, że szybko się składał, wylizywał i po ranach zostawały na pamiątkę już tylko męskie, atrakcyjne blizny.

 

Tego wieczoru, Marlena ponownie spóźniła się na ich spotkanie, nie odbierając telefonu i nie odpisując na SMS-y Kamila, gdzie jest i czy nic się nie stało.

- Zatrzymali mnie w pracy - skłamała nie patrząc mu w oczy, poprawiając włosy, które opadały na twarz.

- Znowu? - zdziwił się Kamil - Dlaczego nie dałaś znać, nie sterczał bym tutaj przez godzinę jak kołek, też mam co robić jak wiesz... - Kamil nie był zły, ale nie rozumiał zachowania Marleny, i mimo, że oczekiwał wyjaśnień, to bardziej mu było przykro, więc nie podnosił na nią głosu, ani nie dało się odczuć żalu czy agresji w jego słowach. Marlena jednak szukała byle powodu by zacząć kłótnię.

- To skup się na sobie, nie jestem Twoją własnością by się tłumaczyć co kiedy i z kim robię! - dziewczyną podniosła głos.

- z kim...? - tylko to teraz zwróciło uwagę Kamila.

- Tak, z kim, gdzie i kiedy, moje życie, ciesz się, że jesteś jeszcze jego częścią! - wykrzyczała i podniosła do oczu iPhona, ostentacyjnie wystukując do kogoś wiadomość.

- Marlena, po co zostałaś dziś dłużej w pracy? - Kamil jeszcze nic nie wnioskował, po prostu chciał ustalić fakty.

- Nie musze Ci się tłumaczyć. Właśnie w tym jest z Tobą problem, wszystko chciałbyś wiedzieć, co robię, kiedy, gdzie, z kim. A w sumie, powiem Ci! Zostałam z Markiem, bo może mi załatwić awans, mogę dzięki niemu zostać kierownikiem zmiany w restauracji, wreszcie się wyrwę zza lady, wreszcie będę miała pensję i napiwki na poziomie.

- Kim jest Marek? - Kamil poczuł pierwsze, mocne ukłucie w sercu.

- mmm... - Marlena się zawahała - naszym dostawcą, ale właśnie dostał robotę w Hotelu pod Strzechą, wiesz, na wjeździe do Wronowic, i tam dokładnie załatwi mi pracę w restauracji.

- To daleko...

- Dla Ciebie może i daleko, dla mnie nawet lepiej, obsługa ma zapewnione zakwaterowanie w hotelu, nie będę musiała dojeżdżać, same plusy.

- Dobrze, jakoś poukładam grafik, abyśmy się mogli codziennie widywać.

- Bez łaski, jeśli o mnie chodzi to właściwie chyba czas na ogólne zmiany. Musisz wiedzieć, że ludzie nie stoją w miejscu tak jak ty. Ludzie maja aspiracje, ambicje i marzenia, które poprzez konkretne plany realizują, np. Marek, rok pracował na Tirach, potem, zdobył prace w transporcie i zaopatrzeniu, a teraz widzisz awansował i będzie zarządzał zaopatrzeniem w Hotelu i on przynajmniej coś osiągnie, wie do czego dąży, stać go na.... - Kamil słyszał ją jakby przez gęstą mgłę, z każdym słowem, jego dusza i serce staczało się gdzieś w otchłań, z której powrotu mogło już nie być.

- ok, czyli... - wyszeptał Kamil.

- Tak - przerwała mu - czyli robimy sobie przerwę. To ja lecę, pa - odwróciła się, bez nawet uścisku czy buziaka na podżeganie, wpatrzona w ekran świecącego ekranu telefonu.

 

Kamil opadł w przysiadzie, patrzył jeszcze chwile na plecy Marleny, spuścił głowę i po chwili uderzył pięścią w ziemię, wstał i zaczął biec przed siebie co tchu w piersiach...

 

Biegł na złamanie karku, nic nie mogło go zatrzymać, ból jaki mu sprawiła tym razem nie podciął skrzydeł, ale obudził w nim demona zdolnego do rzeczy, o które nigdy wcześniej się nie podejrzewał.

Wreszcie upadł ze zmęczenia, koło starej, opuszczonej fabryki mebli. Beton... poczuł pod dłonią chropowatą powierzchnię, dotknął ręką wysłużonego betonowego podjazdu, na dawno już opuszczonym terenie starych, zniszczonych czasem magazynów. Czuł pod palcami kamyczki, sapał ze zmęczenia, z ust pociekła mu strużka śliny, przyłożył dłoń i policzek do betonu szukając ukojenia, jakie mogła dać nagrzana od słońca ziemia. Tak, po chwili poczuł wibracje Matki Ziemi, chłonął coraz szybciej jej moc i wiarę w niego, mimo, że wszyscy znani mu i bliscy ludzie tak bardzo zawiedli. Odzyskał energię, ustabilizował tętno, puls wracał do normalnego podczas codziennego joggingu.

"Zaczynam od nowa" - pomyślał.

- Zaczynam od nowa - wyszeptał.

- ZACZYNAM OD NOWA! - wykrzyczał, zużywając całe powietrze z głębokich płuc trzydziestolatka, a echo głosu rozniosło się po lesie, płosząc wszelkie ptactwo ukryte w okolicznych drzewach.

Kamil był zadowolony, że uwolnił się od tej hydry, której nie dało się zadowolić, chociaż starał się jak mógł. Teraz, po tej lekcji, wiedział już co jest jego celem i jakim człowiekiem chce być. Nic go już nie ograniczało, faktycznie mógł zacząć wszystko od nowa.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Cicho_sza 12.12.2021
    Wszystko fajnie, tylko po przeczytaniu odczułam pewien niedosyt. To już?
    Odrodzenie po zawodzie miłosnym to wdzięczny temat. Marlena skupiła w sobie chyba wszystkie najgorsze cechy jakie może mieć kobieta. Co ten Kamil w niej widział (poza głębokim dekoltem)?
    Pozdrawiam
  • D.E.M.O.N 16.12.2021
    tak, cechy jakie ma wiele pustych kobiet. Chłopak był za dobry, nie podejrzewał jej, często tak się rodzą twardzi mężczyźni, z miękkich i wrażliwych, po złamaniu serca.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania