bez końca
ciemność rozpuściła włosy, które teraz powoli rozczesuje światło.
niedługo kształty powrócą z odległych krain, kontury odzyskają
pewność siebie. ta cisza, której nie można było przepłynąć wpław,
teraz stanie się kałużą. żeby ją przejść wystarczy stanąć w miejscu.
dźwięki, których nie jest w stanie przewidzieć najśmielszy muzyk,
rozbrzmią z pełną siłą. panowie poproszą panie, te oddadzą się
z ukłonami. ludzie roztańczeni, żagle pełne wiatru. kukiełki,
nad którymi nie zapanuje żaden żongler.
a potem jasność przymruży oczy, a mrok włoży na nie opaskę. ta zgodność
charakterów, to stare dobre małżeństwo, nie potrafi żyć bez siebie.
ani razem. kto ustępuje sobie miejsca jak ci dwoje?
kto unika się z taką czułością?
w kominku stygną płomienie, na dwóch brzegach łóżka - jedno ciało.
chciałoby się powiedzieć: dzień dobry. dobra noc. i wszystko, co się
nie kończy.
Komentarze (6)
(W drugiej strofie masz niepotrzebny ogonek w słowie "zapanuje". Ost. wers).
Więc tak też potrafisz... Ciemność rozpuściła włosy to z wiersza bardzo starego, sprzed XIX wieku. Nie pamiętam czyjego... Klasyk Ci wyszedł, nie tylko z tego powodu, wszystko tu jest na właściwym miejscu.
Pozdrawiam ?
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania