Bez puenty
Staje przede mną roznegliżowana puenta –
zabrakło słów w stosownym rozmiarze.
Gołą rozbieram na czynniki
twojego (bez)dzieciństwa –
ty nie masz wspomnień,
a ludzie pojęcia
jak straszny nocą był księżyc
Kilkuletniej Skulonej w Fotelu,
kiedy szli w Polskę.
Twoje bezdzieciństwo przefrunęło
przez pół pokoju, gdy
małoletniej odmówili piwa w spożywczym –
tatuś zmęczony twardym prawem
wymierzył w ślepia Temidzie.
A matka uprawiała miłość –
upojona po brzegi - w twoim pokoju -
naga jak Pan Bóg stworzył.
Wybiegasz mi z metafory w sam środek krzyku
i piszesz prozę – wzbierają wulgaryzmy i turpizm.
Puenta zamiera w krtani ością z karpia,
którego nie było na Wigilii.
Był szczupak zebrany z libacji,
kiedy choinka roztaczała woń wódki.
Nie wiem jak ubrać puentę – nagą jak matka,
żywą jak wspomnienia, których nie masz.
Rozwrzeszczaną jak ojciec bez piwa.
Skuloną jak dziecko nocą w fotelu.
__________________
Sierpień 2014
Komentarze (22)
Pzdr.
Tekst może zbyt drastyczny, przerysowany przez powtórzenia.
I kilka jaków bym strącił np. słowem niczym
Powinienem spróbować ochronić wspomnienie matki,
nagiej i chętnej ofiary, żywicielki.
Rozwrzeszczanej na innym ssaniu niż ojca,
nieskulonej ze mną nocą w fotelu.
A tak w ogóle sposobów na wyrażenie każdego tematu jest tyle, ile jest nas.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania