Bez tytułu

One-shot będący w całości moim snem, tylko nieco przerobionym. Miłego czytania :)

 

Szedł powolnym krokiem przez cmentarną alejkę. Światło niesionej przez niego pochodni rozpędzał mrok, który czaił się pod nielicznymi krzakami, niczym drapieżnik. Pod butami chrzęściły drobne gałązki i małe kamyki. Wszystkie zmysły miał postawione w gotowości. Zdawało mu się, że gdzieś tutaj, bardzo blisko czyha na niego niebezpieczeństwo.

Ani na chwilę nie mógł pozbyć się wrażenia, że ktoś go śledzi. Co chwilę oglądał się za siebie, ale w ciemnościach nie mógł niczego dostrzec. Przystanął, by przekonać się, czy jego obawy były słuszne czy też zwyczajnie zaczynał wariować.

Cisza, jaka nagle go otoczyła, wydawała się być w znacznym stopniu nienaturalna. Wstrzymał odruchowo oddech i począł nasłuchiwać jak zając. W jego uszy wdarł się gwałtowny gwizd i dosłownie w ostatniej chwili uchylił się przed kulą wystrzeloną gdzieś z otaczającego go mroku.

Zrozumiał, że to przez pochodnię jest tak dobrze widoczny, więc rzucił ją na ziemię i zaczął uciekać. Nie wiedział, w którym kierunku należy biec, więc udał się tam, gdzie podpowiadała mu intuicja: na lewo. Moment później runął jak długi na ziemię. Krzyk zamarł mu w gardle, gdy przyszło mu na myśl, że właśnie dostał się w łapy jednego ze swoich dawnych sojuszników. Dopiero po chwili z ulgą zrozumiał, że zahaczył tylko o wystający korzeń i dlatego się przewrócił.

Odetchnął z ulgą i już miał zacząć się podnosić, lecz wtedy usłyszał czyjeś kroki, całkiem niedaleko siebie. Zamarł i odruchowo wciągnął powietrze. W uszach głośno szumiała krew, a serce waliło mu tak donośnie, iż był pewien, że ten co go ściga, może je usłyszeć i dzięki temu go zlokalizować.

Jednak tego charakterystycznego pogwizdywania, które przebiło się przez jego strach i wdarło się do świadomości, nie mógł z niczym pomylić. Dzięki niemu doskonale wiedział, kto na niego poluje i coś się w nim gwałtownie zagotowało. Postanowił, że darmo nie odda skóry. W nagłym przypływie odwagi rzucił się w ciemność, jakby nagle zaczął odróżniać poszczególne kształty.

Całym swoim ciężarem zwalił się na czyjąś sylwetkę. Chciał obezwładnić przeciwnika, ale ten drugi był tak samo silny jak on, i w dodatku miał przy sobie pistolet. Kotłowali się na ziemi, usiłując zdobyć nad wrogiem przewagę.

- Ty przeciwko mnie? - wysapał z niedowierzaniem uciekinier, zamykając w morderczym uścisku krtań swojego przyjaciela.

W momencie, gdy już mu się zdawało, że zwycięży, poczuł gwałtowny ból w karku. Siły nagle go opuściły i opadł na ziemię, nieprzytomny.

 

We śnie ktoś próbował go utopić. Siłą wlewał do płuc taką ilość wody, że nie mógł złapać oddechu, a gdy próbował to zrobić, stalowa dłoń zaciskała się na jego szyi. Gdy rozchylił powieki zrozumiał, że to, co wydawało się być snem, stało się rzeczywistością.

Gdy napastnicy spostrzegli, że się rozbudził, jeden z nich chwycił wiadro i wylał na niego całą jego zawartość, w atmosferze ogólnego rozweselenia. Zewsząd otoczył go szyderczy rechot w momencie, gdy spłynęły po nim pomyje. Poczuł się upokorzony i zaczął się szarpać, ale jego siła była niczym wobec więzów na nogach i rękach. Zaraz potem co innego przykuło jego uwagę.

Malutkie, wiotkie ciałko chłopca z rozprutym brzuszkiem i o zamglonych oczach leżało parę metrów od niego. Wściekłość i jednocześnie rozpacz ogarnęła go całkowicie, gdy zobaczył martwego synka. Zaczął drzeć się wniebogłosy, jakby to mogło przywrócić życie zamordowanemu.

Jeden z agresorów uderzył go w twarz tak mocno, że pod wpływem tego zaczęły ruszać mu się trzy zęby.

- Gotowy na spektakl? - zapytał z szyderczym uśmiechem na twarzy i kiwnął na jednego ze swoich kumpli dwoma palcami. - Przyprowadź ją.

Wprowadzono ukochaną pochwyconego. Młoda kobieta była półprzytomna, ledwie włóczyła nogami, a całe jej nagie ciało oblepione było krwią i spermą.

- Bydlaki! - zawołał, zraniony do głębi serca tym widokiem.

Najgorsze miało się jednak dopiero zacząć i chwilę później krzyki kobiety mieszały się z wrzaskiem jej ukochanego. Okrutnicy stopniowo pozbawiali niewiastę poszczególnych części ciała; wszystko to działo się na jego oczach. Gdy kobieta skonała w potwornych męczarniach, przyszła kolej na niego, jednak śmierć miała zabrać go szybciej, niż nią.

Przywódca bandy bez żadnych ceregieli strzelił mu w głowę dwa razy. Ostatnim, co widział, był jego triumfalny uśmiech. Tam, gdzie znalazł się potem, nie było już cierpienia.

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (5)

  • Karo 16.01.2016
    Najbardziej spodobało mi się ostatnie zdanie: "Tam, gdzie się potem znalazł, nie było już cierpienia". Aż kusi by dodać do własnych opowieści. A poza tym to bardzo klimatyczne i miło się czyta.
  • KarolaKorman 17.01.2016
    ,, pod nielicznymi krzakami, niczym drapieżnik.'' - myślę, że bez przecinka
    ,,Krzyk zamarł mu w gardle'' - tu zamieniłabym na uwiązł, by uniknąć powtórzenia ,,zamarł''
    Historia ciekawa i okrutna, ale brakowało mi jakichś emocji, żeby się nią zachwycić. Ode mnie 4 :)
  • Marzycielka29 17.01.2016
    Straszne!!! Nigdy bym nie chciała takiego snu, co do tekstu, jak zawsze bardzo dobry i ciekawy. 5
  • wolfie 19.01.2016
    Dziękuję za wszystkie opinie :)
  • Rasia 24.01.2016
    "czaił się pod nielicznymi krzakami, niczym drapieżnik" - bez przecinka
    "Zdawało mu się, że gdzieś tutaj, bardzo blisko czyha " - po "blisko" sugerowałabym przecinek, bo to raczej wtrącenie
    "by przekonać się, czy jego obawy były słuszne czy" - ten przecinek wędruje przed to drugie czy, bo wtedy pełni rolę oddzielenia powtórzeń :)
    "że ten co go ściga" - przecinek po "ten"
    "ale ten drugi był tak samo silny jak on, i w dodatku miał przy sobie pistolet." - tutaj bez przecinka, bo zdania raczej nie można w tym wypadku ubrać we wtrącenie
    "zabrać go szybciej, niż nią." - bez przecinka
    No, zajrzałam do Ciebie i ucieszyłam się, że napisałaś pojedyncze opowiadanie :) Teraz dla odmiany ja się troszkę przyczepiłam. Kurczę, a ja nigdy nie mam takich realistycznych snów. Moje raczej można by zaliczyć do surrealizmu - ciągnące się twarze, puste oczodoły i tak dalej. Wiele osób stara się napisać o swoich snach, ale niewiele potrafi to zrobić. Przeważnie dlatego, że starają się odtworzyć je słowo słowo, obraz w obraz. Wiadomo, że to się nie udaje i ty pozbawiłaś swój tekst tego typu błędów. Ponadto nadmienię, że... cóż, to był mój klimat, sama chyba wiesz :) Świetnie Ci wyszło, zostawiam 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania