Bezdomny i Bizmesmen
Czterdziestoletni mężczyzna o siwych, zaniedbanych włosach siedział na brukowym chodniku nieopodal wysokiego wieżowca. Miał starą i podziurawioną kurtkę, zniszczone buty oraz dziurawe spodnie. Oparty o betonowy murek, rozglądał się dookoła i prosił przechodniów o jałmużnę. W dobre dni udawało mu się zdobyć parę groszy, zaś w te złe wracał z pustymi rękoma do drewnianego domku na jakiejś opuszczonej działce. Mieszkał tam odkąd firma, której był właścicielem zbankrutowała, a on stracił dom i wszystko na co, tak ciężko pracował. Kiedyś jego życie było inne. Miał wszystko czego tylko zapragnął, stać go było na najdroższe potrawy i smakołyki, a teraz siedział na ulicy i trząsł się z zimna. Wszystko to po to, aby zdobyć trochę pieniędzy na najpotrzebniejsze wydatki. Musiał przecież jeść i pić. Pewnego ranka, gdy znowu udał się na zarobek, ujrzał bogatego bizmesmena, który zmierzał właśnie do pracy. "Może on mnie trochę poratuje. Widać, że żyje w dostatku i kilka złotych napewno nie wyrządzi mu krzywdy" - pomyślał i podrapał się po głowie.
- Niech mi pan pomoże - wyjąkał zachrypniętym głosem, kiedy ujrzał przechodzącego mężczyznę. Bizmesmen nic nie odpowiedział, lecz napluł bezdomnemu pod nogi i odszedł. Po chwili zniknął z pola widzenia i nie zostało po nim nic, prócz wyplutej śliny.
Dwa miesiące później bezdomny znowu przyszedł w to samo miejsce. Jesienny wiatr był chłodny i co chwilę przerzucał uschnięte liście. Ten dzień jednak różnił się od innych. Ludzie rzucali mu więcej pieniędzy, niż we wcześniejsze dni. Pomyślał, że wystarczy mu to na cały tydzień, dlatego pójdzie już do domu. Nagle zauważył skulonego od zimna człowieka. Wiedział on bowiem, jak musi się teraz czuć, więc udał się w jego stronę.
- Pomóc panu? - zapytał i spojrzał mu w oczy.
Znał tego człowieka. Był nim ten sam biznesmen, który przed dwoma miesiącami nie chciał poratować go, ani groszem. Bezdomny jednak nie mógł patrzeć na jego krzywdę. Kiedyś bowiem przeżył to samo i wiedział, co znaczy zostać biedakiem.
- Przepraszam - wybełkotał skruszony mężczyzna.
Bezdomny podał mu dłoń i pomógł wstać. Zabrał go na działkę i nakramił gorącą zupą. Zaopiekował się nim, jak własnym synem. Nie patrzył na to, że człowiek ten poniżył go i gardził nim. Nie miał on serca, aby pozostawić go bez pomocy.
Były bizmesmen zrozumiał swój błąd i teraz wiedział, że nie ważne kim jesteśmy i z jakiej grupy społecznej się wywodzimy. Ważne jest to, że każdy człowiek powinien wyciągnąć do potrzebującego pomocną dłoń, bo nie wiemy, czy i nas nie spotka w przyszłości to samo.
Komentarze (6)
Jest też takie coś:
"Nagle zauważył skulonego od zimna człowieka. Wiedział on bowiem, jak musi się teraz czuć, więc udał się w jego stronę.
W tych dwóch zdaniach trochę nie wiadomo o kim piszesz. Czy o głównym bohaterze, czy o tym, co był skulony z zimna. Spróbuj może tak:
"Nagle zauważył skulonego z zimna człowieka. Poszedł w jego stronę widząc, co tamtem musiał teraz czuć."
Wiem, z rozpisałam się, ale to dlatego, że twój tekst zwrócił moją uwagę, zaciekawił mnie i w końcu spodobał. Pisz, ćwicz, czytaj to co sama uważasz, szkoła nauczy cię schematów i firmułek, ale nie one będą stanowić o twoim stylu. Ode mnie mocna czwoora :)) mrówka przynudzalska ♥♥
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania