BEZIMIENNA
Rozdzial 1.Gdyby umarł.
Dzwonek.Oznacza to że przeżyłam kolejny dzień katorgi. Pośpiesznym krokiem kieruję się w stronę szatni, gdy podaję numerek szatniarzowi starszy pan odbiera go posyłając mi
przy tym serdeczny uśmiech.
Wychodząc że szkoły zarzucam kurtkę na siebie i wkładam
słuchawki i włączając playliste z moimi ulubionymi piosenkami kieruję sie w stronę przystanku autobusowego. Byle by jak najdalej od tego miejsca od tej choloty. Choc co mi po tym jak trafie do kolejnego najmniej interesujacego miejsca jakim byl moj dom. Jeśli można było nazwać tak budynek szary smutny i podniszczony. W którym ścianygdyby miały uszy, usłyszałyby wiele płaczu i krzyku.
Na przystanku nie ma nikogo poza jakąś starszą Panią i dwójka dziewczyn.Jak na złość zaczyna padać więc naciągam kaptur by jeszcze bardziej od izolować się od świata. Z resztą czego było się spodziewać po październiku.
- Cześć mamuś!- krzyczę od drzwi.Lecz nie słyszę odezwu. Rozbieram się i kieruje w stronę kuchni.Pusto. Idę na piętro.
Zauwazam uchylone drzwi sypialni a w nich poruszający się cień. Mama staje w miejscu widzac uchylajace sie drzwi energicznie się przy tym kulac.
-Spokojnie mamo to tylko ja.- rodzicielka na to chowa twarz w dloniach i wybucha płaczem.
-Czy on.....- przełykam nerwowo slinę-.....znow to zrobił.....uderzyl Cię?- pytam zatroskany głosem.
- Nnie....-odzywa się mama drzacym głosem.
- Gdzie on jest?- pytam składając obok mamy i wtulajac się w jej ramię.
- Wyszedl...to znaczy....troche się pokłóciliśmy- mama spogląda na mnie a na jej policzku widnieje świeży siniak.
- Znowu......- wzdycham tuląc przy tym mocniej mamę.- Tak nie może dalej
być....musisz to zgłosić.A co jak kiedyś.....kiedys zrobi Ci coś gorszego.Mama spogląda na mnie z wyrzutem.
-Przecież to Twój ojciec....- mówi ocierając łzy.
- To potwór nie ojciec!!- mówię w złości. Na co matka podchodzi do mnie i wymierza mi policzek.
- Nie waż się tak o nim mówić- krzyczy- bez względu na wszystko to wciąż Twój ojciec i szacunek mu się nalezy.
Oszołomiona tym co zrobiła moja matka pocieram piekacy policzek.
-A Ty jak ta głupia lojalna żona popierasz to że pijąc urządza nam z życia pieklo.... Normalnie wzorowa rodzina. Wybiegam kierując się w stronę swojego pokoju
trzaskam drzwiami i przekracam klucz.
Tak jest odkąd pamiętam ojciec zamiast znaleźć pracę to żerowal na dobrym sercu matki.A ona jak ta głupia gęś była mu uległa. Jak to zwykla mowic w takich sytuacjach,
kochała go i ze on potrzebuje naszej pomocy. Pewnie a my w podzięce dostajemy kłótnie siniaki i nieprzespane noce. Też mi zycie.
Włączam muzykę która od zawsze towarzyszyła mi w momencie kryzysu.Wsłuchujac się tak w jakąś lecącą w radiu ballade usypiam. Gdy się budzę jest już ciemno.Patrzę na stary zegar wiszący w mym pokoju, dochodziła dziewiąta. Wstałam i powleklam się zrezygnowania pod prysznic. Wrociwszy do pokoju zostaje mamę siedzącą na łóżku.
- Czy możemy po rozmawiać w spokoju?- wyciąga przy tym rękę w mym kierunku. Gdy ja ujmuje
wszystkie emocje tlumione tego dnia ze mnie uchodzą.Wybucham szlochem tak głośnym że
nie zdziwiła bym się gdyby wpadł tu któryś z sąsiadów myślący że zarzynają u nas jakieś bezbronne zwierzę.
Mama z troską ujmuje ma twarz w dłonie po czym składa delikatny pocałunek na mym czole.
-Przepraszam córeczko.- mowi scierajac mi łzy z policzków.
- Ja już tego nie wytrzymam.-mowie zrezygnowana. Nagle obie podnosimy wzrok w kierunku drzwi.Spojzalysmy po sobie że strachem.Wrócił.
Było słychać otwieranie drzwi wejściowych, skrzypienie schodów,potem kroki w korytarzu oraz uchylanie drzwi i ich zamknięcie.
-Poczekamy aż zasnie.- oznajmiła rodzicielka uśmiechając się słabo. Widać było jej zaczerwienienie oczy od łez.Jest mi jej tak szkoda.Kiedy ona da sobie pomoc-myślę w duchu.
Postanowiłyśmy po siedzieć chwilę by upewnić się że zasnął. Poczym zeszlysmy na dol. Mama zrobiła kakao i tak siedziałyśmy w ciszy przez dłuższą chwilę.
- Ciekawe co by zrobił jakbyśmy uciekły?- nie mogłam się powstrzymać by zadać nurtujące mnie w tej chwili pytanie.
- Ty chyba nie myślisz o....- spytała mama z nutką zdziwienia w głosie- Nawet o tym nie mysl.- kontynuowała po chwili.
-Pytam czysto teorerycznie.- oznajmiłam nie podnosząc wzroku znad kubka. I nie czekając na odzew mamy pokierowalam się do swojego pokoju.
Sen to było moje zbawienie. Nie zapomniałam po wejściu zamknąć drzwi na klucz. Ojciec jak ojciec
ale nie wiadomo co mu do głowy przyjdzie. Kładąc się myślałam jakby to było gdyby on nie istniał....gdyby umarł
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania