Bezludne miasto
Bezludne miasto.
Ilekroć przez nie przechodzę, czuję wciąż ten sam enigmatyczny skurcz w żołądku, którego ból zdaje się wyżerać mnie od środka, lecz mimo to stąpam powoli dalej. Latarnie oświetlające pomniejsze okręgi wzdłuż własnej osi gubią me kolejne kroki, kiedy zbliżam się do jednego z domów. Widzę uśmiechającą się od ucha do ucha dziewczynkę, jej brata oraz matkę. Wszyscy stoją obok udekorowanego białym obrusem stołu, wymieniając się świątecznymi prezentami. Mimo to, dom wciąż wydaje mi się pusty... Ciekawi mnie dlaczego? Może kiedyś i mi uda się znaleźć kogoś tylko mojego? Kogoś kto mi się odda, będzie tylko moją własnością? Noc dopiero się zaczęła, kolejne tysiące kroków przede mną.
Kolejne domy nie różniły się jakoś szczególnie od tego, jeśli nie liczyć ilości białego puchu przy podjeździe i na dachu. Błądzę po okolicy, wyglądając czegoś nowego, unikalnego, jednak unoszący się ku atramentowemu niebu dym wystarcza, by zbić mnie z powierzonego sobie zadania. Dym szybko unosi się do góry i równie szybko znika, pokazując, że nawet coś tak błahego nie trwa wiecznie. Mam wrażenie, że powieki bezwładnie opadają, a organizm domaga się choć chwili odpoczynku.
— A...A ty? Pokochasz kogoś takiego jak ja? — Słyszę, ale gdy się odwracam to nikogo nie ma.
— Słucham? — pytam niepewnie.
— A może się boisz? — Tym razem pojawia się rozmazana sylwetka dziewczynki — Boisz się zmian?
Budzę się. Rozluźniam ramiona, wzdycham i zrzucam na podłogę śnieżnobiałą kołdrę z kwiatami. Jestem z powrotem w swoim pokoju, więc wszystko to musiało się wydarzyć w mym śnie. W kuchni siedzi brat, beztrosko jedząc te same płatki co zwykle, natomiast mama stoi przy zlewie i zmywa zabrudzone naczynia. Wyglądając za okno, widzę nieskazitelnie jasne niebo i odśnieżających podjazd sąsiadów, spoglądam szybko w lustro i niemalże umieram ze strachu, lecz otrzeźwia mnie dziewczęcy krzyk z zewnątrz.
— Nigdy się nie bałam — powiedziałam, biegnąc w objęcia miasta pełnego ludzi.
Komentarze (6)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania