Bezsensowne kłótnie
W małym parku pod drzewami
Ptaki latają stadami
Ludzie siedzą na ławce
Dzieci puszczają latawce
Lecz nagle spokój przerywa
Krzyk co głowę urywa
Pani krzyczy na Pana
Że na koszuli plama
Nikt nie wie skąd sie tam wzięła
Lecz kłótnia sie zaczęła
A to jest niczyja wina
Po co sie tak tu żremy
Dlaczego znów do gardeł swoich skaczemy
Po co tutaj nasze kłótnie
Po co nasze złośliwości
Wkońcu wszyscy zbudowani na miłości
Dziecko bawi sie zabawkami
Jeździ swoimi autkami
Mama naczynie zmywa
Ojciec po pracy odpoczywa
Nagle płacz dziecka w pokoju
Nie ma chwili spokoju
Krzyczy na swego męża
Że ten sie znów opieprza
Nikt nie wie o co chodzi
Ale kłótnia sie znów rodzi
A to jest niczyja wina
Po co sie tak tu żremy
Dlaczego znów do gardeł swoich skaczemy
Po co tutaj nasze kłótnie
Po co nasze złośliwości
Wkońcu wszyscy zbudowani na miłości
I dlaczego tutaj stojąc o tym wszystkim mówię
A dlatego że sam czasem sie bezsensownie kłócę
A to jest niczyja wina
Po co sie tak tu żremy
Dlaczego znów do gardeł swoich skaczemy
Po co tutaj nasze kłótnie
Po co nasze złośliwości
Wkońcu wszyscy zbudowani na miłości
Komentarze (1)
Sobie do gardła skakać?!, no to jeszcze daloby się znieść, ale gdyby - do swoich wzajem....
A te stada ptaków pod drzewami w małym parku, w zgodzie z latawcami...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania