Biały ból buntuje się w brzmieniu
Biały ból buntuje się w brzmieniu
Burzy blankiety mej duszy bladego znaczenia
Bardzo blednie bolesność bryluje bez zbędnych dróg
Burzy, bije, brzęczy, bzyka bezustannie bliski ból
Balansuje błąkając się błędami bohaterskimi
Biegnie przez bruzdy, topiąc w bagnie swe korzenie
Bardziej błędnie ból wciela się w barytonowe perskie brzmienia
Brudny beton buchał blaskiem, bratnią biała bliskość ujawnia
Będzie ból bez buntu, bez brawura, bladego nastawienia
Będzie białe bezbarwne, beznamiętne balansy
Bezwolne bicie bólu więzi się w bezduszności
Bladzi bagnet bezczelnie pyta, czy osiągniesz cel
Bezlitosny ból bez ustanku błaga o ukojenie
Boleśnie biały brukselki patrzy w wejrzeniu
Błaznować czy bić – ból nie pyta
Brnąć czy bać się – ból nie słyszy
Bezsilne bezruchu ból wciąż bada swoje granice
Bolesny balans blaknących brzmień
Biedne błogosławieństwo bólu w bezkresie czasu
Brutalne bicie bezbożności bezlitosne, bakteryjnie
Bezradny ból, błąkający się bez ładu, bez porządku
Blady bezsens beznamiętnie, bez wystarczającego powodu
Ból buntuje się, balansuje, błądzi i pozostaje
Budzić, bić, borować – ból w rytmie swym trwa
Bezwolny balans blizny na duch serca zostawia
Brzęk, bzyk i bąk - ból w aliteracji wędruje
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania