Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

BOSY PO SZYJĘ

Epizod 1 „Doskonałość w spódnicy”

 

   Szedł zamyślony pochłonięty wydarzeniami związanymi z pracą w Elektrociepłowni we Wrocławiu przy ulicy Łowieckiej 24 na etacie głównego dyspozytora mocy. Zarzuty kierownika uznał, za całkowicie nieuzasadnione, wręcz obraźliwe, pewnie zamierza kuzyna, wcisnąć na posadę dlatego szuka „dziury w całym”. Cóż zbierały się spore ciemne chmury, trzeba zacząć się rozglądać, za nowym zajęciem, wcześniej czy później coś szkodliwego przyklei. Winien wiedzieć, kiedy ze sceny zejść w chwale, a nie na kopach.

 

   Niewiele brakowało, a zapomniałby zaglądnąć do biblioteki przy ulicy Władysława Łokietka 27, ostoi spokoju. Przechodząc obok, czas temu zauważył panią, traciła równowagę na drabince, ostatkiem sił trzymała się regału z książkami. Czym prędzej wbiegł, w pierwszej chwili nie wiedział, czy łapać bibliotekarkę, czy drabinę?. Wybrał przepięknie wyglądającą, pachnącą oceanem, kiedy włosy blond przypadkowo pozbawiły widoczności, chciał tak zostać po kres czasu. Trzymając na rękach to zjawisko, nie mógł oderwać wzroku od morskich oczu, ustach leciutko otwartych, jakby zapraszających do tańca rozkoszy. Niestety życie szybciutko obudziło ze środka snu marzeń małego, wielkiego człowieka.

 

   — Wspaniale trwać w pana ramionach, jednak jeszcze sporo mam do zrobienia! — głos wspaniałej wprowadził w zakłopotanie.

   — Tak, oczywiście przepraszam — poczuł piekące policzki ze wstydu.

   — Serdecznie dziękuję za uratowanie przed katastrofą — powoli rozpinała guziczki z boku spódniczki.

 

   Wydawało się, niebo powoli otwierało bramy, zgrabne wysmukłe długie przywdziane w ciemne rajstopy zasłoniły cały doczesny świat, przy czwartym guziczku stracił oddech.

 

   — Wykorzystam pana, do asekuracji przed upadkiem, zostało kilka sztuk na najwyższą półkę, później zrobię nam herbatę, może wtedy zdecyduje się pan przedstawić?

 

   Dotarło, od wtargnięcia do biblioteki na czele akcji ratunkowej, jak do tej pory wydusił kilka słów. Wybałuszał wyłącznie gały, na wdzięki, robiąc się coraz bardziej czerwony niczym młodzieniec pierwszy raz z dziewczyną na tylnym siedzeniu auta. Powoli wchodziła po drabince coraz wyżej, ukazując wszystko, co piękne, niemalże czuł rajstopy w ustach, tak blisko był cudowności. Nie mógł się oprzeć chęci muśnięcia nóg języczkiem, ustami choć odrobinę.

 

    — Wreszcie trafiły na miejsce, dzięki zaklętemu rycerzowi, który nie może wydać żadnego dźwięku.

    — Przepraszam, ale sytuacja całkowicie zaskoczyła, widoki, znaczy się pani upadająca z drabiny, zatkało mnie — szukał wzrokiem gaśnicy, tak piekły, policzki ze wstydu.

   — Proszę panie rycerzy zwracać się do mnie Alex, już jestem po pracy, biblioteka do siedemnastej godziny.

   — Tak rozumiem, przepraszam, już wychodzę.

   — Proszę coś więcej powiedzieć o sobie, pomijając to pana ulubione „przepraszam”, wodę zagotuję na herbatkę, zamknę bibliotekę i nie wypuszczę, aż nie poznam imienia rycerza!

   — Przep [...] — jej paluszek delikatnie przerwał, jego przepraszam.

   — Karol, mieszkam nieopodal, wracając z pracy, przypadkowo trafiłem na panią, zacznę systematycznie czytać wszystko w bibliotece.

   — Grzeczny chłopczyk, to miła wiadomość biblioteka zawsze jest otwarta dla ciebie, może z czasem będziesz miał ochotę na wysłuchanie, co czytam wieczorami?

 

   Bał się powiedzieć, że już ma ochotę, na słuchanie czegokolwiek, co wypłynie ze zmysłowych ust. Niczym bóstwo, z lekka ruszyła głową, długie blond zafalowały przed Karola ustami. Zaprosiła dłonią na zaplecze w krainę szczęśliwości z herbatką. Ściany wypełnione książkami po sam sufit, biurko pełne książek przy oknie, z fikuśnym ogromnym krzesłem. Dwa fotele obite skórą ze stoliczkiem zapraszały na gorący napój. Delikatnie usadowiła chłopczyka ze słowami:

 

   — Szybko ciebie mój rycerzu nie wypuszczę — głos zabrzmiał głęboko w uszach.

   — Herbata, Karolu, którą polubisz.

   — Mam skromną nadzieję, po pracy będziesz zaglądał do mnie?

   — Nie wiele mam obowiązków, po kilku sekundach czuje się, jakbyśmy znali się od lat.

 

   Radośnie uśmiechała się, oczy błyszczały w półmroku, który zrobiła, gasząc górne oświetlenie. Guziczki w spódnicy nie zapinała, dzięki temu idealne doskonałe, były widoczne dla spragnionych oczu, co jakiś czas mknących po nich zatrzymując się na jędrnym tyłeczku. Co rusz zmieniała nóżkę, na nóżkę, kołysząc szpileczką nad podłogą. Przyciągała wzrok, pomimo usilnej walki. Myślał tylko o jednym, chciał całą pieścić wszystkim, co ma. Nogi zasłoniły świt, oczy tylko czekały, aż odsłoni, tyłeczek wstając.

 

   Odprowadził na przystanek autobusowy przy ulicy Pomorskiej, na jeden z ostatnich pojazdów na koniec świata. Po zapewnieniu, że jutro po pracy ponownie wpadnie na herbatę, puściła rękę. Usta szeptały w uchu:

 

   — Wysłuchasz, co lubię czytać wśród ogromu książek, może przypadnie do gustu i pochłonie całkowicie jak mnie?

 

   Wsiadając do autobusu, musnęła paluszkami Karola policzki, leciutko mrużąc oczy.

 

   Nie wie, co to było? Dopiero po chwili dotarło, znajduje się na planecie Ziemia. Usłyszał swój głos, po chwili rozpoznał, zobaczył znajome miejsca, ulice, domy, ludzi. Zjawa senna czy co? Księżniczka z Marsa? Czarownica z rodu Mayfair? Zmieniła spojrzenie na cokolwiek, wpierw widział doskonałość, po sekundzie resztę. Jedyne co pragnął, to jej głosu, widoku, zapachu. Zauroczony, zakochany, zahipnotyzowany miał kilka określeń do wyboru. Wiedział doskonale, co będzie robił po pracy.

 

Epizod 2 „Ulubiony napar”

 

   Dosłownie mgnienie przed siedemnastą godziną udało się przekroczyć próg biblioteki. Drzwi dokładnie zamknęła po miłym powitaniu, delikatnie musnęła ustami policzek. Zgrabnie chwyciła dłoń, prowadząc w głąb ogromu książek na półkach i częściowo na podłodze. Pochyliła się bardzo głęboko, podnosząc jedną z nich. Spódniczka, unosząc się, ukazała całe długie smukłe, z kawałkiem jędrnego tyłeczka, na którym nie dojrzał majteczek pod rajstopami. Zgrabnie delikatnie szpileczką bardzo lśniącą odsunęła parę książek na bok.

 

   — Ta będzie na dzisiejszy wieczór, wręcz idealna — uśmiechnęła się tajemniczo, patrząc w oczy Karola, mrożąc swoje.

 

   Patrząc na wspaniałości, powoli szedł na zaplecze, co chwilę zerkała na niego, rozrzucając włosy, jakby miały wskazywać drogę. Bluzeczka w kolorze czarnym bez ramiączek podkreślała figurę bez zarzutów. Spódnica przed kolano, w ciemne kwiaty milutko falowała na wszystkim zgrabnym. Posadziła chłopca na fotelu, w towarzystwie gorącej podobno ulubionej herbaty, sama przyciągnęła sobie pod biurko fotel, wspierając na nim stopy, usiadła z książką na biurku, odsłaniając uda, w niebotycznych ciemnych rajstopach.

 

   — Uwierz na słowo mój rycerzu, pominę długi monotonny wstęp, zapewniam, nic nie stracisz, a dasz nam dodatkową chwilę dla nas.

   — „.jego usta delikatnie muskały stopy, gdy trwał na kolanach. Ściągnął jedną szpileczkę, by języczkiem dokładnie wędrować po nogach, gdy nasycił języczkiem stopy, wędrował wyżej. Usta dawały rozkosz tuż pod kolanami, drżała z rozkoszy, unosząc się, gdy odwiedził uda, powolutku zrzuciła spódnicę z majtkami. Wsparta o ścianę rozchyliła nóżki, aby wygodnie wtargnął ze spełnieniem w sam środek raju. Pieścił językiem na zmianę z ustami kwiatuszek, rozkosz wyginała w spazmatycznym szale uniesienia. Wypięła tyłek, wsunął arcydzieło prościutko w otchłań przyjemności. Nienaturalnie obracała głowę, by smakować usta, najechała językiem otchłań gardła, aż poczuł w żołądku mrowienie”.

 

   Wszystko wszystkim, ale na takie czytanie nie był kompletnie przygotowany, przechodził kryzys istnienia z tym swoim, który wyczyniał cuda, żeby wyskoczyć z rozporka. Rozpościerała idealny widok na swoje smakowite delicje, w dodatku lektura ładowała podniecenie.

 

   — „.wbiła się na niego ogromnego sterczącego niby statua wolności, leżał na plecach, drżąc i czekając, gdy poczuje opadającą. Zanim naparła, już się unosiła, czując zbliżające się fale błogostanu. Odchyliła głowę do granic, muskając jego nogi włosami”.

 

   Alex przewracając kartki niezgrabnie, upuściła książka na podłogę, gdy się schylał podnieść, poczuł dłoń na szyi. Głos dotarł bardzo głęboko w uszy:

 

   — Trwaj w tej pozycji, zawiąże oczy przepaską — nawet jakby chciał drgnąć, toby nie potrafił.

 

   Zobaczył kompletną ciemność, nic nie otaczało prócz mroku niewiedzy. Głowę lekko skierowała pod biurko, wsparty na rękach, na kolanach czuwał. Powoli delikatnie rozpinała rozporek, mocno uchwyciła członka, dłonią wsuniętą za pośladkami. Przesuwa w swoim rytmie, szukając jego, jakby dojąc krówkę. Osiągnął słuszne rozmiary, pod wpływem dotyku nabrał hardości. Wrażenia potęgowały zasłonięte oczy, z dziwną pozycją — na kolanach częściowo pod biurkiem. W milczeniu coraz głośniej dyszał z podniecenia, chęci spełnienia, był napalony, nie ruchał latami. Zadziwiająco, było wspaniale pod biurkiem, bliskość ud wspaniałej, doprowadzała do wrzenia. Wybuchnął wprost na ręcznik, który nie wie, kiedy trafił pod niego. Rozwiązała przepaskę na oczach, prowadząc za rączkę do łazienki.

 

   Wsiadając do autobusu niskopodwoziowego, obróciła głowę, muskając na pożegnanie policzek, usta szeptały.

 

   — Do jutra!

 

Epizod 3 „Ziemisty tkany bandolet”

 

   Uniosła się z fotela, witając wchodzącego do biblioteki wcześniej niż zazwyczaj. Płynęła w krótkiej czarnej z krótkimi rękawami, rajstopy w kolorze nadmiernie opalonej skóry, wyglądały na zgrabnych idealnie. Podała paluszki dłoni do pocałowania na przywitanie, obdarowując ciepłym uśmiechem. Wskazała fotel z boku biurka do obsługi potencjalnego chętnego do wypożyczenia książki. Popłynęła bez słowa do kuchni zrobić herbatę, którą powinien uwielbiać. Po chwili raczył się gorącym wspaniałym napojem, napawając się widokiem, długich zgrabnych pozbawionych szpilek. Zauważyła niemoc, brak silnej woli, aby nie zerkać na cudowności.

 

   — Rozmasuj stopki, niewiele jest ruchu w bibliotece.

   — Zapraszam na kolację do domu, nie będzie wykwintna, nic szczególnego nie miałam, kiedy przygotować, ale małe co nieco powinno smakować rycerzowi.

 

   Podniósł stopę, odrobinę w górę, masował sprawnie dłońmi, zajęła się sprawami na biurku. Po chwili klęczał na dwóch kolanach, tak było wygodniej namaszczać niebywałości, wsparła drugą stopę na jego ramieniu, pisząc na komputerze.

 

   — Wsuń się pod biurko, nie wygodnie się pisze bokiem do komputera — zniknął, pochylony na tyle ile pozwalał blat biurka.

 

   Wsunęła paluszki stóp prosto w jego usta, drugą masował dokładnie, po chwili zmieniła stopę w ustach. Tkwił pod biurkiem, całując stopy, masując dłońmi, wzrok utkwił pod krótką czarną, skąpych majteczkach niewiele zakrywających. Delikatnie pociągnęła za włosy, siadając na biurku, gdy wyłonił się spod biurka, stopa zjawiska wisiała odrobinę nad podłogą, kiwnęła leciutko głową, pochylił się, zaczął delikatnie muskać, powolutku mknąc coraz wyżej. Uniosła do góry krótką czarną, aby wygodnie tykał uda, rozdając rozkosz. Odwróciła się tyłem, wypinając tyłeczek, jednocześnie dociskała głowę do środka tyłeczka w rajstopach. Wsparła stopki na fotelu, rączkami sięgnęła skarb, wydobywając na światło dzienne.

 

   — Wsuń między stopy na krześle, doprowadź go — przemieszczał się arcydziełem coraz szybciej, jednocześnie gubił usta w środeczku tyłeczka w rajstopach.

   — Wyliż dokładnie spełnienie — usłyszał, gdy doszedł obficie.

 

   Gdy zniknęła w dali biblioteki, zastanawiał się, co się wokół dzieje, dlaczego pozwala na taką daleko idącą dominację. Czy warto wszystko zostawić, dla niebywałości? Podeszła w płaszczu do samych kostek, spod którego widać było jedynie długie szpileczki. Delikatnie masowała szyję Karola, tykając delikatnie paluszkami za uszami, co rusz dłoń wnikała, pod koszulę masując obfity zarost na piersiach. Poczuł, jak coś zakłada na szyję, bardzo mocno zaciskając, delikatnie paluszkiem zapięła usta, żeby milczał. Przyczepiła do tego czegoś na szyi, ziemisty tkany bandolet, pokazała paluszkiem w kierunku podłogi. Uchyliła poły płaszcza, gdy znalazł się na czworaka na podłodze, usiadła okrakiem na jego plecach, zaciskając kolana.

 

   — Nie bój się, będzie przyjemnie — wprost w ucho szeptała — zawieź mnie do pokoju na zapleczu.

 

   Nie rozumiał, co się dzieje i co ma zrobić w tej sytuacji — poczuł rozpinany rozporek. Natychmiast ruszył na czworaka z Alex na plecach wprost na zaplecze. Trzymała w dłoni członka, bardzo przyjemnie wędrując po nim w pozycji dojenia krówki. Na zapleczu bezpośrednio schodząc z niego, zacisnęła kolana, został w pozycji na kolanach z głową między jej nogami. Pochyliła się i skończyła dojenie zwierzątka. Poczuł, szarpnięcie białym sznurkiem uczepionym do czegoś na szyi, ponownie doszedł bardzo obficie.

 

   — Odtwórz usta, wcisnę rączkę bandoletu!

   — Biegiem na kolankach leć po mopa do łazienki, posprzątaj chłopców z podłogi, czekam koło drzwi wyjściowych, jedziemy na kolację.

 

   Zastanawiał się jak to coś ściągnąć z szyi, ale nie dał rady dosięgnąć zapięcia. Pochyliła się do uszka, gdy podszedł i usłyszał bardzo głęboko w uszku:

 

   — Wyjątkowo dzisiaj wybaczam, wstałeś z kolan, bez mojego pozwolenia, schowaj sznur pod koszulą, obrożę zasłoń kołnierzem, pospiesz się, jestem głodna, wypij herbatę do końca.

 

   Nic nawet słowa nie wydusił z siebie, nie potrafił zebrać myśli, a co dopiero cokolwiek wyartykułować z gardła. Posłusznie robił, co chciała, poczuł uścisk paluszków na dłoni, spacerkiem wędrowali do domu.

 

   Kolacja była przednia, coś bardzo ostrego zarazem słodkiego doskonale smakowało, dwa razy dokładała porcję na talerz, ogromnie szczęśliwa. Kiedy podała herbatę, która powinna smakować, poczuł stopy na skarbie między nogami. Uzyskał słuszne rozmiary, kiwnęła leciutko głową, żeby podszedł do niej. Wyciągnęła bandolet, spod koszuli leciutko szarpiąc, kierując na kolana tuż za sobą. W drodze na kanapę zgubiła małą czarną. Trzymając Karola na czworaka, ściągała rajstopy bardzo wolniutko, wprowadzając miłe ciepłe podniecenie. Oparta o kanapę, wypięła śliczny, powolutku ciągnąc głowę wprost w środeczek. Trafił języczkiem w odbyt, pieścił umiejętnie, czekając na przyspieszony oddech, drżenie ciała, okrzyki spełnienia. Długo nie żył w niepewności, wprowadziła skarb w siebie, wypinając jeszcze bardziej, po ułamku czasu wnikał coraz szybciej mocniej. Tańczyli z rozkoszą do spełnienia, które niespodziewanie dopadło, po którym było tylko ciepło i jeszcze cieplej.

 

   — Weekend spędzimy w moim i siostry pensjonacie, poznasz dokładnie zasady do przestrzegania, idealnie położony zapewni nam komfortowe warunki przez parę dni.

   — W przyszłym tygodniu mam drugą zmianę, nie odwiedzę w bibliotece!

   — Oj Karol nie ma problemu, po pracy przyjdziesz do mojego domu?

   — Jasne z przyjemnością, godzina bez ciebie to wieczność.

   — Obrożę ze sznurkiem pod żadnym pozorem nie wolno ściągać, schowaj pod koszulą — zabierz przygotowaną w paczce herbatkę, pij w domu i w pracy co jakiś czas, doskonale wpływa na zdrowie!

 

Epizod 4 „Dynamika Uniwersum”

 

   Podjechała z niespodzianki bezpośrednio pod bramę wjazdową do Elektrociepłowni. Poczuł na plecach zazdrosne spojrzenia kolegów, widzących przedziwność na niecodziennych długich, gdy biegła do niego, na tyle ile pozwalały szpilki. Wiatr rozwiewał długie blond włosy, krótka czerwona sukienka z rękawami do łokci, falowała, raz odsłaniając długie do samej ziemi, by po chwili ukryć nieznacznie. Rajstopy w odcieniu czerni z fikuśnymi formami kleksów, w tle mała krateczka, okrutnie zniewoliły wzrok, nogi to przodujący obraz, nie potrafił się wyzwolić z pragnienia pieszczenia. Szybciutko, podjechali pod Karola mieszkanie, umieścił w bagażniku obok dwóch ogromnych walizek na kółkach, swoją malutką zawierająca niezbędne rzeczy, na weekend w pensjonacie. Jechała bardzo szybko, drzewa tylko w bezpiecznej odległości migały, niczym nieistotna przeszłość.

 

   — Po co metalowa klatka w bagażniku? — zauważył, wciskając torbę do bagażnika.

   — Do przewożenia zwierzaków, dokładnie zapoznasz się z klatką w drodze powrotnej z pensjonatu, posiada wiele pochwytów dla unieruchomienia pasażera.

 

   — Po wyjściu z auta przy pensjonacie przytul się do moich stóp, w tej formie będziesz się poruszał.

   — Kiedy zobaczysz siostrę, natychmiast patrz w ziemię potulnie, kiedy poda stopę na powitanie, namiętnie pocałuj.

   — Nie wstawaj z kolan, nie odzywaj się bez pozwolenia, wykonuj posłusznie każde polecenie moje ewentualnie siostry.

 

   Jakoś przed wyjazdem nic nie wspominała, że wiezie psa na rekonesans po wertepach. Nie wiedział, co ma powiedzieć, zrobić, czuł się kompletnie skołowany, pozbawiony woli, z trudnością zbierał myśli w jedną logiczną całość. Paluszkami masowała delikatnie zawartość rozporka w spodniach, która wzbierała i wzbierała, niestety nie doczekał finału, po chwili przestała.

 

   Przytulił się dosłownie do stóp, co rozbawiło, nie mogła powstrzymać śmiechu. Siostrę natychmiast poznał, w zasadzie różniła się kolorem włosów, była idealną brunetką. Wybiegła na przywitanie w krótkiej kremowej do połowy uda, w rajstopach w odcieniu naturalnej skóry. Obowiązkowe szpilki na niezbyt wysokiej z różowymi podeszwami, które dokładnie poznał po wylizaniu na przywitanie. Objęła ramieniem siostrę, prowadząc w głąb obiektu, merdał się koło stóp Alex, nie wiedząc, jak do tego doszło i dlaczego pozwala na takie traktowanie.

 

   — Tak, Elwiro rozpakuj bagaże, według stałego schematu, jak tylko pojedziemy do letniego pałacyku.

   — Oczywiście proszę pani — służąca zerknęła ukradkiem na nowego zwierzaka.

 

   Przyczepiła bandolet do specjalnego uchwytu wystającego ze ściany, kompletnie bez słowa, ze szklaną czegoś pewnie zimnego zniknęła w łazience. Czuł się kompletnie rozbity, nie wiedząc jak z porąbanej sytuacji się wykręcić, nie rozumiał, skąd trafił i co ona wyrabia. Nie potrafił logicznie skonstruować najprostszego zdania, wszystko się kręciło w głowie po herbacie, którą powinien polubić.

 

   — Zostań jedynie wygodnym obuwiu, całkowicie nago — pospiesz się, nie mamy wiele czasu.

   — Poruszasz się jedynie na czworaka — oznajmiła po bezceremonialnym, brutalnym pociągnięciu za sznurek przytwierdzony do obroży na szyi.

 

   Pochyliła się, łapiąc tradycyjnie za członka, jakby chciała wydoić, przesuwała dłoń w górę i w dół. Kiedy nabrał odpowiednich rozmiarów, a on niebywałej chęci — zostawiła. Szarpiąc, określiła kierunek marszu na czworaka przy nogach. Windą trafili do pomieszczenia wyglądającego na kojec dla konia wyposażonego w ekwipunek do jazdy. Nie zdążył się zapytać, a już trafiła na głowę uzda, wędzidło uniemożliwiło odzywanie się, paski policzkowe boleśnie uwierały w czoło. Kiedy w jej rękach pojawiły się wodze, zrozumiał nowe położenie. Przypięła swojego konia do dwukółki, montując na plecach rzemienie zaciskowe. Zanim cokolwiek zrozumiałem, usłyszał:

 

   — Jedziemy — smagała batem, po nogach wydając komendy, bolało jak jasna cholera, po chwili galopował, gdzie chciała i jak szybko miała ochotę.

 

   Biegł, ile miał sił, żeby tylko nie smagała po nogach batem, nie wiedząc, po co i gdzie tak biegnie. Dyszał ze zmęczenia po kilkuset metrach, bryczka nie była leciutka i jeszcze ona stojąca w rozkroku śmiejąca się bardzo głośno za każdym razem, kiedy trafiła batem, podskakiwał jak wróbelek. Siostra Alex, Diana już była na miejscu, beztrosko się wylegując, na rozkładanym leżaku pod parasolem nad brzegiem wody. Przymocowała wodze konia do gałęzi drzewa, nieopodal podobnego niewolnika, który skonany leżał w trawie bez oznak życia.

 

   Droga powrotna nad wyraz była bardzo stonowana, siedziała bez ruchu, nie wydając żadnych komend, nie smagając batem po nogach lub plecach. W apartamencie pozwoliła na wylegiwanie się w wannie z czymś zimnym, na stole czekała gorąca kolacja z miłym uśmiechem Elwiry, jej — smacznego, przypomniało, że jest człowiekiem, a nie zwierzątkiem.

 

   — Pani Alex pojechała z panią Dianą, wrócą bardzo późno, nie musisz czekać Karolu.

   — Wiesz, Elwiro jesteś urocza, wypowiedzenie mojego imienia przywróciło we mnie człowieka, jestem wdzięczny za wspaniałe jedzenie i miłe słowo, nie wiem, jak tutaj trafiłem i co ja tutaj robię? Nie mogę się uwolnić z myśli o wspaniałościach, robi ze mną, co sobie wymyśli.

 

   — Przykro, ale nie pomogę w żaden znany i nieznany sposób, kiedyś się obudzisz oby nie za późno — uważaj na siebie.

 

   Przyjemny dotyk bardzo zmysłowych ust wyrwał ze snu bardzo potrzebnym po maratonie przed kolacją. Obracając się, na plecy automatycznie rozchylił oczy, poczuł przyjemny dotyk rajstop siadających na udach. Momentalnie chciał się zerwać z łóżka przygotowany na najgorsze, powstrzymała zapędy ustami, opadły na jego, wniknęła języczkiem głęboko. Rozchyliła płaszcz kąpielowy, ukazując marzenie, po tchnieniu czasu zdobywał dłońmi, ustami by wreszcie językiem. Dziękował temu na samej górze, za możliwość muśnięcia rajstop, po wilgoci admirał trafił do złotego drzewa w środku raju spełnienia. Wniknął z całą mocą Uniwersum, rozrywał nie tylko siłą, ale wielkością mało spotykaną, napalony do granic wytrzymałości, napełniony aż kapało z niego, emanował energią nie do powstrzymania. Wrzeszczała, krzyczała, drapała, gryzła, szalała aż wreszcie zamilkła w spazmatycznych dreszczach rozkoszy nie do powstrzymania, chciała uciec od jego niebywałej mocy spełnienia. Nie przestawał, choć powietrza zabrakło, choć pot zalewał oczy, skurcze rozrywały mięśnie po wysiłku, który rzuciła na stargane ciało, nie pomogło chłostanie batem i tak znalazł życie w sobie, nie powstrzymała łez rozkoszy radosnego dopełnienia. Opadł po swoim niebywałym orgazmie wręcz filmowym, wylewało się na pościel, robiąc kałużę, nie była w stanie nawet drgnąć, szarpana drgawkami leżała konając.

 

   Wbiegła Diana, zwabiona szalonymi wrzaskami ni szczęścia, ni rozpaczy, jak zobaczyła powód, tylko poczerwieniała, wydusiła — przepraszam, wyszła zgaszona.

 

Epizod 5 „Pobocznie razem”

 

   W pierwszej chwili po otwarciu oczu nie wiedział, gdzie jest, po sekundzie zwaliły się, wspomnienia dnia ubiegłego, pełne brutalnych zabaw Alex, z podobną siostrą Dianą. Odczuwał ból mięśni po ciągnięciu dwukółki, z cudem stojącym w rozkroku, ustalającym wodzami kierunek męki, a batem szybkość, z jaką opadnie z sił. W zapomnieniu mgły mroku tkwiło niebiańskie spełnienie w łożu, nie było warte wspomnienia. Przeszukał cały apartament w poszukiwaniu swojej torby z rzeczami, zrozumiał znaczenie klatki w bagażniku auta z przeznaczeniem dla zwierzaka. Miał weekend spędzić w wygodnych butach z penisem na wierzchu jak zwierzątko do zabaw.

 

   Owinął się prześcieradłem z decyzją, po toalecie wyjdę z pensjonatu, wrócę choćby na pieszo w prześcieradle do domu. Poczuł, jakby ciężki głaz, ktoś ściągnął z głowy, umożliwiając, logiczne niczym nieskrępowane myślenie. Przed lustrem w łazience zobaczył karteczkę „Dla Karola”, związane ze sobą mydło, szczoteczka z pastą do zębów, jakaś drobna perfum. Nawet się domyślił, kto za tym stoi. Alex zabrała wszystko, robiąc zwierzątko na sznurku, Diana pewnie nie pamięta jego imienia. Jedynie Elwira — służąca czarownic mogła wykazać się ludzkimi odruchami. Obok na grzejniku łazienkowym zawiesiła doskonały garnitur w kolorze najprawdziwszej bieli, z koszulą błękitną jak jego oczy, buty skórzane niebieskie, na widok gaci jeszcze tak nigdy w życiu się nie cieszył, skarpetki całował ze szczęścia. Biegiem wpadł pod natrysk.

 

   W apartamencie poznał przeznaczenie uchwytów zamontowanych przy drzwiach wejściowych, łazience i łóżku w sypialni. Podobnie przemieszczając się po schodach z pominięciem windy, którą uznał za zbyteczny luksus, przy każdych drzwiach tkwił pochwyt na trwałe zabetonowany w ścianie. Służyły do trwałego przytwierdzenia zwierzątka na czas ustalony przez panią. Po krótkim podziękowaniu, za wspaniały pobyt w pensjonacie, zamierzał spokojnym spacerkiem, wrócić do świata, choć z nazwy normalnego.

 

   Wspaniałe echo głośnych kroków w holu oznajmiło nadchodzenie kogoś, kogo na pewno nie spodziewały się zobaczyć w tak doskonałym nastroju. Donośne śmiechy jakiejś zabawy, pewnie tylko dla nielicznych przyjemnej dochodziły z jadalni. W miarę zbliżania się kroków cichły, gdy był tuż za otwartymi na oścież drzwiami, panowała całkowita cisza, gdy nasyciła i naładowała energią, stanął w drzwiach.

 

   Trzech panów na kolanach z przymocowanymi bandoletem za szyję głowami do podłogi, z penisami jak u zwierząt kiwało się nad miskami z jedzeniem w rytmie strzałów jedzeniem z procy. Sądząc ze skrawków na twarzach zabawę miały wspaniałą. Czwarta pusta miska aż za wymownie świadczyła, dla kogo była przeznaczona. Kiedy Alex zamknęła rozdziawione usta, otwierała Diana, tak przez chwilę, dopóki nie spojrzały na siebie, pewne, że to ta druga wpadła na pomysł z doskonałym garniturem. Gospodyni Diana przez ułamek czasu nie pomyślała nad poczęstowaniem gościa szklanką wody z kromką. Alex, która zaprosiła i przywiozła zapomniała od wczoraj czymkolwiek napoić i nakarmić. W przypływie pewnie zachwytu przemianą odchyliły w jednym czasie krzesła obok siebie z zamiarem zaproszenia Karola, żeby usiadł obok. Wpadły, w zakłopotanie zauważywszy, że robią to razem, ale osobno. Na stole zostały tylko okruchy po zabawie, która ich porąbane zmysły bawiła. Oczy Alex zabłysły podnieceniem, pewnie wspomnienia nocy dopadły, bez obaw śmiało popatrzył w oczy Diany, tkwiła w nich pustka gryzionej do bólu kołdry, gdy słyszała spazmatyczne wrzaski orgazmów seryjnych siostry. Nie zamierzał tulić się do ich stóp, licząc na przychylność, miał dość. Wróciła pewność siebie, wrażliwość, inteligencja, wiązał fakty w logiczne ciągi, nie był zagubiony w jej odbycie, nie widząc rozwiązania. Po herbatce, którą powinien uwielbiać.

 

   — Panie Karolu, przygotowałam naleśniki ze szpinakiem — moja niedoceniana Elwira ratowała sytuację, stawiając zestaw talerzy naprzeciw władczyń.

   — Dla pani zawsze Karol — energicznie wstał, całując dłonie Elwiry, dziękując za śniadanie.

 

   Podszedł do każdego zniewolonego ze sznurkiem na szyi, klękając w bajzlu, który narobiły Diana z Alex, strzelając żywnością w usta. Częstował każdego z osobna pachnącymi naleśnikami, zjedli bez gryzienia, w całości połykając, jakby nigdy nie jedli. Nie siadał przy stole, zjadł na stojąco przy ścianie za zniewolonymi. Patrzył bez krzty pokory, w oczy wielkich niebotycznych, które z nieukrywanym zachwytem patrzyły na fenomen w garniturze. Chwycił dzbanek z herbatą, która miała smakować. Wiedział od Elwiry, że ma pić wyłącznie, co ona poda, nic więcej. Wyszedł na taras dumny jak nigdy z siebie. Słysząc stukot szpilek, powoli sączył wodę z sokiem udającą herbatę. Był pewny zbliżającej się Diany, ponieważ Alex, gdy wychodził, rozmawiała przez telefon. Spodziewał się po chwili zakładania obroży ze sznurkiem na szyję, czy może już jakiegoś łańcucha — był przygotowany, skoncentrowany na obronie podstawowych praw człowieka do życia. Nie dopuści do ostatecznego rozwiązania, zamknięcia w lochach pensjonatu do czasu aż, zamiast mówić, zacznie szczekać. Jeśli przegra starcie, po chwili podobny będzie do zniewolonych w jadalni, nie wiedząc, gdzie jest i co tutaj robi, wykonując polecenia niebotycznie seksownych Diany i Alex.

 

   — Zrobiłeś piorunujące wrażenie, cieszę się, że jesteś.

   — Nie obawiaj się, nic złego nie uczynię.

   — Nie ma miejsca dla ciebie pod pensjonatem, jest wyłącznie nad nim.

   — Nie ukrywam, że do tej pory słyszę jęki zachwytu siostry, byłeś w niej a ona w tobie.

   — Moje drzwi zawsze są otwarte dla ciebie — odeszła widząc biegnącą Alex.

 

   — I co? I co? Co ona powiedziała? Nie zrobiła nic złego?

   — Podziękowała za wspaniały spektakl do śniadania, zaprosiła na następny — ze śmiechem odchodził w głąb parku, czuł wzrok na plecach, dopóki, dopóty nie zniknął za pagórkiem.

 

Epizod 6 „Obnażenie”

 

   Zrobiło się bardzo parno, w powietrzu wisiała burza, nie odchodził daleko od pensjonatu. Nieopodal Diana wpadła na pomysł, dla niej zabawny, zaprzęgła owładniętego do orania, wdziała mu na głowę maskę konia, w tyłek formę ogona, szczelnie obwiązała ciało rzemieniami, do których przymocowała pług. Batem łamała opór, po chwili na tyle ile miał sił, spełniał zachciankę. Dopóty nie stracił kompletnie sił, stanęła nad nim i wymierzała srogie razy na plecy, kiedy przestał się ruszać, odeszła.

 

   Zza drzew wyłoniła się Alex na rowerze, do którego uczepiła uciemiężonego ciągnącego, z prędkością ustaloną totalną przemocą. Czym prędzej Karol śmignął w głąb lasu, słyszał po kraksie roweru, trzask i okrzyki grozy chłostanego. Serial weekend pod miastem trwał w najlepsze, jakby nie wycisk grasujący po okolicy byłoby zabawnie. Wlewały napar, pod postacią herbatki do głowy, aby przytulić usta do stóp a bat do pleców.

 

   Zmęczony położył się w wysokiej trawie, w promieniach gorącego Słońca zasypiając smacznie. Senne marzenia przyniosły Elwirę, radośnie trzymająca dłoń, biegli za Słońcem szukając Księżyca bujającego się między obłokami.

 

   Obudziło przejmujące zimno i deszcz wylewający się z dziurawego nieba, dokąd iść w ciemnościach oto jest pytanie, tam ciemno głucho, a tam mrok nieprzebyty, strugi deszczu zalewały oczy. Majaki senne wśród drzew straszyły wpadnięciem w rozpadlinę po wyrobisku gliny, wyobraźnia podsunęła pod nogi bagno nieprzebyte, zbiorowisko żmij leśnych, stado wilków na drzewach i jeszcze sporo strasznych wariantów. W oddali majaczyły światła, lepsze to niż szarzyzna nieistnienia, poczłapał w kierunku niczym straceniec na szafot.

 

   — Gdzieś był Karolu, tutaj trzecia wojna światowa się rozpętała, Alex posądziła Dianę o schowanie ciebie w lochach pod pensjonatem i tresowanie na posłusznego zwierzaka, na nic tłumaczenia, że nie ma nic wspólnego ze zniknięciem. Alex chciała udusić własnymi rękoma za to, że ci krzywdę zrobiła. Jeździła do późnej nocy, szukając po okolicznych drogach. Zdziwiona jak mogłeś przebyć kilkadziesiąt kilometrów do pierwszej osady z ośrodka niebytu. W klatkach w piwnicy, zniewolonym obiecała chłostanie, aż przestaną oddychać. Przebieraj się szybko w ciepłe ciuchy, bo zamarzniesz, idę zrobić coś gorącego do jedzenia, wyglądasz jakbyś, z bieguna zimna spadł. Tam jest pokój gościnny, schowaj się do mojego powrotu, pomyślimy co z tym zrobić, żeby wszyscy ocaleli.

 

   Pokój gościnny pierwsza klasa, fakt, Elwira w szpileczkach, w pończoszkach, w krótkiej w malutkie jaskrawe groszki, nawet nieprzykrywającej tyłeczka to też fakt, wszystkie śmigają w szpilkach? Nawet nie miał czasu się zastanawiać, uznała, że strasznie zmarzł i zaczęła dłońmi manewrować po nim, zakotwiczyła na stałe w okolicy statuy wolności, stała jak zwykle na pozycji. Sama powoli z dozą nieśmiałości ściągnęła pończoszki, majteczkami z czymś na piersiach poradziły sobie jego ząbki. Proces rozgrzewania zbolałych kosteczek ruszył pełną parą, oj było po chwili gorąco a później znowu mokro, ale to już tak na ciepło skoro świt.

 

   — Elwiro! — zbudził wrzask Diany — wpierw znika geniusz łóżkowy, a następnie wirtuoz z kuchni rodem.

 

   Tak milutko to nikt o nim nigdy nie powiedział, Elwira już rzucała na łóżko reklamówkę z czystymi nowymi rzeczami do ubrania, po chwili namysłu sama się rzuciła na jakieś dwadzieścia minut.

 

    — Tak proszę pani, rozglądałam się po lesie za Karolem — w szpilkach, z gołymi nogami krótkiej nic nie zakrywającej, bez majtek i biustonosza — na szczęście Diana nic nie zauważyła.

   — Zanieś zwierzakom do piwnicy coś do jedzenia i picia, zamknij na ten dodatkowy zamek, żeby Alex nie wpadła i ich jednak nie zatłukła, zrób śniadanie, zastanowimy się co dalej.

 

   — Przepraszam za wczoraj, całkowicie straciłam panowanie nad sobą, nie ukrywam, że zależy mi na Karolu, mam problem z powiązaniem całkowitej dominacji nad nim z gorącym uczuciem — szczera spowiedź Alex.

   — Znalazłam w jego bagażu dokumenty z kluczami od mieszkania, po śniadaniu odwiedzę go i naprostuję na prawidłową drogę, będzie całkowicie posłuszny bez przemocy — usłyszał, daleko idące plany Alex, stojąc za drzwiami jadalni, tym razem w sportowym stroju, jakby przed momentem zakończył bieg po lesie, swoją drogą porozmawia z Elwirą, skąd bierze fikuśne stroje.

   — Witam — tradycyjnie usta miały szeroko rozwarte, jakby ducha zobaczyły

   — W kwestii całkowicie posłuszny to nie zgadzam się, nie zamierzam być przyklejony do stóp — zobaczył minę Alex, czas było, wiać gdzie pieprz rośnie.

   — Gdzieś był? Nigdy tak o kogokolwiek się nie martwiłam, a ty w jakiś dresach jak z klubu sportowego byś się zerwał, skąd stroje wyciągasz kuglarzu z pełnym rozporkiem — powoli się rozpędzała, podwijając spódniczkę w górę, gubiąc szpilki, zanosiło się na wyścigi, ma nadzieję, nie o życie.

   — Jak dopadnę, nie zobaczysz światła dziennego przez miesiąc, będziesz błagał o lizanie moich śladów na podłodze!

   — Wychłostam każdego dnia na dzień dobry i na dobranoc — biegła wokół stołu próbując dopaść, nie czekał, na oklaski wiał, jak umiał.

 

   Wybiegając przez otwarte drzwi, poczuł zawijający się na szyi pejcz Diany, momentalnie dusił, po chwili pociągnęła, wywracając na podłogę wprost pod zaciskające się na szyi kolana Alex, złapała obrożę ze sznurem, momentalnie założyła. Nie przestając dusić pejczem, brakowało powietrza, powoli gasł.

 

   — Już nie jesteś taki wygadany? — przestała dusić.

   — Zakuć w łańcuchy w piwnicy i chłostać batem? Czy sam bez przemocy opowiesz, gdzie się ukrywałeś?

 

   Zaległa grobowa cisza niczym niezmącona, w drzwiach Elwira powolutku zanosiła się łzami, Diana patrzyła w podłogę, bez żadnego wyrazu, bez chęci na cokolwiek, po chwili Alex przypięła bandolet do pochwytu, był zwierzakiem.

 

   — Pościągaj ze mnie wszystko, w innym przypadku nasza rozmowa nie ma sensu, zrobisz ze mnie posługacza?

   — Stracisz kolegę, przyjaciela kogoś z kim poczytasz książki, pójdziesz na spacer, odwiedzisz kino, trafisz pod kocyk w łóżku.

   — Wolisz ganiać, po lesie udając wielką panią mającą cmokierów?

   — Zasnąłem w lesie zmęczony, widokami jak niszczycie zdrowych fajnych facetów, w nocy trafiłem przypadkiem na pensjonat, wszedłem do pierwszego otwartego pokoju, wpadłem w łóżko, rano obudziły wrzaski, ubrałem, co było i trafiłem tutaj, to wszystko, decyduj, szyja i kolana cierpną, zatłucz albo uwolnij, niech to się skończy.

 

   — Wstawaj wolny, zjedzmy w końcu śniadanie, jestem głodna jak wilk — usiadł koło Diany, z czego była bardzo dumna — obok usiadła Alex jeszcze bardziej szczęśliwa — na wprost posadziły Elwirę, uśmiechniętą od ucha do ucha.

 

   Poczuł milutką wędrówkę paluszków stóp kogoś w pończochach, po chwili drugą nogę odwiedziły czyjeś paluszki w rajstopkach, w chwili kiedy poczuł na członku stopy bez pończoszek i rajstop wiedział kogo.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Bajkopisarz 30.06.2020
    Z tych trzech Twoich tesktów, które przeczytałem ten jest chyba najlepszy, mimo że wciąż masz te same błędy a narrator dwa albo trzy razy zmienia płeć. Wyżej bym go ocenił, gdybym przeczytał go jako pierwszą Twoją pracę, lecz niestety widzę, że to jest znów to samo: fetysz stóp, smycze, chłosta. Pożerasz własny ogon.
  • Katrine 30.06.2020
    Skoro strawiłeś kilka moich wypocin, specjalnie dla Bajkopisarza zamieszczę opowiadanie którego nikt jeszcze nie oglądał. Uprzedzam „o tych samych błędach” /W JEJ CIENIU/
  • kigja 01.07.2020
    To chyba o jakieś sekcie. Nie w moim smaku.
    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania