Bieg
To już końcówka biegu.
Ostatni wiraż
ciągnie się dziwnie długo,
jakby coś nie chciało mnie puścić dalej.
Kiedyś znałem ten rytm —
start, krok, oddech, zmiana tempa.
Teraz wszystko się rozmywa.
Nogi wciąż biegną,
ale jakby same.
Nie ma już dopingu.
Trybuny ucichły,
świat zniknął za zasłoną pary i zmęczenia.
Widzę linię —
choć chyba nie jestem pewien,
czy to meta,
czy tylko złudzenie oddechu
łapanego zbyt późno.
Dziwne uczucie:
jakbym znał czas końca,
a przecież nikt go nie podał.
Nie tym razem.
Ciało jeszcze walczy,
ale w głowie — cisza.
Nie ma już planów na finisz,
tylko pytanie,
czy dobiegnę
i co czeka tam, gdzie kończy się tor.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania