Bierny opór

- Nasz wielki wodzu!!! – krzyczą ministrowie, wchodząc do gabinetu „Ojca Narodu”

- Co się dzieje!? – Spojrzał na nich, lekko poddenerwowany.

- Atakują, ze wszystkich stron, nie wiemy co robić – pojękują bezradnie.

- No, ale kto , gdzie?

- Helikoptery, rakiety. Opozycja z nas się śmieje, bo postawiliśmy mur, na granicy, a sąsiedzi robią, co chcą. – Jednym tchem wydobył z siebie, minister obrony.

- Nasz komendant, chciał zestrzelić niezidentyfikowany, obiekt latający, ale wywalił w kosmos pół komendy. – Dodał minister bez teki.

- Rozumiem… znowu Tusk, maczał w tym palce?

- O! na pewno, bo któż by inny, ryży zdrajca!!! – krzyknęli chórem, ministrowie.

Wódz pokręcił głową, chwilę się zastanowił i krzyknął:

- Mam!!! Słuchajcie. Jeśli znowu walnie w nasz kraj, jakaś rakieta, przelecą nad nami ruskie helikoptery, komendant policji wysadzi w powietrze następną komendę, a jakiś niezidentyfikowany obiekt, śmiertelnie potrąci waszą rodzinę. To… to udawajcie i mówcie, że nic się nie stało…

- Super!!! Jesteśmy uratowani, niech nam żyje nasz „Ojciec Narodu”. Chwała mu na wieki – Krzyczeli uwzniośleni, ministrowie. Potem już cichutko, wyszli na palcach z gabinetu, by nie przeszkadzać, w wielkich rozmyślaniach, nad sensem istnienia, wielkiemu YA-RO.

Średnia ocena: 3.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania