Bitwa literacka 13 - "Potwory opuszczają krainę cieni, zwabione mrokiem ludzkich dusz." - Przyjaciel

Po raz kolejny stał przed tymi drzwiami. Miał przejść do świata ludzi już dwa dni temu. To był rozkaz z samej góry. Jednak nie zrobił tego. Czemu? Sam nie wiedział. Przecież potwory, takie jak on opuszczają krainę cieni, zwabione mrokiem ludzkich dusz. On jednak za wszelką cenę chciał tego uniknąć.

 

~

 

Idąc ulicą ludzkiego miasta, na początku nie zwracał na nic uwagi. Na wszystkich wpadał, potykał się o różne rzeczy. Jednak w końcu zaczął szukać tej osoby, która była im potrzebna. Do czego? Nie wiedział. Oparł się o ścianę sklepu i patrzył. Z ludzi potrafił czytać jak z kart. Widział wszystkie ich wspomnienia, szczęścia i nieszczęścia, które ich spotykały. Nic nie umknęło jego uwadze, nawet ich najgorsze przewinienia.

Szukał dziewczyny. Chodzącego cienia. Wiedział tylko tyle, że miała duszę ciemną jak noc. Jednak nie spodziewał się tego, że podejdzie aż tak blisko. Niziutka postać o twarzy anioła patrzyła na niego wielkimi niebieskimi oczami. Miała gęste blond włosy, które nie były ani za długie, ani za krótkie. Po raz pierwszy w życiu przeszło mu przez myśl, że człowiek jest piękny. Widział już ich wielu, ale ona, była… przepiękna. Nawet przez chwilę wydawało mu się, że kiedyś już ją widział. Może nawet w pierwszym wcieleniu?

Oczywiście, nie mógł tak myśleć. Wiał zaprowadzić ją do jego świata. Zdziwił się, gdy dziewczyna wyciągnęła rękę w jego stronę i powiedziała:

- Miejmy już to za sobą.

Co było dla niego zaskoczeniem? Powiedziała to z uśmiechem na twarzy, bez żadnego zawahania.

 

~

 

- Co chcecie z nią zrobić? – spytał, nie mogąc się powstrzymać

Starszy mężczyzna podrapał się bo brodzie.

- Wykonamy na niej wyrok. – powiedział beznamiętnie – Zasłużyła sobie na to.

- Niby czym?! – oburzył się nastolatek

- Niech nie oszuka cię jej piękna buźka. – zaśmiał się gorzko mężczyzna – Zrobiła w swoim ziemskim życiu więcej złego, niż ty tutaj.

Chłopak nie chciał tego słuchać. Elhazm oszalał. Po chwili namysłu, spytał:

Gdzie ona teraz jest?

- W celi. – odpowiedział wzruszając ramionami – Nie powiem ci w której. Jeśli tak bardzo chcesz się z nią zobaczyć, to poszukaj sam. Może powie ci, ile złego wyrządziła.

Wyszedł z gabinetu Elhazma. Nie ułatwił mu zadania. Cel mieli od groma. Musiał się sprężyć, żeby znaleźć ją do momentu, zanim wyrok zostanie na niej wykonany. Korytarzy było tysiące, cel miliony – a ona mogła być niewinna. Chociaż… sam już nie wiedział, komu wierzyć. Jej pięknej twarzy, czy może jej ciemnej duszy i słowom mistrza…

 

~~~

 

Po trzech godzinach szukania, miał zamiar się poddać, ale zmusił się, żeby wejść już w ostatni korytarz na tym piętrze. Tutaj było jeszcze ciemniej, pochodzi było dwa razy więcej. Pachniało stęchlizną, a ze ścian i sufitu kapała woda. W połowie korytarza zobaczył strażnika, który spał pomiędzy jedną a drugą celą. Gdzie by nie poszedł, w każdej z nich ktoś był. Czasem nawet trafiał na trupy. To było smutne.

Pewnie zastanawiacie się, czemu chłopak przejmuje się losem tych biednych ludzi. Odpowiedź jest bardzo prosta. On też był człowiekiem, ale… w swoim życiu robił wiele złego. Ale to nie małe przewinienia sprawiły, że się tutaj znalazł. Chłopak wstydził się tego co zrobił i nie chciał, żeby ktoś tak jak on, z człowieka przerodził się w demona.

Z rozmyślań wyrwał go cichy głos. Ktoś wypowiedział jego imię. Przystanął i odwrócił się. To była ona. Ta dziewczyna. Siedziała na podłodze i płakała. Niewiele myśląc podszedł do śpiącego strażnika i ostrożnie wziął od niego klucze. Nie chciał go obudzić, miałby przez to niemałe kłopoty. Otworzył jej celę i wszedł do środka.

- Will…

- Skąd znasz moje imię? – spytał, przerywając jej

- Nie pamiętasz mnie?

Zmarszczył brwi.

- Ale… skąd miałbym cię pamiętać? – uklęknął naprzeciwko niej

- Przecież byliśmy przyjaciółmi. – załkała – Myślałam, że nie żyjesz… Wszyscy tak…

Zanim dokończyła zdanie, przyciągnął ją do siebie i przytulił. Już pamiętał, skąd ją zna. Jo – tak miała na imię – była jego przyjaciółką. Jedyną, jaką kiedykolwiek posiadał. Była dla niego jak drzewo. Jego własne drzewo, z którego można brać wszystko. Owoce, liście, gałęzie, korę… ona zawsze była szczęśliwa w tedy, kiedy czegoś od niej chciał. Zawsze mu pomagała… ale on zawsze jej się odwdzięczał. Nienawidził tylko brać. Chciał też dawać coś od siebie.

Jednak po kilku latach znajomości, uświadomił sobie, że Jo jest dla niego kimś więcej, niż przyjaciółką. Tego dnia, chciał jej to powiedzieć. Jednak ktoś chciał, żeby stało się inaczej. W tamtym momencie stracił jakąkolwiek nadzieję, że kiedyś powie komuś, że zależy mu. Pragnął jej powiedzieć, że ją kocha, że wszystko będzie dobrze… ale tak się nie stało…

- Za co tu jesteś? – spytał, kiedy dziewczyna przestała płakać

- Pomogłam paru osobą napaść na bank… I… - spuściła wzrok – oni zabili człowieka… Ale to mnie uznali za winną, bo miałam jego krew na rękach… chciałam mu pomóc… nie chciałam, żeby umarł…

Czuł, że te słowa były prawdziwe. Widział, że zaraz znów się rozpłacze. Dlatego wziął głęboki wdech.

- Nie powinnaś tu być. Bo ty tego nie zrobiłaś. – powstrzymał ją ruchem ręki, kiedy chciała mu przerwać – Pewnie pamiętasz Daniela, tego blondyna z naszej klasy. – Jo pokiwała głową – On nie żyje od trzech lat.

Wziął wdech i zamknął oczy. Zawsze, kiedy o tym myślał, lub mówił (co zdarzało się bardzo rzadko) widział tą scenę. Tą okropną scenę…

- Wiem, że bardzo go lubiłaś. – powiedział po chwili ciszy – Wiem, że w pewnym momencie się w nim zakochałaś i…

- Will… - położyła rękę na jego ramieniu

- Nie przerywaj mi, proszę. – spojrzał się na nią błagalnie – Żałuję, że właśnie tamtego dnia, byłem wściekły… - głos mu się załamał

Schował twarz w dłoniach. Przez trzy lata wpajano mu tutaj, że teraz nie jest już normalny, że nie będzie pamiętał nic ze swojego ludzkiego życia, ani nie będzie nic czuć do tych osób, które kiedyś znał. To wszystko było jednym wielkim kłamstwem. Poczuł, jak dziewczyna wplata swoje palce w jego czarne włosy i lekko, opuszkami palców głaszcze go po głowie. To było przyjemne. Chciał, żeby robiła tak dalej, ale chciał jej to w końcu powiedzieć. Podniósł głowę, a ona opuściła rękę.

- Spotkał mnie na boisku. Chciałem zostać w tedy sam, jednak on po raz kolejny się ze mnie nabijał. Nie pamiętam dokładnie co się stało potem, ale wiem, że mu przywaliłem i uciekłem. Po pół godzinie przyszedł do mnie do domu… ze swoją obstawą. Nie miałem zamiaru ich wszystkich wpuszczać, ale on uparł się, że chce pogadać.

- Wpuściłeś go pod warunkiem, że jego koledzy sobie pójdą? – spytała

- Tak… - westchnął – I to był mój błąd… Mówił różne dziwne rzeczy…

- Czy ty go zabiłeś? – spytała szybko

Wytrzeszczył oczy. Zaskoczyła go. Jednak przyznał się. Opowiedział jej, jak do tego doszło i gdzie ukrył ciało. Nawet nie drgnęła, kiedy jej to opowiadał. Tak – ona i Daniel byli parą i to go dobiło. Tamtego dnia dowiedział się, że prawie wszyscy członkowie jego najbliższej rodziny zginęli w katastrofie lotniczej – w tym jego rodzice – a od niego usłyszał, że jego najlepsza przyjaciółka nie chciała już go znać. Że to właśnie on jest najgorszą osobą na świecie i nie powinien się urodzić. Słowa ranią bardziej niż rękoczyny. Ale najgorsze jest kłamstwo…

 

~

 

- Will! Will, obudź się!

Otworzył oczy i od razu usiadł. Nie musiał pytać co się stało. Drzwi celi zostały zamknięte, a na kratach została zawieszona kartka. Wstał i podszedł do niej.

 

Zginiesz razem z nią.

E.

 

Co czuł, jak to przeczytał? Nic… Nie bał się. Ta wiadomość przyniosła mu ulgę. Wiedział, że trafi tam, gdzie powinien i przyjmie swoją karę. Jo od początku wiedziała, co ją czeka. Powiedziała mu to. Chłopak odwrócił się do niej.

- Boisz się?

- Strach jest tym co trzyma nas przy życiu… - odpowiedziała - przynajmniej przez jakiś czas. Każdy się czegoś boi. To jest normalne.

W śród ludzi jak najbardziej… czekanie na tą prawdziwą śmierć było męczarnią. W lochach robiło się coraz zimniej. Po paru godzinach Jo zaczęła się trząść. Widząc to, Will zdjął swoją bluzę i podał ją dziewczynie. Pokręciła głową.

- Tobie też będzie potrzebna. – powiedziała dzwoniąc zębami

- Ale tobie akurat przyda się bardziej.

Chwilę się wahała, ale przyjęła okrycie. Will w zamyśleniu zaczął chodzić po celi w tą i z powrotem. Zawsze zastanawiał się, jak można zginąć powtórnie. Bo, jakby nie patrzeć, w śród ludzi i tak już był martwy.

Jednak zastanowił się głębiej nad inną kwestią. Jeśli Elhazm napisał mu kartkę, że zginie razem z Jo, to znaczy, że uznali go za zdrajcę. Widział na swoje oczy raz, jak potraktowali takiego delikwenta. Zrobili to zaraz po tym, jak tu trafił. To było okropne. W tedy przez pare dni nie chciał nic jeść, siedział w swoim pokoju i do nikogo się nie odzywał.

Podszedł do krat i oparł czoło o jedną z nich. Kiedy jego skóra dotknęła metalu, nie poczuł zimna. W ogóle, to było mu gorąco. Nagle zobaczył przed sobą jakąś postać. Podniósł głowę.

- Tom? – zmarszczył brwi, kiedy zobaczył swojego przyjaciela z tego świata – Co ty tutaj robisz?

- Chciałem zobaczyć, czy to prawda, że cię tu zamknęli… - odpowiedział ze smutkiem i zniżył głos do szeptu – Miałem was przyprowadzić do sali. Już czas…

 

~

 

Kiedy Tom otworzył przed nimi drzwi pomieszczenia, w którym miała zostać dokonana na nich egzekucja, wepchnął do środka Jo, a do Willa zdążył jeszcze wyszeptać:

- Jeśli w słusznej sprawie wszedłeś do jej celi i cię zabiją, rzucam to wszystko.

I tyle go widział. Przynajmniej w tym wcieleniu. Westchnął i wszedł w głąb sali. Dwóch osiłków złapało go za ramiona, a ich mistrz podszedł do niego. Nie wyglądał na zadowolonego. Wręcz przeciwnie.

- Zawiodłem się na tobie. – powiedział oschle – Myślałem…

- Że jestem mądrzejszy? – przerwał mu – Jeśli uważacie mnie za zdrajcę, to się grubo mylicie.

- Nie… - pokręcił głową, a na ego ustach wykwitł szyderczy uśmiech – Jednak wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że zasłużyłeś na to, aby cierpieć.

Odwrócił się i wydał rozkaz. A to, co się stało potem, przerosło jego pojęcie.

Przez te trzy lata, niektóre demony wręcz pragnęły zejść do świata ludzi. Sądzili, że ich dusze są barwniejsze, niż ich same. Nawet kiedy ktoś był najgorszą osobą, która stąpała po świecie, na pewno miał jakieś miłe wspomnienia. Przebłyski dobroci. Taka właśnie była Jo. Nieprzewidywalna.

Nie chciał patrzeć, jak ją zabijają, a właściwie torturują. Po raz pierwszy w tym miejscu, bał się. Chciał jej pomóc, zaczął się wyrywać, ale związali go i rzucili na podłogę. W tamtym momencie nic nie było ważne, tylko strach o życie przyjaciółki. Jedynej osoby, która w świecie ludzi go rozumiała.

Strach trzyma nas przy życiu, to prawda. Ale to przyjaciele wierzą w ciebie do samego końca. Dzięki nim wierzymy, że coś może nam się udać. Dzięki nim, mamy siłę, do dalszego życia. I w tedy, kiedy wyciągnięto broń i wystawiono ją w stronę dziewczyny, ona statkiem sił spojrzała na niego i szepnęła:

- Nie daj się zabić… Kocham cię.

Padł strzał. A po nim nastała cisza.

I nie było już nic…

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Shiroi Ōkami 26.09.2016
    Tekst wstawiony za szybko. Teksty bitewne powinny być wstawiane w terminie końcowym, w tym przypadku 9-10 października.
  • Sileth 08.10.2016
    A nie 8/9?
  • Shiroi Ōkami 08.10.2016
    Sileth, 8/9 :P
  • Sileth 09.10.2016
    No xD
  • Dot 26.09.2016
    Przepraszam, nie wiedziałam :/
  • Shiroi Ōkami 26.09.2016
    Cóż, zdarza się XD Następnym razem będziesz wiedziała :D
    Przypominam również, że wstawionych tekstów nie wolno poprawiać/edytować :P
  • Dot 26.09.2016
    Shiroi Ōkami spokojnie nic nie będę poprawiać :)
  • NataliaO 10.10.2016
    Po raz kolejny stał przed ...- Początek dla mnie nie potrzebny. Odtąd zaczęło sie dla mnie opowiadanie - Idąc ulicą ludzkiego miasta, na początku...
    Dobra, czytałam i już w środku opowiadania zadaje sobie pytanie o co chodzi? Opowiadanie jak dla mnie trochę nie przemyślane, postacie są sztuczne, jakoś okroszone. Brak naturalności i lekkości opowiadaniu. historia jest jakby sklejona z małych kawałków, ale one nie za bardzo pasują do siebie. Brakuje mi uczucia. Bardziej wyczuwam oziębłość.
    Masz spoko dialogi.... Historia nie przypadła mi do gustu ; 2
  • KarolaKorman 13.10.2016
    Przeczytałam tę smutną historię. Dobre dialogi to plus opowiadania, nie oceniam, pozdrawiam :)
  • ausek 20.10.2016
    Czytałam i miałam wrażenie, że czegoś mi tu coraz bardziej brakuje. Muszę zgodzić się z Nat, że opowiadanie jest nie do końca przemyślane. Pomysł i owszem dobry, ale nie wykorzystałaś możliwości jakie daje. Widzisz, z tekstem na bitwę jest tak, że ma to być swego rodzaju zamknięta całość. U Ciebie jakby brakuje trochę jakichś wątków pobocznych, takiej poszerzonej akcji, która wciągnęłaby bardziej czytelnika i dała mu pożywkę. No, to tyle, pozdrawiam. :) 4

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania