Bitwa literacka 16

Zatrzymanie czasu i grawitacja to dwie siły, którym sprostać nie sposób. Ale w walce o ich okiełznanie może przytrafić się coś...

Coś jak Safari. Czasem się coś porucha w nadgodzinach. Czasem się pośpi do dźwięków ćpuńskich libacji i pierdów zza ściany.

=

Moja ulubiona część każdej imprezy na mieście to moment, kiedy zakradam się do damskiej toalety przed samym zamknięciem i zbieram pozostawione tam w koszach i na podłodze zużyte prezerwatywy.

Najczęściej są mocno zniszczone, często dziurawe i rozdeptane obcasami, nierzadko zawartość jest porozlewana i nie da się już jej odzyskać. Najczęściej są poklejone z zewnątrz, zakres kolorów waha się od mlecznobiałego, przez żółty i jasnobrązowy, do ciemnobrązowego, bordowego, a nawet czarnego. Rzadko przyklejone są jakieś twardsze kawałki, jakaś kukurydza czy inne coś. Ludzie już nie przychodzą z pełnymi jelitami na imprezę, może w obawie że się zesrają po pijaku? Może. Może też kultura jedzenia się zmieniła, może ludzie nie żrą już byle czego.

Ludzie... Dziewczyny, bo to one zazwyczaj barwią zewnętrzną część gumy. Zazwyczaj, bo są sytuacje, że jakaś męska dziwka, transka czy trap zwabi do kibla faceta, by nadziać się na jego sztywny pal. Normalna sprawa w takim przybytku. Grunt, że się zabezpieczają. Przynajmniej mniej chorują. Dobrze, że są narkotyki i poppersy, przynajmniej nigdy nie brakuje chętnych do zabaw.

W męskim trzeba przejść kilka razy w ciągu jednej imprezy, żeby zebrać gumki z podłogi, zanim jakaś napalona ciota nie wpadnie na pomysł zimnego drinka prosto z gumy z podłogi. Fuj. Zawsze mnie brzydzą ci kolesie. Tacy nigdy się nie zabezpieczają i zawsze połykają. Spermopije tak mają, nie da się tego uniknąć.

Dlatego najlepsze zdobycze są zawsze w damskiej. Kobietom nie przyjdzie do głowy siedzieć na zimnej podłodze w kiblu i chlipać zimną spermę z podeptanej gumy. Kobieta pójdzie i wyciśnie sobie świeże, jak będzie miała ochotę. Większość ciot nie ma dość jaj, żeby tak zrobić. Dlatego to cioty.

=

Zazwyczaj, gdy ktoś sika mi na klatę, nie umiem przestać się uśmiechać. To ich zazwyczaj peszy. Nie chcą, żebyś się śmiał z ich fetyszu. Sam też, lejąc na kogoś, nie mogę powstrzymać uśmiechu. Ale tego zazwyczaj nie widzą. No, gdy ja na kogoś szczam, zazwyczaj mam na sobie maskę świni. Gdy oni - nie. Nigdy. Wtedy nie zapłacą, jak nie zobaczą. Zawsze albo rzucają pieniądze na świeżo oszczanego człowieka (mnie) i czmychają chyłkiem lub wychodzą z podniesioną głową, pełni pogardy dla kogoś, kto jest pizdą na tyle, że daje się obszczać w męskim kiblu na dworcu... Albo wyciągają uprzednio zwitek banknotów i trzymają go w zaciśniętych dłoniach, dopóki nie skończysz im lać na mordę, a potem to wnętrze dłoni to jedyne suche miejsce. Każdy wie, jak ciężko jest wyciągnąć cokolwiek z mokrych dżinsów, a co dopiero z mokrych dżinsów, siedząc na podłodze. No po prostu nie da się.

*

W moim biurze non stop kręcą się jakieś fajne cizie, stażystki i manikiurzystki, kurwa, nie wiem, co to za dupy i skąd się biorą. Dość, że się kręcą, to tu, to tam, jedne w okularach, inne w spódnicach, kostki widać, łydki, dokładnie ogolone, wypsikane pachy, wyskubane brwi, wymalowane usta, wyfiokowane, jakby nie w pracy były, gdzie masz się pocić w krzesło obrotowe, które dostałeś jeszcze ciepłe po jakimś świeżo zwolnionym starym pedale który nie wyrabiał - tylko w drodze na jakąś super suczą imprezę w stylu sekretarkowym. Czy na plan pornola. A potem gong wybija trzecią i suki wypierdalają na tych swoich szpilkach do wind i znikają w objęciach menadżerów, w mercedesach dyrektorów i w kawalerkach wynajmowanych z narzeczonymi pnącymi się po szczeblach. Wtedy nieliczni ostatni w firmie, przegrani i ja, i sprzątaczki jeszcze, zostajemy tutaj, jakbyśmy tu przyrośli, przytrzymywani jakąś niewidzialną siłą, kurwa, grawitacją, zatrzymani w czasie.

I każdego wieczoru jest tutaj tak samo. Wpadają te stare, brzydkie, szczerbate kurwy z sękatymi dłońmi, spracowanymi, z plamami wątrobowymi i z potem pod pachą popierdalają ze ścierą po powierzchniach płaskich. Nieważne, pion czy poziom, jeden płyn, jedno wiadro, jedna szmata jedną szmatą szoruje. I nigdy nie umyje niczego naprawdę. Odsuwają te krzesła, jakby te im coś zawiniły, szurają, zaznaczając swoją obecność chociaż tak. Mężowie, nie wiem, wymarli, dawno odwrócili się dupą, skupieni na lidze mistrzów i żubrze w puszce, śmierdząc musztardą i zepsutymi zębami. Ohydni faceci z brzuchami nie zwracający już uwagi na brzydnące matrony, które puste życie wypełniają mokrymi ścierami i zapachem płynu do czyszczenia kibla.

I potem, w schowku na szczotki, jak już zruchasz taką tłustą maciorę w spocone, grube dupsko, wdychając zapach potu, spermy, płynu Krzyś czy Mr Muscle, wu ce pikera, dawno niepranej podomki i chuj wie czego jeszcze, widzisz tą obrzydliwość, której się właśnie dopuściłeś, myśląc, że oto właśnie spełniłeś dobry uczynek dla świata i przy tym w marzeniach byłeś na safari i ruchałeś ranne słoniątko. A o czym marzyła ta Stasia czy Krysia, nie wiesz i nie obchodzi cię to.

Wołają cię potem, panie Wojtku, panie Pawle, nigdy po prawdziwemu, po imieniu chodź pan na cygareta do kanciapy, a ty już stąd czujesz dezodorant pani Walewska i spuchłą od głodu kuciapę, w którą wpadasz, chcąc nie chcąc, bo o ile nie jesteś spragniony czułości to ona tak, o tyle masz w głowie jeszcze mnóstwo innych stworzeń, które chciałbyś przeruchać w biurze... A które są na wyciągnięcie ręki, wystarczy zamknąć oczy. Skupić się na zapachach odświeżacza magnoliowego, nie myśleć o tym chlorowanym cytrynowym gównie.

=

Leżę czasem na dachu mojego biurowca i myślę, że tej siły nie można nazwać inaczej, niż grawitacją. Przyciąganiem ziemskim... Takim ziemskim, bo jestem ziemianinem, jasne, co z tego, że czasem zeszczam się komuś do pyska albo zrucham jakąś brzydką, szczerbatą osobę? Mój kolega ze szkoły miał wspaniałego penisa - każda dziewczyna go podziwiała, ja też. Co z tego, skoro w wakacje po szkole, myślałem, paląc papierosy na dachu biurowca, w te wakacje co są po szkole średniej a przed studiami, spadł z rusztowania na budowie na tyle nieszczęśliwie, że druty zbrojeniowe wyszły mu przez plecy i nikt nie zauważył, dopóki faktycznie nie zaczęli go szukać... Pochowali go w proszku razem z tym jego wspaniałym penisem, na zawsze już niedostępnym nigdzie poza marzeniami i wspomnieniami, które również zbledną i zanikną całkowicie, rozpadną się w proch, jak to mówią.

Karol mu chyba było. Dopadła go grawitacja. Obrzydliwa siła. Obrzydliwa w rzeczy samej. Jego starzy rozwiedli się krótko po tym - stara nie mogła znieść tego, że to stary załatwił "małemu", jak go nazywali, robotę na tej właśnie budowie, po znajomości, za stawkę jak dla doświadczonego zbrojarza czy tam cieśli, cokolwiek by to było. Stara zapomniała tylko, że to ona błagała starego, żeby zadzwonił do tego starego pedała Andrzeja, czy jak mu było, żeby załatwić tą fuchę młodemu. I chuj, stary przełknął dumę, wyprostował dumnie pierś, wziął flaszkę absoluta czy koniaku, bombonierę i kawał swojskiej kiełbachy i poszedł gadać z kolegą. A kolega przyjął "małego" od razu, wystarczyło tylko spojrzeć na tego boskiego chłopca, myślałem, paląc szluga za szlugiem na tym zasranym przez gołębie dachu. Wystarczyło na niego spojrzeć, na ten odcień gładkiej skóry, na tą twarz nieskażoną trądzikiem, na te zielone czy tam niebieskie oczy... Że o idealnych pośladkach i tym pięknym jego penisie nie wspomnę. I kurwa potknął się i zleciał. Grawitacja to kurwa.

Spotkałem potem jego starego w autobusie, kiwnął mi głową. Wzrok już do końca życia będzie miał zbolały - myślałem wtedy - mimo że to nie jego wina, że to wszystko się tak stało. Biedak chciał dobrze. Jego żona, mama Karolka, dała mi dupy kiedyś, chociaż nie prosiłem. Ale chyba tęskniła za Karolkiem, chuj wie, a ja też, więc każde z nas z zamkniętymi oczami myślało - nasze myśli spierdalaly, grawitacyjnie prawie, fuj, w stronę Karolka. Zablokowaliśmy się na nim i czas się zatrzymał. A potem wyszedłem, nie spuściwszy się nawet i nigdy więcej jej nie widziałem. Nagle poczułem się obrzydliwie z tą kobietą.

Jego stary wyskoczył z okna chyba, albo wpadł pod pociąg, nie pamiętam. Nie chciał już żyć, gdy wyszły na jaw te skandale z jego starą. Też wpadł w pułapkę zatrzymanego czasu. A potem grawitacji.

=

Najgorsze, że jak już wyruchasz słoniątko, słonicę, nosorożca i inne zwierzęta z sawanny, nawet geparda, suchą starą dziwkę z przestarzałą trwałą i piętami jak cebule, przestajesz odczuwać cokolwiek. Skończyły się zwierzęta, o których mógłbyś myśleć, zapinając w schowku stare baby o zapachu wc pikera. W domu, mieszkaniu wynajmowanym na spółkę z jakimiś dziwnymi ćpunami i ich dziewczynami, odwiedzają cię te wszystkie zboki chętne na zlizanie z ciebie potu i trudów całego dnia, maślane oczy robiące na myśl o tym, że mógłbyś chcieć się zeszczać. Musisz walczyć, żeby nie wpakowali ci głowy do muszli jak srasz.

Uzależnieni od brzydoty, od gówna, smrodu, potu, moczu i starych skarpet, kupią od ciebie każdą ilość zużytych kondomów... Chuj wie, co z nimi potem robią, zresztą, lepiej nie wiedzieć. Kupują to w worach strunowych, pewnie potem wpychają tam głowy i wdychają skisłą spermę ze skisłą gumą, skisła spocona dupa ze skisłą cipą. Nigdy nie chciałem wiedzieć.

Zatrzymuję czas w głowie, w myślach, tak jakby, ilekroć policzkuję kolejną parówę głodną wrażeń, która myśli, że jestem jakimś królem bizarru, mistrzem Yoda miejscowych popierdoleńców. Te pojebane i naćpane małolaty wchodzą mi przez nigdy niezamknięte drzwi do domu i ćpają z moimi współlokatorami, a potem ściągają te swoje trampki i rzucają w moje drzwi do pokoju, aż im otworzę i wpuszczę do mojej pustej... Celi. Łóżko, szafka, szafa pełna różnych ciuchów, szafeczka przy łóżku, pudełko z gumami i gumami, trochę tabletek. Nic specjalnego. Puste ściany, nie licząc starego plakatu z Baywatch. Nie licząc starego topora strażackiego. W rogu pokoju kupka ciuchów zostawionych przez kolejne alternatywne panny z kokami, torbami na ramię, w trampkach i czokerach. Zawsze coś zostawią, żeby potem wrócić. Zawsze.

I walę w ryj z liścia te najebane małolaty, które padają mi do stóp i proszą, żeby mogły mi obciągać, naćpane kurwięta, a ja w myślach zatrzymuję czas, aż do momentu, kiedy spuszczam im się na twarz i na kopach wypierdalam za drzwi. Nigdy nie mówię za dużo, raczej jestem z tych cichych i bo, albo przez to mało kto zwraca na mnie uwagę. I tak większość czasu jestem gdzieś w nim zatrzymany...

Usiłuję nie spaść, jak Karolek. Karolek ze wspaniałym penisem, skremowany dziesięć lat temu, żeby nie jadły go robaki.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (21)

  • Nazareth 18.03.2017
    OKROPNY, NIE! Bitwy zamieszcza się w ten sam dzień, jeden jedyny. Bo inaczej nie pojawi się Cthulu by pomóc nam oceniać. To kajś tam jest we w regulaminie,Weź to ściągnij wykropkuj wstawisz później wstawisz ze wszystkimi czy cuś.
  • Okropny 18.03.2017
    o jezu kurwa
  • Jared 18.03.2017
    można też wysłać na meila utkany słowami i nie wprowadzać już korekt, o ile pamietam :P
  • Okropny 18.03.2017
    Jared chuj tam, wyciąłem i jak się zdecydujecie to kurwa przypomnijcie że cos napisałem i że mam wstawić
  • Nazareth 18.03.2017
    Okropny Oko, przypomnę Ci w terminie.
  • KarolaKorman 19.03.2017
    Ale miałeś wenusa, Okropny, że w takim tempie oddałeś pracę, a ja dumam nad pierwszym słowem :)
  • Okropny 19.03.2017
    Ostatnio tak mam, że napierdalam jak szalony
  • ausek 12.04.2017
    Wiem, że Cię lekko poddenerwuję, ale dodaj bitwę na forum do odpowiedniego postu. :P Zabieram się za czytanie.
  • ausek 12.04.2017
    wątku* :P Tak to jest jak się robi wiele rzeczy jednocześnie... :(
  • Okropny 12.04.2017
    ausek juz, auseczku
  • ausek 12.04.2017
    Muszę powiedzieć, że takiej pracy jeszcze chyba nie było... Muszę się napić. ;)
  • KarolaKorman 12.04.2017
    Aleś pojechał po bandzie, super wizja, a może nie wizja :)
    Pić teraz nie będę, ale napiję się wieczór - alkoholu oczywiście, nie wiem, co miała na myśli ausek, 5 :)
  • Pasja 20.04.2017
    No nawet nie wiedziałam, że taką paletę kolorów posiada zawartość zużytych prezerwatyw. Ale jak młodzież nie dba o higienę ciała i higienę seksualnąg to takie są skutki. Wszystkiemu jest winna grawitacja i pułapka upływającego czasu. Zabiera same kwiaty z tej ziemi. Szkoda.
  • alfonsyna 09.05.2017
    Tak tylko postanowiłam wspomnieć, że niezmiernie mnie ciekawi, co na to rzeknie Trybunał, ten obecny w szczególności, bo zaiste takiego tekstu chyba jeszcze w bitwie nie było, za moich czasów przynajmniej. Nie spodziewałam się też nigdy Okropnego w bitwie, ale to bardzo miła niespodzianka akurat. No i pamiętam ja o Tobie, tylko z komentowaniem mi nie po drodze jakoś tak. :P
  • Okropny 09.05.2017
    Już mi Nazaret wczoraj powiedział, że Trubunał ma kompetencje by ocenić 99,9% nadsyłanych tekstów, a to jest najprawdopodobniej ten jeden smutny promil i chuj wie co z tego wyniknie, a więc zagryzam paluchy i czekam do jutra.

    No i też na Ciebie, yo
  • alfonsyna 09.05.2017
    To ja czekam, aż wygrasz. ;)
  • Okropny 09.05.2017
    alfonsyna na to bym nie liczył, yo
  • Karawan 09.05.2017
    Okropny At cjekawostka jaka! Jak Kaczyński ten Okropny - wszyscy mówią "białe" a On (patrzaj skromny jaki!) "nie wygram". Ty lepiej myśl jaki tu temat reszcie zadać, bo jeśli sadzisz, ze uda Ci się wywinąć toś w błędzie!
  • Karawan 09.05.2017
    Karawan ...sądzisz, że uda Ci się...(pieprzona stara klawiatura i niezgrabne paluchy)!
  • Okropny 09.05.2017
    Karawan si fallor, sum
  • Karawan 09.05.2017
    Okropny Jeśli tak sądzisz toś, imho. "stultus" a nie "fallor". Ale przechodząc na bliższą mej pamięci słowiańszczynę powiem tak "pażywiom, pasmatrim skazał slepoj". I aby do piątku (bo bliżej niedzieli!)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania