Pokaż listęUkryj listę

BITWA LITERACKA SO #3 – Karawan: Reportaż z warsztatu

Reportaż z warsztatu

Po długim oczekiwaniu ukazała się wreszcie informacja o reaktywacji Bitew. Ucieszyłem się. Ambiwalentnie. Recenzje Trybunału to świetna lektura! Z drugiej zaś strony nie lubię czytać, żem osioł, ale jednak potrafię patrzeć na swoje wypociny z prymrużeniem oka i widzieć autora-pisacza sprzed paru dni, jako gorszą kopię mojego, niemal doskonałego, ja. Zdecydowana przewaga dochodów nad kosztami!

Temat główny: Głową muru nie przebijesz. Temat dodatkowy: Klepsydry w ścianach.

Tu, szara breja w kostnej puszce na mym karku, od razu zobaczyła usuarium na pobliskim cmentarzu i ścianę wypełnioną klepsydrami.

— Pikuś — błysnęło mi w głowinie i zgasło, walnięte ciężką ręką Refleksji. No, bo przecież kocham bajkę, baśń, epopeję na miarę Odysei, a nie codzienność zasraną i ponurą, jak pogoda za oknem.

— Wrócę do tematu głównego — pomyślałem — i zacznę kombinować poważnie, co by tu można napisać.

„Głową muru nie przebijesz. Wyżej paska nie podskoczysz. I Herkules dupa jeśli ludzi kupa”... No, tak ale to nie o to mi chodzi! Gdzie tu bajka? Gdzie choćby odrobina opowiastki, która mnie samemu spodobała się na tyle, bym ją chciał innym spróbować opowiedzieć? A może by tak; o zboczonym władcy? Taki leciutko Tarantinowski smrodek?

I już mój szary budyń bulgoce na karku. Przyczyną będzie władca lub jego potomek. Skutkiem – kara śmierci. Wymierzana bez umiaru, za to wielce okrutnie; skazaniec związany jak szynka do wędzenia na platformie, która zjeżdzając z górki wali w mur. Mur tak wysoki, by roztrzaskać czerep przestępcy...

— Mało - zaskowyczał oglądający to, a siedzący podobno gdzieś w mózgu, ośrodek wzroku — to przecież i widowiskowość i techniczna strona rozwiązania całkiem do niczego — dodał trochę mniej emocjonalnie.

— A gdyby tak delikwent z rozpłaszczoną głową mógł bezwładnie przelecieć nad odpowiednio wysokim murkiem? — zapytałem siebie.

Generetor Włebny (pisacz może próbować tworzyć nowe słowa! To było nowe słowo. Nieudane!) krajobrazów podsunął mi już widok Golgoty. Taak! W czasach bajek każde miasto miało, tuż za grodem miejsce kaźni, gdzie zwłoki zostawiano ku przestrodze innych „nieprawomyślnych elementów”. Ale miasto o którym chcę pisać nie musi stawiać powitalnych banerów z trupów. Egzekucje odbywają się regularnie dwa razy w tygodniu, bo władca (lub rodzina) ma chysia.

— No, może to i na temat, ale to nawet drabble nie jest — skonstatował Autocenzor.

Tu wreszcie ocknęła się Namiastka (inwencji. Oczywiście!) i pojawiła się ramka, zarys epopei:

Gród stoi na nadmorskim wzgórzu. W jednym miejscu za murami, na brzegu skarpy jest miejsce, gdzie odbywają się egzekucje. Rządzący dokonuje ich regularnie, często posługując się porzekadłami lub przysłowiami. Dwa miesiące temu zakończył się okres realizowany według zasady „Co ma wisieć nie utonie”. Trupy odcinano w przedzień kolejnego spektaklu. Miesiąc temu powieszono odcinacza zwłok, a dzień później od sędziego zaczęto, zgodnie z porzekadłem „Z wozu spadasz - wóz ma lżej”. Poleciał więc pięknym łukiem drąc się przeraźliwie, który to wrzask i tak zniknął w radosnym rechocie zebranego tłumku.

I tu upomniało się o pisacza (czyli mnie) życie i tak zwana rzeczywistość.

— Ten zasrany palnik znowu nie chce się zapalić — powidziała moja Ulubiona.

Nie zobaczyłem jakich to obrażeń doznał sędzia. Szlag trafił filmik w mojej głowie. Pieprzona kuchenka. Nie polecamy firmy Komandor, Amica,Philips etc. Nie polecamy żadnej firmy! Dla nich ważne sprzedać, a ty się potem bujaj frajerze! Jedyne co niezawodne, to zmywarka. Co prawda jest łysa i pyskuje, że ma zniszczone ręce od detergentów, ale zmywa dokładnie, nie wymaga wizyt panów „będziesz pan zadowolony”...Ale jak zmywarka ma być równocześnie pisaczem? Teoretycznie może próbować myśleć i wypobrażać sobie przyszłą treść, co czasem robi.

No więc sędzia zgasł był mniej, lub bardziej boleśnie u stóp skarpy...

— Te, pisacz! A co z tymi innymi umarlakami? Toć tam ich od cholery już leży! — zauważył Autocenzor.

Tu drzemiąca Namiastka (inwencji. Oczywiście!) wpadła na kolejny pomysł:

Oto chudzina żyjący poza miastem. Na oko między dwadzieścia, a trzydzieści, choć ze względu na ogólny brak higieny, niechlujne włosie porastające ostre od głodu rysy twarzy, wygarbowaną wiatrem deszczem i słońcem skórę, naprawdę trudno wiek określić. To Kyni, syn rybaka, lecz bez łodzi.

Żyje, hodując ryby w skalnej sadzawce i mieszkając z kilkoma półwilkami w jaskini nieopodal stawu. Jest jedynym dostawcą bardzo pożądanych na dworze muren. Za odzienie ma dwa, no może trzy, kawałki płótna, którymi opasuje się gdy idzie do grodu. Do pracy używa tylko aromatycznej przepaski biodrowej. Przepaska ta, w zależności czasu jaki upłynął od kontaktu z wodą, jest słabszym lub mocniejszym feromonem, ale ani Kyniemu, ani jego półwilkom to nie przeszkadza. Kyni za cały majątek ma trochę sznurów, kilka więcierzy, nóż, kociołek, i wielostrzelną małą kuszę. Za ryby w grodzie, dostaje kaszę i inne niezbędne produkty, a jego jedynym kontrahentem jest Ajren - właściciel gospody, a także dostawca dworu...

I Namiastka, nie zważając na temat Bitwy i problemy pisacza z artykułowaniem myśli, rozpędza się. Już widzę intrygę mającą na celu zagarnięcie hodowli muren i likwidację Kyniego.

By zbudować intrygę, wystarczy dodać nuworysza-konkurenta dla Ajrena. Można go potem spokojnie zabić i winę zrzucić na brudasa-biedaka. Teraz Kyni będzie skazany na całkiem świeżutką karę „Głową muru nie przebijesz”, a gdy jego truchło spadnie w dół Czytelnik dowie się, że mureny były karmione mięsem wykrawanym przez Kyniego z dostarczanych przez psychola-władcę ciał...

Niemal gotów do stworzenia kolejnego rewelacyjnego materiału nieliterackiego kładę się wieczór z mocnym postanowieniem pisania od samego rana, by tekst mój odczekał przed zamieszczeniem i choć raz zdążył być przeczytany głośno (co ma pomagać na interpunkcję, ale na pewno szkodzi na humor mojego otoczenia).

Jeszcze w głowie krąży pomysł na temat dodatkowy. Wielka klepsydra wodna, która miała być perpetuum mobile, a obok mniejsza, działająca. Obie są fragmentem wielkiej ściany stanowiącej centrum rynku, tak by każdy mógł zobaczyć upływ czasu. Wielka, to pamiątka po geniuszu, który w jakąś środę otwarł pochód ofiar wisząc jako wahadło obok swego wynalazku. Jeszcze, że trzeba rytuał środowo-sobotni wyeksponować i pokazać tlumek wiernych widzów, fascynatów cudzej śmierci. Jeszcze do pamięci, że trzeba opisać uliczki. Piękne szachulcowe budowle ciasno upakowane i tworzące śmierdzące kaniony. Z okien kamieniczek co rano wylewane są nocniki. Wszak Czytelnik lubi, gdy ktoś dostanie fekaliami po głowie! Jeszcze ludzie jak na obrazie Bruegla. Jeszcze drugi bohater - Ajren, bezwłosy. Bez brwi. Z kształtem głowy stożkowym u góry i szerokim na dole i dlatego zwany Jajem. Z blisko rozpłaszczonego nosa osadzonymi bezrzęsymi oczami, koloru rybiego brzucha i ustami niby blizna. I jego otoczenie bezwzględnie ciemiężone, bo kupiec to stwór gorszy od wampira. Jeszcze i pointa zaskakująca bo nie to, że Kyni głową muru nie przebije, a mureny nakarmi, ale kolejnym przysłowiem...

— Słuchaj. Coś się ze mną dzieje — to moja Ulubiona wyrywa mnie z seansu-półsnu.

— Co się dzieje? — pytam z nadzieją, że to tylko drobiazg.

— Nie wiem. Trzęsę się w środku. Głowę mam taką, jakby nie moją.

Rok temu było podobnie. Wylądowaliśmu na SORze i spędziliśmy niezapomniane godziny, a gdy wreszcie zajęto się pacjentką – wróciłem do pustego mieszkania, by spróbować choć na chwilę zasnąć, bo rano trzeba było po nią pojechać.

— Zmierzymy ciśnienie, dobrze? — pytam bojąc się nie tylko odpowiedzi, ale i tego co pokaże aparat.

— Dwieście na sto pięć, tętno sto dwa — stwierdzam starając się zachować spokój. — Co dziś brałaś?

— No, na nadciśnienie i te pozostałe...

— A rok temu miałaś jakiś lek od lekarza pierwszego kontaktu, który miał ci pomóc. Może sprobujesz go wziąć?

Wtedy nie pomógł, ale może teraz – myślę — i dalej wraca do mnie pytanie; już dzwonić, po karetkę, czy jeszcze poczekać?

Posłusznie połyka lekarstwo. Po półgodzinie mierzymy ciśnienie. Hurra! Zjeżdża w dół. Niewiele. Do stu osiemdziesięciu pięciu, rozkurczowe do dziewięćdziesięciu trzech, tętno do dziewięćdziesięciu sześciu...

Noc jest długa.

Ciśnienie mierzone co godzinę uspokoiło się o wpół do siódmej. Jestem delikatnie nieświeży. Prawie jak pstrąg, co to go złowili latem, przed tygodniem i zapomnieli zabrać. Marzę o śnie, ale trzeba jakoś dotrwać do nocy. Ciśnienie Ulubionej jakby nieco spokojniejsze choć ciągle mocno powyżej jej normy. Kolejna noc. Kolejny dzień. Wydaje się, że wracamy do normalnego życia. Gdzieś daleko został gród z psychopatą i historią o tym, że kto pod kim dołki kopie, to sam w nie wpada. Nie napiszę już tej opowiastki. Może to i lepiej? Jeden kicz mniej. Widać Los zechciał przypomnieć mi co faktycznie znaczy; „Głową muru nie przebijesz.”

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (17)

  • Skryty 28.01.2018
    Uwielbiam takie toki myślowe!
  • Karawan 28.01.2018
    Dziękuję za wizytę. :) Fajnie, że się podobało.
  • Felicjanna 28.01.2018
    no po prostu jestem zachwycona!
    Całością.
  • Karawan 28.01.2018
    Przeczytaj Potyczki Brunona - Kopciuszek. To dopiero jest opowieść i powód do zachwytów ;)) Dziękuję.
  • Pasja 28.01.2018
    Tylko ty możesz tak rozczłonkować, poszatkować temat niczym traktat. Myśli rozbrykane we wszystkie strony. Kawał dobrej roboty Karawanie. Pigułka na wszystkie dolegliwości i stany niepogody ducha. Nawet obrazy Bruegla nie są straszne na waszą miłość.
    Dziękuję za błysk nadziei do mojej samotności.
    Ukłony dla Autora.
  • Karawan 28.01.2018
    Pasyjko Miła Dziękuję! Nie dawaj się samotności, to ułuda jeno! Wszak masz opowijskich wrogów i przyjaciół czyli niemal normalna rodzinę. Wiosna blisko, za chwilę kasztany na Waszyngtona puszczą liście, jeszcze jeden dwa halne...Nie dawaj się! Pozdrawiam. :))
  • Enchanteuse 10.02.2018
    Zostawiam sobie ślad, wrócę o jaśniejszej porze dnia :)
  • Karawan 11.02.2018
    Witaj. Miło, że czasem się pojawiasz, choć szkoda, że tak rzadko. Wpadam do Ciebie, czytuję, ale zwykle nie komentuję - poezja to za trudna sztuka bym śmiał komentować. ;)
  • Enchanteuse 11.02.2018
    Karawanie, mnie również miło, że u mnie bywasz ( nie wiedziałam :) )
    Bywałabym częściej, ale matura zobowiązuje.
    A poezja poezją, w moim wydaniu to nawet jeszcze poezja nie jest, także nie kryguj się i pisz śmiało - wiesz przecież, że dla autora to jest miód na serce :))
  • alfonsyna 11.02.2018
    Jakoś tak sobie przeczytałam pod koniec pracy, natrafiwszy przypadkiem i sobie pomyślałam, że to urokliwie i nieznośnie prawdziwe dla większości piszących, albo raczej próbujących pisać. Ta niebywała mnogość pomysłów i rozrost wątków w głowie, gdy spływa wena! To podekscytowanie, ileż to cudów i niezwykłości możemy stworzyć! A prędzej czy później kończymy na stwierdzeniu, że wcale nie potrafimy ubrać pomysłu w słowa tak dobrze i porywająco, jakbyśmy chcieli. Wiele historii przez to umiera, nigdy nie zostając opowiedzianymi, ale są i takie, które w międzyczasie dojrzewają, porządkują się, albo cierpliwie czekając, aż nadejdzie ten właściwy moment.I tych ostatnich życzymy sobie jak najwięcej! ;)
    Na koniec gratuluję bardzo sprytnego i oryginalnego pomysłu na bitwę - przypuszczam, iż zostanie doceniony! :D
  • Karawan 11.02.2018
    Dziękuję bardzo za głos "za". Im bliżej jestem pisania tym dalej od niego- tak chciałoby mi się napisać o tym co czuję, bo za każdym razem ilość "powinieneś" wynikająca z koincydencji wąteczków i wątków jest tak duża, że mam świadomość koniecznej klęski. Pocieszyła mnie Skoia, że jednak pełzam do przodu i to wystarczy bym nadal próbował. Dziękuję.
  • alfonsyna 12.02.2018
    Karawan, prawda jest taka, że najlepiej się uczyć w praktyce, więc nie ustawaj w wysiłkach i zafunduj nam przy okazji jakiś inspirujący temat ;)
  • Karawan 12.02.2018
    alfonsyna Temat już poszedł na adres Składu. Tylko nie śpiewajcie za Bogusiem "przeklnę cię" ;)
  • Enchanteuse 12.02.2018
    "Jedyne co niezawodne, to zmywarka. Co prawda jest łysa i pyskuje, że ma zniszczone ręce od detergentów, ale zmywa dokładnie, nie wymaga wizyt panów „będziesz pan zadowolony" <3
    No widzisz, Karawanie, Ty nie tykasz się komentowania wierszy, a ja tym razem powstrzymam się od komentowania Ciebie :)
    Nie czuję się kompetentna. Znalazłam chyba wszystko czego szukałam, a i jeszcze więcej. Dziękuję .
  • Karawan 12.02.2018
    Dziękuję i do zobaczenia. :)
  • KarolaKorman 14.02.2018
    Najpierw pogratulowałam, teraz przeczytałam :) Było warto :) Takiego podejścia do tematu nie spodziewałam się nawet w najskrytszych snach. To jest świetne, 5 :) Pozdrawiam :)
  • Karawan 14.02.2018
    Bardzo dziękuję. Ho, ho, pochwała z Twoich rąk...?!?!! Wielkie dzięki ;))

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania