Bitwa Siedmiu Grzechów Głównych - Rozdział 1
Rozdział 1
Zacznijmy może od początku. Mam na imię Michael Evans i gdy miałem 7 lat otrzymałem druga szanse życia w zamian za pomoc w wielkiej bitwie. Od tamtego momentu minęło już 9 lat w tym czasie nauczyłem się wielu rzeczy. Jedna z nich była kontrola nad wściekłością która ogarnęła mnie na 1 rok. Cały jeden rok przesiedziałem w swoim pokoju. Nie miałem żadnych gości żadnych odwiedzin tylko ja i niebieski płomień który lśnił w moich myślach aż do tej pory. Skończyłem już 16 lat ide więc do nowej szkoły. Więc postanowiłem uaktywnić ten mały płomyczek by rozszerzał się w moim ciele. Miałem tylko mała nadzieje ze nie będzie tak boleć jak wchłonięcie go do mojego ciała. Jednak nie to zaprzątało moja głowę. Cały czas myślałem o tym kto może być taki jak ja. Gdzie oni są czy będą w mojej szkole ? Czy będziemy żyć w zgodzie czy w ręcz przeciwnie? Choć te myśli był nie uporządkowane musiałem zebrać się w garść i w końcu to zrobić. Zamknąłem oczy i powoli wyciągałem rękę ku ognia w mojej głowie. Gdy już był w mojej ręce otworzyłem oczy i zobaczyłem znak na mojej dłoni. Był nim jak by mały punkt z którego odchodziły małe promienie. Nagle poczułem się niewiarygodnie lekki oraz silny chociaż moja budowa ciała się nie zmieniła czułem ze potrafię więcej niż mogę to sobie wyobrazić. Jednak bałem się wypróbować nowo nabyte umiejętności. Jednak wyciąłem rękę i wyobraziłem sobie małe ostrze które było zrobione ze stali oraz niezwykle twarde oraz ostre. W jednej chwili w mojej ręce pojawił się niebieski płomień który po chwili zgasł a moim oczom pojawiło się małe ostrze. Przez całe 3 lata trenowałem by móc efektywnie używać mocy którą mi dano lecz nie chciałem nikomu zrobić krzywdy. Postanowiłem ze do samoobrony będę używać małych ostrz którymi będę rzucać w przeciwników. Nie chciałem używać mocy przeciwko ludziom więc będę używać ich do odstraszania.
-Heh chyba mi odbiło.
W jednej chwili pomyślałem ze warto może jednak sprawdzić moje obecne możliwości nie myśląc długo wyszedłem na dwór kierując się do lasu.
Pogoda była bardzo przyjemna nie było ani za ciepło ani za zimno. Wiał przyjemny wiatr który umilał mi drogę.
Po dotarciu na miejsce złapałem ostrze , napoiłem mięśnie i zrobiłem zamach z całej siły. Nie wyrzuciłem ostrza z ręki bałem się ze ktoś może oberwać .
Po chwili zauważyłem ze nic się nie stało podszedłem do drzewa by sprawdzić czy ma jakieś nacięcia. Po dotknięciu miejsca które miało być zniszczone pień nagle się skruszył a reszta drzewa runęła na inne drzewo. To co się stało było całkowicie nie oczekiwane oraz nie zamierzone. Cały las nagle runął. Byłem nieco przerażony ze taki zwykły człowiek mógł zniszczyć tak piękny las......
Pomyślałem ze ktoś zaraz zauważy ze cały lat został dosłownie ścięty a jego pnie leża bezwładnie na ziemi. Wtedy przyszedł mi na myśl pewien pomysł. Klękłem dotknąłem rękoma ziemi i pomyślałem o całym tym lasu. W jednym momencie wszystkie drzewa stanęły w płomieniach. Nie paliły się długo po zaledwie 1 min cały las spłonął a z jego popiołów wyrosły nowe niemalże identyczne drzewa.
Nie miałem pojęcia ze moja moc , moc demona która niszczy i dewastuje może także naprawiać i leczyć.
Pomyślałem że moje zdolności fizyczne także się powinny poprawiły. Stanąłem na krawędzi i z całej siły odepchnąłem się ze skały. W jednym momencie skała została zniszczona a w drugim już leżałem w rzece około 1kilometr od miejsca skoku. Na moje szczęście woda była poza kolana. Wstałem i zobaczyłem......
Moje oczy nigdy nie były czerwone. Kiedyś miałem brązowe oczy a teraz zmieniły kolor na czerwony. Moje włosy także były dłuższe, nos odrobinę większy a mięśnie bardziej napakowane.
Nagle obok mnie w wodzie coś wybuchło. Wybuch był tak mocny ze wyleciałem z rzeki na ziemie. Otrząsnąwszy się po wybuchu zobaczyłem w powietrzy postać.
Widziałem jak wygląda lecz zauważyłem ze z jego kaptura wystają rogi. To był Demon. Machnął ręka i nagle obok nie go powstały małe kule ognia , wskazał na mnie dwoma palcami i w moja stronę wleciały kule ognia które wybuchły tworząc wielką dziurę. Dobrze ze w ostatniej chwili odskoczyłem lecz znowu użyłem za dużo siły i wbiłem się w skały. Wygrzebując się krzesłem do niego
-Kim jesteś i czemu mnie atakujesz?
-Heh
Znowu stworzył kule ognia lecz tym razem nie wysilił się i nie ruszył nawet palcem.
Kule zaczęły lecieć w moja stronę lecz miałem wrażenie ze lecą odrobinę wolniej. Czyżby to przez to ze nie ruszył rękoma? Nie mam czasu na myślenie o takich rzeczach muszę go pokonać zanim mnie zabije. Nie ociągając się ruszyłem przed siebie biegnąć przed pola lekko podskoczyłem wbiłem się w ziemię napiąłem mięśnie i wyskoczyłem w kierunku niego. Lecąc w niego stronę zmaterializowałem ostrze złapałem je i rzuciłem w jego stronę. Zakapturzona postać zrobiła unik a ja z całej siły chciałem go uderzyć. Nagle obraz się odwrócił. Zacząłem spadać w dół. Runąłem na ziemie tworząc dziurę.
-Hahahaha...... nieźle ci idzie !!!!
-he?
Zakapturzona postać zdjęła swój płacz. Był to chłopak mający na oko 13/14 lat.
Miał krótkie odstające włosy z których odstawały rogi duże brwi i mała twarz.
-Kim jesteś ?
Byłem bardzo ciekawy kim jest chłopak który w jednej chwili położył mnie na ziemie z hukiem.
-Ja?
Nagle jego ręce zaczęły płonąć.
-Mam na imię Ethan a to jest moc Mammona jedynego z 7 Grzechów Głównych. Przyleciałem tutaj tak szybko jak się da gdy tylko wyczułem ta moc więc bądź wdzięczny.
-Czemu niby miałbym być wdzięczny, zaatakowałeś mnie ogromnymi kulami ognia !!!!
-Nie wiedziałem czy to na pewno ty, tutaj w tej okolicy pełno demonów które zostały wygnane. Musiałem się przekonać ze to na pewno ty. Zresztą nie ważne.
Jego płomienie znikły a on powoli zaczął szybować w dół. Podszedł do mnie złapał mnie za ramie i powiedział.
-Idziesz ze mną
-Hee... ?
Zacisnął moją koszule w pięści i rzucił mną w stronę lasu. Poszybowałem tak wysoko ze mogłem złapać chmury wiszące nade mną. Podleciał do mnie znowu i kopnął mnie w stronę małego domku który na tej wysokości wydawał się blisko lecz tak naprawdę był oddalony o 20 kilometrów. Zobaczyłem go bardzo wyraźnie chyba przez to ze byłem tak wysoko i przez moje wyostrzone zmysły. Mimo bardzo dużej prędkości wylądowaliśmy bardzo łagodnie. Przede mną ujawnił się mały domek zrobiony z desek miał może 2 metry wysokości i z 3 metry szerokości. Widać było że był bardzo stary. Ethan otworzył drzwi stanął obok i powiedział.
-Proszę goście przodem.
Nie zawahałem się śmiało zrobiłem krok na przód. Gdy chciałem postawić krok za progiem nie zauważyłem że nie było tam podłogi. Spadłem w dół i runąłem ciężko na ziemie.
-To część twojego treningu. Musisz zawładnąć Szatanem nim on tobą zawładnie.
-Jak to on chce mną zawładnąć? Nie czuje niebezpieczeństwa .
-Tak to co przed chwilą zrobiłeś te wyskoki i materializacja ostrzy to nic więcej jak opary prawdziwej mocy Szatana. By nim zawładnąć musisz go pokonać w sobie. Dlatego jesteś w dziurze. Jeżeli zaczniesz walkę on stopniowo będzie przejmować kontrole nad twoim ciałem i stopniowo zwiększał swoją moc aż do twojego unicestwienia. Nie będę mógł go na długo zatrzymać więc musisz się pospieszyć.
-Dobrze więc nie mam wyboru zaczynajmy.
Chociaż nie znałem tego chłopaka miałem takie przeczucie ze można mu ufać. Miał miły wyraz twarzy chociaż jego oczy były bardzo zdecydowane.
-Lepiej się pospiesz.
Chłopak wyciągnął z kieszeni mała butelkę. Odkorkował ją i wylał na ziemie.
W jednej chwili ziemia zaczęła mnie pokrywać jak by żyła i chciała mnie pożreć.
Zamknąłem oczy i czekałem. Usłyszałem głos....
-Hej Panie....
Otworzyłem oczy. Zobaczyłem bez kształtny cień który wił się w powietrzu. Zrobiłem krok do przodu i nagle cięń uformował się w wysokiego mężczyznę.
-Co tu robisz Panie ….. Długo czekałem ….. A ty wszystko niszczysz....
Zniszczę cię... Zabije cię ….. przejmę twoje ciało i będę nim władać dopóki go nie zniszczę..... Czemu człowiek dzierży moja potęgę......
-Dostałem go od Belfegora. Powiedział mi ze niedługo odbędzie się bit....
-ŁRZESZ.....
Nagle cień rzucił się na mnie. Zmaterializowałem ostrza w moich dłoniach i zacząłem natarcie na niego. Machałem ostrzami z lewo na prawo z góry na lewo z dołu do góry.
-Szybciej.....
Mimo mojej prędkości omijał moje ostrza bez problemu. Miał wiele okazji do kontrataku lecz cały czas skupiał się na obronie. Nagle w miejscu gdzie znajdował się cień głowy ukazały się jego biały oczy.
--Widze …..
-He?
-Nie masz w sobie nic odpowiedniego...
Odskoczyłem by wysłuchać go.
-Nie rozumiem..... nie masz w sobie tego czegoś.....
-O co ci chodzi nie rozumiem...
-O INSTYNKT …... To jest jedyna rzecz jaka potrzebujesz..... Instynkt Mordercy musisz wiedzieć że zabijasz by przetrwać. Tak twój marny gatunek przetrwał..... Przez te wszystkie wieki widziałem jak ludzie walczą by przetrwać dla kogoś.......
Jego słowa były smutne i bardzo przekonujące....
-Jeżeli tego nie masz... GIŃ.....
Nagle tajemnicza siła wbiła mnie w niewidzialną ścianę wytracając z rąk wszystkie ostrza....Gdy ostrza leciały cień złapał je wszystkie wydłużając swoją rękę do niewyobrażalnych rozmiarów. Nie mogłem poruszyć żadną kończyna. Cień podszedł do mnie.
-Chcesz mojej mocy?
Pytając o to wbił jedno z ostrzy w moją dłoń.
-Arghh... Tak potrzebuje jej...
-Po co ja potrzebujesz?
Znowu wbił ostrze w drugą dłoń.
-By przetrwać i żyć dalej....
-Więc ją weź! Weź ją siła !!! Zabierz ja ode mnie walcząc do ostatniego tchu stawiając na szali swoje życie. Wszystko albo nic !!!!!
Nagle poczułem niewyobrażalny gniew. Wytargałem moją ręke z ostrza złapałem drugie ostrze wyciągnąłem je i z niewyobrażalną siła cisnąłem nim w cień.
Cień nagle rozpłynął się w powietrzu. Usłyszałem głos....zza moich pleców
-Nareszcie !!!!
Odwróciwszy się zobaczyłem siwego staruszka z długą brodą i zmarszczkami. Był odziany w piękna pozłacaną szatę.
-Jesteś moim zastępcą z radością oddam ci we władanie moja moc.
-Jesteś szatanem?
-Tak i nie. Sztan jest to inna nazwa gniewu a we mnie już nie ma gniewu...
Jestem za stary na gniew więc stowarzyszyłem tamten cień który miał trzymać mój gniew zdala ode mnie. Już jutro wielki dzień …. Jutro spotkasz na swojej drodze kogoś kto zmieni twoje życie. Nie wiem kto to czy to wróg czy przyjaciel lecz bądz czujny.
Stałem nieruchomo jak by był zakorzeniony w ziemi. Nie mogło do mnie dojść ze Szatan może być tak miły.
-Dziękuje muszę już wracać
-Wiem i pamiętaj że zawsze możesz się mnie prosić o rade.
Zamknąłem oczy i po chwili poczułem zapach spalenizny. Otworzywszy oczy zobaczyłem poligon.....Wygrzebałem się z kamieni zobaczyłem Ethana.
-Co tu się stało Ethan?
Ethan był bardzo zmęczony zdyszany i zapocony.
-Jak myślisz Miałem cię powstrzymać... I jak poszło?
Uśmiechnąwszy się odpowiedziałem z dumą
-A jak myślisz …
Nagle runąłem na ziemie jak kamień i zasnąłem ze zmęczenia. Nie wiem co się stało gdy Szatan powili przejmował moje ciało lecz to nie miało teraz znaczenia. Najważniejszy jest teraz odpoczynek......
Komentarze (3)
Całkiem fajny pomysł na sama historię, ale okrutnie ciężko się czyta przez zastosowanie owego dziwnego ułożenia zdań i odrzucenie komplikacji prowokowanych deklinacją :D
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania