Bitwy literackie - Cyberpunk - Jacek24 2kowa3lski

Tory Jansen zawsze podchodził do życia poważnie. Wyznawał zasadę, że jak się za coś bierzesz to należy to włożyć całego siebie. Stosował się tej zasady w szkole, a także w wojsku gdzie szybko został dowódcą sił specjalnych. Kochał swoją pracę i był całkowicie oddanych swoim ludziom.

Tym bardziej zabolała zdrada.

Zwolniono go za nieprzepisowe zachowanie. Świętoszkowatej Ameryce nie spodobało się jego przekonanie, że cel uświęca środki. Hipokryci, którzy w tajnych więzieniach przetrzymują i torturują ludzi. Na szczęście Lśnienie korporacja zajmująca się przemysłem zbrojeniowym nie tylko bardzo doceniła jego umiejętności, ale i zatrudnili go jako szefa ochrony. Dzięki sprzętowi, o którym w armii mógł co najwyżej pomarzyć sprawił, że firma nie musiała się martwic o bezpieczeństwo.

Tak było to dziś. Ciężarówka, którą jechał najnowszy produkt firmy o kryptonimiczne EVA została napadnięta, kiedy jechała na targi technologiczne w Tokio.

Jednostka Zero odpowiedzialna za ochronę stała w gabinecie szefa ze spuszczonymi głowami. Cała piątka w błyszczących czarnych pancerzach stała na baczność a Tory patrzył na nich ze wstydem, który palił ich dusze. Byli weteranami sił specjalnych, których zabrał za ulic i pokazał, że nie są do niczego. Kochali go i dlatego ten zawód w jego oczach tak bardzo bolał. Każdy z nich był gotów paść przednim na kolana i popełnić samobójstwo, gdyby tylko tego zażądał. Wiedzieli, że tego nie zrobi. Jansen zawsze powtarzał, że śmierć jest wyborem tchórzy uciekających przed odpowiedzialnością.

– Zawiedliście mnie chłopaki – oświadczył po długiej ciszy zachrypniętym głosem. – Miałem was za najlepszych, ale widocznie się myliłem względem was. Szefostwo jest wściekłe i zadaje wiele pytań, na które nie znam odpowiedzi – Tory usiał na blacie swojego mahoniowego biurka. Podniósł leżący po jego prawej pistolet skałkowy robiony na zamówienie, uniósł go do góry i wycelował na kilka sekund w każdego z nich. – Dam wam szansę i pozwolę znaleźć na te pytania odpowiedzi. Właśnie w tej chwili na wsze HUD powinny przyjść wiadomości zawierające informacje zebrane przez moich donosicieli. Uruchomiłem każdego mojego szpicla w mieście dlatego dobrze wykorzystajcie te informację.

 

____________________________________

 

Edward wrócił ze złym humorem i podbitym okiem. Z czego to pierwsze mogła załatwić wódka to drugie stanowiło większy problem. Miał rozbity łuk brwiowy nad lewym okiem, które mu w szpitalu zszyto, ale dalej napierdalało mimo leków przeciwbólowym. Chociaż trzeba przyznać facetowi, że prawy sierpowy miał piękny.

– Mei! – zawołał w progu zdejmując buty i nakładając klapki z różowym króliczkiem. – Jestem głodny co do jedzenia?

Drobna lalka nazwana Mei wyjrzała z kuchni. Była o dobrą głowę mniejsza od Edwarda i w ogóle wszystko w niej wydawało się drobne. Był to model H – 9 produkowany swego czasu przez pewną korporacje z Okinawy. Były to lalki domowe mające zapewniać swoim właścicielom pomoc oraz opiekę a czasami i coś więcej. Firma kilka lat temu splajtowała i te laki tak jak części zamienne do nich były bardzo drogie. Edwarda lalkę znalazł na śmietnisku a części do niej zdobywał na czarnym rynku od dobrego znajomego.

Drobna lalka o długich czarnych włosach związanych tyłu w kok ukłoniła się nisko.

– Przygotowałam barszcz – głos miała spokojny, ładny i delikatny.

Edwar uśmiechnął się pod nosem.

– Przynajmniej dzisiaj to dobrego – westchnął.

Posiłek zjadł w głównym pokoju pomalowanym inteligentną farbą. Na ścianach malowały się krajobrazy antycznych Aten. Edward miał wielki sentyment do tego miasta dlatego zaprogramował taki, a nie inny krajobraz, ale zaczynał powoli się skłaniać ku średniowiecznej Anglii. Machnięciem otworzył panel sieci domowej, który zmaterializował się klika kroków przednim na wysokości piersi. Odnalazł zakładkę radio i nastawił na swoją ulubioną stację grającą tylko starą dobrą muzykę rockową. Pierwsze dźwięki Century od Fallout Boy od razu poprawiły mu nieco humor. Zasiadł przy zastawionym stole pokwikując głową w takt muzyki.

Mei przyniosła duży garnek wypełniony zupą i położyła go na stole. Edward chciał już chwycić za chochlę, kiedy przed nosem wyskoczyła mu upierdliwie dzwoniąca ikonka zielonej słuchawki a zaraz obok niego napis: Wredna Suka. Edward przewrócił oczami zastanawiając się czego ta może chcieć. Po krótkim namyśle machnięciem ręki odrzucił połączenie, ale zaraz znów pojawiła się ikonka telefonu.

Westchnął, a następnie nacisną zieloną słuchawkę.

– Jeżeli to nic ważnego to obiecuję ci, że cię zabiję – powiedział patrząc się na obrazek, który przypisał temu połączeniu. Była to naga japonka w bardzo, ale to bardzo niegrzecznej pozie. Co prawda ona by go zabiła, gdyby się dowiedziała, jaki jej przypisał obrazek, ale na szczęście nie wiedziała i Edward nie widział powodu by się miała dowiedzieć.

– Rusz dupę i przyjeżdżaj do dolnej Akibary – głos był kobiecy i pobrzmiewał w nim irytacja.

– Pocałuj mnie w dupę – odparł Edward krzyżując ręce na piersi. Był w bojowym nastroju. – Jestem zmęczony po pracy a na stolę mam garnek pełen pysznego barszczu. Jesteś w stanie to przebić? Jeżeli nie to się rozłączam i nie dzwoń już więcej.

– Przestań pajacować i rusz się – jego rozmówca też był w bojowym nastroju. – Mam tu spalony opuszczony budynek, dwadzieścia ciał i patologa, który twierdzi, że ktoś ich musiał zabić. Zbieraj manatki, wsiadaj do samochodu i jedziesz.

 

– Przypominam ci, że nie jestem policjantem – przypomniał zirytowany, chociaż pobudziła jego ciekawość.

– Jakość ci to nigdy nie przeszkadzało!

– Chce to usłyszeć – Edward uśmiechnął się chytrze.

Chwila milczenia.

– Nienawidzę cię – warknęła kobieta. – Edwardzie jesteś mi potrzebny.

– Wyślij mi dokładne koordynaty – powiedział, a następnie się rozłączył.

Spojrzał na Mei która cały czas stała obok z chochlą do zupy w ręce. Jej ciemne pozbawione emocji oczy patrzyły się gdzieś w przestrzeń. H – 9 były dobrymi lalkami. Wytrzymała budowa, pojemna baza pamięci oraz wygląd, dzięki któremu mogłyby udawać prawdziwych ludzi.

– Schowaj zupę do lodówki – Edward wstał od stołu.– Mamy robotę.

 

 

Dolna Akihabara była Japońską stolicą czarnego rynku cybernetycznego. Można tam było kupić wszystko po protezy do nielegalnego oprogramowania. To tu Edward kupował części do Mei które normalnie kosztowały fortunę. W ogóle był częstym gościem tej dzielnicy. Jako cybernetyk często wyświadczał przysługi tutejszym handlarzom na przykład czyszcząc ich oprogramowanie z wirusów.

Edward uśmiechnął się na widok staromodnych neonów, których blask bił po oczach. Wolał je od wielkich ekranów LCD, które zdominowały świat. Wysiadł razem z towarzyszącą mu Mei z taksówki. Taksówka mu wisiał kasę więc nic nie musiał płacić za kurs. Znalezienia miejsca zbrodni nie było trudne. Wielki tłum zebrał się wokół tego, co zostało po byłym spalonym do gołej ziemi barze oddzielonej przez taśmę policyjną i niezbyt zadowolonych funkcjonariuszy. Drony policyjne skanowały teren pogorzeliska, chociaż Edward uważał to za bezcelowe.

Przedarli się razem przez tłum aż do taśmy. Zmęczony życiem policjant już znał Edwarda więc ich przepuścił za taśmę. Naomi Stała przy niebieskiej ciężarówce z napisem w kenji Policja. Wyglądała na wściekłą. Ręce miał skrzyżowane na swoich zwracających uwagę sztucznych piersiach. Na widok Edwarda i Mei zmarszczyła brwi.

– A tobie co się stało? – zagadnęła wskazując na białą zastygłą piankę opatrunkową nad lewym okiem.

– Zostałem uderzony – odparł lakonicznie wyraźnie chcąc uniknąć tematu. – Co mam dla ciebie zrobić?

– Nasza droga pani detektyw nie wierzy policyjnym cybernetykom – powiedział Kaede, który nagle wyszedł z paki policyjnej ciężarówki.

– Nie jest głupia – odparł Edward wywołując tylko niemiły wymuszony uśmiech na twarzy policyjnego cybernetyka.

– Zamknąć się – rozkazała Naomi stając między nimi. – Chce po prostu mieć pewność, że niczego nie przeoczyliśmy i tyle. Edward wiele razy udowodnił, że lepszy z niego cybernetyk niż wygląda dlatego zobaczymy czy on też niczego nie znajdzie w sieci.

 

Kaede prychnął tylko.

– Choć do ciężarówki

.

Nieczekająca na niego Naomi weszła do ciężarówki gdzie kilku policyjnych cybernetyków siedziała podłączana do sieci przez specjalne złączą ich szczepów w mózgach. Z karków wychodził im czarny kabel podłączony do owalnej kolumny sięgający do brzucha Edwardowi. Był to Tenjin komputer, z którego korzystali policyjni cybernetycy. Droga zabawka dzięki cybernetycy mogą w szybszy i wygodniejszy sposób przeszukiwać sieć. Objaw lenistwa, pomyślał Edward widząc policyjnych cybernetyków. Wszyscy już zapominają, że cybernetyka jest sztuką.

– Mei moje okulary i chipy.

Lalka zaczęła grzebać w dużym plecaku, który kazał jej zabrać.

Kaede zaśmiał się krótko.

– Naprawdę mógłbyś w końcu zrezygnować z tych staromodnych metod i wszczepić sobie moduły.

– I stać się tak beznadziejny cybernetykiem, jak ty? Spasuję.

– Stoisz w miejscu, kiedy świat idzie dalej – oznajmił Kaede.

– Ale dalej jestem lepszym cybernetykiem niż ty.

Naomi szybko wyprosiła Kaede każąc mu wrócić, kiedy dorośnie. W tym czasie Mei podała Edwardowi specjalne okulary z przyciemnianymi szkłami oraz czarną paczę prostokątnych chipów. Edward nie posiadał żadnych modułów nawet tych, z których korzystali cybernetycy i większość z nich uważała za niezbędne. Edwarda, mimo że nie dosyć młodego wieku jego metody były starej daty.

– Mei proszę podłącz się do komputera.

Lalka wyjęła z plecaka swój kabel. Usiadła na wolnym fotelu przy Tenjin i podpięła jeden koniec do komputera a drugi w okrągły otwór w karku. Powieki automatycznie zakryły jej oczy. Edward podszedł do niej i podwiną prawy rękaw jej bluzy aż do łokcia Pociągnął za jej nadgarstek aż nie usłyszał cichego kliknięcia, a następnie przekręcił go o sto osiemdziesiąt stopni. Klapa zewnętrznej strony przedramienia odskoczyła ukazując cztery sloty na chipy.

Wsunął w pierwszy slot chip z obrazkiem oka, a potem włączył okulary. Przed oczami wyskoczyła mu ta sama ikonka co na chipie. Wyciągnął przed siebie rękę i ją kliknął. Zalały go egipskie ciemności rozświetlane przez błękitne linię sieci ciągnące się w nieskończoność. Zdjął na chwilę okulary, by wsunąć do kolejnego sloty chip z obrazkiem przedstawiającym psa gończego. Znów założył okulary. Wszystko pulsowało. W skroni zaczynał odczuwać lekkie kłucie, ale to nie miało znaczenia. Znalazł to, czego szukał.

Kilka minut później zdjął okulary. Spojrzał na Naomi i wskazał na cybernetyków podłączonych do komputera.

– Możesz kazać im się odłączyć. Nic już nie znajdą.

– A więc przyznajesz, że nawet ty niczego nie znalazłeś? – Kaede wyglądał na strasznie zadowolonego z siebie.

– Ja to nie ty. Znalazłem trop i naprawdę straciłem jakikolwiek szacunek jako cybernetyków do ciebie i twoich ludzi. Powiedz mi szczerze jaki cudem zostałeś cybernetykiem

Kaede zmarszczył brwi.

– Co znalazłeś?– zapytała szybko Naomi czując w powietrzu kłótnię.

– Widmowy ślad.

– Tylko tyle. A ponoć taki z ciebie dobry cybernetyk? – zakpił Kaede.

Edward westchnął.

 

– Zadziwiasz mnie. Na studiach z cybernetyki miałem wykładowcę, który zwykł mawiać, że każda aktywność w sieci zostawia ślad, a także że sieć nie zapomina. Na zajęciach z przeszukiwania sieci widmowy ślad był pierwszą rzeczą, jaką zaczął omawiać.

– Powiedz po prostu co to jest ten widmowy ślad? – Naomi wyglądała na niecierpliwą.

– Jest to niepowtarzalny kod, który zostaje wszędzie w sieci. Dzięki niemu można określić, jakie strony przeglądałaś, ale do tego jest potrzebny pierwowzór – wyjaśnił Kaede. – My takiego nie mamy dla tego widmowy ślad jest dla nas bezużyteczny.

– Nie dla mnie – Edwar wsuną do trzeciego slotu kolejny chip tym razem bez żadnego obrazka. – Daj mi dziesięć minut a dam ci ślad.

Dziesięć minut później Edward wręczył jej chi z programem nastawionym na wyszukiwanie konkretnego widmowego śladu. Następnie razem z Mei zamówili taksówkę i wrócili do swojego mieszkania. Lalka od razu ruszyła do kuchni chcąc odgrzać zupę, ale ledwie wyjęła garnek z kuchni rozbrzmiał dzwonek od drzwi. Edward wyjrzał przez judasza. Za drzwiami czekała dwójka mężczyzn odziana w czarne płaszczę. Ich białka oczu błyszczały srebrną nienaturalną poświatą.

Uruchomił łącze interkomu.

– Słucham? – zapytał jednocześnie ręką przywołując do siebie Mei.

– My do pana Edwarda Schillera.

– Słucham was?

– Wolelibyśmy nie rozmawiać przez drzwi.

– Wasz problem nie mój.

Popatrzyli po sobie.

– Jesteśmy przedstawicielami pewnej firmy, która chciałaby pozostać anonimowa. Zostaliśmy upoważnieni do zatrudnienia do pewnej sprawy cywilnego podwykonawcy a o panu słyszeliśmy same dobre rzeczy.

– Proszę odejść albo zadzwonię na policję – zagroził nagle Edward.

Zbaranieli dosłownie. Nie spodziewali się takiej reakcji.

– Dlaczego?

– Nie ma takiego cybernetyka, który by powiedział o mnie jakieś dobre zdanie.

Oboje spojrzeli na siebie jednocześnie, a potem zgasły światła.

– Mei.. – zaczął, ale nie dokończył powalony przez drzwi, które wpadły do środka wskutek potężnego kopnięcia.

 

Świadomość odzyskał na zimnej podłodze pokoju przypominającego mu pokój przesłuchań. Ściany były sterylnie czyste a ich biel biła po oczach. Na środku stał metalowy stół i dwa krzesła po obu jego stronach. Na jednym z nich siedział mężczyzna w średnim wieku o czarnych włosach przyprószonych siwizną. Ubrany był w szary garnitur, który leżał na nim idealnie.

– Obudził się pan – mężczyzna głos miał bardzo serdeczny, ale Edward zdawał sobie sprawę, że to tylko pozory. – Bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że zdaję sobie pan sprawę z sytuacji, w jakiej się pan znajduję?

Edward podniósł się powoli z zimnej podłogi. Nic go nie bolało co przyjął z wielką ulgą.

– Było zainwestować w lepsze drzwi – stwierdził siadając na wolnym krześle. – Nauczka na przyszłość.

Starszy pan zaśmiał się krótko.

– Nie wydaje się pan wcale zestresowany – zauważył zaciekawiony postawą Edwarda.

– Ze srania po gaciach nic jeszcze dobrego nie wyszło. Gdzie Mei?

– Jeżeli chodzi o tę lakę proszę się nie martwic. Jest cała.

– Wiec czego chcecie?

– Byłbym wdzięczny, gdyby pan raczył rzucić okiem na pewną rzecz.

– Chcesz bym zhakował czegoś zabezpieczania prawda?

– Bardzo pan domyślny.

Edward zaczął szybko myśleć. Udawał beztroskiego, ale w środku trząsł się ze strachu. Sytuacja nie była ciekawa, ale jeżeli mu szczęście dopiszę da rade wyjść żywo. Nie łudził się, że po skończonej robocie pozwolą mu odejść żywym, ale jeżeli uda mu się połączyć z Mei jego szanse przetrwania wzrosną.

– Będę potrzebował mojej laki – oznajmił Edward.

– Damy panu iną lakę...

– Jestem profesjonalistą i pracuję tylko z najlepszym sprawdzonym sprzętem – przerwał mu. Mei była jego jedyną szansą na przetrwanie.

Mężczyzna chwilę się zastanawiał, ale w końcu przystanął na jego warunek.

 

 

 

Lars znienawidził tę lalkę, jak i cybernetyka, który tworzył jej zabezpieczanie. Już prawie dwie godziny łamał jej zabezpieczenia i do tej pory sforsował tylko trzy zapory. Schodkował jej układ ruchu, ale dysk pamięci i główny procesor dalej były poza jego zasięgiem. Czuł się jakby walczył z bogiem. Ale nie tym z tych łaskawych a tych zawziętych skurwieli niemających w naturze się rozdrabnianie.

Lalka siedziała na fotelu przypominającym wyglądem takie, jakie mieli w gabinetach dentyści. Była podłączona do Loki' ego komputera stworzonego do łamania zapór. Komputer za dwa miliony nie był w stanie złamać wszystkich zapór a Lars coraz bardziej się denerwował.

Z pracy oderwał go Silas, który nagle wszedł do jego pracowni. Silas był jednym z tej masy ludzi, którzy odrzucili swoje naturalne powłoki i przenieśli swoją świadomość do sztucznych ciał.

– Czego? – zdenerwowanie, jak i kilka kubków kawy sprawiły, że Lars zapomniał o typowej uprzejmości.

– Szef chce bym zabrał tę lalkę – Silas nie zwrócił na obcesowość w głosie

Larsa. Cybernetyk spojrzał na podłączoną do komputera lalkę.

– Nie skończyłem jej jeszcze hakować – oznajmił pełen frustracji. – Ma zabezpieczenia godne pilnie strzeżonej bazy wojskowej. Ten, kto tworzył jej zapory wiedział co robi.

– To bez znaczenia – głos Silasa był zimny. – Szef chce bym ją zabrał.

Lars poderwał się z krzesła.

– Zhakowałem jej układ ruchu, ale karta pamięci, jak i procesor są niesprawdzone...

Silas chwycił wątłego cybernetyka za ramiona i uniósł go bez problemu do góry.

– Zabieram ją – oznajmił a w jego głosie kryła się niewypowiedziana grożba .

 

 

Uśpili Edwarda, a następnie przenieśli w inne miejsce. Kiedy się obudził leżał na wygodnej kozetce z głową opartą na udach Mei. Lalka siedziała wyprostowana jak struna z potarganymi czarnymi włosami. Jej ciemne puste oczy patrzyły się przed siebie.

– Sprowadziliśmy ją zgodnie z umową.

Edward przekręcił głową i spojrzał na tego samego mężczyznę w szarym garniturze, któremu asystowały dwie postacie. Jeden był ubrany w ciemnozielony pancerz taktyczny bez hełmu. Drugi był wątłej budowy i dosyć niski.

Edward powoli się podniósł siadając obok Mei na kozetce. Rozejrzał się. Musieli się znajdowali się w jakimś średniej wielkości pomieszczeniu o ścianach pokrytych inteligentną farbą. Obrazy przedstawiały obrazy Afrykańskiej sawanny, po której galopowały gazele. Nie widział drzwi i to go martwiło. Poza nimi pod ścianą siedziała nieruchoma lalka, która wywołała w nim dziwne uczucie niepokoju. Wyglądała jak kobieta, ale to byłą na pewno lalka, o czym świadczył kod kreskowy na obojczyku nad prawą piersią. Według prawa lalki miały obowiązek nosić właśnie takie znaczniki. Była cała naga.

– Jak rozumiem mam zhakować jej zabezpieczenia – Edward wskazał na lalkę pod ścianą.

Starszy mężczyzna w szarym garniturze przytaknął.

– Nasz cybernetyk ma z nią wielkie problemy a z pewnych źródeł dowiedzieliśmy się, że jesteś najlepszy w hakowaniu. Nie mamy nic do stracenia więc postanowiliśmy sprawdzić jak dobry jesteś.

– Miejmy to już za sobą Mei – powiedział wstając i podchodząc do lalki pod ścianą.

– Jeżeli pan czegoś potrzebuję to nasz...

– Nic mi nie potrzeba – uciął Edward. Spojrzał na Mei. – Czy zestaw zapasowy dalej posiadasz?

Mei skinęła głową.

– Daj mi go proszę.

Lalka znowu skinęła głową. Zdjęła najpierw swoją bluzę z kapturem i rzuciła na ziemie, a potem biały podkoszulek. Stała naga. Po dwóch sekundach otworzył się jej brzuch na dwie części ukazując schowek, w którym Edward trzymał zapasową parę okularów, kabel, a także futerał z chipami.

Wyjął potrzebne rzeczy, a następnie nakazał jej zamknąć schowek.

– H – 8 nie posiadają wmontowanych schowków – zauważył mężczyzna o wątłej budowie.

– Zainwestowałem w ulepszenia – odparł krótko Edward. – Mam zhakować tylko układ ruchu czy wszystko?

– Tylko układ ruchu – odpowiedział mężczyzna w szarym garniturze. - Więcej mi na razie nie potrzeba.

Edward wziął się do roboty mając nadzieję, że Naomi nie pozwoli mu zginąć.

 

Kurwa – mruknęła Naomi dość głośno by usłyszał ją tylko jej partner Kagami.

Sprawa nie wyglądała pięknie. Komisarza Tokijskiej policji znaleziono martwego w jego własnym domu. Znalazła go żona, która wróciła wcześniej z pracy. Ciało znaleziono w sypialni gdzie leżał na podłodze. Żadnych śladów walki, zero krwi. Kaede oznajmił, że przyczyną śmierci było przepalenie głównego procesora w mózgu.

Technicy szukali jeszcze śladów włamanie, ale na razie nic nie znaleźli. Była załamana. Dzwoniła jeszcze raz do Edwarda, ale nie odbierał. Wysłała nawet po niego kilku policjantów, by dowiedzieć się, że znikną. Jego sąsiedzi twierdzą, że został zabrany razem z lalką przez dwójkę osiłków w czarnych garniturach. A więc była w dupie. Zostało otwarte osobne dochodzenie i musiała czekać na rezultaty.

Wyszła z apartamentu i zjechała windą na dół. Minęła stróża. Na dworze kieszeni spodni wyjęła elektronicznego papierosa. Edward zawsze się nabijał z ludzi palących e – papierosy, ale ona to miała zawsze gdzieś. Na dowożę pełno było gliniarzy i ciekawskich ludzi. Dziennikarzy było wielu i każdy chciał się dostać za żółtą taśmę.

Podszedł do niej Kaede. Przyjrzała mu się. Był od niej niższy, ale swój wzrost zawdzięczała genom po ojcu francuzie. Kaede zawsze się garbił nie to, co Edward, który zawsze stał wyprostowany. Był on typowej japońskiej urodzie i nic go nie wyróżniało spośród tłumu.

– Masz chwilę?

– Mów – Naomi schowała fajkę do kieszeni.

– Nasz Tenji zaczął odbierać dziwny sygnał z sieci i to chyba Edward.

– Czemu tak sądzisz? – Naomi poczuła jak zmęczenie, które ją przed chwilą opanowało znika.

– Tenji go rozpoznał. Najwidoczniej ten drań wgrał mu jakiś program, o którym nie wiemy.

Naomi wybuchła śmiechem, który szybko znikł, ale w jej oczach dalej tańczyły iskierki rozbawienia.

– To takie w jego stylu – westchnęła. – Jedziemy po niego.

 

Ile to jeszcze zajmie? - mężczyzna w garniturze zaczynał powoli się niecierpliwić.

Edward zdjął przyciemniane okulary i spojrzał na niego. Musiał grać na czas jak najdłużej w nadziei, żeby Naomi mogła go znaleźć. Sygnał, który kazał wysyłać Mei powinien zostać odebrany przez Tenji, ale diabli wiedzą ile im zajmie im dotarcie do niego. Na razie trzeba grać na czas.

– Zapory są bardzo silne – oznajmił co było prawdą. Dawno nie mierzył się z takimi niezabezpieczanie. – To musi potrwać.

– My niestety nie mamy aż tyle czasu – stwierdził i dał znać Męczeninie w zbroi, który podszedł do Edwarda i przystawił mu do skroni lufę pistoletu, który nagle znalazł się w jego ręce. – Radzę się dobrze postarać inaczej będziemy zmuszeni zakończyć w niemiły sposób naszą współpracę.

Spokojnie, powtarzał sobie Edward maskując fakt, że zimna lufa pistoletu zrobiła na nim kolosalne wrażenie. Teraz nie czas na panikę trzeba grać twardego.

– Groźba nic nie zmieni – oznajmił jak najbardziej spokojny głosem. – Zapory są silne i nie da się ich szybko złamać. Potrzebuję czasu dlatego zabierz tę zabawkę albo po prostu palnij mi w łeb i sami się z tym jebcie.

Zapadł

chwila ciszy, która ciągnęła się Edwardowi w nieskończoność. Serce waliło mu jak szalone i miał wielką nadzieję, że oni tego dudnienia nie słyszą.

– Masz dwie godziny.

 

 

Znaleźli ich. Jednostka zero w końcu mogła się zrehabilitować i odzyskać skradzioną przesyłkę. Trop prowadził do portu. Informację, jakie zdobyli od gangu w dolnej Akhikabarze doprowadziły ich do komisarza Tokijskiej policji, który przyjął łapówkę od złodziei za brak policji na autostradzie w czasie napadu. Mieli więc gang, który przechował przez pewien czas przesyłkę oraz skorumpowanego komisarza.

Noc była pełna atrakcji.

Teraz znajdowali się w porcie gdzie właśnie wkradali się na pokład pewnego Angielskiego jachtu. Tam miał być ich cel. Ochrona była liczna, ale mieli braki w przeszkoleniu nie to, co oni. Wejście na pokład było dziecinnie łatwe.

Ich cybernetyk zhakował system i sprawił, że statek skąpała ciemność. Wtedy zaczęli robotę. Strzelali z pistoletów maszynowych uzbrojonych w tłumiki a ich skanery w hełmach pokazywały im obraz w trybie noktowizyjnych. Rozgorzałą walka.

Odział zero metodycznie zmierzał ku kabinie na samym dole gdzie według ich czujników znajdował się cel. Ich ścieżkę znaczyła krew i ciała poległych.

 

W pomieszczeniu zapaliły się czerwone lampki awaryjne. Edward zdjął szybko okulary, ale zanim zdążył coś powiedzieć do pomieszczenia wpadło pięciu ludzi w czarnych pancerzach. Omietli pomieszczenie ogniem zabijając tamtą trójkę a jego trafiając w ramię. Padł na podłogę łapiąc się za krwawiące ramię. Przed oczami zatańczyły mu gwiazdki.

– Mei system obronny – wyjąkał, a następnie stracił przytomność od kopnięcia w głowę.

 

 

To, co stało się później dowiedział się z przeglądania twardego dysku Mei. Wyglądało to makabrycznie. Edward kiedyś wgrał jej programy obronę na wszelki wypadek potrzebował obrony i ta masakra była tego skutkiem. Kiedy Przybyła w końcu policja zastała martwe ciała. Jego wysłano do szpitala gdzie Naomi często go przesłuchiwała a on mówił jej całą prawdę. Po wyjście ze szpitala wrócił do domu i starał się zapomnieć o tamtych wydarzeniach.

Średnia ocena: 4.8  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (15)

  • Daniel 15.02.2015
    No to zaczynamy ocenę.
    Pomysł 7/10 - zaciekawia
    Błędy 6/10 - dużo przecinków brakuje, ale nie jest tragicznie
    Całokształt 8/10 - po prostu dobre i ciekawe

    W sumie 21/30
    Jestem ciekaw reszty prac. Przy następnej bitwie lepiej będzie maks znaków wyznaczyć na 10k, bo teraz jest strasznie dużo tego do czytania.
    Ogólnie brawo, dla Jacka! Zgrabnie napisane. ;)
    *Ocena nie podlega dyskusji*
  • KarolaKorman 15.02.2015
    Zżarłeś mnóstwo liter. Począwszy od drugiego zdania. Może wybredny nie jesteś. Twój bohater nie był. Przyniósł ukochaną ze śmietnika, jak porzuconego szczeniaka, jednak to ona była mają ulubienicą. Biedna Mei...Nie zjedli nawet barszczu. Podziwiam, dobra robota. Nie oceniam :).
  • Jakim cudem może być twoją ulubienicą jak w tekście jest jej tyle co kot napłakał?
  • KarolaKorman 15.02.2015
    Może właśnie dlatego. Może za jej pokorne usposobienie, a może właśnie dlatego skąd wzięła się u Edwarda.
  • To tylko lalka i nic więcej. Nie posiada wolnej woli i niczego takiego.
  • KarolaKorman 15.02.2015
    A lubisz swoje wygodne buty? One też nie mają wolnej woli, bo jakby miały to pewnie by od Ciebie poszły, taki jesteś nieczuły hi, hi :D
  • Akwus 16.02.2015
    Jacku, pokrzepiłem się mocno czytając Twoje opowiadanie :D Myślałem, że spalę się ze wstydu, gdy rano policzyłem moje błędy, ale jak już jest nas dwóch, to mogę rozłożyć ten zapas emocji na dwóch ;p

    Całkowicie rozumiem Karole, również jestem fanem Mei :)

    Bijesz mnie na głowę jeśli chodzi o zgodność z treścią zadania. Mi termin kryminał rozpłynął się po entej korekcie :(
  • Prue 16.02.2015
    Opowiadanie przypomina mi trochę mangę " Ghost ine the Shell ". Czytałam opowiadanie i choć pojawiły się błędy to z przyjemnością je czytałam. Było poważnie, ironicznie czy nawet zabawnie ze względu na postać główną, był w tym jakiś sentyment choć nie umiem ująć go w słowa. Bohaterzy choć nikle przedstawieni są bardzo przyjemni w odbiorze, nawet lalka. Całość jest fajna, lekka, ciekawa. Szkoda, że się skończyła. Ode mnie 5 Bravo
  • Dzięki za miłe komentarze.
  • xnobodyperfectx 19.02.2015
    Kiedyś przysłałeś mi opowiadanie do poprawki, wtedy miałam o tobie kiepskie zdanie jako o pisarzu. Nie chodziło o pomysły lecz ortografię i stylistykę. Powiem Ci szczerze, że mnie mile zaskoczyłeś!
    Napisane tak lekko, a pomimo długości nie ma wrażenia ściany tekstu. Przyznaję tutaj reszcie, że najbardziej zainteresowała mnie nasza bohaterka Mei.
    Czytałam wczoraj na telefonie w szkole i nie zauważyłam, że przy dialogach brakuje emocji, większość jest po prostu "sucha". Zjadasz literki i to zawodowo. Temat ciekawy, tylko jak sądzę poprzez ograniczenie jakie narzucono musiałeś wszystko "poucinać" przez co wyszło fakt faktem trochę biednie. Ode mnie 4. ;)
  • Zraniło mnie twoje niskie mniemanie o mnie jako o pisarzu ;)
  • xnobodyperfectx 22.02.2015
    Pomysł- 8/10
    Błędy- 6/10
    Całokształt- 7/10

    W sumie 21/30
  • Tak nisko? Moje serce krwawi ;)
  • xnobodyperfectx 22.02.2015
    Daniel lepiej cie nie ocenił, a do mnie żal? :o
  • Żartuję przecież. I tak się dziwie że taka wysoka ocena bo według mnie odwaliłem fuszerkę.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania