Blask Flakona
(pulp fantastic polo)
W połowie dziejów, do krainy władców koślawego pióra i nienachalnej grafomanii, przybył mistrz. Miejsce to rozpoznał jako ląd magicznego przeznaczenia, gdzie cel święci słowa, konstruktywna krytyka uszlachetnia, a grunt zawiera cenny i rzadki minerał. Mistrz zwany był Aldonem.
W onych czasach zakwitli w tej cudownej krainie złowieszczy prorocy, którzy manili lud: inwektywą, nie szacunkiem, antypatią wobec i przepowiadali rychły koniec miejsca i zagładę liter. Ratunkiem miał być exodus, tam, gdzie litera klei się do cyfry. Wielu zwiedzionych podążyło za radą i stanęło z dobytkiem na dzikiej jeszcze niwie. Aldon ruszył za nimi, wierzył, że ułuda pryśnie.
Nie każdy się odnalazł w miejscu nowym, które być miało jak z baśni, lecz wszyscy wierzyli, że grunt pod ich stopą, to ziemia obiecana i tu czar z czasem rozbłyśnie.
Dał Aldon przykład zwiedzionym i zburzył jako pierwszy swój namiot na polu ułudy, jakim była kraina, gdzie tak wielu poszło. Wrócił do tej, którą rozpoznał, jako ta, co jest właściwą i dobrą.
W niej - krainie właściwej, kreowanej przez władców koślawego pióra i nienachalnej grafomanii, żył zacny Pan Borów, który to w tym czasie, rozkrzewił wiedzę o proroctwie nieczystym i ogłosił, że wolność nie tam, gdzie się udali w tak wielu, nie koniec tu, skąd wyszli. Wszem rozesłał umyślnych, co nosili wieści po krainie wolności słowa i nieskrępowanej myśli, że tak jest, nie inaczej. Tak było, zatem miał rację.
Trwały jeszcze waśnie, nie każdy zrazu ruszył w emigrację. Przedmiotem sporu było - iść, czy pozostać, a niektórzy bili się po prostu, gdyż fałszywi, źli prorocy zostawili ducha bałamuta, który wszem w umysłach mącił, kłótnie wciąż nakręcał i guanem karmił w nich uczestniczących i postronnych - także.
Aldon zebrał grupę tych, co w wierze mocni, zaczął eksplorację, pozyskał minerał i, jako by ziggurat, razem wznieśli Flakon według wytycznych Aldona.
Flakon był gotowy, a Aldon nim władał. Moc, jaką miał Flakon, mocą była nie pierwszą lepszą i nie byle jaką: kruszyła mózgi wrogów w sztok okrutnych i ci już znikąd nie szkodzili, kłótnie zamieniała w miłość, ugory od jej mocy kwitły i szczęście panowało. Nastał złoty okres.
Ducha bałamuta wtopił Aldon w Flakonu postawy, tak uwięził zło, duch stamtąd nie wyłaził.
Flakon miał moc niszczyć, lecz w dłoniach odpowiednich, zamknięty przykrywką od *magicznej cukiernicy, nie czynił pożogi. Po zdjęciu pokrywy, pod wpływem zaklęcia, działo się i po temu sznur przywiązywano, wchodzącym do namiotu, gdzie Flakon trzymano, bo jak wskutek omyłki podczas obsługi, ów w kalendarz palnął, to martwego wyciągano, tak się minimalizowały straty. Aldon był jedynym, który umiał obsługiwać Flakon całkiem bez obawy.
W krainie litery przyklejonej do cyfry odkryli swe twarze wachmani nieczyści, żądali dla się kultu i wprowadzili tyranizm, jarzmo zarzucili na myśli, czyniąc niewolnymi i nakazali, by chomąto założyli wszyscy, od tego czasu poddani.
Wolność miłujących, co chomąta nie wzięli, prześladownictwem smagano, wrzucano ich do smoły i w pierzu tarzano, w dyby zakutych drwinom poddawano i każdy dziad był namawiany, by się na nich wyżyć raczył i, mocz oddać obok.
- Wyście element wywrotowy - was wydrwić, wyszydzić, posłuch albo won! Póki jeszcze nasze topory wam łbów nie skaleczyły - krzyczeli nowi władcy, a ich służby specjalne w gotowości trwały, na rozkaz czekając, do rzezi aż rwąc się.
Części los nie znany, lecz grupa ciemiężonych, wyszła z tej ziemi nieprzyjaznej, obozu pracy i domu niewoli.
Wygnańczy los, na zatracenie, na śmierć od zgonu, na zapomnienie pamięcią, ot, co tym, co uszli, pozostało.
- Straceni my, skończeni, przegrani, biada nam! - krzyczano i przeklinał każdy siebie, że zwieść dał się drzewiej i z wiarą poszedł w nieznane, za słowem proroków niefajnych.
Flakon był wielofunkcyjny, Aldon widział w nim obrazy, przywoływał miejsca i się wyświetlało.
Ujrzał tedy tych, co uszli z bezlitosnej ziemi, rozpoznał w nich swoich - marnotrawni, ale przecież. Rzucił czar na Flakon, a ten wysłał ku gwiazdom światłość mocną taką, jakby miliard świetlików po stokroć, na raz, dupami błyskało.
.
.
.
Koniec części pierwszej, cdn.
.
.
.
*magiczna cukiernica - brak potwierdzenia jakoby istniała, zapewne jednak tak było, zaś wskutek utajnienia nazwy, podana jest w zastępstwie nazwa bardzo umowna.
Komentarze (19)
Wstąp do naszego zakonu, a dostąpisz Blasku Flakonu.
Flakon naszym najważniejszym artefaktem, strzegł go zakon.
https://www.opowi.pl/oo1-republika-szalencow-rozdzial-1-a86836/
Dawnom niepraktykujący, formułki mi się zapomniały.
Padłem i jestem gotów na przybycie Flakona oraz Czarnego Mistrza z Boru. Jestem gotów do duchowej rewolucji. Wydaje mi się, że tekst to satyra na rzeczywistość, najbliższą i dalszą - z ekranu telewizora.
Rzeczywistość opowi?
Połowa dziejów - opowi ma nieco ponad dziewięć lat, więc w przybliżeniu cztery i pół roku temu.
Aldon - Pierwowzór postaci to osławiony user - nie, nie zadymiarz.
Flakon - Artefakt na forum, w czasach bytności wspomnianego usera.
Exodus - portal opowi był podzielony, grupa bardziej zorganizowana, usiłująca trzymać władzę, stworzyła własny portal i wielu tam podążyło za nimi, miała być to kraina szczęścia i wolności, a nastała tam tyrania, wskutek powołania moderacji z awansu, a może także były inne przyczyny, które dotyczyły tego, iż szefowa moderacji, dążyła do posiadania władzy absolutnej, którą równi jej tu userzy, mogli tam nie uznawać i nie traktować z należytym szacunkiem jej osoby - skutek - uznaj, podporządkuj się albo wypier... co wielu wybrało. "Aldon" to przewidział i odszedł jako pierwszy jeszcze przed represjami.
Pan Boru - Rycerz który wciąż tu jest pod nickiem nie sugerującym, że to on. Wsławił się tym, że po odejściu grupy uzurpującej władzę, założył pierwsze wolne od ograniczeń pitolo (wcześniej były sztywne zasady, bo grupa miała swoje wizje) od tamtego czasu między około siedemdziesiątym a osiemdziesiątym pitoleniem, jest ono w obecnej formie - czyli panuje nieskrępowana wolność. itp. :)
Zapis kreowany nieco na biblijny i archaiczny, może nie wyszło najlepiej, ale - tak to satyra na pewien rozdział dziejów opowi:)
no i w myślach mącił, chyba powinno być w umysłach, bo jak w myślach, to nikt nie słyszał
Takie kwiatki ciągle wyskakują. Nie wiem... ale trudno uznać za styl
Tu pewnie masz rację z umysłami itp, poprawię to. Pisałem to jakoś tak po północy i to także nie bez wpływu, zaś te gry słowne rozstrzelały mnie z interpunkcją, ale tyle o Antonim było, że szkoda było na kanwie, czegoś satyrą nie zmajstrzyć.
Dzięki.
W najwiẹkszym skrócie, od samopoznania do ponadzmysłowego poznania świata.
Zapewniam ciẹ, że Halmar przy mnie to pionek
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania