Błogosławiony złoty czas
Pobłogosławił kolejny dzień. Mała czerwona kałuża zdobiła dno porcelanowego talerza i tworzyła z nim zwartą całość. Tak. To jest najlepszy poranek od... od czasu, gdy mógł z równie promiennym uśmiechem wstać od stołu i normalnym ludzkim krokiem skierować się do wyjścia. Zostawił osmolone lepkim kurzem beznadziei mieszkanie razem z jego pustą zawartością. Tyle wszystkiego, tyle igieł wbitych w jego dusze. Musiał od tego uciec, choćby na parę godzin. Ten kawałek wyjęty z pozornie zwyczajnego dnia stawał się złotym okresem w jego życiu. Jednym z niewielu. To wiedział na pewno. Na jedno szczęście przypadały setki bolesnych ciosów porażek. Tworzyły nieskończoną ścieżkę usianą kawałkami szkła, po którym stąpał, jęcząc jak dziecko w myślach. Przeklinał wszystko i wszystkich, gdziekolwiek by nie poszedł. Czasami zdarzało się, że na porozdzieranych przez kawałki szkła stopach pojawiały się buty. Tego ranka też je miał. Czuł ulgę, kolejne kroki stawiał coraz śmielej. W pewnym momencie już właściwie truchtał. Ale czas płynął, minuty mijały, szczęście mimo wszystko ciągle trwało.
Pusta ulica ciągnęła się daleko, ginąc w gęstej warstwie smogu, który to osiadał coraz niżej, zbliżając się do poziomu jezdni. Truchtał swobodnie rozglądając się wokoło. Lustrował każdy szary budynek, który mijał, każdy przystanek autobusowy. Cały czas ściskał prawą dłoń, z której kapały resztki krwi. Rana powoli przyjmowała stan strupa, a ból nie był już tak intensywny. Kolejna blizna do kolekcji. Od pewnego czasu robił mniejsze nacięcia. Miał nadzieję, że dotrwa do jeszcze jednego, złotego czasu. Teraz kiedy ten stan trwał musiał go wykorzystać, maksymalnie.
W oddali ukazała się niska postać w długim płaszczu. Mętne powietrze ograniczało widoczność do kilku metrów. Postać szła powoli w jego kierunku. Lekko zgarbiona z zakrytą płóciennym materiałem twarzą minęła go osobliwie. Poczuł zimny dreszcz przeszywający go po całym ciele. Nieprzyjemne uczucie trwało nieprzerwanie, wywołując niezamierzone drgawki. Przystanął. Tajemnicza postać rozpłynęła się tak szybko, jak się pojawiła. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że cała okolica była nad wyraz cicha. Za cicha. Oprócz niego ani żywej duszy. Nawet wygłodniałe kundle, stoczone przez robaki darmozjady ucichły jakby zaklęte na wieczność. Wiatr snuł ponurą melodię. Słyszał ją dokładnie jakby martwy szum złożony z tysięcy okrzyków niewinnych ofiar.
Pierwsza myśl: uciekaj. Jakże to banalne. Rzucić się w bezrozumny bieg przed siebie. W niewiadomym kierunku. Ale po co wiedzieć? Wszędzie dobrze byle nie tam gdzie jesteśmy. Nie zastanawiał się. Po prostu biegł przed siebie w kłąb gęstego smogu. Zmieszany odór odkładał mu się na ścianach gardła, gdy wbrew woli zaczął wrzeszczeć oklepane: Jest tu kto? Ktokolwiek? Bez odpowiedzi musiał uciekać dalej. Szare domostwa zlewały się w bezkształtną masę. Jego pole widzenia było mocno ograniczone, wręcz skondensowane do jedynie prostokątnego wycinka ze świata, jakby wyznaczonej drogi, którą ma biec. „Biegnij chłopie, biegnij. Póki masz buty, biegnij"- poganiał się w myślach.
Zwątpienie z czasem przychodzi. Nawet zażarte próby przekraczające możliwości ludzkiej determinacji i zaciekłości z czasem kończą wypalone jako kupka popiołu. Zatrzymał się ot, tak, po prostu. Nie z braku sił. Tego miał w zapasie na kolejny półmaraton. Po prostu uświadomił sobie, że złoty czas się kończy. Powracały bóle, obrazy zgniłego życia codziennego. Czuł jak buty traciły swoje właściwości, a kawałki szkła powoli przebijały skórę by zatopić się głębiej. Wszędzie było pusto. Wszyscy zdechli sobie ot, tak? To tak nielogiczne, że aż bardzo prawdopodobne. Pustka ogarnęła wszystko oprócz niego. Nie dojdzie bez butów do mieszkania. Po prostu się położy na twardym chodniku i zaśnie. Sen uśmierza ból.
Komentarze (12)
A przesłanie i użyte środki językowe, w tym rozległość metafory - bardzo na tak.
Pozdrawiam.
"Nie z braku sił. Tego miał w zapasie na kolejny półmaraton." -> "Nie z braku sił. Tych miał w zapasie na kolejny półmaraton."
Pozdrawiam.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania