Boczne tory

Znowu wsiadłam do rozpędzonego pociągu,

wiatr w oczy zerwał okulary. Nie widzę miłości

czekającej na peronie, nie widzę siebie.

W panice zrzucam maskę,

może ktoś mnie rozpozna.

 

To już czwarty dzień, jestem głodna. Do samotności

można się przyzwyczaić.

Znalazłam sklep, ale sprzedają

tylko puste półki.

 

Nie chcę już jechać dalej. Zmęczenie

ścina z nóg.

Przytulam obce myśli. Zasypiam.

 

Pociąg na tej stacji zatrzymuje się raz w tygodniu.

Zbyt wielka dziura. Czarna.

Średnia ocena: 2.8  Głosów: 30

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (86)

  • Bajkopisarz 12.03.2020
    Na poezji się nie znam, oceny nie wstawiam, niczego nie śmiem wytknąć.
    Wszedłem, bo cenię odwagę. Zamieścić coś swojego, w momencie kiedy tak bezwzględnie krytykuje się innych, to trzeba być pewnym swego.
    Porównując ten utwór z tymi, które krytykowałaś i nazywałaś gównem, utwierdziłem się jedynie w przekonaniu, że na poezji się nie znam i w tej dziedzinie już nic ze mnie nie będzie.
    Pozostaje mi skłonić głowę raz jeszcze w uznaniu odwagi i życzyć miłego dnia.
  • betti 12.03.2020
    Zbyt długo w tym siedzę, żeby bać się krytyki. Poza tym znam swoją wartość, a raczej wartość tego, co piszę, więc czego tu się bać?

    Wytykam doslownosc, bo poezja, to nie proza i rządzi się innymi prawami.
  • befana_di_campi 12.03.2020
    Mądrującej się "betti" do notesu:

    Ostatnie zmiany

    Edward Stachura, Wszystko jest poezją – każdy jest poetą

    Trzeba pisać. Żeby zarobić na chleb. I na podróż do Patagonii albo na Labrador. Bo trzeciego wyjścia, trzeciego bieguna, zdaje się, nie ma. Zaraz. Chwila. Są jeszcze dwa bieguny magnetyczne. Niewiele brakowało, a byłbym zapomniał, a kiedy bym sobie później, kiedyś tam, przypomniał, mogłoby już wtedy być za późno. Tak. Więc są jeszcze dwa bieguny magnetyczne. I czemu właśnie one nie miałyby się okazać dosłownie najbardziej przyciągające. Jeden z nich. Co będzie tym biegunem? A może kto? Kto będzie tak pociągający?

    O czym pisać? O wszystkim. O poezji zatem. Bo wszystko jest poezją, każdy jest poetą. Do sformułowania tej prawdy powoli doprowadziło mnie widziane, słyszane, przebyte, przeczute, przewrażliwione, przeklęte i błogosławione, z rzadka tu i tam przeczytane. Wszystko jest poezją, każdy jest poetą.

    Wszystko jest poezją, a najmniej poezją jest napisany wiersz; każdy jest poetą, a najmniej poetą jest poeta piszący wiersze: czy to jest też prawda? Jeszcze nie wiadomo. Wiele znaków na ziemi i niebie wskazuje na to, że tak istotnie jest. Zwłaszcza na ziemi. Zwłaszcza na książkach. Na książkach zwłaszcza "poetyckich". Wszystko jest poezją: to że idziesz do księgarni, kupujesz tomik wierszy, wychodzisz, przy straganie kupujesz pół kilo czereśni albo pół kilo śliwek, zależy jaka pora roku, idziesz do parku, siadasz na ławce, jedną ręką przewracasz kartki, drugą sięgasz po czereśnie lub śliwki, zależy jaka pora roku, wszystko to jest oczywiście poezja, a najmniej poezją są czytane wiersze. Bo czytasz i co czytasz? Czytasz, że nie ma ci nic do powiedzenia pan Fulano czy pan Mengano, czy pan Zutano, jak mówią w Ameryce Łacińskiej, czyli panowie: Iksiński, Ipsyloński, Zaniewski. Przewracasz kartki i tyle. Kiedy się jedzie pociągiem, to jest to podobna, ale o ile ciekawsza poezja. Znam takich, którzy wysiadają na jakiejś stacji albo wprost wyskakują z pociągu (nie trzeba z pośpiesznego), żeby wejść w krajobraz, który ich nagle olśnił. Żeby być w nim. Wtopić się weń. Być jedną linijką, jednym wersem w tym wierszu. Taki skok z pociągu albo nagłe wysiadanie na stacji niedocelowej i pójście przez pola, na przełaj, na sagę jest przepięknym wierszem, tyle że nie zapisanym na papierze. Ale ja myślę, że zapisany zostaje w powietrzu, odciśnięty w zostaje powietrzu kształt tego wiersza i znam znowu takich, którzy umieją przepisywać z powietrza i być może tego wiersza nie przegapią, tylko go przepiszą z powietrza i inne wiersze przepiszą z powietrza, z wnętrza powietrza, inne jeszcze wiersze przepiszą z własnego wnętrza, zbiorą to wszystko, złożą do wydawnictwa, redaktor w wydawnictwie, który przeważnie nie ma zielonego ani niebieskiego pojęcia, być może tych wierszy nie odrzuci, mimo mętnych, niejednoznacznych recenzji wewnętrznych i po latach ukazuje się książka, idziesz do księgarni, kupujesz, wychodzisz, przy straganie kupujesz pół kilo jabłek albo w kiosku paczkę papierosów, idziesz do parku, siadasz na ławce, czytasz i potęga! Coraz jesteś przykuty do tego, co czytasz, i dlatego coraz podnosisz głowę w górę, w domeny powietrza i odbywasz komunię z tym, co czytasz, tak, jak tego chce Gaston Bachelard i jak powinno być. I czy wtedy też jest tak, że najmniej poezją jest napisany wiersz i tak, że najmniej poetą jest poeta piszący wiersze? Wygląda na to, że wtedy nie jest tak, ale coś mi szepce, że to jeszcze nie jest dowód przesądzający sprawę. Będziemy tego dochodzić.

    Będziemy tego i wielu innych rzeczy dochodzić. Mówi Ezra Pound: "ciekawość swoją trzeba nieustannie doskonalić". To poleciłby Pound młodym poetą, gdyby miał im cos polecać. Polecić by to należało wszystkim (wszystkim poetom, bo każdy jest poetą). Również tym, co płyną na wielkich statkach po morzach i oceanach świata, widząc niewiele poza czubkiem własnego nosa żeglującym po morzach i oceanach świata. Mówię o nich, bo miałem z nimi trochę do czynienia w różnych rozrzuconych na obydwu półkulach portach: Acapulco, Mazaltlán, Veracruz, Tampico, Marsylia, Le Havre, Ostenda, Antwerpia, Amsterdam, Oslo, Stavanger, Rijeka, Bejrut.

    W Bejrucie zwłaszcza bardzo marnym poetą (każdy jest poetą), żałosnym wręcz grafomanem okazał się kapitan pewnego statku, do którego to statku dążyłem z bijącym sercem, pokonując dwa łańcuchy górskie, najpierw Góry Antylibanu, potem rajską dolinę Beka i zraz znów Góry Libanu, w śniegu, w śniegu (Liban znaczy po arabsku "biały"), potem, po drugiej stronie, w dół, do Bejrutu, i jeszcze niżej, do portu: trzy razy przeszedłem wzdłuż i wszerz wszystkie nabrzeża, nie znajdując poszukiwanego statku, który nie jest przecież szpilką w stogu siana, nawet w tak olbrzymim porcie jak Bejrut. Statek, którego szukam, jest niewidoczny, bo jest widocznie na redzie, pomyślałem wreszcie, siedząc na jakieś beczce, paląc papierosa, odpoczywając zachłannie, ale jakby nie całym ciałem, jak człowiek, który jeszcze nie dał za wygraną. Wynająłem łódź i popłynąłem na redę, w morze...

    Ciekawość swoją trzeba umieć doskonalić. Jeden jedzie na Wyspy Kanaryjskie, drugi do Grudziąca, ale nie znaczy to, że swoją ciekawość i ciekawość świata bardziej udoskonali ten pierwszy. Podróż do Grudziąca może być dla tego drugiego o wiele bardziej ciekawa i egzotyczna, niż dla tego pierwszego podróż do Santa Cruz de Teneryfe. Poza tym, gdziekolwiek by się pojechało, spotyka się tam, dokąd się dotarło, przede wszystkim to, co się z sobą przywiozło. Jeśli przywiozło się ze sobą niewiele tako niewiele się w drugim końcu świata spotyka. I tu nic nie pomoże.

    Niektórzy z poetów piszących wiersze podają pod swoimi utworami nazwę egzotycznie brzmiącej miejscowości, na przykład "Pisane w Istambule, dnia tego a tego", albo "Szwajcaria, nad jeziorem takim a takim", jakby to miało w jakimś sensie nobilitować powyżej napisany tekst, podnieść jego rangę, jego wartość. Są przypadki podawania pod utworami miejsca i daty oraz ewentualnie dedykacji, podyktowane względami często usprawiedliwionymi, ale często też proceder ten obliczony jest na efekt. Tani. Mówię, co wiem.

    Nie wiem, czy któryś z poetów-astronautów amerykańskich (każdy jest poetą), którzy byli na księżycu, zajmuje się pisaniem wierszy. Jeśli tak jest i jeśli tak było, że ów piszący wiersze miał czas napisać na księżycu wiersz, to fakt napisania go na księżycu nie ma dla wartości wiersza, wartości samej w sobie, żadnego znaczenia. Jeśli wiersz jest słaby, to fakt napisania go na księżycu nie czyni go lepszym. Jeśli już, to raczej można by powiedzieć, że czyni go jeszcze gorszym. Takie miejsce jak księżyc chyba jednak do czegoś zobowiązuje. Przynamniej na razie. Powiedzmy to samo trochę inaczej: jeśli utwór jest dobry (co najmniej dobry), to niech sobie będą: miejsce i data powstania oraz ewentualne dedykacja. Utworowi to nie przeszkadza; czytelnik ma to, czego szukał, a autor, opatrując swój tekst datą i miejscem powstania oraz ewentualną dedykacją, ma w tym widocznie jakiś swój cel, najczęściej całkiem prywatny, intymny i nam, czytelnikom, nic do tego. Zatrzymałem się być może odrobinę dłużej niż należało, przy sprawach dość błahych, ale w tych błahościach też jest rzecz.

    Ciekawość swoją trzeba nieustannie doskonalić. Tymczasem ludzie (poeci-ludzie, bo każdy jest poetą) śpią. Śpią we śnie i śpią na jawie. Budzenie się ze snu poziomego jest w miażdżącej większości jedynie przejściem do innego rodzaju snu, snu pionowego, snu jawnego, snu z otwartymi oczami. Ale, na szczęście, nie wszyscy budząc się śpią dalej w tym nieco niepotocznym rozumieniu. Jest też garstka takich, co nie śpi nigdy. Nawet śpiąc, w tym potocznym rozumieniu, nie śpią. Pracują dalej przez sen. Cyklop z gorejącym okiem w nich nie śpi. Czuwa. W czuwaniu wyćwiczony. Jednym z takich, nigdy nie śpiących, był (jest, bo co było, nie może przestać być) bohater "Pieśni Malrodora" Izydora Ducasse czyli Lautréamonta: "Szczęśliwy, który śpi beztrosko w leżu z piór wydartych z piersi edredona, nie zdając sobie sprawy, że zdradza sam siebie. Oto już ponad trzydzieści lat jak jeszcze nie spałem. Od pierwszego niewymownego dnia moich narodzin ślubowałem nasennym deskom nieprzejednaną nienawiść. Ja sam tego chciałem; niech na nikogo nie pada oskarżenie. Szybko, proszę wyzbyć się tego poronionego podejrzenia. Czy dostrzegacie na moim czole ową bladą koronę? Ta, co ją uplotła uporczywymi dłońmi, to uporczywość. Dopóki choć kropla ognistego soku będzie płynąć w moich kościach jak potok płynnego metalu dopóty nie będę spał. Każdej nocy przymuszam moje sine oko, by przykuwało gwiazdy poprzez szyby okienne. Aby być bardziej pewnym siebie, uciskam drzazgę pomiędzy napuchnięte powieki. Wstające zorze odnajdują mnie w tej samej pozycji, pionowej, opartego o gipsową, zimną, ścianę. Wszelako zdarza się, iż czasami śnię, lecz ani przez chwilę nie tracąc żywego poczucia mojej osobowości i swobodnej zdolności poruszania się: wiedzcie, że koszmar kryjący się w fosforycznych zakamarkach cienia, gorączka obejmująca moją twarz swoim kikutem, każde nieczyste zwierzę wznoszące swój krwawy pazur, to wszystko zatem, obracane jest w kółko przez wolę moją, która to czyni, by karmić swoją nieustającą aktywność. Tak więc, jak atom, który mści się w swojej skrajnej słabości, wolna wola nie lęka się stwierdzić, że nie zalicza brutalnego otępienia w szeregi swoich synów: ten, który śpi, wart jest mniej, niż zwierzę zarżnięte poprzedniego dnia. Aczkolwiek bezsenność pociąga w głębokości dołu muskuły te, które już teraz rozsiewają woń cyprysów, nigdy biała katakumba mojej inteligencji nie rozewrze swoich sanktuariów oczom Stwórcy. Tajemna i szlachetna sprawiedliwość, w stronę wyciągniętych ramion której instynktownie się rzucam, nakazuje mi ścigać bez wytchnienia tę podłą karę."

    Innym z nigdy nie śpiących jest Andrzej Babiński, z którym kiedyś, dawno, nie przespaliśmy wiele dziesiątków nocy, pisząc wiersze, latem w łazience, zimą w izdebce kuchenek gazowych, w kulowskim akademiku na ulicy Sławińskiego w Lublinie. Ktoś nie śpi, aby spać mógł ktoś, jak powiedział jeden, też z tych, co nigdy nie spali. Widok nasz tamten powinien tonąć we mgle piętnastu lat, które dotąd minęły, a oto jakby to wczoraj było, przedwczoraj, trzy dni temu. Z czasem jest czasami przedziwnie. Z Czasem nie jest taka prosta sprawa, jak to wydaje się mechanizmowi sprawnie funkcjonującego zegarka i jego wskazówkom wskazującym niby-punktualność.

    Z Andrzejem spędziliśmy niedawno jeden wspólny tydzień: tyle, ile jest w możliwości naszych starganych nerwów jednorazowo ze sobą wytrzymać. Co robiliśmy, gdyby się ktoś pytał, z Andrzejem przez ten tydzień? Oczywiście nie spaliśmy. Kto nie śpi, ten już coś robi. Andrzej miał ze sobą może dziesięć kilogramów rękopisów (to połowa tego, co mam powiedział Andrzej): tysiące słów zapisanych na karteluszkach, świstkach, strzępkach papieru, kawiarnianych serwetkach: słodko-trujący owoc wielu lat straszliwego opętania, przez które ilu poetom udało się przebić? Niewielu się udało. A z tych niewielu żadnego nie ma krwawo niepokaleczonego na ciele i na ciele umysłu. Młodzieniec pewien, posępny i porywczy Artur Rimbaud ten sam, który przed porzuceniem na zawsze pisania wypowiedział: "Umiem już odtąd pozdrowić piękno" ("Je sais désormais saluer la beauté"), czy przebił się przez obłęd do polany? O tym pomówimy innym razem. Na razie mówimy o Andrzeju Babińskim, który nie wydał jeszcze książki (a opublikował wszystkiego może siedem wierszy) i wreszcie postanowił tę książkę zrobić, i szalał, błądził, nurzał się, miotał się w dżungli swoich zapisków, rozrzuconych po całej podłodze, co pewien czas unosząc w ręku jakiś świstek i siadając z nim do maszyny do pisania, którą wypożyczył nam był wypróbowany w bojach przyjaciel Wacek Tkaczuk. Ja robiłem swoje. I tak mijały nam godziny dzienne, nocne i ranne. Ja robiłem swoje, Andrzej robił swoje: stukał dwoma palcami na maszynie, coraz przeklinając siebie za to, że jego teksty, jego treści nie mają formy. Co za chamski, bydlęcy mam styl, mówił Andrzej, ale to nic, ja to wygładzę, ja to zrobię. Rób – odpowiadałem. I myślałem: szyja kobiety jest na pewno jednym z lepszych miejsc dla sznura pereł, ale czy na przykład nawet w kuble na śmieci perła przestaje być perłą? Są treści jakby nieomalże niezależne od formy. Idzie o to, by treści te zostały powiedziane, a jak, w jaki sposób, to już jest sprawa daleko drugorzędna.

    Treść jest ludzka, nadludzka; forma może być co najwyżej boska. Jest w doskonałym artyzmie coś, nie wiem co, co mi się nie podoba, mimo że równocześnie ogromnie mi się podoba. To, nie wiem co, co mi się nie podoba, jest chyba natury pozaestetycznej, ale nie wiem czy natury etycznej. A może jednak natury estetycznej: wieczny, morderczy niedosyt doskonałości: można było jeszcze lepiej, jeszcze piękniej. Może to, ale chyba jeszcze coś innego. Będziemy tego dochodzić. Ja, który przez pół życia pracowałem nad formą, zaczynam sądzić teraz, że była w tym przesada. Pracowałem nad formą tak okrutnie, ponieważ myślałem, czy też nawet byłem o tym przekonany, ze treści są ciągle te same: miłość, wieczna miłość, życie, śmierć, przestrzeń, nieskończoność i tak dalej i tak dalej, i wszystko polega na tym, żeby – o tym samym – inaczej. Od pewnego czasu zaczynam sądzić, że są nowe treści.

    Minął ten tydzień, długi jak jeden dzień ( z czasem jest czasami przedziwnie) i Andrzej pojechał na zachód, do Poznania, a ja na południowy wschód, w Rzeszowskie, do wsi Leżachów nad Sanem. Na żniwa. Umówiłem się tam z poetą piszącym wiersze (patrz "Twórczość" 6/72) – Janem Czopikiem zwanym też Jaśkolubym lub Jaśkochanym. Po krótkim i serdecznym powitaniu, nie namyślając się długo, wzięliśmy naklepane kosy i poszliśmy w pole.

    Kosiliśmy kilka dni: jęczmień, żyto, pszenicę. Z naszymi kosami byliśmy w łanach zbóż jak ułani zbóż. Ale nie było lekko. Było raczej ciężko. Żar lał się z nieba, jak powiedział ktoś, nie wiem kto; żałuję, bo jeżeli coś powtarzam, to lubię wiedzieć za kim. Wiec żar lał się z nieba. Wiatr poza tym, wiatr, kiedy zawiewał od bakutila, czyli Punktu Skupu Zwłok Zwierzęcych, pluł nam w zadyszane, rozdziawione usta i nos beznadziejnym, paraliżującym smrodem rozkładającej się robaczywie na słońcu padliny. Trzeba było nieraz rzucać kosy i uchodzić na miedzę; kłaść się na ziemię i chować głowę w zbawienie, pachnące, lecznicze zioła: rumianek, miętę. Nadchodziło upragnione południe. Prosto z pola do Sanu. I pławiliśmy, pławiliśmy się w całej szerokości Sanu jak jesiotry w Morzu Kaspijskim, a nie jak kilka nieszczęsnych egzemplarzy tego gatunku (dar Nikity Chruszczowa) w szczupłym basenie akwarium moskiewskiego w Bergen, na co patrzyłem z żalem oczywiście.

    Zboże skoszone, ułożone w mendlach mendle nie piętnasto- ale szesnastosnopkowe) pożegnaliśmy się z Jaśkolubym, nie zapomniawszy przedtem przejść się po dnie butelki wina marki "Panonia", najlepszego z win, jakie można było zakupić w miejscowym sklepie geesu. Jaśkoluby, z bąblami na dłoniach, pojechał na zachód, do Wrocławia, a ja, też z bąblami na dłoniach, na północ, pekaesem do Lublina. Wyruszyłem z Leżachowa raniutko, wyciągając nogi, ale nie zdążyłbym na autobus, gdyby nie pewien poeta na motocyklu (każdy jest poetą), który podwiózł mnie do rynku w Sieniawie; zawalona cała nawa i pobocze rozprutymi workami skamieniałego cementu: niesamowity wiersz (choć społecznie marnotrawny).

    W Lublinie znalazłem się dopiero następnego dnia. Zatrzymałem się bowiem w miasteczku Wysokie, w Lubelskiem, gdzie naprzeciw przystanku autobusowego zoczyłem małą piwiarnię, w której był piękny stół, taki, że nie można było nie zasiąść przy nim w celu wypicia paru kufli: piwa i napisania na nim kilku linijek. Ale z pisania szybko zrezygnowałem. Wiatr wypoczywał gdzieś w cieniu obłoku, powietrze stało w żarliwym bezruchu, ludzi natomiast pragnienie gnało do piwiarni. Klientów mnogość i rozmaitość przysiadała się do stołu, za którym rezydowałem (poeci-chłopi, poeci-robotnicy, poeci-chłoporobotnicy, poeci-absolutnie zdeklasowane jednostki). Sytuacja była taka, że wolałem ja pobrać jakieś nauki życiowe, niźli niezręcznie próbować udzielać takowych bliżej nie znanemu czytelnikowi.

    Źródło: Miesięcznik Literacki 1974 (10)
  • Harem Szejka 12.03.2020
    To się nazywa snobizm, chwalić siebie hi, hi, hi rozpajedzona betti
  • befana_di_campi 12.03.2020
    Nie snobizm, lecz tak obecnie nagminnie stosowane wobec oponentów "rozdęte ego" :-D Bo "betti" swoją wartość niby zna, za to innymi poniewiera... :] I jeszcze na dodatek brzydko mówi ;]
  • Magda1906 12.03.2020
    befana_di_campi zgadzam się w stu procentach
  • betti 12.03.2020
    befana_di_campi uspokoj się, bo ciśnienie ci skoczy, a w twoim wieku... no nic, dziękuję za komentarz.
  • befana_di_campi 12.03.2020
    betti w moim wieku wszystko gra i bucy ;) Spokojnie, spokojnie różyczko... Nie jestem trollem, lecz w sposób zrównoważony starzejącą się panią, która swoją miłością do świata i ludzi nie tylko może się z tobą podzielić, ale zostanie jej jeszcze dla innych, oraz dla siebie :-D
    Aha, słoneczko, wczoraj opowiedziałam Pani Ewie o moim kocim cyklu i twoim dyzguście. Uśmiała się serdecznie, przypomniawszy sobie równocześnie o duchu Jej Kacperka, krążącego po domowych kątach :)
  • betti 12.03.2020
    befana_di_campi o jejku, jejku...ja też się usmialam, kiedy czytałam. A jednak na mnie się obraziłaś...nieładnie.
  • Harem Szejka 12.03.2020
    betti jednak ty jesteś bezduszna wredota. Nie potrafisz nikogo oszczędzić od swojego niepohamowanego chamstwa i zawsze musisz wejść komuś w życie. Co do tego wszystkiego ma wiek i ciśnienie? Jesteś po prostu podła.
  • betti 12.03.2020
    Harem Szejka Ameryki nie odkryles... ma bardzo dużo, po pierwsze kiedyś pisało się inaczej, niektórzy jak weszli w taki styl, wyjść z ram nie potrafią. Dlatego piszą jak piszą, czyli bez szału. Co prawda nie wiem, w jakim befana jest wieku i niewiele mnie to obchodzi, niemniej patrząc na styl pisania domyślam się, że nie jest to osoba, która zaczyna przygodę z pisaniem i można ją wszystkiego nauczyć.
    Befana nie przyswaja już pewnych faktów, nie idzie za duchem czasu, tylko trwa w swoim średniowieczu. Na dodatek uważa, że to bardzo dobry wiek.
  • Magda1906 12.03.2020
    betti każdy ma prawo trwać we własnym jak to ujęłaś średniowieczu a ty jesteś z gatunku inkwizytorów
  • betti 12.03.2020
    Jeżeli pisze do szuflady, to niech sobie trwa nawet w czasach kamienia łupanego... A jeżeli wystawia na portalu literackim, to każdy ma prawo ocenić to zgodnie ze swoją wiedzą. Rozumiesz?
  • befana_di_campi 13.03.2020
    betti Doskonały wiek! Bo befana ma swój wyrobiony styl,którego tobie - oprócz zwykłego hejterstwa - zwyczajnie brakuje. I cię boli jak brzuch po konsumpcji świeżego bobu w formie kolacji :-D
  • betti 13.03.2020
    befana_di_campi co mnie boli? Twoje wypociny? Walcz o nie, bo przecież na nic więcej Ciebie nie stać.

    Ale że Jurek Ciebie nie nauczył... chyba beznadziejny przypadek, bo on.ma w sobie mentora i raczej każdą chce uczyć... A widziałam na artefaktach... no nic...
    Trzymaj się ciepło.?
  • befana_di_campi 14.03.2020
    betti Ja w ogóle się nie pocę ;-) W przeciwieństwie do twojego cebulowego cuchu, który przebija z niemal każdego komentarza.
    I daj sobie z tym "Jurkiem" spokój, którego mentorstwa nic a nic nie znam. Może ciebie uczył, stąd te twoje pretensje o nagrodę, jaką ci zwinęła przed nosa niejaka "pani Olga". Tokarczuk :p
  • betti 14.03.2020
    befana_di_campi nie znasz Alchemika, a tak się do niego kleisz na artefaktach... jak widać klejenie nie wpływa na jakość utworów, co dziwne, bo Jerzyk, to poeta.
  • betti 12.03.2020
    To się nazywa trzeźwa ocena faktow, zaprzeczysz?
  • Antonina 12.03.2020
    Cudo. Całuski.
  • betti 12.03.2020
    Antonina wyluzuj, żadnych całuskow nie będzie...wolę chłopców.
    Za przeczytanie dziękuję.
  • Akwadar 01.03.2021
    O! I Cselina jako Antonina... :)
  • Bardzo piękne. O samotności i zagubieniu. Pozdrawiam!
  • betti 12.03.2020
    D,iekune, Marku.
  • betti 12.03.2020
    Dziękuję, kor.
  • Beatka 12.03.2020
    To poezja?
  • befana_di_campi 12.03.2020
    Wszystko jest poezja / poezją, napisał Edward Stachura [zob. wyżej]. To i to, co zaprezentowane także może nią być ;)
  • betti 12.03.2020
    befana_di_campi wszystko jest poezja,nawet proza. Słuchajcie starszej pani i piszcie...xd
  • befana_di_campi 12.03.2020
    betti Tak, stara akademicka belfra czasem do czegoś może się jeszcze przydać ;-)))
  • betti 12.03.2020
    befana_di_campi szydelkujesz?
  • befana_di_campi 14.03.2020
    betti Jak się nauczę, to pierwsze moje dzieło będzie w postaci ciepłych gatek. Dla ciebie, na twoją podziębioną sempiternę :-D
  • Akwadar 01.03.2021
    O i dziewczyny jeszcze nie grały do jednej bramki :)
    Czy to nie przez Befanę betti stała się Laurą? ;)
  • laura123 01.03.2021
    Akwadar a co cb to obchodzi, doktorku?
  • Akwadar 01.03.2021
    laura123 a ciebie co obchodzi, że mnie obchodzi, pacjentko?
  • laura123 01.03.2021
    Żeby chłop plotkami się zajmował... co to za chłop? Żałosne...
  • Akwadar 01.03.2021
    laura123 jakie plotki?! Wystawiłaś sie na widok publiczny, pod ocenę, należysz do publiki... wczoraj, dziś i kiedykolwiek sie tu pojawisz.
    A co tu jest plotką?
  • laura123 01.03.2021
    Akwadar żałosny jesteś... nie pisz do mnie!
  • Akwadar 01.03.2021
    laura123 z czym żałosny? Że zajrzałem w ramach retrospektywy? Nie świruj...
  • laura123 01.03.2021
    Akwadar dziwne, że tam zaglądasz, gdzie ja coś napiszę...

    Zaglądaj do innych, może niektóre nawet na to czekają. Mnie nudzisz.
  • Akwadar 01.03.2021
    laura123 czy ja napisałem do ciebie? Sama mnie napadłaś, a zaglądał będę tam, gdzie chciał. Nic ci do tego.Jak cię nudzę, to spadaj.
  • laura123 01.03.2021
    Akwadar masz jakiś problem, doktorku... może to się leczy? Popytaj!

    Miłego dzionka!
  • Akwadar 01.03.2021
    laura123 Ty masz problem, z wyimaginowanymi plotkami, rzeczywistością ( przypomnę, że jesteś na widoku w miejscu publicznym, jesteś jedną z dziesiątków uzerów) tak więc, twoje manie prześladowcze się leczy i to z powodzeniem, i co najważniejsze nie musisz, o to pytać.
    Mam miłe popołudnie, więc twoje życzenia są zbędne.
  • laura123 01.03.2021
    Akwadar ty chyba nie zdajesz sobie z tego sprawy, że jak głupi snujesz się za mną. Tu nie trzeba manii prześladowczej, to widać gołym okiem... niemniej z przyjemnością odnotuję, kiedy za innymi będziesz się snuł... bo jak na razie tego nie widać.
    Mnie w sumie lotto, możesz się snuć, ani ty pierwszy, ani ostatni jak sądzę, tylko że to nudne...
  • Akwadar 01.03.2021
    Aleś ty głupia...
  • laura123 01.03.2021
    Aleś ty mądry... ?
  • Szpilka 12.03.2020
    Bardzo dobre! To jest poezja wysokich lotów ??
  • betti 12.03.2020
    Dziękuję, Szpilka.?
  • Beatka 12.03.2020
    No tak. Pochwały to można przyjmować, a krytykę zwalczać krytyką
  • betti 12.03.2020
    Jeżeli ten wiersz uważasz za zły, to napis, dlaczego. Pogadamy...
  • Beatka 12.03.2020
    To do mnie?
  • betti 12.03.2020
    No raczej...
  • piliery 12.03.2020
    Dylematy Stachury są odwieczne. Nie poszliśmy dalej niż Stachura. Bo na pytanie czym jest poezja nie da się odpowiedzieć jednym felietonem. Do tego potrzeba albo wielkiego dzieła albo jednego zdania. Norwid najpełniej to uwydatnił. Poezji nie da się całkowicie nauczyć. Trzeba czuć jej ducha. Trzeba rozumieć magię Słowa. Betti czasami jako krytyk jesteś okropna :) ale krytyk który głaszcze nie jest krytykiem. Może czasem nie jestes konstruktywna w krytyce ale kto jest - niech pierwszy rzuci kamień. :D Za to jesteś Poetką i czujesz magię słowa. Nadto dbasz o formę. "Zbyt wielka dziura. Czarna." To jest TO!
  • betti 12.03.2020
    Wiem, że jestem okropna, ale jeżeli dzięki temu coś do kogoś dotrze i będzie myślał nad tym co pisze, to moja czarna robota nie pójdzie na marne...

    Za poetkę - dziękuję. Chciałabym nią być...
  • wicus 12.03.2020
    betti, przepraszam, że tak tu wparowałem, ale myślę, że ta dyskusja w jakiejś mierze dotyczy także mnie, bo moje wiersze też niekiedy komentujesz. Otóż, jeśli o mnie chodzi, problemem nie jest Twoja krytyka, tylko jej styl. Twoje komentarze bywają trochę zarozumiałe i paternalistyczne, a wiedza o poezji, którą szafujesz (poza technikaliami,, o których też piszesz niewiele) nie powala. Co innego Twoje wiersze - doceniam je, ale jak widać inni czytelnicy traktują to jak jedną całość.
  • betti 12.03.2020
    Nie jestem zarozumiała. Dobrze wiedza o tym ci, ktorzy znaja sie na poezji. Zwracam uwage na to, co jest w poezji niedopuszczalne, albo co poezja nie jest a wepchniete w wersy.

    Fakt, mogłabym się rozwodzić, brać na warsztat każdy wers, ale już mi się nie chce.
  • wicus 13.03.2020
    Co ma Twoja (nie)zarozumiałość do poezji? Najłatwiej jest powiedzieć: "wszyscy, którzy się znają ze mną się zgadzają...". Bawisz się w Inkwizycję ścigającą "nieprawomyślne" wiersze, a przecież już cytowano tu Steda (czyżby się nie znał?). Byłoby fajnie gdybyś dopuściła do siebie myśl, że poezja nie zaczyna się i nie kończy na Tobie, ale jeśli nie, to świat i tak sobie poradzi. (Nie)zarozumiałych jest i tak bardzo wielu.
  • Szpilka 13.03.2020
    Wicuś, mylisz się, do rozwoju potrzebna jest krytyka i chwała Betti za krytyczny głos, kto chce pisać lepiej, ten korzysta, a kto chce sam siebie oszukiwać, ten się nadyma jak ryba najeżka ?
  • wicus 13.03.2020
    Szpilka Wydaje mi się, że w komentarzu z 23:07 napisałem wyraźnie: "Otóż, jeśli o mnie chodzi, problemem nie jest Twoja krytyka, tylko jej styl". Odgrywanie poetyckiej wyroczni i inkwizytorskie ściganie każdego wiersza, który się betti nie podoba. Problem w tym, że - wykazałem to nie tylko ja - na jej Indeksie znalazłby się Sted, Kasprowicz, Różewicz itd. Oni też kryteriów betti nie spełniają.
  • betti 13.03.2020
    wicus A skąd wiesz? Chcesz powiedzieć, że piszesz jak Stachura? Naprawdę?

    To przechodzi pojęcie ludzkie. Poczytaj może Stachure i swoje dzieła... I kto tu jest zarozumiały. Brak słów...
  • wicus 13.03.2020
    betti Gdybym chciał to powiedzieć tp bym to powiedział. Od początku mówię, że piszę jak ja i się z tego cieszę. Nie bądź kłamliwa i chamska, bo to mało poetyckie.
  • betti 13.03.2020
    wicus to skąd założenie, że Stachury nie doceniam? Chyba się zapetliles...
  • wicus 13.03.2020
    betti Nawet nie potrafisz poczekać na odpowiedź, tylko sama wyciągasz wnioski... Bardzo to wymowne...Sted nie był technikiem-teoretykiem poezji, więc nie byłby Twoim ulubieńcem. Nie mierzył ognia linijką.
  • betti 13.03.2020
    wicus poczytaj Stachurę... zobacz jak pisze, to ważne.
  • wicus 13.03.2020
    betti Ciągle zaczytuję się Stachurą. Jakie wnioski miałbym z tego Twoim zdaniem wyciągnąć? Powiem Ci jaki już wyciągnąłem: facet nie kłuje swoją poezją po oczach i niczego nie narzuca. Ośmiela, a więc jest mistrzem. Wszyscy możemy się od niego tylko uczyć. Stachura był poetycką latarnią, a Ty próbujesz być przemądrą wyrocznie, co wychodzi bardzo kiepsko, bo nic innego nie jest możliwe.
  • betti 13.03.2020
    wicus gdyby Stachura czytał to, co piszesz, jedyne co by zrobił, to konal ze śmiechu. Albo ubolewal nad poezja. Przecież to jest tragedia. Na dodatek jesteście tacy zadufani w sobie, że głowa mała. Mnie jak ktoś na początku zwrócił uwagę na styl, błędy, grafomanie, to nie wiedziałam, gdzie oczy schować, wstyd mi było jak diabli. A dzisiaj piszecie bzdury na poziomie szkoły podstawowej i uwagi zwrócić nie można,bo pokolenie geniuszy. To jest dopiero mania wielkości.
  • wicus 13.03.2020
    betti Jestem pewien, że byłby szczególnie zdruzgotany i oburzony tym, że śmiem nie, że ktokolwiek śmie widzieć pewne rzeczy inaczej niż Ty - najwspanialsza, wszechwiedząca i nieomylna, od której inni mogą się tylko uczyć Nie wiem, jak by Sted zareagował na Twoje zabawy w jego rzeczniczkę, ale co ja o nich myślę, przemilczę, bo inaczej mi nie wypada. Pustych złośliwości i Twoich pretensji do wszystkich poza Tobą nie komentuje, ale niektórzy w podobnych okolicznościach, zdobyliby się na jakąś refleksję. Szkoda, że pycha na to nie pozwala.
  • betti 13.03.2020
    wicus też żałuję, że próżność nie pozwala Ci na dystans do swoich utworów, na myśl, że trzeba się uczyć. Twój problem.
  • wicus 13.03.2020
    betti Tak, współczuj całemu światu, że nie chcę się uczyć od poetki doskonałej. Wolno Ci.
  • befana_di_campi 14.03.2020
    Nudna jesteś jak korzeń lukrecji. I do tego g-upia. Nie, nie niewykształcona, ale po prostu g-upia. Na plecach, o ile nie niżej.
  • betti 14.03.2020
    befana_di_campi ale żeś się podniecila... xd
  • LeeaThorelli 13.03.2020
    Zobaczymy co mistrzyni pisze. Tak okiem laika.
    Chociaż komentować nie chciałam, ale czytałam już wcześniej, to twoje uznawanie się za znawcę tematu, skłoniło mnie do zmiany zdania. Na szczęście, do wystawienia opinii nie muszę mieć doktoratu z pisarstwa. No to zaczynamy. :-)
    Wiersz jest prosty, nie ma tu wyszukanych fraz, motywów, metafor. Na pewno nie jest to poezja wysokich lotów, przystępna, ale nie zaskakująca. Taka jakich wiele w internecie.
    Pociąg - motyw oklepany, nudny do granic możliwości.
    Samotność i poszukiwanie miłości, w tle peron i pociąg, to historia stara jak świat. Niejedna komedia romantyczna wycisnęła z tego tematu wszystko, co dobre. Ale każdy może mieć swoje spojrzenie na to, nie zabraniam.
    Tematyka wiersza jest niezwykle sztampowa, a proste, niezbyt wyszukane wykonanie, nie stawia tego wiersza na piedestale, taka moja opinia.

    Podsumowując ani źle, ani dobrze - przystępnie jak na internetową prozę. Ale słabo jak na osobę, która uważa, że robi to dobrze. :-)
  • Narrator 01.03.2021
    „Pociąg - motyw oklepany, nudny do granic możliwości.” — nie zgadzam się. Znam tylko jednego pisarza, który potrafił pięknie na ten temat pisać: Stefan Grabiński (1887-1936). Szczególnie polecam opowiadanie „Ślepy tor” z jego cyklu nowel „Demon ruchu”. Nawet zrobiono z tego całkiem niezły film. Sam pociąg to wymarzona scena do dramatu: zamknięte przedziały, wąskie korytarze, wagon restauracyjny, z bufetem, wagon sypialny, a to wszystko przesuwające się nieustannie w przestrzeni, dniem, nocą, lasem, górami. Kolejny przykład to film „Pociąg” z roku 1959. To, że temat pociągu przewija się w tylu opowiadaniach i filmach wcale nie znaczy, że jest nudny, wprost przeciwnie, niewyczerpany.
  • betti 13.03.2020
    Nie znalazlas metafory i przeczytałaś dosłownie... może kiedyś się nauczysz, bo chyba nie czujesz poezji.

    Dziękuję za komentarz.
  • LeeaThorelli 13.03.2020
    A w którym momencie napisałam, że nie ma tu metafory? Ojoj, krytyka boli, a jeszcze bardziej brak czytania ze zrozumieniem.

    Pozwól, że zacytuję własną wypowiedź: "nie ma tu wyszukanych fraz, motywów, metafor".
    Nigdzie nie twierdzę, że metafor nie ma, natomiast uważam, że są one niewyszukane i sztampowe, rzucające nudą w oczy.
  • betti 13.03.2020
    Przykro mi wobec tego, że narazilam Ciebie na nudę. Moja wina, moja bardzo wielką wina...

    Miłego dnia.
  • Józef Kemilk 13.03.2020
    Nie znam się na poezji, ale w tym coś jest.
  • betti 13.03.2020
    Staram się, żeby było i cieszę się, kiedy ktoś to zobaczy...

    Dziękuję za komentarz.
  • Narrator 01.03.2021
    Miejscowość może dziura, ale stacja musi mieć przynajmniej jeden tor główny, jeden tor dodatkowy oraz urządzenia do obsługi podróżnych i przekazywania przesyłek. Inaczej to nie jest stacja, lecz przystanek osobowy lub mijanka. Wiersz znakomity, ale wiedza o kolei zerowa.
  • laura123 01.03.2021
    Narrator, dlaczego grzebiesz w starociach? Dziwne... Żeby napisać wiersz o podróży pociągiem trzeba mieć gruntową wiedzę o kolei?
  • Narrator 01.03.2021
    laura123 Przyszłości nie znam, teraźniejszość przelatuje mi przez palce, tylko przeszłość ma dla mnie znaczenie. Uwielbiam grzebać się w starociach. Ta betti to niezła poetka, ale chyba w życiu nie jechała pociągiem. Znasz ją może?
  • laura123 01.03.2021
    Narratorze, znam dobrze i uwierz mi jechała pociągiem, ale tutaj ten pociąg to raczej metaforyczny... a poetka z niej żadna. Ja się na tym znam...
  • Akwadar 01.03.2021
    Narrator ha, ha
  • Narrator 02.03.2021
    laura123 To szkoda, bo czytałem jej kilka innych wierszy i są naprawdę dobre, lepsze niż większość pisanych obecnie. Według danych na profilu ostatni opublikowała prawie rok temu. Zastanawia mnie skąd ta nagła nieobecność, czy się wypaliła przed czasem, a może co gorsza dostała covida... A co do pociągu — oczywiście nie trzeba znać układu osi, ani technologii wytwarzania szyn, żeby o tym pisać.
  • Mruk 02.03.2021
    Narrator przecież betti to Laura123., została zbanowana za niegodne zachowanie wobec innych użytkowników.
  • laura123 02.03.2021
    Mruk toż on dobrze o tym wie... ?
  • Narrator 02.03.2021
    laura123 Akurat o tym nie wiedziałem, ale nie wsadzam swojego wielkiego nochala w cudze sprawy. A Laura zawsze była dla mnie miła, sądzę, że Betti byłaby również :)
  • laura123 02.03.2021
    Narrator też tak myślę, bo ona nikogo nie zaczepiala, dopiero jak ktoś jej na odcisk nadepnal... a Ty przecież tego nie robisz.
    Jesteś slodziakiem... ?

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania